XLVI. Ach, te dramatyczne przysięgi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Galen

Galen nie mógł spać przez całą noc. Utwierdził się za to w tym, że słusznie wypędził ojca z Nitr. Bał się jedynie czy nie powinien bardziej się przyłożyć i nie wymusić na nim wydziedziczenia czy czegoś w ten deseń.

Cały czas myślał jedynie o Kresenii, jej więzieniu w wieży pośrodku zaczarowanego lasu oraz demonicznych praktykach. O tym, że prześladujące go monstrum było jej dziełem. Tylko jaką rolę miałaby pełnić Gretel? Pomijając to, że kiedyś pomagała wiedźmie?

Podejrzewał, że po jakimś czasie po prostu uciekła z jej sideł. Jakoś... Może kiedyś ją o to spyta.

Tej nocy jednak postanowił z nią porozmawiać o czymś innym.

Gdy zapukał do jej drzwi, Gretel wpuściła go bez słowa. Dopiero gdy usiadł na krześle, spytała:

– Coś się stało?

– Rozmawiałem dziś z mecenasem Fantasmą... Z upiorem Mirem w zasadzie – poprawił się, przyglądając jej reakcji.

Dziewczyna nie spięła się, jakby zamglańskie pochodzenie jej znajomego nie było żadną tajemnicą. Oczekiwała jedynie ciągu dalszego jego wypowiedzi.

Galen miał ochotę szarpać się za włosy. Może nie było w rzeczywistości czego się bać, skoro dziewczyna odnosiła się z takim spokojem do Mira? Cóż... W najgorszym razie z przerażenia stracił kilka lat życia. Zawsze mogło być gorzej.

– Powiedział mi o Kresenii i o potworze, który jest jej dziełem – stwierdził, poprawiając koszulę z grubego materiału na mankietach. – O tym, że może zniszczyć Mgłę.

– To cię trapi?

Nie wiedział. Musiał jednak przyznać, że nie czuł przerażenia na myśl o zniknięciu Mgły. To było zbyt odległe zagrożenie. Natomiast stwór Kresenii czy ktoś z Pazurów w dalszym ciągu mogli go zabić. Nawet Pascal mógł, jak coś mu odpali!

Galen westchnął ciężko, oczyszczając umysł z czarnych myśli.

– Zastanawiam się, jak to możliwe. A ponoć jej służyłaś...

Nie dokończył tylko dlatego, że nie chciał podpaść dziewczynie, która dogadywała się z Pascalem i Mirem. Wciąż nie mógł do siebie dojść po spotkaniu z upiorem oraz postanowieniu szulera w sprawie rozbójników.

– Raczej dawałam się wodzić za nos – mruknęła Gretel, obniżając krawędź swetra do połowy ud. Usiadła po turecku. – Nie wiem, jak ma to osiągnąć. Prawda jest jednak taka, że to nie jest twoje zmartwienie. Nie licząc Johanna, tego stwora, tylko nieliczni mogą przejść do Jawy. Tak więc problemy Mgły, to tylko jej problemy.

O ile Mgła wciąż będzie istnieć – poprawił ją w myślach. Czuł się trochę nieswojo z myślą, że jego prześladowca zyskał imię w jego umyśle. Raz, że przestawał być tak dziwnie tajemniczy. Przy okazji jednak to miano było typowo ludzkie.

– Wspominałaś też kiedyś o jakiś przepowiedniach u Pascala – zmienił temat, przypominając sobie dzisiejsze popołudnie.

W końcu nie sposób zapomnieć spadającej na głowę baby piwoniowej, która ma za zadanie przekazać wiadomość od Świrka w sprawie jakiegoś wiersza od Widzącej. Po przejrzeniu treści notatek, które dostał od skrzata za pośrednictwem Peonii, doszedł do wniosku, że chodziło rzeczywiście o jakąś przepowiednię. Nie mogąc zrobić pożytku z notatek oddał je, licząc, że Gretel się nie wkurzy.

Dziewczyna uniosła brew, po czym mruknęła szalenie elokwentnie:

– No tak?

– Przecież Mgła wygląda inaczej – zastrzegł skonsternowany młodzieniec. – Tam wszystko jest magiczne i dzikie!

– Zagmatwane – parsknęła delikatnie rozbawiona. – Wszystko w niej znajdziesz. Ale nie szukaj tego. Wplątałam cię w coś. W najgorszym wypadku Mir ci pomoże – obiecała. Miała tak zdecydowany ton, że Galen nie wątpił w szczerość jej słów. A przynajmniej w siłę wiary, że stanie się zgodnie z jej planem. – Póki co jednak, zadbajmy o to, żebyś wykaraskał się z obecnych tarapatów.

– Pascal chce wydać Pazury.

– A więc jeden problem z głowy – podsumowała z satysfakcją.

Młodzieniec nie chciał z nią o tym dyskutować. Choć nie pochwalał Pascala, musiał zadbać o siebie, a więc i nić porozumienia łączącą go ze służką.

– Zostaje tylko Pascal i potwór – podsumował.

Gretel przytaknęła bez przekonania.

– Zrobiłam rozeznanie. Pantofelek, który chce sprzedać, potrzebuje nieco magii z zewnątrz, żeby się uaktywnić. Twój talizman mógłby pomóc.

– Chcesz się wydostać z jego pomocą?

– Tak. Później oddałabym go na swoich warunkach, a ty byś był wolny. – Gretel spojrzała na młodzieńca, oczekując jakiejkolwiek reakcji. Gdy ten pokiwał głową na boki niezdecydowany, doprecyzowała: – Nie chcę, żebyśmy byli za długo na miejscu transakcji. A zwłaszcza w piwnicach.

– Bo ten Johann na to czeka.

Gretel uśmiechnęła się zadowolona. Przypominała wtedy nauczycielkę zadowoloną z postępów ucznia aniżeli rówieśnicę swojego znajomego. Galen aż zazgrzytał zębami na to spostrzeżenie.

– Myślę, że Pascal robi tyle szumu wokół tej transakcji, aby ściągnąć go w pułapkę i zamknąć w podziemiach. Tam z pomocą Mira spróbują go uśmiercić – dodał. – Pantofelek to jedynie wytłumaczenie dla tych run na ścianach.

– Nie wiem. Jak dla mnie, to mogą go tam zostawić, jeśli nie wyjdzie – stwierdziła ze wzruszeniem ramion. Położyła się na brzuchu, wciąż zwrócona twarzą do niego.

Nogi miała zgięte w kolanach. Pomimo że nie nosiła nic kusego, emanowała kobiecością. Nie... Znaczy tak, tyle że bardziej beztroską odmianą kobiecości. Czymś troszkę bardziej efemerycznym niż dziewczęcość, ale też dojrzalszym i zmysłowym.

Wspomagając się gestem dłoni, tłumaczyła:

– My mamy się zwinąć z oryginałem pantofelka, żeby przypadkiem nie miał jak wyjść z pułapki. I wtedy jeden element przepowiedni, który reprezentuje Johann, będzie zupełnie pod ich kontrolą.

– Ach, tak?

Gretel podała mu notatki, które były schowane pod kołdrą.

– Podejrzewam, że on jest tym, co serce zgubił. Bo stracił człowieczeństwo.

Galen przejrzał notatki. Były to te same, które dostarczyła mu Peonia. Skoro służka pokazywała mu je ponownie, nie wiedziała, że baba nie tylko zdradziła mu temat następnego spotkania. Po prostu nie kryła tego, co mu się należało.

A więc jednak wzięła sobie naszą umowę do serca.

Gretel złapała go za przedramię, zmuszając, aby na nią spojrzał.

– Umówmy się, że uciekniemy. Bez względu na wszystko – zarządziła stanowczo. Zieleń jej oczu stała się chłodna. – Tej walki nie możemy stoczyć i zwyciężyć. Możemy jedynie przetrwać.

– Nie musisz mi tego mówić – żachnął się Galen. – Chcę ci jednak jakoś pomóc. Nie musisz mi mówić nic ze swojego życia. Nie będę się wtrącał w twoje sprawy, jeśli nie chcesz. Skoro mam kłopoty, to wypadałoby jednak, abym też zrobił coś pożytecznego, a nie tylko grał na skrzypcach jak pajac. Nie chcę już tylko słuchać od wszystkich, co powinienem wiedzieć, a nie wiem.

Gretel puściła chłopaka. Zawiesiła spojrzenie na jego amulecie. Myśli jej krążyły jednak wokół innych rzeczy, sprawiając, że zaciskała usta.

– Jest jedna rzecz, w której mógłbyś mnie odciążyć – stwierdziła ostrożnie. – Musiałbyś jednak zachować pełną dyskrecję. Zero lęku, zero zwątpienia i żadnego kroku wstecz.

– Dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro