42. [natalia]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

przepraszam za spóźnienie aaaaa
i nie gadajcie mi że buuu incest zua autorka, ja tylko bawię się relacjami, okej

***
Jedynym, co lubiłam w tych dziwnych gejowskich parach było to, że ten... jak mu tam... Toris przestał się do mnie kleić.

Nie, żeby coś. Był całkiem przystojny i pewnie byłby świetnym chłopakiem. Ale mnie tak strasznie wkurzał samym swoim istnieniem, że myślałam, że go w końcu zabiję. Przeszkodą było to, że w końcu poszłabym do więzienia, a wtedy nie widziałabym się z Ivanem. Katia jeszcze by mnie odwiedziła, ale nasz brat? On nawet w normalnych sytuacjach ode mnie uciekał. A bez niego pozbycie się wkurzającego adoratora byłoby bez sensu.

Szkoda, że Ivan już nie chodził do szkoły. Z nim byłoby latwiej znieść cały dzień. Ale nie, po co, skoro można rzucić wszystko w cholerę i siedzieć całe dnie w domu z wódką.

Nie miałam ochoty patrzeć na nauczycielkę. A kto taki ciekawy siedział przede mną? Najbardziej Gejowska Para W Klasie. Boże, jeśli Feliks jeszcze choć raz szepnie coś do Torisa, to najpierw zastrzelę ich, a potem siebie.

– Ej – odezwałam się. Nudziło mi się, no. – Ty.

Dźgnęłam blondyna w ramię. Pewnie zaraz wydłubie mi oczy tymi swoimi paznokciami dłuższymi od moich. Tak jak się spodziewałam, gwałtownie się odwrócił.

– Natalka? Czego? Brat ci generalnie nie wystarczy, to jeszcze mnie musisz macać?

Gdzie on widział w dźgnięciu długopisem macanie? Ech, Polacy.

– Ech, Ruski – westchnął Feliks, jakby przedrzeźniając moje myśli.

No dalej, mózgu. Skombinuj jakiś temat.

– A wy to w końcu jesteście razem? Tak oficjalnie?– zapytałam.

Mina blondyna natychmiast zmieniła się z wściekłej na rozbawioną.

– No, Toriś! Przyznaj się swojej Natalce, co?

O rany. Czy on naprawdę nie ogarnął, że wszyscy wiedzą? Aż mi się zrobiło żal Litwina. Ale tak minimalnie. Zaraz jednak mi minęło.

– No, ten... Więc...

Feliks nadął policzki i odwrócił się tyłem do Torisa. Kłótnia małżeńska? Jak dla mnie mogli się i pozabijać. Byle coś się działo.

– Czekaj – poprosił szatyn. – Feliks. Feliks.

Westchnęłam ze zirytowaniem. Nie sądziłam, że zostanę swatką.

– Czego ty się boisz? – zapytałam. – No, powiedz mu. Tylko na to czekam. Chyba nie myślisz, że masz u mnie jakąś szansę? Przecież ty już nawet nic do mnie nie czujesz. Inaczej się zachowujesz niż rok temu.

Boże, co ja robię.

Toris potrzebował dłuższej chwili na zastanowienie się. On był głupi czy głupi? Naprawdę nadal nie ogarniał?

– Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni...

– Przyjaciele się, tak jakby, nie całują – syknął Feliks. – A jeśli już, to totalnie nie tak.

Załamię się. Teraz nagle w Torisie się obudziła niewinność? Po tym wszystkim, co robili razem na terenie szkoły? Niech to się już skończy.

– Dobra, już dobra, ale kurczę, pani się na nas gapi.

– Oj...

*^*^*^*

Kiedy tylko weszłam do naszego niewielkiego, ciemnego mieszkania, zmęczenie dało mi się we znaki. Zrzuciłam buty i kurtkę, po czym od razu skierowałam się do pokoju brata.

Ivan musiał już wcześniej musiał trochę wypić. Teraz spał na fotelu, z rękoma zwisającymi po bokach i odchyloną głową. Poczułam, że się uśmiecham na ten widok. Brakowało mu tylko pluszaka do całkowicie uroczego wyglądu. A te butelki na podłodze dało się zignorować.

Zdjęłam koc z kanapy i przykryłam nim Ivana. Niech się wyśpi, odpocznie, potem porozmawiamy.

Na chwilę położyłam głowę na jego ramieniu i wtuliłam się w klatkę piersiową. Tak tylko, na krótko, żeby naładować baterie, a potem móc się ogarnąć i wziąć do, chociażby, sprzątania.

Ale było mi tak ciepło, miło i wygodnie...

*^*

Poczułam, że spadam, a potem już całkowicie mnie obudziło uderzenie o twardą podłogę.

Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam w górę. Och.

– Rany, Natalia! Przestraszyłaś mnie.

– Ja ciebie? To ty mnie zrzuciłeś...

– Moja słodka, psychopatyczna siostrzyczko, jak byś zareagowała, gdybyś obudziła się z kacem, z jakimś stworzeniem przyczepionym do siebie?

– Gdyby to był mój kochany braciszek – odparłam z uśmiechem – to bym pozwoliła mu spać dalej. Przynieść ci wody?

– Jeśli możesz.

– A co dostanę w zamian?

– Natalka, proszę cię. – Ivan przewrócił oczami.

– Nie to nie. Umieraj w bólu i cierpieniach.

Czego ja od niego chciałam? W sumie to sama nie wiedziałam. Niech się przebierze za pokojówkę… Albo nie, sukienkę mi zniszczy. To niech się w ogóle rozbierze. Chwila, co, stop, to złe.

– No dobra, co chcesz, mała sadystko?

Kto tu był sadystą?

– Pójdź do pracy – zaproponowałam.

– Nie. – Głupi alkoholik. – Uchh. No to może... Czy dasz mi pić i święty spokój na kolejne dwa dni, jeśli cię potem zabiorę na, nie wiem, kolację?

– Randka? Pasuje mi. Tylko jeśli przyjdziesz trzeźwy.

– Jeżeli tylko przestaniesz pieprzyć o ślubie.

O nie. To już nieprzyjemny warunek. Ale ta kolacja… Może się przynajmniej postara? Dostanę od niego tyle uwagi, ile w całym życiu mi nie dał.

– Niech będzie. – Poszłam przygotować mu wodę, herbatę i jakieś kanapki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro