Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Co z nim? — Słysząc głos, natychmiast podnoszę się. Alex. Podbiegam do niego i przytulam.

— Jutro ma dostać krew — mówię — jego stan jest stabilny, ale nadal ciężki.

— Przyleciałem tutaj jak najszybciej, ale wiesz, loty się opóźniają — kontynuuje, zaczynając powoli iść w kierunku sali.

— Nie ma z tobą Mayi? - pytam lekko zdezorientowana, rozglądając się.

— Jak to? Nie mówiła ci? — Kręcę głową — rozstaliśmy się kilka tygodni temu. — Patrzę na niego jak w obrazek.

Co prawda mijałyśmy się, ale tego się nie spodziewałam. Myślałam cały ten czas o sobie i nawet nie przyszło mi do głowy, że coś się mogło stać. Zamieniam z nim jeszcze kilka zdań i widze jak znika za szybą. Od tamtej nocy prawie że nie spałam. Nie mogłam. Nie byłam w stanie. Cały ten czas budzę się każdej nocy i czuje jego wzrok na sobie. Czuje na sobie jego obleśny oddech. Jak patrzę w lustro, od razu spuszczam wzrok i czuje, że nie potrafię. Nie potrafię spojrzeć na samą siebie. Od tamtej nocy unikam pani Patel, aby uniknąć, jakich kolwiek pytań. Nie chce na nie odpowiadać, nie mam po prostu siły. Mimo że mój stan się nie zmienił i chodzę, jak żywy trup mam ochotę zasnąć i nigdy się nie obudzić.

---dwa dni później---

Te dwa dni. Dwa dni, które były prawdziwą męczarnią. Dwa dni, które były wyczerpujące.
Ojciec Matta przeszedł wszelkie badania i wymagania związane z oddaniem krwi. Przyszedł trzeźwy i nie śmierdziało od niego papierosami. Gdy patrze na tego człowieka czuje obrzydzenie i bezradność. Siedzę przy łóżku Matta i czekam, aż się obudzi. Tak obudzi. Lekarze wytłumaczyli mi, że to tylko kwestia czasu, a krew, którą otrzymał, została podana w ostatniej chwili. Trzymam go za rękę i za żaden skarb nie zamierzam jej puścić. Patrze, na jego bladą jak papier twarz i czuwam. Znów nasłuchuje jego bicie serca i odczuwam narastający spokój. Nagle trafia do mnie wszystko, co się tak naprawdę stało. Trafia do mnie wszystko ze zdwojoną siłą i sprawia, że z moich ust wydobywa się cichy szloch, a potem ciężki oddech.

Czuje ucisk dłoni.

Widzę jego lekkie drganie powiek.

Budzi się.

Zrywam się na równe nogi i pierwsze co robie zawiadamiam lekarza i pielęgniarki. Wszyscy zbierają się przy jego łóżku, a mężczyzna w białym kitlu wykonuje badanie oczu.

— Słyszy mnie pan? — mówi, świecąc latarką w jego tęczówki.

Unosi powieki leniwie do góry, a potem, znowu zamyka. Czuje, jak ciepła łza stacza się po moim poliku.

— Ma pani pięć minut. Proszę go nie przemęczać. — Lekarz uświadamia mnie, mówiąc poważniejszym głosem, po czym opuszcza salę.

Siadam przy jego łóżku i po prostu płaczę. Wtulam się w jego tors i wciągam gwałtownie powietrze. Czuję, jak delikatnie dotyka mojej dłoni, choć sprawia mu to ból. Widzę, jak krzywi się i lekko ściska moją dłoń.

— Tak bardzo przepraszam — szepcze żałośnie. Odrywam się od niego i widzę, że jego oczy są szklane i zmęczone.

— Nie przepraszaj — uśmiecham się smutno przez łzy.

— Katy — wyszeptuje zachrypniętym głosem, po czym z jego ust wydobywa się lekki kaszel.

— Jest z twoją mamą. — Głaszczę jego dłoń, wpatrując się w oczy, za którymi tęskniłam. Za oczami, które pochłaniają mnie niczym ocean i pomagają odpłynąć...

Znów zamyka powieki i zasypia. Przyglądam mu się dobre kilka minut, po czym opuszczam salę. Siadam obok Alexa, dumając kilka sekund.

— Czemu się rozstaliście? — Zadaje nurtujące mnie pytanie.

— Rzuciła mnie dla innego! — Wzdycha i patrzy na mnie — obudził się? — Kwam głową, a na mojej twarzy maluje się szeroki uśmiech.

— Naprawdę? — Wstaje i widzę, jak chyba mu ulżyło — mogę do niego wejść?

— Teraz śpi, ale chyba tak — odpowiadam niepewnie.

Zawiadamiam mamę Matta, że jej syn się obudził i może przyjechać z małą. Zapewne zjawią się tutaj lada moment. Chcę zapomnieć o ostatnim tygodniu. O tym, co było, ale nie udaje mi się. Mimo że chce się cieszyć, nie potrafię. Nie potrafię zapomnieć o tym, co przeżyłam.

— Emma! — Słyszę pisk małej, a potem rzuca mi się na szyję i odrywa od myśli.

— Cześć myszko. — Całuje ją w czoło z lekkim uśmiechem.

— Mogę wejść do tatusia? — Pyta cichutko. W tym czasie otwierają się drzwi od sali.

— Cześć księżniczko — Alex mówi do Katy z szerokim uśmiechem — twój tata już czeka — odpowiada chłopak. Mama Matta, jak i mała wchodzą do sali.

Siedzę w ciszy i odprowadzam ich wzrokiem. Czuje, jak kamień spadł mi z serca, ale jednocześnie odczuwam kotwice, która leży mi na piersi.

Kiedy jest wieczór, zabieram małą do domu. Mijam oświetlone miasto przez księżyc i zakorkowane ulice. Prowadzę w skupieniu, choć tak naprawdę moje myśli uciekają. Uciekają tak jak ja przed przeszłością. Niektórzy z nas mówią, że czas leczy rany, ale czy na pewno? Co, jeśli dawne uczucia, strach wrócą w ułamku sekundy? Stanowczym gestem ręki poprawiam kosmyk włosów za ucho i po raz kolejny stawiam dłoń na kierownicy.

Podjeżdżam pod dom, silnik wydaje z siebie ostatnie warkoty, po czym zgasa po wyciągnięciu klucza ze stacyjki. Sprawnie otwieram drzwi od auta. Odpinam Katy z fotelika i biorę ją za rączkę. Szperam po kieszeniach, szukając kluczy. Gdy znajduję pęk, wybieram klucz od mieszkania i wchodzę do środka. To, co widzę, sprawia, że mam ochotę rzucić czym kolwiek. Czuje złość i bezradność. Moja własna przyjaciółka migdali się z moim byłym.

— Emma ja ci wszystko wytłumaczę — mówi spanikowana.

— Nie chce twoich tłumaczeń. Nie chce was widzieć. Nie zamierzam słuchać tego wszystkiego. — Staram się zachować spokój, a że mi to nie wychodzi, zaciskam dłonie.

— Ja może już pójdę — Patrick szczerzy się głupio i opuszcza mieszkanie — pogadamy później — zwraca się do Mayi.

— Porozmawiamy jutro — rzucam tak cicho, że nie wiem do końca, czy mnie usłyszała.

Widzę, jak Maya chce się tłumaczyć, ale w końcu daje sobie spokój. Wbiega na górę bez słowa, a ja odprowadzam ją wzrokiem. Żal maluje się na mojej twarzy, a uśmiech, jaki istniał jeszcze chwilę temu, zniknął.

Siedzę w ciszy, mała uważnie mi się przygląda. Patrzę w szafkę od jakiś dziesięciu minut. Analizuje wszystko, co się stało. Katy w końcu nie wytrzymuje:

— Jestem głodna — mówi.

— Co byś chciała myszko? — Staram się brzmieć łagodnie i zwyczajnie, choć chyba coś mi nie wychodzi. Mój głos nadal jest trochę niespokojny.

— A masz chleb z dżemem? — Pyta z dziecięcym uśmiechem co sprawia, że zaraża mnie nim.

— Już się robi — odpowiadam i wstaje od stołu.

Zabieram się za krojenie chleba, po czym smaruje go masłem i truskawkowym dżemem.
Układam dwie średniej wielkości skibki na talerzyku i stawiam przed nią.

— Lubisz mojego tatę? — Pyta cichutko.

— Co to za pytanie? — pytam, lekko unosząc brew, jednak mimo to uśmiecham się — lubię go - " bardzo go lubię" dokańczam w myślach i nalewam sobie szklankę wody. Mimo wszystko odczuwam, że moje policzki zaczynają mnie piec.

Jest późno. Na tyle późno, że mała już śpi. Wchodzę do salonu i siadam na kanapie obok. Zerkam na czarny futerał, w którym jest gitara. Wstaje i odpinam materiał, wyciągam z niego instrument i siadam na kanapie. Lekkim gestem muskam struny opuszkami palców. Delikatnie uśmiecham się i wczuwam się w rytm.

— Nauczysz mnie? — Słyszę cichutki głosik zza pleców. Na chwilę przestaje grać.

— Z wielką przyjemnością. — Dziewczynka siada przy mnie i przygląda się uważnie.

Z lekkim uśmiechem pokazuje jej kilka ruchów, a potem oddaje jej gitarę i tłumaczę jak poprawnie ją trzymać. Zabieram się za tłumaczenie wszystkiego, co powinna wiedzieć, aż w końcu przechodzę z nią do samej gry. Jej małe paluszki muskają struny, a z każdą sekundą mój uśmiech poszerza się.

— Zagrać ci coś? — pytam kojącym głosem. Potakuje. Odbieram od niej gitarę i chwilę zaczynam sobie nucić melodię, aby móc ją zagrać w całości.

Po chwili zaczynam śpiewać piosenkę, a wszystkie wspomnienia wracają jak liście unoszące się na wietrze w rytm piosenki. Gdy wypowiadam ostatnie słowa piosenki, chwilę siedzę w ciszy.

— Tej piosenki nauczył mnie mój Tato, jak byłam w twoim wieku — odpieram ciepło.

— Nauczysz mnie jej? — Patrzy na mnie zafascynowana.

— Pewnie myszko, ale to jutro no jest już późno. — Odkładam gitarę.

— Obiecujesz? — pyta.

— Obiecuje. — Całuje ją w czubek głowy z szerokim uśmiechem, który przedziera się przez moje usta.

***
Hejka to już kolejny rozdział. Co wam sie w nim najbardziej podobało?
Do zobaczenia w następnym rozdziale 😘❤️











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro