ROZDZIAŁ 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ROZDZIAŁ 6

270 dni

Obserwowałam, jak Toru ze spokojem opowiadał o mojej zmarłej siostrze. Można byłoby pomyśleć, że był zupełnie niewzruszony swoimi słowami, ale udało mi się dostrzec, jak na wzmiankę o Megan drgnęły mu powieki, a ręce pod stołem kurczowo ścisnęły uda.

Cały czas cierpiał.

Megan poznała Toru w zupełnie przypadkowej sytuacji, która wywróciła ich życie do góry nogami. Zawsze poukładana, idealna córka rodziców zaczęła zadawać się z biednym dzieciakiem z gorszej rodziny - co to był za skandal. Nawet nie chciałam wyobrażać sobie co by było, gdybym to ja była na jej miejscu. Ale to właśnie Megan była ulubienicą rodziców, co dawali odczuć nam na każdym kroku - również w tym przypadku. Ostatecznie zrobili kilka głośnych awantur, dali parę kar i zabronili jej spotykać się z ,,bandytą".

Moja siostra nie posłuchała ich rozkazu, co bardzo mnie zdziwiło. To był pierwszy raz, kiedy widziałam, jak sprzeciwiła się rodzicom. Spotykała się potajemnie z Toru, a nawet zapraszała go do domu, gdy rodzice wyjeżdżali w delegacje. Co zabawne, miałam o wiele lepszy kontakt z nim, niż z własną siostrą.

Toru bardzo często przesiadywał w naszej kuchni, przygotowując przeróżne posiłki. Lubił gotować i wychodziło mu to całkiem nieźle. Zawsze z zaciekawieniem schodziłam na dół, gdy do mojego pokoju dolatywał przyjemny zapach jedzenia. Wtedy wiedziałam, że to on łapał za garnki - moja siostra w ogóle nie gotowała.

Nie raz gdy pokłócił się z Megan, co zdarzało się stosunkowo często, pukał do mojego pokoju i pytał, czy nie mam ochoty obejrzeć czegoś w telewizji. Schodziliśmy wtedy do salonu i włączaliśmy komedie albo filmy animowane. On - wytatuowany facet ze światka przestępczego, mający na swoim sumieniu wiele okropnych rzeczy, siedział ze mną na kanapie, wcinał popcorn i oglądał My Little Pony. To były niezapomniane chwile.

Pewnego wieczoru Megan dowiedziała się czym tak naprawdę zajmował się Toru. Awanturowali się długo i głośno. Dałabym sobie rękę uciąć, że słyszałam nawet jak za ścianą latały książki, czy inne ciężkie przedmioty. Chcąc nie chcąc podsłuchałam co nieco, dzięki czemu sama dowiedziałam się o jego parszywej pracy. Udało mi się nawet porozmawiać z nim na ten temat kilka dni później, choć nie był zbyt skory do wylewności. Dowiedziałam się o zarobkach, jakie dało się wyciągnąć w jeden dzień i rzeczach, którymi się zajmował: włamania, napaści, kradzieże, stalking, podpalenia i o wiele, wiele gorsze rzeczy, w które nie chciałam się zagłębiać.

Byłam w szoku, gdy Megan przyjęła oświadczyny po czterech latach ukrywanego związku. Nawet o tym rodzice nie wiedzieli - skłamała, że pierścionek wysadzany klejnotami kupiła sobie w ramach nagrody za dobre wyniki na studiach.

Toru należał do świata, który wcześniej znałam jedynie z filmów. Nigdy nie sądziłam, że będzie mi dane prosić go o wprowadzenie do tej mrocznej działalności.

- Moje kondolencje - rzucił Edward, jakby od niechcenia. - Więc co cię interesuje, Kate? Toru zdążył rzucić nieco światła na sprawę, ale chciałbym usłyszeć to od ciebie.

- Potrzebuję pieniędzy. Dużej ilości. - Ręce zaczęły mi się pocić na myśl, co też dla mnie wymyśli.

,,Jak mogłam pozwolić sobie na to, żeby tak nisko upaść?" - pomyślałam, wycierając mokre dłonie o szorstki materiał spodni.

- Ile?

- Milion.

Na moje słowa Edward uniósł brew i wymienił spojrzenia z pozostałymi. Skorzystałam z okazji i po raz drugi zerknęłam na białowłosego, który zdawał się zupełnie ignorować swojego szefa. Siedział z nogą opartą o kant stołu i rękoma rozłożonymi na oparciu kanapy. W lewej dłoni trzymał szklankę, po której wodził długim, smukłym palcem wskazującym, ozdobionym czarnym sygnetem.

Wychwytując moje spojrzenie uśmiechnął się drapieżnie, mrużąc oczy. Błyskawicznie odwróciłam wzrok.

Nie wiedziałam który z nich mnie bardziej przerażał: białowłosy wpatrujący się we mnie jak drapieżnik w ofiarę, którą zaraz upoluje, czy arogancki, egoistyczny i wyrachowany Edward, o którym nasłuchałam się samych okropnych rzeczy. Jedynie trzeci z nich - zielonowłosy mężczyzna z podłużną szramą na twarzy - wydawał się być zupełnie niezainteresowany sytuacją. Wydawał się być najmniej niepokojący.

- Nie wiem, czy uda ci się tyle zebrać. Wszystko zależy od ciebie. Jako że bardzo cenię sobie znajomość z naszym drogim Toru to zaoferuję ci coś na początek. Potem zobaczymy.

Serce przyspieszyło mi na jego słowa. Nie sądziłam, że wszystko pójdzie tak łatwo. Szczerze powiedziawszy to do samego końca wahałam się, czy w ogóle chciałam w to brnąć, ale klamka zapadła.

Właśnie wkraczałam na ścieżkę, na której nie chciałam się znajdować. Nienawidziłam świata za to, że zmusił mnie do podjęcia tak radykalnej decyzji.

- Aaron jutro wybiera się w odwiedziny do naszych dobrych znajomych. - Kiwnął głową na białowłosego, którego spojrzenie czułam na sobie cały czas. - Będziesz mu towarzyszyć. Jak dobrze wam pójdzie to chętnie podzieli się z tobą zarobkiem. Powiedzmy, że dziesięć tysięcy na początek.

Pokiwałam głową, zerkając niepewnie na Toru. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, więc pomyślałam, że to dobra oferta.

- W porządku.

- Daj swój telefon. - Białowłosy odezwał się po raz pierwszy. Głos miał miękki, zaskakująco przyjemny. Ściągnął nogę ze stołu i pochylając się ku mnie wyciągnął dłoń. Spod obsuniętego rękawa białej koszuli wystawała wytatuowana czarna głowa węża. Z fascynacją przyglądałam się tatuażowi, ciekawa tego, jak wyglądał w całej okazałości.

Przeszło mi przez myśl co będzie, gdy odmówię, ale zdecydowanie nie chciałam tego sprawdzać. Wyjęłam z kieszeni smartfon i podałam Aaronowi.

Chłopak wpisał coś szybko, po czym zwrócił moją własność. Na wyświetlaczu zapisany był nowy kontakt podpisany jego imieniem.

- Zadzwoń wieczorem, omówimy szczegóły - powiedział bez cienia emocji, odchylając się.

Spotkanie na mój temat najwyraźniej dobiegło końca, bo wszyscy stracili zainteresowanie moją osobą. Toru wymienił kilka zdań z Edwardem, po czym uścisnęli sobie ręce i pożegnali się.

- Idziemy, Kate - rzucił brunet, na co podniosłam się z miękkiej sofy i ruszyłam za nim. Zastanawiałam się, czy powiedzieć coś na pożegnanie, ale żaden z trójki nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem na odchodne.

Wyszliśmy z posiadłości w milczeniu. Dopiero za bramą mój towarzysz przystanął i przeczesując dłonią długie kosmyki włosów zapytał:

- Jesteś w stu procentach pewna, Kate?

- Już mówiłam, Toru. Nie mam wyjścia.

- Zawsze jest jakieś wyjście. Mógłbym pomóc ci inaczej. Sama widziałaś jak to wygląda, a to tylko wierzchołek góry lodowej, na którą właśnie chcesz wejść. Jeszcze możesz się wycofać.

- Nie mogę - ucięłam, na co chłopak westchnął i odwrócił wzrok.

- Powiesz mi chociaż po co ci te pieniądze? Nie dostałaś spadku?

- Nie mogę nic powiedzieć. Mam problem i muszę wymyślić jak go rozwiązać.

Chłopak włożył ręce do kieszeni spodni, patrząc na mnie spode łba.

- Czym przyjechałaś? - zmienił temat.

- Taksówką.

- Odwiozę cię.

Nie protestowałam. Szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że tak bardzo ucieszy mnie obecność Toru. Myślałam, że nie tęskniłam za nim i jego przestępczym światem. Życie potrafi być przewrotne.

W drodze powrotnej nie rozmawialiśmy. W aucie unosił się zapach skórzanych foteli i kawy. Ciszę wypełniała muzyka z płyty, a my pogrążyliśmy się we własnych, zagmatwanych myślach. Chciałam zapytać Toru jak sobie radził i jak się czuł, ale w tamtym momencie każde słowa wydawały się nieodpowiednie. Obydwoje straciliśmy kogoś bliskiego i przeżywaliśmy to na swój sposób, o czym dobrze wiedzieliśmy.

Na pogrzebie Megan zostaliśmy najdłużej ze wszystkich. Staliśmy obok siebie, będąc tak blisko, a zarazem jakby po dwóch stronach galaktyki. W końcu Toru po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł bez słowa. Od tamtej pory go nie widziałam.

- Prześpię się w motelu i rano wracam do Maisey. Gdyby były jakieś problemy to dzwoń - oznajmił gdy dotarliśmy na miejsce.

Zastanawiałam się czy nie zaproponować mu noclegu, ale uznałam, że byłoby to dość niezręczne i dziwne. Podziękowałam mu za pomoc i odprowadziłam wzrokiem, gdy odjeżdżał.

Zastanawiałam się czy jeszcze kiedyś go zobaczę. Ta myśl niespodziewanie ukuła mnie w serce, więc szybko wyrzuciłam ją z głowy. Toru był przeszłością, która musiała odejść.

W domu jak zwykle przywitała mnie radosna Pianka.

- Ty zawsze się cieszysz na mój widok, co nie? - spytałam, głaszcząc psa po grzbiecie. - Cokolwiek zrobię, czy powiem, ty i tak będziesz mnie kochać.

Owczarek wpatrywał się we mnie błyszczącymi oczami, jakby chciał bezgłośnie potwierdzić moje słowa. Cieszyłam się, że miałam w swoim życiu kogoś, kto mimo wszystko pałał do mnie bezgraniczną miłością. I z wzajemnością.

Na kolację zrobiłam tosty, które wyjątkowo błyskawicznie pochłonęłam. Stres wdawał się we znaki w postaci burczącego brzucha. Jadłam zawsze gdy się stresowałam. Po tych wszystkich wydarzeniach czekałam już tylko na pierwszy siwy włos.

Po jedzeniu odbyłam krótką wideorozmowę z przyjaciółmi, którzy tego dnia uczyli się na egzamin, po czym wzięłam telefon do ręki z wybranym numerem Aarona.

,,To ostatnia szansa żeby zawrócić, Kathy" - pomyślałam, po czym wzięłam głęboki wdech i rozpoczęłam połączenie.

Już dawno nie miałam wyjścia. Wydawałoby się, że wszystko, co działo się w moim życiu było lawiną zdarzeń, której nie byłam w stanie zatrzymać. Nie miałam pojęcia kiedy straciłam kontrolę nad swoim własnym losem, zostając jedynie biernym obserwatorem.

- Halo? - odezwał się męski, zachrypnięty głos.

- Tu Katherine. Miałam zadzwonić.

Aaron wyjaśnił szczegółowo plan, który mieliśmy zrealizować następnego dnia. Nasza rozmowa przypominała raczej przekazanie dyspozycji od przełożonego, niż pogawędkę dwóch kryminalistów. Jego ton był poważny, a wszystko, co mówił treściwe i rzeczowe. Gdybym nie znała barwy jego głosu to nie uwierzyłabym, że to właśnie on był ze mną na linii.

Spodziewałam się, że nasze zadanie nie będzie niczym przyjemnym, ale dopiero w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że naprawdę miałam przyłożyć rękę do czyjegoś nieszczęścia.

Po rozmowie musiałam się przewietrzyć, więc wyszłam z Pianką na spacer. Księżyc obserwował nas, wyglądając zza chmur. Pewnie oceniał krytycznie to, co odpieprzałam ze swoim życiem. Ja, tak samo jak on, również nie byłam zadowolona z tego, w którą stronę to wszystko zmierzało.

Ale musiałam jakoś przetrwać.

Po spacerze poszłam do łóżka. Sięgnęłam do szafki nocnej, otworzyłam pierwszą szufladę i wyjęłam blister tabletek. ,,To już ostatnia" - pomyślałam, po czym położyłam się spać.

Nie miałam pojęcia, że tamten dzień był pierwszym wykonanym krokiem do mojego osobistego piekła.

━━ ♟ ━━

To chyba najkrótszy rozdział, jaki napisałam (10468 znaków ze spacjami)🙄.

Jako że poznaliśmy już imię Aarona to dodaję jego grafikę w spisie postaci. Co o nim sądzicie? Dla mnie białe włosy u fikcyjnych mężów są zaraz za czarnymi 🖤🖤.

P.S. teraz zauważyłam, że po skopiowaniu tekstu wszystkie półpauzy zmieniły się w łączniki... Nie będę już tego poprawiać i tylko informuję, że od następnego rozdziału będą już normalne półpauzy 😅.

Widzimy się w następnym (trochę dłuższym) rozdziale w sobotę o godzinie 10:00!

Dzisiejsza zbiórka: https://www.siepomaga.pl/miroslaw-maczuga (łącze w komentarzu)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro