rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Per. PW

Idziemy szybkim tempem do UK i Fracji. Założyliśmy kaptury na głowy żeby nikt nas nie rozpoznał. Poszliśmy przez las A puźniej szliśmy w stronę centrum. Zkręciliśmy w ulicę i zauważyliśmy ich dom. Był duży biały z ogromnym parkingiem z przodu. Za domem był park z różnymi roślinami i zwierzętami.

- Zobacz ale się użądzili- powiedział Rusek stając przed bramą.

- Eee, was dom jest ładniejszy i bardziej...- zaczęłam pstrykać palcami

- Naturalny i nie sztuczny?

- O właśnie tak.- skierowałam się w stronę domofonu.

Nagle Rosja złapał mnie za ramię i pokazał furtkę. Była otwarta. Ktoś u nich już jest. Zabrałam lupę i przyjrzałm się drzwią.

- Na pewno to nie jest zapowiedziany gość- pokazałam duże wygięcie na drzwiach. - Widać że go tutaj nie chcieli, więc wywarzył drzwiczki.

- Na to wygląda.- powiedział zbliżając się do mnie i łapiąc mnie za rękę.

- Nie czas na czułości, trzeba działać- powiedziałam nadal patrząc się na bramkę.- Ty idziesz i pukasz do drzwi i mudlmy się że już go tutaj nie ma i oni są nadal żywi.

- Dlaczego ja?

- Bo jeśli nadal on tam jest i ma broń to zrobi ze mnie żarcie dla kotów.- pokazałam krzak- tam będę siedziała i przyglądał się akcji.

- No ok.

Per. Rosji

Poszłem powolnym krokiem do głównych drzwi. Zapukałem pierwszy raz drugi aż w końcu UK otworzył drzwi.

- Czego chcesz?- zapytał się z kamienną twarzą

- Pogadać bo..

- Nie mamy nic do gadania do widzenia.- zamkną pośpiesznie drzwi.

Patrzyłem przez jakiś czas na drzwi  byłem zaskoczony reakcją Wielkiej Brytanii. Odwruciłem się i poszłem do Szarej.

- Widziałaś?- zapytałem

- Widziałam, oni tam są.- powiedziała pisząc coś na kartce.- masz i miejmy nadzieję że to zadziała.

Dała mi kartkę z napisem

Jeśli ktoś zły jest u was to powiedzcie że widzieliście kota ulicę dalej.

- Wiesz co masz muwić- zapytała

- Domyślam się- odpowiedziałem- jeśli coś dam Ci znak.

- Jasne.- mrugeła do mnie

Podeszłem jeszcze raz i zapukałem. Od razu otworzyły się drzwi.

- CZEGO ZNOWU!!!- zapytał się wkurzony Brytyjczyk

- Chodzi o to że Ukraina zgubiła kota i czy go widzieloście- pokazałem kartkę.

UK patrzył się dłuższy czas na papier. W końcu kiwną twierdzonco głową i powiedział.

- Jasne widziałem tego kota, ulicę stąd- pokazał palcem jakiś oddalony punkt.

- Dobrze dziękuję za pomoc, dowidzenia.-odwruciłem się i kiwnołem PW na znak.

Ona wyszła z krzaka i podeszła do mnie.

- Dobra robota- pokazała kciuki do góry- Ale jeszcze to nie koniec.

- Wiem o tym, trzeba im pomóc? Masz jakąś broń?

- Ja mam A Ty?

- Jasne że tak.

Wyjeliśmy spluwy I podeszliśmy do ściany domu. Szukaliśmy jakiegoś otwartego okna czy balkonu. Szłem pierwszy, schylony żeby mnie nie zauważono. W końcu byliśmy koło balkonu. Było słychać czyjś głos. Na pewno UK Francji i kogoś jeszcze.

- Zostaw są!- powiedział UK- damy wszystko tylko są zostawcie.

Nagle można było usłyszeć strzał z broni jakiś wrzask. Szara mnie omineła i strzeliła w napastnika. Znowu można było usłyszeć jęk bólu. Spakowałem do środka, na podłodze leżał mój dziadek, kulił się z bólu. Zabrałem od niego broń i schowałem do kieszeni płaszcza.

- Ktoś jest ranny?- zapytałem

Wtedy zauważyłem UK i Francję przytulających się ze strachu. Kiwneli przecząco głowami.

- Mieliście szczęście- powiedziałem

- Nawet wielkie- PW pokazała dziurę w suficie od strzału- to na całe szczęście był strzał ostrzegawczy.

Kiwnołem głowę twierdząnco, popatrzyła się na mojego dziadaka- Trzeba będzie go opatrzeć i go przesłuchać.

Wziołem Czarno żółty biały kraj na barana i położyłem na drewnianym krześle. Szara podała mi apteczke A sama poszła sprawdzić czy kogoś nie ma na góże.

Rozpłakana Francja w końcu wstała i podeszła do mnie, zabrała moją rękę i ją uścisneła.

- D Dzienkuje- wymamrotała- że uratowałeś nam życie.

- Ale ja tego sam nie zrobiłem- pokazałam dłonią schodzącą PW- razem spułpracujemy.

- No to fakt- powiedziała podchodząc do mnie- Nikogo nie ma oprócz postrzelonego psa.- powiedziała kiwając smutno głową

- Mója biedna jagódka- zaczęła odnowa płakać- Nic złego nie zrobiła...

Wtedy Szara podeszła do niej i ją przytuliła. Pocieszała ją jak mogła.

- Możemy zadać kilka pytań?- zapytałem

- Jasne- powiedział UK nadal siedząc na kanapie

- Co on od was chciał?- zapytałem siadając na krzesło

Zamilkł, w powietrzu czuło się rosnące napięcie. W końcu westchnął i pochylił się do przodu.

- Chcieli zabrać mi wierzę zegarową.

- Chodzi ci o Big Ben?- zapytała się siadając na oparciu krzesła koło mnie.

- Tak, a od Francji zarządali czarny kamień który ma w mózeum.

- Słyszałam o tym kamieniu, zawsze kto go nosił chorował lub umierał w męczarniach.- powiedziała Szara - Ale po co?

- Chodzi o to że- zaczęła cicho Francja- ten kamień według badań ma bardzo dużo minerałów i pierwiastków, odpowiednio go wykorzystując może zasilić cały Paryż energią cieplną i świetlną przez trzy lata.

- Albo może służyć jako broń- powiedziałem lekko spoglądając na Szarą- wyobraź sobie jakie by miała skutki taka broń.

- Aż mnie ciarki przeszły po skurze- powiedziała Szara wstając.- Albo chce coś uruchomić.

- A to pewnie znajduje się w...

- Big Benie- wykszyknieliśmy równocześnie.

Popatrzyliśmy się po sobie, chyba chodziło nam po głowie ten sam pomysł. Odwruciliśmy się w stronę UK i Francji.

- Możemy wejść i popatrzeć co się znajduje w Big Benie? - zapytała się Polska Walcząca

- To jest nie możliwe- powiedział Brytyjczyk- tam jest remont nic nie może się stać. Zatrudniłem ludzi których ufam.

Popatrzyliśmy po sobie. Widać że nic na to nie poradzimy.

- Będziemy się zbierać.- powiedziała Szara- i nic nie mówcie że my tu byliśmy.

- Chola a co zrobicie z nim?- pokazali napastnika- nie zostawcie to tu co nie?- powiedziała Francja.

Popatrzyłem na PW ona miała na ryju wielkiego banana, poszła w stronę balkonu.

- Ja nie jestem ekipą sprzątającą A Ty Rosjo?- zapytała nadal uśmiechając się.

- Ja też nie- podeszłam do niej- To my idziemy Bajo.

Wyszliśmy z ich domu, trudno było powstrzymać nam śmiech.
Powoli się ściemniało więc skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Obiołem ją ręką i przybliżyła ją do siebie. O dziwo nie protestowała, nasza trasa minęła nam przyjemnie, gadaliśmy o pierdołach.
W końcu dotarliśmy do mojego domu, mamy dużo do opowiedzenia.

Per.Polski

Siedziałem na krześle, na okrągło byłem bity po twarzy kopany krocze i plecy.

Podniesiono moją głowę.

- Pytam się ostatni raz powiesz nam czy nie...

- Nie mam zamiaru- wyplułem krew która zgromadziła mi się w ustach. - Nie powiem jak działają te zabezpieczenia.

Zapanowała cisza wiem że Za niedługo dostanę w twarz. Chciał mnie uderzy ale się powstrzymał.

- Uparty jesteś, jak twoja siostra, twój brat i ojciec ale w końcu Cię złamię.- powiedział Niebieski przywołując do siebie strażnika który trzymał miskę.- widzę że jesteś brudny, nie martw się wymyję cię.

Zdrajca zabrał miskę i powoli wylewał ją na moją głowę. Poczułem wrzątek. Lał po mnie wrzątkiem. Wrzasnołem z bulu. Kiedy skończył popatrzył się po mnie z nienawiścią w oczach.

- Złamię cię, nie wiem jak ale cię złamię- powiedział to i mnie uderzył całą siłą w brzuch. Ja znowu wyplułem krew z moich ust. Zamknąłem oczy i oparłem się o ścianę.

- Dam radę- powiedziałem do siebie- dam radę

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro