Mój słodki obrońca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kakashi wyszedł z kubkiem kawy. Spojrzał znudzonym wzrokiem najpierw na wychodzących, a potem na swojego rekruta, który  jak niespełna rozumu cieszył się, mimo że wiedział jakie zadanie ich czeka. Raczej nie zadanie, a katorga. Bo jak inaczej można nazwać wypełnianie starych, nikomu już do niczego nie potrzebnych raportów?

- To masz ten swój kubek, kocie?- burknął znad kubka.

- Tak. Przyniosłem, ale mam w szatni.  Nie zdążyłem przed odprawą, chociaż wyszedłem wcześniej, ale przecież nie mogłem nie pomóc tej staruszce...

Kakashi zaśmiał się. Patrzył jak rekrut się tłumaczy i stroi te swoje miny, przy których głaz by nie wytrzymał i zaczął się zaśmiewać. Słodziutki z niego kociak. 

- Przynieś go, tylko niech cię Mitarashi po drodze nie zatrzymuje, bo naprawdę musimy to dzisiaj skończyć.- powiedział, kiedy tylko opanował spazmy śmiechu. 

Iruka nadął policzki w wyrazie uroczego foszka i poszedł. 
Wrócił dość szybko z kubkiem o standardowej pojemności, granatowym kolorze i tylko jedną czarną grafiką przedstawiającą uprażone ziarno kawy. 

- Widzę, że nawet kubek musisz mieć dokładnie przypisany do funkcji?- sarknął.

- Lubię porządek. Chaos bywa bardzo problematyczny.- odpowiedział chłodno i oficjalnie, co zabawnie kontrastowało z naburmuszona miną.

- Brzmisz prawie jak Asuma.- zaśmiał się.- Chodź. Pokażę ci stołówkę, a potem wracamy do roboty, zanim ktoś powie, że się obijamy.- dodał odrywając się od ściany i ruszając przed siebie.

Iruka burknął tylko coś pod nosem i poszedł za jasnowłosym. Zastanawiał się skąd ma tą bliznę na twarzy, którą ukrywa pod zbyt długą grzywką. Kusiło go dotknąć jej i zapytać, ale zbyt dobrze wiedział, że musiałby się odwdzięczyć tym samym, ale wciąż nie był w stanie o tym rozmawiać. Tylko jedna osoba o tym wie i wystarczy. Nie musi wszystkim o tym opowiadać. Nigdy nic nie wiadomo, do czego mogliby tą wiedzę wykorzystać. Zdążył się przekonać, że ludzie są okrutni i niestali. Zdradzą w najmniej spodziewanym momencie, więc najbezpieczniej nikomu po prostu nie ufać. Jeśli spodziewasz się problemów i złych rzeczy, to się nie rozczarujesz. To było bezpieczne podejście do ludzi. Czasem tylko blokowało odnalezienie się w towarzystwie, ale i tak nie czuł się duszą towarzystwa i wolał inne rzeczy, co nie oznacza, że był jakimś totalnym odludkiem. Dawał się wyciągać na przysłowiowe piwo garstce znajomych, po których wiedział czego może się spodziewać. I tak właśnie zawiązała się jego specyficzna przyjaźń z Izumo i Kotetsu. Wszystkie wolne weekendy były ich, chociaż poniedziałki bywały naprawdę ciężkie.
Te jego rozmyślania przerwał głos platynowłosego detektywa.

- No. Jesteśmy. Pokażę ci gdzie jest kawa, cukier i mleko. Z lodówki nie wolno ci brać niczego z zamkniętych woreczków, pojemników czy żarcia, które jest podpisane. Reszta jest wspólna. Mamy taki zwyczaj, że składamy się raz na miesiąc i dzięki temu kawa, cukier, mleko i jakaś herbata jest dla każdego kto chce skorzystać. Jesteś tu nowy, więc możesz korzystać w tym miesiącu z mojego przydziału, bo jesteś pod moją opieką. W następnym jeśli ci ten układ pasuje, po prostu się dorzucasz i możesz korzystać jak wszyscy, rozumiesz?

- Tak. To bardzo fajny pomysł. Chętnie się dorzucę przy następnej okazji.

Kakashi nie zdążył odpowiedzieć, gdyż do środka wszedł detektyw Uchiha.

- Cóż ja tu widzę z samego rana? Czyżby pan znudzony życiem jednak posłuchał? 

- Yo, Itachi. Nie wyobrażaj sobie za wiele co?

- O. Pan idealna buźka ma siłę wskrzeszania.- zażartował.- Panu znudzonemu chciało się postawić i zareagować. To już postęp. A teraz sio.- dodał nurkując w lodówce.

- tak, tak. Tu się je.- burknal biorąc kubek kawy.- Chodź, kocie. Przeszkadzamy panu gburowi w śniadaniu.- dodał.

Iruka tylko kiwnął głową że rozumie i wziął swoją kawę. Ruszył za swoim opiekunem zastanawiając się nad sytuacją. Postanowił zapytać o to później. 

Usiedli przy biurku i już mieli zająć się pracą, kiedy podszedł do nich barczysty brunet.

- Ohayo, senpai, rekrucie. Nie widziałeś może...

- Na stołówce. Postanowił że teraz będzie jadł śniadanie.

- Geez... Wykończę się przez niego. Mieliśmy jechać.- jęknął robiąc nieszczęśliwą minę.

- Dasz rady. Ja w ciebie wierzę.- powiedział Kakashi wstając. Ku zaskoczeniu Iruki położył brunetowi rękę na głowie i mierzwił jego włosy.- No leć, zanim postanowi zrobić sobie herbaty, kawy i nie wiadomo co jeszcze.- dodał uśmiechając się nieco wrednie. 

- Hai, senpai.- powiedział i pospieszył do socjalnego.

Iruka tylko patrzył na to zaskoczony. Nie spodziewał się po nim takiego gestu. Sprawiał wrażenie jakby nikt go nie obchodził. Pomyślał że to jest dobry moment na to by zapytać.

- Hatake- senpai? Czy mogę wiedzieć kto to był? Zadajesz się go lubić.- odważył isę na taką uwagę. 

- To detektyw Yamato Ujnes, partner pana gbura, którego spotkaliśmy w stołówce. Ciężko go nie lubić. Chociaż czasem dziwny jest.- odpowiedział siadając na miejsce.  

- Acha. Rozumiem. A mogę jeszcze zapytać czemu tak dziwnie do siebie mówicie? To jakiś szyfr? 

- Nie. Nic z tych rzeczy. Itachi ma taki brzydki zwyczaj nadawania ludziom takich przezwisk, więc uznałem że skoro on wszystkim nadał to też powinien mieć. A że to jest dość niemiłe, to gbur.

- Rozumiem. Dziękuję za wyjaśnienie. Zabierzmy się za pracę. Zostało nam już tak mało.- powiedział radośnie i otworzył pierwszy z raportów do uzupełnienia.

Kakashi zrobił niezachwycona minę. Gapił się na niego przez chwilę, ale ten zatopił się w pracy i totalnie go ignorował. Z ciężkim westchnieniem zabrał się za swoją pracę.  I tak w kompletnej, choć irytującej ciszy zleciał im cały poranek, aż do pory lunchu.

Posterunkowa Mitarashi widocznie nie miała nic do roboty gdyż podeszła do uzupełniających raporty i stanęła obok zatopionego w pracy rekruta. 

- Cześć chłopaki.- zaświergotała radośnie. 

- Czego chcesz, Anko?- warknął na nią Kakashi.

- Wyciągnąć nowego na lunch.- powiedziała ciesząc się.

- Jak będzie chciał to może iść. - burknął wracając jednak do roboty.

Anko nachyliła się nad piszącym.

- I R U K A. - przeliterowała jego imię. - pójdziemy na lunch?- dodała.

Brunet wzdrygnął się jakby dopiero teraz dotarło do niego że ktoś czegoś od niego chce. 

- Och. To ty. Co się dzieje?- zapytał jakby nie słyszał o co pytała.

- Iruka, nooo. Nie możesz się tak wyłączać jak pracujesz. Ja tu ładnie do ciebie mówię i zapraszam a ty nawet nie wiesz na co. - powiedziała lekko rozczarowana.

- Widocznie dodał cię do ignorowanych.- zaśmiał się. 

- Przepraszam. Naprawdę nie wiem co mówiłaś. - zakłopotał się.

- No nic to. Powtórzę. Pójdziesz ze mną na lunch? 

- Mam jeszcze sporo pracy, może....

- Idź. Nie ma sensu żebyś już na samym początku się przepracowywał. 

- Dobrze, ale tylko na chwilę. Chcę to dzisiaj skończyć. 

Anko uśmiechnęła się i czekała na niego wdzięcząc się. Obserwowała go jak kończy raport, odkłada na na pozostałe, które były dokładnie i równo poukładane w przeciwieństwie do sterty Kakashi'ego, gdzie panował totalny chaos. Byli takimi przeciwieństwami.
Wreszcie Iruka raczył się podnieść. Spojrzał na swojego opiekuna.

- Może też z nami pójdziesz, Hatake-senpai?- zapytał niewinnie.

- Nie. Udanego lunchu. Idź już. Czas ci ucieka - mruknął.

Iruka wzdrygnął się i ruszył w stronę wyjścia. Anko szła tuż obok wyjątkowo zadowolona. Pozostali zerkali na nich i szeptali między sobą. Iruka mimo że słyszał o czym, to nie reagował. Zbyt dobrze wiedział że to jest bezcelowe, a im mocniej zacznie zaprzeczać to tym bardziej będą gadać i snuć niestworzone rzeczy.
Wyszli z budynku komisariatu. Anko od razu chwyciła go pod rękę i pociągnęła. 

-Ej, nie pozwalają sobie za wiele,co?- burknął na nią lekko się rumieniąc.

- Słodziak.- zaświergotała radośnie ale puściła go.- Chodź. Tu na rogu jest świetny bar mleczny. 

Iruka tylko kiwnął głową. Wyglądał na złego. A bynajmniej na małego foszka. Anko rozpływając się w zachwytach poprowadziła go do wspomnianego wcześniej baru. Miał ładny niebieski daszek nad wejściem. Okna do połowy zakrywały zasłonki w biało niebieska kratkę. Weszli do środka. Wnętrze było proste ale przytulne. Usiedli niedaleko drzwi. Podeszła do nich ładna kelnerka w klasycznym, nie prowokującym stroju. Z fartuszka wyjęła notesik i długopis.

- Co dla państwa?- zapytała słodkim głosem. 

- dla mnie chickenburger i kawa z cukrem.- powiedziała Anko.

- Dla pana? 

- zieloną herbatę. Jeśli macie to senche albo matche. A co pani poleca na lunch?- zapytał uśmiechał się ciepło. 

- Hmm... a woli Pan coś na zimno czy na ciepło?- zapytała lekko się rumieniąc.

- Wolałbym na ciepło. Oczywiście jeśli macie i nie sprawi to większego kłopotu.

- Czyli coś bardziej obiadowego. Do zielonej herbaty mogę polecić np. miso z ryżem i wędzoną sajra, alboo ramen...

- O to to to, skarbie, tak. Chcę ramen. - przerwał jej zachwycony. 

- Dobrze. Proszę o chwilę cierpliwości. - powiedziała czerwieniąc się i szybko zniknęła na zapleczu.

Anko spojrzała na niego niezadowolona. Wyglądał na takiego uradowanego głupią zupą.

- Iruka. Dlaczego z nią flirtujesz, kiedy jesteś ze mną?- zapytała rozrzewniona.

- Byłem tylko miły. Zrobiłbym to samo gdybym przyszedł tu z kimś innym.- odpowiedział łagodnie, ale i z jakimś chłodem w głosie. 

-Iruka? 

- Tak?

- Czy ja ci się podobam?

- C-co ty tak nagle? 

- Odpowiedz proszę. Chcę wiedzieć czy mam u ciebie szansę. 

- Jakby to powiedzieć. Jesteś atrakcyjną kobietą. Fizycznie masz wszystko co lubią mężczyźni, ale... Wybacz ale nie umawiam się z koleżankami z pracy. To mało profesjonalne. 

- Pf... gadasz prawie jak Hatake. Macie takie samo podejście do kobiet.- ob ruszyła się.

Chciał coś powiedzieć, ale przyszła kelnerka z zamówionym jedzeniem. Postawiła przed nimi.

- Woo... Pachnie bardzo zachęcająco. Dziękuję.- powiedział do niej i uśmiechnął się ciepło.

- Czy jakieś jeszcze życzenia?- zapytała spłoniwszy się znowu.

- Nie.- warknęła na nią dając do zrozumienia, że nie podoba się jej jak patrzy na Iruke. 

- W takim razie życzę smacznego.- powiedziała i odwróciła się. 

- Dziękuję.- powiedział rozłamując pałeczki i zabierając się za jedzenie. 

Kelnerka umknęła spłoszona. Anko zamiast jeść patrzyła jak Iruka że smakiem zabiera się za swoją porcję zupy. Nic nie powiedziała żeby nie marudził, że mu przeszkadza w jedzeniu. Westchnęła ciężko i zabrała się za swojego burgera. Zjedli w ciszy i spokoju.

- Iruka?- zagadnęła kiedy odłożył pałeczki i miseczkę.

- Tak?- zapytał niby uprzejmie ale z jakąś nutą irytacji.

- Co sądzisz o Hatake?- zapytała ciekawie. 

- Cóż... Jest trochę dziwny ale ma piękne i pełne ekspresji oczy. Dawno nie widziałem kogoś o tak zielonych oczach a już na pewno nie tak żywych.

- Kakashi i ekspresja? Co ty pierdolisz? Jego jedyną ekspresją jest przenoszenie się z ławki sali odpraw na swoje biurko. Ciężkim szokiem było jak się sam zgłosiła do opieki nad nowym rekrutem, ale chyba tylko po to by miał kto za niego robotę odwalać, a on mógł dalej bezkarnie leżeć i nic nic nie robić.

- Nie obrażaj go. Stara się. I naprawdę ma piękne oczy. Musiało mu się przytrafić coś bardzo przykrego, że się tak zachowuje. I wy na pewno wiecie, co. Wszystko w nim mówi, że to nie jest dla niego naturalne zachowanie, nawet jeśli do tego przywykł.- burknął obruszony. 

- Gadasz jak ten staruch. Nie mów że skończyłeś psychologię czy coś równie koszmarnego.

- Studiowałem. Dlaczego obrażasz wszystkich wokół? Zrobili ci coś?- zapytał łagodnie choć brwi miał już lekko zmarszczone. 

- z psychoanaliza idź do swojego śliniącego się Pana znudzonego życiem. Nie umówiłam się z tobą na lunch, żeby się komuś w ramię wypłakiwać.- warknęła. 

- Masz dziwna taktykę. Odmówiłem ci, więc dołączyłem do grona potępionych?- sarknął. 

- Wszyscy inteligentni i przystojni faceci to śmierdzące gejuchy! Tak łatwo cię zdobył? Niby czym? Nie ma w nim nic wartościowego!- zaatakowała.

- Rozczaruje cię. Nie jesteśmy parą. Nie lubię go w sensie romantycznym, ale nie pozwolę ci go obrażać, bo nie chciał być twoim chłopakiem! - uniósł się. 

Wstał widocznie wzburzony. Spojrzał na nią niemal pogardliwie.

- Przegięłaś, Anko.- rzucił zaskakująco twardo.

Odwrócił się i po prostu wyszedł. Cicho ale widocznie sztywno.
Wszedł na komendę i niczym powiew wichru przeszedł przez całe biuro. Usiadł na krześle i wziął kolejny raport nawet nie patrząc, co robi jego opiekun. 

- Iruka? Jesteś wzburzony. Coś się stało?- zapytał zaskoczony. 

- Anko. Myślałem że to miła i sympatyczna kobieta, ale się pomyliłem. Zawsze tak wszystkich obraża?- odpowiedział mimochodem.

- Anko? Cóż... Jest trochę wredna, ale nie myślałem że może cię obrazić.-

- Głównie to obrażała ciebie, a ja nie mogłem jej pozwolić na takie niegodne funkcjonariusza zachowanie. Troszkę się chyba pokłóciliśmy. Zostawmy to już. Nie chcę o niej rozmawiać. Zrobiłeś cokolwiek jak mnie nie było?- zapytał z rezygnacją w głosie.

- Tak. Żeby nie dokładać ci pracy zmusiłem się do wypełnienia kilku. 

- Dzięki łaskawco.

- Iruka.- wstał i obszedł biurko.- Musisz kogoś poznać.- powiedział stanowczo i wyciągnął mu z dłoni pisadło. 

- Musimy właśnie teraz? Spójrz ile jeszcze pracy zostało.- jęknął zerkając na niego. 

- Chodź. Na chwilę, zanim sobie pójdzie.- nalegał.

Chwycił go za rękę i poderwał z krzesła. Pociągnął za sobą nie dając szans na jakiekolwiek próby sprzeciwu. Iruka z niezadowoleniem na swojej ślicznej buźce podążył za ciągnącym go. Właściwie był trochę ciekawy, gdzie on go ciągnie. 
Weszli na piętro wyżej i skierowali się do pokoju niema na samym końcu. Kakashi załomotał w drzwi i nie czekając pozwolenia wszedł ciągnąc za sobą Irukę. 

- Yo, Hiruzen-san. Możemy ci na chwilę przeszkodzić?- powitał się podchodząc do starszego mężczyzny siedzącego przy biurku i piszącego coś. 

- Ohayo Kakashi-kun. Dawno cię nie widziałem. Zwłaszcza tak żywego. Co się stało?

- Chciałem żebyś kogoś poznał, ale zdałem sobie sprawę że przecież jesteś w komisji rekrutacyjnej i na pewno się już spotkaliście.- burknął nagle to sobie uświadamiając. 

- Masz rację. Doszły mnie słuchy, że sam z siebie przygarnąłeś jednego z nowych rekrutów. To naprawdę wielki postęp. Jednak nie to cię do mnie sprowadza, prawda? 

- W sumie... cóż jak tak pomyśleć to głupie, ale skoro już jesteśmy... Stało się coś niezwykłego. Mój przesadnie opanowany rekrut, poza tym że chciałby zbawić świat zaczynając od tak drobnych rzeczy jak ściąganie kotów z drzew, stanął w mojej obronie. Rozumiesz to? Od pół roku wszyscy mają mnie totalnie w dupie i tylko obrażają. Właściwie to się do tego przyzwyczaiłem, ale dzisiaj on wstawił się za mną. Bronił mnie choć nie miał powodu. Musisz mi pomóc stanąć na nogi. Chcę zasłużyć na te słowa. 

Nikt nie zdążył nic powiedzieć, gdyż zadzwonił służbowy telefon. Wszyscy jak na rozkaz zamilkli. 

- Sarutobi, słucham?- powiedział podnosząc słuchawkę.

- Spokojnie. Nic się nie dzieje. Są U mnie.

- ...

 - Tak, obaj. To nie porozumienie. Czy mają się stawić? 

- ....

- Acha. Rozumiem. Przekażę.- Odłożył słuchawkę i spojrzał na nich badawczo. Westchnął.

- Iruka. Komendant chce cię widzieć. Natychmiast.- powiedział łagodnym głosem.

- R-rozumiem.- powiedział i wyszedł dość pospiesznie.

- A ty, Kakashi. Opowiedz mi o wszystkim.- powiedział rozsiadając się wygodniej i wskazując mu krzesło.

Kakashi westchnął ciężko. Wolał w tej chwili iść tam razem z Iruką, a najlepiej za niego. Nie miał pojęcia, czego Namikaze może od niego, znowu, chcieć. Oby nie ochrzaniać, że się obija czy coś. Na wszelki wypadek dobrze będzie opracować jakąś linie obrony. 
Na chwilę obecną musi się skupić na starszym mężczyźnie. Nikt inny mu nie pomoże. A on chciał wrócić do formy, dla nowego, by mieć jakąkolwiek szansę. Chociaż bardzo nikłą, ale zawsze coś. 









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro