e p i l o g

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lekarze wyrzucili mnie z boku Nárciryi mówiąc, że tylko przeszkadzam reszcie pacjentów w odpoczynku i leczeniu. Ponoć jej stan nie był zły, po prostu potrzebowała paru dni na odzyskanie sił, a jej głęboki sen był głównie spowodowany działaniem osób trzecich. Wciąż czułem niepokój, ale nie mogłem nic więcej zrobić. Roiło się od zadań do wykonania po skończonej bitwie. Całą okolicę powinno się odpowiednio oczyścić z wpływów wroga, ale pozwoliłem sobie to zignorować na parę chwil. Nie ufałem, że pewien osobnik nie wykorzysta tych faktów i nie ucieknie.

— Maglor — skinąłem głową. — Dobrze w końcu poznać taką legendę.
— To uczucie jest odwzajemnione — uśmiechnął się wdzięcznie.
— Miło — powiedziałem lekkim tonem, zanim pozwoliłem sobie na poważniejszy. — Daję ci pięć minut na wyjaśnienie dlaczego złamałeś, i wciąż łamiesz, serce swojej siostry.
— Może przeżyjesz w tej rodzinie. Masz moje moje błogosławieństwo — zachichotał. Tylko uniosłem brwi. Nie wiedziałem czy się z tego cieszyć, czy jednak rozpaczać. Ród Fëanáro to nie była grupa ludzi z którą chciałem mieć wiele wspólnego.

— Przejdź do rzeczy.
— Konkrety, oczywiście. Nie są one moją działką, ale spróbuję się streścić — westchnął. — Cirya przeżyła większość swojego życia beze mnie, bez naszych braci, bez ojca. Czterdzieści lat, które z nami spędziła, przekoloryzowała zbyt pięknie i wspaniale. Te dni nie były przepełnione szczęściem, jak teraz je wspomina. Ciężko się cieszyć, jak jest się na wygnaniu, a rodzice się od siebie izolują. Mimo to wciąż rozpaczliwie pragnie je odzyskać, myśląc, że dzięki temu uzyska spełnienie oraz nieustanny uśmiech na twarzy. Nie wie jednak, że tę zyskała radość właśnie tutaj ‒ w Śródziemiu. Dopóki sobie tego nie uświadomi, nie mogę się z nią spotkać. Nie jest na to gotowa.

— Dlaczego po prostu nie oszczędzisz jej tych lat i nie porozmawiasz z nią?
— Znałem ją jako dziecko. Zajmowałem się nią w dzieciństwie, obserwowałem jak odkrywa świat i uczy się nowych rzeczy. Wiem, że do tego musi dotrzeć sama, bo inaczej tego nigdy nie zrozumie.
— To jest dorosła kobieta! Przestań ją postrzegać jako pisklę, które musi się uszczypnąć, aby zrozumieć, że to boli.
— Nie znasz jej tak dobrze jak ja. Wiem lepiej.

— Myślę, że do tego zdania straciłeś prawo lata temu — uśmiechnął się smutno. Ten wyraz twarzy, z lekka przypominający melancholijną ekspresję Nárciryi, trochę mną zachwiał, ale mimo wszystko moja pięść zderzyła się z jego brzuchem, przez co zgiął się w pół. — To za idiotyzm. Cios byłby mocniejszy, ale mimo wszystko właśnie jej uratowałeś życie i wprawiłeś w stan, dzięki któremu łatwiej wyzdrowieje. Jednak dalej nie chcę ciebie widzieć w jej pobliżu, przynajmiej do czasu aż ci olej do głowy nie dopłynie.
— Nie powiesz jej? — zapytał mnie z nadzieją, przez co się nieznacznie skrzywiłem.
— Nie chcę jej łamać bardziej serca. Lepiej aby nie wiedziała.
— Dziękuję.

Na tym skończyło się moje pierwsze spotkanie z Maglorem, do którego doszło tuż po pokonaniu wojsk czarnoksiężnika. Następne stało się dopiero nad jej grobem. Wszedł na polanę gdzie właśnie ją pogrzebałem i nie tylko wprawił ptaki w śpiew żałobny, ale drzewa oraz kamienie również.

— Jak dobrze wiesz — zaczął po chwili ciszy. — Opuściła Valinor dzięki rozmowie z Valarami. Woliła konkrety przed głębokimi metaforami oraz porównaniami, ale dobrze wiedziała, jak bardzo większość elfów uwielbia ich używać i z czasem nauczyła się je doceniać ‒ ale nie rozumieć. Wolała wykonywać pracę ręczną, jak architekturę czy też rzeźbę, ale przede wszystkim preferowała je podziwiać. Jestem pewien, że lubiła moją muzykę tylko jako akompaniament w tle — zachichotał cicho. — Ale odchodzę od tematu.
— Z pewnością masz wielką skłonność do monologów — skinąłem głową. — Nawet większą niż ona.
— Najwyraźniej to jest w naszych genach.
— Hm — mruknąłem.

— Valarowie powiedzieli jej jedno zdanie przed wyjazdem oznaczające dokładnie to, co usłyszała. Przyzwyczajona jednak do ich niejasnych proroctw doszła do wniosku, że kazali jej odkupić nasze winy. Pomyślała, że naprawienie naszych błędów otworzy Hale Mandosu i znów będziemy się cieszyć tak, jak przed przysięgą. Może nawet bardziej — wypuścił drżący oddech. — Nie mogła się mylić bardziej. "Rodzinę odnajdziesz w Śródziemiu." To co powiedzieli. Odnalazła ją w tobie, odnalazła ją w Elrondzie. Odnalazła ją w reszcie.
— Skąd to wiesz?
— Morze niesie w sobie wiele historii.

Utkwiłem wzrok w mogile. Byłem zmuszony zabrać ciało Nárciryi w drogę przez kilka mil, aż w końcu natrafiłem na paru poczciwych ludzi, którzy zgodzili się pożyczyć mi łopatę na parę godzin. Złożyłem jej hröa parę stóp pod ziemią, usypałem ziemią, a następnie położyłem na nim parę kamieni. Na jednym wyskrobałem bardzo koślawą gwiazdę Fëanáro jako znak.

Po rozmowie z Maglorem pozostało mi tylko wbicie jej miecza aż po rękojeść w ziemię. To sprawiło, że w końcu się rozpłakałem. Po pewnym czasie jej brat odszedł bez słowa. Mi zebranie się oraz powrót do Rivendell zajęło długo. Wiele godzin spędziłem nad jej grobem w żalu, smucąc się i opłakując, aż do wyczerpania.

Później wielokrotnie jeszcze to miejsce odwiedzałem. To zawsze były chwile pełne melancholii, ale w okresie wiosny i lata uśmiechałem się na widok maków przy jej mogile.

*

— Nárcirya z pewnością była... kimś innym — powiedział mi Gandalf.
— Miała wady, które tak uwielbiałeś jej wytykać — westchnąłem. — Uważała się za samolubną, ale jednak miała w sobie więcej oddania oraz dobra niż myślała.
— Spotkałem ją wkrótce po przysiędze. Błąkała się po wybrzeżach, górach i lasach opłakując losy rodziny. Cudem udało mi się ją uratować zanim jej dusza z żalu odeszła do Hal Mandosa. Nasze spotkanie trwało krótko, ale na tyle wystarczająco, że poznałem jej tok myślenia oraz motywy. Jej głównym pragnieniem było obserwowanie szczęścia bliskich, nawet z oddali.
— Tak, to brzmi jak ona. Nie zmieniło się to do końca.
— Niestety.

— Kochałem ją, Mithrandirze. Kochałem jej uśmiech, jej żarty, jej serce. Wszystko, nawet płuca.
— Wiem. Tragiczne jest to, że los nie był dla was hojny i nie obdarzył was większą ilością czasu. Jednak nie rozpaczaj nadto ‒ jestem pewien, że Valarowie spojrzą na nią łaskawym okiem, dzięki czemu uda wam się wkrótce zjednoczyć. W ich rękach z pewnością jej fëa wyzdrowieje.

*

— Nasze stosunki nigdy nie były bliskie, jednak nasze drogi skrzyżowały się parę razy. Pamiętam kilka spotkań w Valinorze — zaczęła pani Galadriel, kiedy przybyłem do Lórien z wieściami i odebrać Arwenę oraz Celebrían. — Mała, urocza dziewczynka z toną drobniutkich warkoczyków zaplątanych w reszcie rozpuszczonych włosów. Patrzyła na moje loki z podziwem oraz małą nutą zazdrości. Raz nawet mnie zapytała o to, jak o nie dbać, bo chciałaby dać swojemu ataryo własne, równie błyszczące kosmyki.

*

Sívëon cenił herbatę nad wszelkie inne napoje nie tylko ze względu na jej smak, ale również dlatego, że miał wyjątkowo słabą głowę do picia jak na elfa. Po tym, jak wieści o odejściu Nárciryi do niego dotarły, sięgnął po mocniejszy trunek.

(Trochę mu tej możliwości zazdrościłem ‒ po moim wyjściu z Hal Mandosa nic nie mogło mnie chociaż trochę odurzyć.)

W stanie upojenia znalazł ofiarę, którą uważał za pośrednio winną końca mojej żony i rozpoczął swoją litanię. Kojarzyłem biedaka, bo herbatomaniak zawsze patrzył na niego wilkiem z jakiegoś powodu, a czasami też wybierałem się na jego ekspedycje. Krzyki roznosiły się po całym Rivendell i chyba nikt tamtej nocy nie zaznał spokojnego snu. O ile w ogóle komuś udało się zasnąć.

Ku zdziwieniu wszystkich, wkrótce po tym Sívëon wraz z poszkodowanym Lendaiônem zostali najlepszymi, nierozłącznymi przyjaciółmi.

*

Z czasem uświadomiłem sobie, jak wielki wpływ Nárcirya miała na losy również innych ludzi. Pewnego dnia Elrond podał mi dodatkowy list, który przyszedł w jego korespondencji z Mrocznej Puszczy. Thranduil przekazał mi kondolencje i napisał dużo miłych słów o mojej żonie.

Sam pan Imladris natomiast wspierał mnie i pocieszał w żalu. Oboje staraliśmy się wzajemnie wspomagać, w końcu Nárcirya była dla niego nie mniej ważna niż dla mnie. Celebrían, Arwena, Elladan i Elrohir również pogrążyli się na pewien czas w smutku. Może nie byli z nią tak blisko jak my, ale wciąż odcisnęła swoje piętno w ich życiu. 

Ponoć Maglor niedługo po śmierci siostry rzucił się w morze, tak kończąc losy wszystkich Fëanorian w Śródziemiu.

Cztery lata po odejściu mojej żony w Morii, siedzibie krasnoludów, rozbudził się balrog, nazwany Zgubą Durina. Nie miałem jednak sił aby z nim walczyć. Spotkał on swój koniec dopiero wiele wieków później, z rąk czarodzieja Mithrandira.

W tamtym czasie również podarowany mi beryl spełnił swoje przeznaczenie. Kiedy dziewięciu zapalczywie poszukiwało hobbita z pierścieniem został użyty jako znak nadziei dla przyjaciół oraz zniechęcenia dla wroga. Na radzie, od której zależały losy świata, jej wiedza na temat jedynego zdecydowanie się przydała w postanowieniu, co należało z nim uczynić.

Wyliczać wpływ Nárciryi na dzieje mogłem jeszcze długo: postanowienia Aranartha, śmierć Eärnura, losy południa w czwartej erze (gdzie to jej nauki o pokoju wydały piękne owoce), dziedzictwo, wpływ na pokolenia. Jej istnienie i działania zmieniły wiele. Nie tylko dzięki walce oraz odwadze, ale również dzięki słowom i zwyczajnym działaniom.



Pogłoska niesie, że dusza Nísfinwë ciężko znosiła zadaną jej ranę. Możliwe jednak, że udało jej się opuścić Hale Mandosa przed Dagor Dagorath. Ten czas spędziła szczęśliwie w małżeństwie z ukochanym.

***

1,4k słów. to koniec. godzina 20:59 11.07.2024. o cholera. [[update: powinno sie to opublikowac o 2:15, uroczo <333]]

w pewnych momentach nie udało mi się zachować powagii i wtrąciłam parę memów oraz żarcików. sorki not sorki.

czy glorek dostał embarrassing childhood moments nisfinwe po tym jak umarła? tak. pozdrawiam. i pozdrawiam osobę co chyba już nie żyje ale zaproponowała mi [prawie!] 2 lata temu abym napisała rozdział z jego perspektywy, spełniam moje obietnice zawsze w porównaniu do niektórych. powinnam zostać politykiem.

yea, przestawiłam imię typa dopiero teraz. lendaiôn. syn podróży. kocham go.

trochę lamerskie zakończenie, które sprowadza się do tego że laska była głupia jak but. L + skill issue, co mogę powiedzieć.

zapraszam na... podsumowanie i to co jest na końcu w książkach; rozdaję ciasteczka, wybielacze do oczu dla potrzebujących, dziękuję i dzielę się żarcikami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro