Rozdział 35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Emma

- Katy, proszę cię. Wysłuchaj mnie! - pukam uparcie w drzwi łazienki.

- Zostaw mnie! - wrzeszczy, szlochając.

Kochanie, wiem, że nie chcesz, abym sprzedała ten dom, ale zrozum. Nie mamy innego wyjścia - próbuje otworzyć drzwi.

- Właśnie, że jest! Zostać tu! - odkrzykuje rozgoryczona. Udaje mi się wejść do łazienki.

- Słońce, proszę cię. Porozmawiajmy - podchodzę niepewnie w jej stronę.

Siedzi w rogu łazienki na płytkach z kolanami podkurczonymi pod brodę. Widzę jak jej oczy, wręcz iskrzą z żalu. Bez przerwy pozbywa się łez z policzków, jakby za wszelką cenę próbowała je ukryć.

- Co chcesz?! Powiedziałaś już wszystko - rzuca oschle, zamykając głowę pomiędzy kolanami.

Siadam tuż obok niej, cicho wzdychając. Przecieram twarz w dłoniach, próbując złożyć swoją wypowiedź w całość.

- To nie jest takie proste mała... Wszystko tutaj przypomina mi o twoim tacie. Chciałabym, abyśmy wszystko zaczęły od początku. Z czystą kartą - szepcze kojąco, kładąc głowę na jej kolanie.

- Chcesz o nim zapomnieć? - pyta wprost.

- Kochanie to nie tak, że chcę o nim zapomnieć... - mała nie daje mi dość do słowa.

- A jednak - mruczy pod noskiem i wstaje, nawet nie słuchając do końca. Wychodzi z łazienki oburzona.

Dzisiaj mają przyjść kupcy tego mieszkania. Wyszło na to, że właścicielami tego domu będą mieli zostać młode małżeństwo z bliźniakami w drodze. Jak na listę zgłoszeń to zgłosiło się dość dużo osób. Od kilku dni próbuje porozmawiać z Katy, ale i tak wciąż toczy się ta sama walka i za każdym kolejnym razem kończy się tak samo. Wszyscy już wiedzą, że chce sprzedać ten dom, jednak sama nie wzięłam się jeszcze za pakowanie. Wczoraj wieczorem przed tym nim Owen wyjechał do swojego domu, powiedziałam mu o tym. On po prostu przytulił mnie i powiedział, że mnie wspiera. To tyle. Nie naciskał. Wiem, że się cieszy, że chce iść naprzód. Zresztą nie tylko on. Moja mama cały czas mnie "motywuje", co idzie w drugą stronę. Chce, abyśmy się przeprowadzili do niej i do Marka. Na szczęście Mark jest na tyle dobrym ojczymem, że na całe szczęście odwleka moją matkę od tego "cudownego" pomysłu. Pani Patel. No cóż, zareagowała lepiej, niż się spodziewałam. Ba, nawet popiera mnie w tym, abym sprzedała ten dom. Jedyną osobą, która nie chce tego robić, jest Katy. To nie tak, że cała część mnie chce sprzedać to mieszkanie. Jest cząstka mnie, którą nadal się waha czy robię dobrze. Trzyma mnie jedynie przy podejmowaniu decyzji to, że wszystko zacznę, a właściwie zaczniemy wszystko od początku. Na samym początku Owen dał pomysł, abym się do niego wprowadziła z dziewczynkami, ale stwierdziłam i nadal tak sądzę, że chcę mieć coś swojego. Co do mocowania pewnie i tak będziemy zmuszone do mocowania u mojej mamy.

- Ej co to za trzaskanie drzwiami?! - woła Owen, wchodząc do domu.

- Hej - odzywam się bez krzty entuzjazmu i całuje go delikatnie na powitanie.

- Poszło o dom? - pyta, rozglądając się lekko.

- A jak myślisz?

- Czyli o dom - wzdycha i przyciąga mnie bliżej siebie - Ale chyba się nie rozmyśliłaś?

- Nie. Jasne, że nie - odpowiadam, rysując wzorki na jego torsie. Wzdycha, jakby z ulgą? - co jest? - unoszę lekko brwi do góry.

- Nie nic - całuje mnie w czoło, po czym rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.

Mówię Owenowi, że pójdę otworzyć i tak właśnie robię. W drzwiach staje wysoki facet. Około trzydziestki. Krótko przycięty blondyn z ciepłymi piwnymi oczami. Ma na sobie luźną granatową bluzę z kapturem i czarne dżinsy. Informuje mnie, że to właśnie dzisiaj on ze mną rozmawiał. Wpuszczam go do środka i pozwalam mu się rozejrzeć.

- Cena taka, jaką ustaliliśmy? - pyta i robi kilka kroków w przód.

- Tak - odpowiadam spokojnie. Owen stoi tuż za mną i mierzy mnie wzrokiem, opierając się o ścianę.

- Tutaj jest kuchnia, tam salon, a tutaj łazienka - wskazuje na drzwi na prawo. Mężczyzna przytakuje, idąc parę kroków dalej - tam są dwa pokoje. A tutaj sypialnia - wskazuje na drzwi tuż obok łazienki.

- Duży dom za naprawę dobrą cenę. Na pewno wszyscy się tu pomieścimy - mówi, szeroko uśmiechając się.

- Aby na pewno chce pan tu mieszkać? Szczury chodzą w nocy po podłodze - odzywa się Katy. Nawet nie zauważyłam, jak weszła do salonu.

- Są tutaj szczury? - pyta facet, patrząc raz na mnie raz na Katy.

- Jasne, że...

- Jasne, że tak! - odpowiada Katy, bez zawahania całkowicie ucinając moją odpowiedź.

- Katy - karce ją wzrokiem - jasne, że nie ma tu żadnych szczurów.

- Są jeszcze myszy, ale to taki dodatek - szepcze do obcego pana, na co temu całkowicie zmienia się wyraz twarzy.

- Wie pani co... Ja się chyba jeszcze zastanowię - odpowiada zmieszany blondyn, drapiąc się po karku.

Podaje mi rękę na pożegnanie i otwieram mu drzwi do wyjścia. Przymykam oczy, starając się nie powiedzieć o kilka słów za dużo. Spokojnie Emily to tylko jeden taki przypadek. Jeszcze dużo chętnych. Kręcę głową z niedowierzaniem i zakładam ręce na biodra.

- Słucham. Co to miało być? - pytam, patrząc na Katy i oczekując odpowiedzi.

- Nic - wzrusza niedbale ramionami i idzie do swojego pokoju.

- Katy - pierwszy raz od tego całego zamieszania odzywa się Owen, który cały czas przygląda się całej tej komedii.

Obie odwracamy się w jego kierunku. Na twarzy małej maluje się zaskoczenie i ciekawość. Patrząc na jego wyraz twarzy, pierwszy raz widzę zmieszanie i zawiedzenie? Odbija się od ściany i robi dwa kroki w przód.

- Co chcesz?! - odzywa się naburmuszona.

- Natychmiast przeproś Emily - prosi poważnie.

- Bo co?! Nie jesteś moim ojcem - rzuca oschle i trzaska drzwiami od własnego pokoju.

- Pójdę z nią porozmawiać - szepczę mu na ucho i chwytam za klamkę.

Jak zacząć rozmowę? Czy można znaleźć do tego odpowiednie słowa? Wszystko się we mnie gotuje, a z drugiej strony zaczynam ją coraz bardziej rozumieć.

- Nie chce zapomnieć o twoim ojcu. Nigdy nie będę mogła o nim zapomnieć. Zresztą tak jak ty. Kochanie wiem, jak bardzo cierpisz, bo ja też straciłam swojego tatę. Byłam z nim bardzo blisko. Właściwie to on nauczył mnie grać na gitarze. Zawsze przy mnie był i będzie. Myszko, nie chciałabym nawet nigdy, abyś ty zapomniała o swoim. Takich ludzi się nie zapomina. Wiem, że pamięć boli, a z drugiej strony potrafi ukoić, ponieważ czasem czujemy, że jest to cząstka, która pozostała nam po kimś bardzo dla nas ważnym. Kochałam twojego tatę. Kochałam go całym sercem i nadal go kocham. Nie przestanę go kochać choćby za miliony lat. Męczy mnie już to wszystko - tłumacze spokojnie siadając na jej łóżku - próbuje wszystko poskładać w całość, ale i tak wszystko ciągle się wali. Nie wiadomo jak bardzo próbuje wszystkie ściany złożyć ze sobą, wszystko się niszczy w tym domu bez niego. Nie potrafię w tym domu funkcjonować tak jak kiedyś ze świadomością, że jeszcze dwa lata temu to on robił tutaj śniadanie. Boli mnie to. Tęsknie za nim. I to bardzo. To, że chce sprzedać dom... To nie znaczy, że chce zapomnieć. Chce zacząć nowy rozdział. Z wami - szepcze kojąco, delikatnie ujmując jej rączkę.

- Kochasz Owena? - pyta cichutko, niepewnie na mnie patrząc.

- Tak. Kocham go - odpowiadam pewnie. - chodź. Coś ci pokażę - biorę ją za rączkę i wstaje z łóżka.

Prowadzę ją za rękę pod ostatnie drzwi w tym domu. Mówię, aby zaczekała tu chwilę i idę do sypialni. Wyjmuję z dolnej szuflady w komodzie klucz i wzdycham ciężko. Wychodzę z sypialni, niezdarnie zamykając szufladę. Otwieram drzwi, a dziewczynka cały czas mnie obserwuje. Odkluczam drżącym ruchem ręki, co jakiś czas, zerkając na Katy. Otwieram drzwi i znów dobiega mnie ten sam zapach kurzu. Oderwana tapeta, parkiet wręcz błaga o wypolerowanie. Białe zasłony są wręcz zżółknięte.

- Co to za pokój - pyta cicho, nie puszczając mojej dłoni.

- Twojego taty - szepcze, czując gulę w gardle.

Za każdym razem, gdy wchodzę do tego pokoju, wszystko uderza we mnie, że wzmożoną siłą. Świat staje w miejscu i zostaje tylko ja. Jest tylko on i ja. Tylko tu czuję, jego obecność. Katy rozgląda się po pokoju z zaciekawieniem i milionem pytań, jednak wcale ich nie zadaje tak, jakby uważała to za niestosowne. Dotyka ścian, potem wodzi wzrokiem po starym drewnianym stoliku, na którym znajdują się stare planszówki. Po chwili przenosi go w kąt, gdzie są stare pudła a dopiero na samym końcu na instrument, który przykrywa brudne prześcieradło.

- A co to? - niepewnie dotyka materiału i patrzy na mnie, jakby się upewniała, że może odkryć.

- Zobacz - mówię stanowczo.

Niezdarnie zsuwa materiał i ukazuje się w pełnej okazji czarny jak smoła fortepian. Siadam przy nim i muskam klawisze i przymykam delikatnie powieki.

- Twój tata na nim grał - tłumacze cicho - w czasie żałoby, bywałam tu niemal codziennie. Pragnęłam czuć jego obecność. To była część jego - łza kręci mi się w oku, więc pozwalam jej popłynąć - mój tata, gdy byłam w twoim wieku, uczył mnie grać nie tylko na nim, ale także na gitarze. Po ich śmierci obiecałam sobie, że nigdy nic nie zagram. Stąd tutaj również moja gitara - przyznaje, a mała siada obok mnie.

- Nauczysz mnie czegoś? - pyta drżącym głosem.

- Jeśli tylko będziesz chciała słońce - delikatnie ściągam kosmyk włosów z jej oczu i całuje w czoło.

- Przepraszam Emily - poważnieje i łapie mnie za rękę - nie byłam w porządku w stosunku do ciebie.

- Nic się nie stało mała - przytulam ją.

Dopiero gdy odsuwamy się od siebie, czuję czyjąś obecność w tym pokoju. No tak. Owen. Stoi opierając się o futrynę i nic nie mówi. Przygląda nam się z tym samym dumnym spojrzeniem, które widziałam na początku pierwszego spotkania.
Jest tak łagodne i pełne spokoju. Koi, a zarazem budzi zaintrygowanie. Jego oczy wręcz ciemnieją spod okularów. Płakał?

- Zrobiłem herbaty - mówi odchrząkując.

Mała przytakuje i niechętnie wstaje od fortepianu taty. Kiedy zmierza do drzwi, jeszcze raz mierzy wzrokiem instrument, po czym opuszcza pokój. Niepewnie przenoszę wzrok na Owena. Ku mojemu zdziwieniu siada obok mnie przy fortepianie.

- Mój ojciec zmarł, gdy byłaś w śpiączce. Dopiero wtedy zrozumiałem jego ból, ale i tak jestem świadomy, że go to nie usprawiedliwia. Nawet nie próbuje - zatapia wzrok w białych klawiszach.

- Bardzo mi przykro - szepcze, kładąc mu dłoń na plecy.

- Słyszałem twoją rozmowę z Katy w pokoju - odpowiada lekko zakłopotany i niepewnie na mnie zerka - wiem, że może nigdy nie zastąpię jej ojca. Że nigdy nie będę w stanie wypełnić pustki po twoim chłopaku, że nie mam tego wszystkiego, co on, ale chce ci powiedzieć, że cię kocham Emily. Zrobię wszystko, aby smutek z twojej twarzy zniknął. Nie pozwolę na to, abyście jeszcze bardziej cierpiały - tłumaczy zacięcie.

- Owen nigdy nie chciałam, żebyś był taki sam jak on. Nigdy nie pragnęłam, abyś miał te same talenty, te same cechy charakteru. Kocham cię, bo jesteś sobą. Nikogo nie udajesz. Masz tyle niesamowitych talentów, których w sobie nie doceniasz. Masz tak mądre wypowiedzi, że czasem czuję, się przy tobie głupia. Uwielbiam w tobie każde słowo, spojrzenie i gest. Drobnymi gestami czarujesz mnie i oswajasz - szepcze, a moje serce wywija koziołka.

- Wiesz, co najbardziej w tobie uwielbiam? Oczy. Dlatego tak bardzo nienawidzę, gdy płaczą - ściera łzę z mojego polika i całuje delikatnie ślad po niej pozostały.

***
Kolejny rozdział i tym razem ten rozdział też chyba zalicza się do moich ulubionych, ponieważ jestem z niego zadowolona co często się nie zdarza 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro