Rozdział II - Miasto

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam dróżką do wyjścia, przez chwilę nie patrząc gdzie idę, aż nagle wpadłam na kogoś. I to chyba była jedna z tych osób, które miałam unikać...

Witaj, Ma cher! - Tak, to ten, którego miałam unikać...

Echm... Witaj, Francisie... Przepraszam za to, że na ciebie wpadłam. Odpowiedziałam i próbowałam go jakoś wyminąć. Jednak jak to się mówi ,,nie dla psa kiełbasa". Ja to zawsze muszę mieć pecha.

Co ty taka zestresowana? Czyżbym Cię onieśmielił? Zaśmiał się, a ja miałam ochotę strzelić sobie wielkiego face palma. No muszę przyznać przystojny to on jest, ale bez przesady.

Przepraszam, śpieszę się. Powiedziałam i odwróciłam się od niego, ale on ponownie mnie obrócił w swoją stronę.

Ależ spokojnie, ma cher! Nie musisz się bać brata Francisa! Powiedział obejmując mnie ramieniem, co trochę dziwnie to wyglądało, ponieważ jestem o około 4 centymetry niższa od Feliksa, a Feliks do wysokich nie należy.

Francis... - Zaczęłam teraz już poważnie. Jeżeli mnie w tej chwili nie zostawisz, to obiecuję, że by odzyskać swoją śliczną buźkę, będziesz musiał przejść przez tysiąc operacji plastycznych, a one i tak nie będą ci gwarantowały powrotu do dawnego wyglądu.

Patrzyłam mu przez chwilę w oczy, ale potem straciłam trochę animuszu, gdy zauważyłam, że wciąż się uśmiecha, jakby moje słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.

No nic... Do widzenia. Powiedziałam i ruszyłam krokiem jednostajnie przyspieszonym w stronę bramy. Ale moje szczęście, które wyjechało na wakacje, sprawiło, że się wywaliłam. Na kogoś, żeby było przyjemniej. Popatrzyłam kim owa osoba jest. Feliks. Okej.

Szybko wstałam i pociągnęłam go za rękę w stronę mojego domu. Po chwili stanęłam i odwróciłam się w jego stronę.

Feliks! Przepraszam cię... Powiedziałam ledwo dysząc, ale po chwili kontynuowałam. - Naprawdę nie chciałam się wywalić na ciebie.

N-nic n-nie szkodzi... Odpowiedział mi ledwo słyszalnie ze spuszczonym wzrokiem.

Oraz w sumie dziękuję. Myślałam, że się od niego nie uwolnię. Zaśmiałam się nerwowo i podrapałam po karku.

Poza tym... Gdzie zgubiłeś Torisa? Myślałam, że wracałeś z nim.

B-bo tak b-było... Ale zapomniałem czegoś... W-więc musiałem z-zawrócić. Powiedział jeszcze ciszej o ile to było jeszcze możliwe Feliks.

Och... Czyli przeze mnie nie zabrałeś tej rzeczy? Posmutniałam trochę, ponieważ pociągnęłam go spory kawałek, aż pod sam mój dom.

N-nie, w-wracałem już...

Daleko masz do domu? Jeśli chcesz to mogę dać ci na taksówkę, ponieważ to w sumie moja wina... Więc wiesz...

N-nie t-trzeba... I t-tak mieszkam n-niedaleko...

Całe szczęście... Może wejdziesz na chwilę? Mieszkam tutaj. Powiedziałam wskazując mu dom, obok którego staliśmy.

M-może n-następnym razem...? N-nie mam czasu t-teraz... Toris czeka... P-przepraszam...  Powiedział smutno.

Och... No nic... Może następnym razem. Poza tym, Feliks. Nie masz się co mnie bać, nie biję, nie gryzę, tylko zjadam w całości. Zaśmiałam się i zauważyłam, że Feliks również się uśmiechnął.

W takim razie, do jutra, Feliks!

Cz-cześć, [Imię].

Pomachałam mu na pożegnanie i poszłam w stronę domu.

Weszłam do domu witając się z rodzicami, a potem skierowałam kroki w stronę swojego pokoju.Rzuciłam się od razu na łóżko i wyciągnęłam telefon by móc napisać do Elizabety.

Reader-Chan – Cześć, Eliz, o której masz czas?

Elizabeta – O około 16, a coś się stało?

Reader-Chan – W zasadzie to nic.Chciałabym pójść na miasto, a jeszcze nie znam tej okolicy, a sama się zgubię... Pójdziesz ze mną?

Elizabeta – No jasne! Spytam się jeszcze Rodericha czy pójdzie z nami. Musisz go poznać! Napisz mi tylko gdzie mieszkasz i o 16 przyjdziemy po Ciebie.

Reader-Chan[Nazwa ulicy i Numer domu].

Elizabeta – To do 16! ≧ω≦

Odłożyłam telefon i spojrzałam na budzik, który wskazywał dopiero godzinę 10:30. Westchnęłam cicho i postanowiłam pójść do parku, do którego na szczęście znałam drogę. Dobra orientacja w terenie nareszcie się do czegoś przydała! Zeszłam z łóżka, biorąc ubrania na przebranie i poszłam do łazienki. W końcu nie będę w mundurku szkolnym po parku chodzić.

Po jakimś czasie wreszcie wyszłam do parku, wcześniej powiadamiając o tym rodziców. Park znajdował się w przeciwną stronę drogi do szkoły, ale na szczęście nie znajdował się za daleko od domu, dlatego nie musiałam iść nie wiadomo ile. Wyciągnęłam słuchawki i włączyłam sobie[Ulubiona Piosenka], aż wreszcie doszłam do parku.

Uwielbiam spacerować po parku. Bardzo miłym dla oka jest widok bawiących się na kocach dzieci, czy biegające wokół psy. Po godzinie rozkoszowania się spacerem po parku, postanowiłam wrócić, ale nie było mi dane tego zrobić. Nie zdążyłam się porządnie odwrócić, a już jakiś pies na mnie wskoczył i zaczął mnie lizać po twarzy. Chwilę nie rozumiałam co się dzieje, ale po chwili postanowiłam pogłaskać pieska i spróbować go ściągnąć z siebie. Nie było mi dane i to. W końcu usłyszałam głos, który prawdopodobnie należał do właściciela psa.

Aster, zostaw panią! Spojrzałam w jego stronę i od razu rozpoznałam w nim mojego kolegę z klasy, Ludwiga.

Ha, ha! Ciekawy sposób na poznanie koleżanki z klasy. Zaśmiałam się i spojrzałam w stronę zdezorientowanego blondyna.

[Imię]...?

Tak, to ja, we własnej osobie! A teraz jakbyś mógł zdjąć swojego podopiecznego ze mnie?  Powiedziałam i znowu pogłaskałam pieska po głowie.

Ach, tak, już. Przepraszam za niego. Odpowiedział mi trochę zakłopotany.

Nic się nie stało. Ludwig, tak?

Ja. Masz ochotę trochę się przejść?

Pewnie, nie mam nic do roboty, więc bardzo chętnie. Powiedziałam i posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił.

[Imię], jak podoba Ci się w naszej klasie?

Poznałam Feliksa, poznałam Torisa, a po drodze Elizabetę, która przedstawiła mi parę osób. Następnie twojego brata, Gilberta. Zrobiłam przerwę i się uśmiechnęłam do niego, po czym kontynuowałam Podczas gdy kolejny raz zgubiłam się w szkole to poznałam Alfreda i Arthura, i chyba jakiegoś chłopaka, który był podobny do Alfreda, ale nie wiem czy w ogóle tam stał z nimi. Następnie spotkało mi się Francisa, który tak łatwo nie chciał mnie przepuścić do domu, a teraz nawet ciebie. I to tyle. Większość znam tylko z widzenia. Mam nadzieję, że niedługo wszystkich poznam.

Widzę, że zapamiętałaś dużo osób. Między innymi mojego brata.

Mhm! Zapamiętałam również twojego przyjaciela, Feliciano, ale niestety go dzisiaj nie poznałam. Może jutro...? Spojrzałam w niebo.

Jasne, myślę, że z chęcią będzie chciał Ciebie poznać. - Uśmiechnął się szczerze i również spojrzał w niebo. Spuściłam wzrok i spojrzałam na zegar w telefonie, który wskazywał 13:30. (Powiedzmy, że długo im zajęło chodzenie po parku. Dop.Aut.)

Wiesz co? Chyba powinnam się zbierać. Miło się rozmawiało.

Mi również. Do zobaczenia w szkole, [Imię].

Do zobaczenia, Ludwigu!

[Time Skip]

Kilka minut przed 16:00, przyszli pomnie Elizabeta i, prawdopodobnie, Roderich, o którym wcześniej mi wspominała.

Cześć, [Imię]! - Wykrzyczała, przytulając mnie mocno.

Zatem, [Imię], to jest Roderich. Roderich, to jest [Imię]. Powiedziała kiedy wreszcie uwolniła mnie ze swojego żelaznego uścisku.

Witam. Powiedział, wyciągając do mnie dłoń.

Cześć. Podałam mu również dłoń i się uśmiechnęłam.

Więc... Idziemy? Zapytałam, patrząc w stronę Elizabety.

Pewnie! Chodźmy!

Przez całą drogę rozmawialiśmy. Raczej można by rzec, że ja i Elizabeta rozmawiałyśmy, ponieważ Roderich mało co się odzywał. Dowiedziałam się, że bardzo lubi sztukę, grać na fortepianie i... W sumie tylko tyle się dowiedziałam. Natomiast Elizabeta opowiedziała mi jak bardzo nienawidzi ,,Draculi z Bukaresztu". Nie powiedziała mi dokładniej o co chodzi, ale za to powiedziała, że nazwała swojepsy imionami z kraju, z którego on pochodzi.

Ach, skoro przy temacie psów jesteśmy... Poznałam dzisiaj psy Ludwiga. Albo raczej one chciały mnie bardzo poznać. Powiedziałam i zaśmiałam się.

Poznałaś już Ludwiga? Zapytał tym razem Roderich.

Owszem, poszłam do parku, ponieważ nie stosuję zbytnio ,,leżingu" i ,,opier...", albo nie, lepiej nie dokończę.

A poznałaś jeszcze kogoś?

Owszem... Westchnęłam ciężko.

- [Imię], powiedz mi, kogo mam zdzielić w łeb patelnią? Powiedziała tym razem Eliz.

Francis... Powiem ci, że ta żmija nie chciała odpuścić... Przyłożyłam dłoń do twarzy i ponownie głęboko westchnęłam.

Przy najbliższym spotkaniu oberwie w ten pusty blond łeb, patelnią.Powiedziała zirytowana Eliz, a ja jedynie uśmiechnęłam się pod nosem. Jednak nie chciałam, żeby komuś działa się krzywda z mojej winy, nawet jeśli to nie moja wina.

Nie trzeba, naprawdę. Ale obiecuję, że jak następnym razem znowu nagnie granicę strefy osobistej, to się do ciebie zgłoszę.

Uśmiechnęłam się do niej i szliśmy dalej, aż wreszcie dotarliśmy do głównej części miasta.

Szliśmy wzdłuż miasta, co chwilę wchodząc do jakiegoś sklepu. W pewnym momencie zauważyłam, że Roderich gdzieś zniknął. Poinformowałam o tym Eliz, która powiedziała, że ma on słabą orientację w terenie, więc może być wszędzie, a potem zaproponowała rozdzielenie się w poszukiwaniu go. Biedny... Raz się zamyśli to potem znika z oczu grupy na dłuższy czas... Razem z nią uznałyśmy, że rozsądniej będzie jeśli pójdę w stronę, którą już znam, a ona w drugą.

Wchodziłam do dosłownie każdego sklepu, który mijałam. W pewnej chwili, wchodząc do jednego ze sklepów, zobaczyłam znajomą twarz. Nie, to niestety nie był Roderich! Ale za to znowu Feliks. Już chciałam do niego podejść,ale zauważyłam, że wiąże sobie różowe wstążki. Okej. Nie wnikam. Może będzie lepiej jeśli stamtąd wyjdę. Odwracając się,wpadłam na kogoś. Na szczęście okazała się to być nasza zguba.

No wreszcie! Tu jesteś! Chodź! Powiedziałam i nie dając mu dojść do głosu, pociągnęłam w stronę Elizabety.

Roderich, wiesz jak się martwiłyśmy? Gdzieś ty był? Zapytałam kiedy wyszliśmy ze sklepu.

Zobaczyłem fortepian, który podobno jest królem wśród fortepianów. Gdybyś ty go widziała! Ten styl! Ta elegancja!

Dobra, dobra, nie rozentuzjazmuj mi się tu. Musimy wrócić do Eliz.

W takim razie prowadź.

No więc... Ech. No. Ten, no.

,,Ten, no" co? Wiesz skąd przyszłaś?

No przecież, że wiem! Z lewej strony.

Jesteś pewna?

No z mojej lewej, twojej prawej. Choć może to być lewa strona twojej prawej, a prawa strona mojej lewej. Chyba, że to będzie lewa prawej, a twoja prawa lewej.

A jeśli to będzie lewa lewej mojej lewej, a prawa prawej Twojej prawej?

O kurde... Tego nie przemyślałam. - Staliśmy jeszcze tak chwilę, aż wreszcie Elizabeta sama nas znalazła.

Tutaj jesteście! Gdzieście byli?!

Tu. - Odpowiedziałam tak bardzo prosto z mostu, że chyba prościej jej powiedzieć tego nie mogłam.

No nic. Chyba muszę już wracać. Obiecałam mamie, że przyjdę wcześniej do domu, a jej odmówić nie mogę, chyba, że chcę wkurzyć golema, to wtedy mogę zostać.

Mhm. Odprowadzimy Cię. Zaproponowała mi Elizabeta.

Nie trzeba. Nie chcę sprawiać kłopotów.

A wiesz jak trafić...?

Oczywiście. Powiedziałam, ale Eliz spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem, więc szybko dodałam Że nie...

Westchnęła i pociągnęła mnie za rękę w stronę mojego domu, wcześniej upewniając się czy Roderich idzie z nami, a potem już normalnym tempem stawiała swoje kroki. Cały czas mnie zastanawiało co Feliks dokładniej robił w tamtym sklepie i dlaczego wiązał sobie wstążki do włosów.Obiecałam sobie, że nie będę się interesowała tym, ale naprawdę mnie to ciekawi. Może po prostu zapytam się go. Może cudem mi odpowie.

Wreszcie dotarliśmy do mojego domu.Pożegnałam się z Eliz i Roderichem, a potem weszłam do środka,próbując sobie przypomnieć całą drogę do miasta, która nawet aż tak bardzo kręta nie jest.

Pomijając fakt, że spotkałam Francisa, który okazał się być tym, przed czym mnie ostrzegano oraz to, że przez szukanie Rodericha, sama się zgubiłam, to był to nawet dobry dzień.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1762 słów! :3

Spuściłam Reader-Chan na głęboką wodę i sprawiłam, że spotkała Francisa. xD Nie martwcie się! Jeszcze nie spuszczam jej na samo dno głębi oceanu, by spotkała Ivana! Jeszcze nie.

Reader-Chan do tej pory poznała:

1. Elizabetę (Osobiście)

2. Feliksa (Osobiście)

3. Torisa (Osobiście)

4. Gilberta (Osobiście)

5. Alfreda (Osobiście)

6. Arthura (Osobiście)

7. Francisa (Osobiście)

8. Ludwiga (Osobiście)

9. Rodericha (Osobiście)

10. Matthew (Kogo?)

11. Olenę (Z widzenia)

12. Ivana (Z widzenia)

13. Natalię (Z widzenia)

14. Feliciano (Z widzenia)

15. Lovino (Z widzenia)

16. Antonia (Z widzenia)

Dziękuję za przeczytanie drugiego rozdziału! Wszystkie błędy niedługo poprawię! Do następnego! :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro