48.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Musiałem załatwić tę sprawę, jak najszybciej, bo później nie będę miał już na to czasu. Jednak nie trudno było zdobyć adres kobiety, z którą kiedyś sypiałem. Pamiętałem, że była ładna i naturalna, a do tego zawsze roześmiana. Nie to, co teraz. Prawie jej nie poznałem, gdy zobaczyłem ją z ostrym makijażem i włosach ufarbowanych na blond. Figurę wciąż miała taką samą, więc o żadnej ciąży nie było mowy. Mnie nie nabierze.

– Nie sądziłaś, że mnie jeszcze spotkasz? - Spojrzałem na blondynkę, która stała przede mną w drzwiach swojego mieszkania.

Wyglądała na zaskoczoną i dobrze. Byłem pewny, że nie sądziła, że będę jej szukać. I nie miałem takiego zamiaru, ale ciekawość wygrała. Musiałem wiedzieć, dlaczego zależało jej, żeby Rachel dowiedziała się o moich zdradach, bo na pewno nie chodziło o wpakowanie mnie w dzieciaka.

– Co ty tutaj robisz? - Zmarszczyła brwi.

– Podobno jestem ojcem twojego dziecka? - Spojrzałem na jej płaski brzuch. – Którego nie ma, bo nie jesteś w żadnej ciąży i nie byłaś w ostatnich miesiącach! – podniosłem głos. – W ciąży, w której nie możesz być i doskonale wiesz dlaczego!

– Ważne, że ona w to uwierzyła. - Uśmiechnęła się zadowolona z siebie.

Chciała zemścić się na mnie, ok, ale skrzywdziła niewinną kobietę. Do cholery, Paul, ty ją skrzywdziłeś. Gdybym jej nie zdradzał nikt, nie wykorzystałby tego przeciwko mnie.

– Wybacz, że cię rozczaruję, ale nie.

– To ciekawe, bo zostawiła cię tego samego dnia.

– Skąd... - Nie mogąc się powstrzymać, złapałem ją za szyję i momentalnie znalazłem się bliżej. – Nie wiem, co chciałaś osiągnąć, ale uprzykrzę ci życie w gorszy sposób.

– Jak? – wydusiła, patrząc mi w oczy.

Nie wyglądała na przerażoną. Zapewne nie pierwszy raz znajdowała się w takiej sytuacji.

– Nie chcesz wiedzieć. - Puściłem ją. – Zniknij jak ostatnio. I zmień pracę, bo u tego pracodawcy jesteś zniszczona, a chyba potrzebujesz pieniędzy, bo w klubach nie płacą za dawanie dupy. - Tym razem to ja się uśmiechnąłem.

Nie lubiłem w ten sposób załatwiać spraw, ale wiedziałem, że inaczej nie odpuści. Była zbyt pewna siebie. Jej pracodawca nie lubił skandali, a już na pewno nie jego żona. Więc, gdy tylko dowie się, że jego pracownica chciała komuś zaszkodzić, zwolni ją bez żadnych tłumaczeń. Jego firma była zbyt mała, żeby pozwolić sobie na stratę klientów, których nie miał wielu. Miał do tego prawo, a pracownicy zbyt wiele do stracenia, żeby się z nim o to procesować.

– Myślę, że masz do stracenia o wiele więcej niż ja.

– O co ci chodzi? - Spojrzałem na nią. – Jakiś facet cię zranił, porzucił i zabawił się twoimi uczuciami, a próbujesz się odegrać na mnie. - Prychnąłem. – Nie ty pierwsza i nie ostatnia.

– Jakiś ty mądry – zakpiła – Nie ona pierwsza dowiedziała się o zdradach swojego faceta. Co, miała cię pewnie za chodzący ideał? Też by mi nie było miło, gdybym dowiedziała się, że facet, z którym sypiam, bzyka inne.

– Nie twój interes! – podniosłem głos. – Przekonałaś mnie, na dziwki szkoda czasu. Dobrze ci radzę, zniknij.

– Udowodniłeś mi tylko, że było warto. - Uśmiechnęła się złośliwie.

– Udowodnię, że cię zniszczę. Zacznij szukać mieszkania w innym stanie albo kraju. - Wkurzony wyszedłem.

Nie chciałem, ale zmusiła mnie do tego. Zadzwoniłem do Brada, żeby się tym zajął. Nie raz musiał pozbywać się takich kobiet, jak ona, żeby tylko nie pisnęły słowa jego żonie. Zazwyczaj każda z nich zostawała bez kasy, zmuszona wyjechać. Nie mogłem pozwolić, żeby jakakolwiek kobieta rozdzieliła mnie z Rachel. Nie, gdy chciałem zacząć wszystko od nowa. Bez kłamstw.

Siedziałem w samochodzie kilka minut, zanim wszedłem do domu. Nie sądziłem, że Ant będzie czekać na mnie w salonie. Na pewno był śpiący. Od razu, gdy mnie zauważył, zerwał się z kanapy i do mnie podbiegł. Kucnąłem, żeby móc go przytulić. To miłe, że ktoś cieszył się tak bardzo na mój widok, a jeszcze lepsze, że ja cieszyłem się tak samo na jego widok.

– W końcu przysedłeś. - Objął mnie mocno za szyję.

– Nie uwierzyłeś mi, co? - Spojrzałem na niego.

– Bałem się. - Wtulił się we mnie.

Nie chciałem, żeby się bał.

– Mały jest śpiący – odezwała się Annie.

Będę musiał jej podziękować, że zajęła się Antem. Nie powinienem jej tak wykorzystywać, przecież miała swoje życie. Jednak jeszcze nie umiałem zorganizować sobie czasu, żeby zostawać z małym cały czas, ale się postaram.

– Wiem. Położę go spać. - Wziąłem malucha na ręce. – Przepraszam, że tak długo mnie nie było.

– Ale znajdziesz Luca?

– Cały czas go szukam. Jeszcze trochę – wyszeptałem.

Nie chciałem robić sobie dużych nadziei, ale musiałem namówić Brada, żeby mi pomógł. Ostatnio nie mogłem się do niego dodzwonić, ale odpisał na wiadomość, że odezwie się w ciągu dwóch dni. Czyli musiałem poczekać do jutra. Jeżeli on mi nie pomoże, nie wiedziałem już kogo prosić. Sam wiele nie zdziałam, a kończył się czas, który dał mi detektyw. Zastanawiałem się, czy nie postąpiłem źle. Może ten facet już, by znalazł Luca. Jednak byłem pewny, że w tym czasie nie siedział, nic nie robiąc, a zbierał informacje. Nie mógł sobie pozwolić na marnowanie czasu, ale niestety nie powie mi nic, czego się dowiedział, dopóki nie będzie wiedział, że nie przestanę szukać Luca na własną rękę.

Po godzinie Anton zasnął i mogłem zejść do Annie. Nie byłem zbyt gościnny, ale dziewczyna czuła się tutaj dobrze.

– Rozmawiałeś z siostrą?

– Nie mogę. - Zakryłem twarz w dłoniach. – Będzie chciała przyjechać.

– Nie możesz jej tego zabronić. - Usiadła obok. – Naprawdę chcesz, żeby druga osoba ci nie wybaczyła?

– Rachel mi nie wybaczy, ale ma co. - Spojrzałem na nią. – A April minie.

– Zobacz, do jakiego stanu się doprowadzasz. Widziałam butelki. Paul, masz pod opieką małego chłopca, który z nikim nie chce rozmawiać! – podniosła głos.

– Wiem, że to moja wina – powiedziałem cicho.

– Zrób coś.

– Zostaw mnie. - Spojrzałem na nią. – Chcę się położyć na trochę, zanim Ant się obudzi.

– Zadzwoń do niej. - Wstała.

Patrzyłem, jak wychodziła. Nie wiedziałem już, co miałem robić i to mnie dobijało. Do tego wcale nie pomagał mi fakt, że Rachel jeszcze się nie wybudziła. Jednak lekarze zapewniali mnie, że mogło się to stać w każdej chwili.

Zasnąłem na chwilę. Obudził mnie koszmar, ale nie Anta. Przestraszony podniosłem się z kanapy, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Podszedłem do okna, opierając czoło o zimną szybę. Co się ze mną działo? Ojciec April nie śnił mi się już od kilku lat, a teraz znowu miałem przed oczami widok jego krwi na swoich rękach. To, jak trzymałem go w ramionach, gdy umierał... W swoim koszmarze znowu patrzyłem, jak umierał i nie mogłem mu pomóc, tak samo, jak wtedy. Minęło pięć lat, zanim pozbyłem się tego snu. Myślałem, że miałem to za sobą.

Niewiele myśląc, wyjąłem z barku butelkę wina. Szybko się skończyło. Później już było tylko gorzej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro