ROZDZIAŁ 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ROZDZIAŁ 23

214 dni

Vivien słuchała uważnie mojego monologu, sącząc czerwone wino prosto z butelki. Szklanka whisky, którą trzymałam w ręce, czekała cierpliwie aż skończę opowiadać o relacji z Aronem, która tak właściwie była jedną wielką niewiadomą.

Mówiłam o naszych kłótniach, pocałunkach, a także o zbliżeniu w jego sypialni, pomijając temat blizn. Oczywiście nie wspomniałam o naszej prawdziwej pracy; cały czas trzymałam się wersji, którą przedstawiłam przyjaciółce na samym początku. Według niej znalazłam w Internecie ogłoszenie, w którym Aaron szukał kogoś do pomocy, głównie do wykładania towaru, w swoim rodzinnym sklepiku. Spędzając ze sobą czas stworzyliśmy dziwną więź, polegającą na wzajemnej opiece i pociągu fizycznym, co w sumie było stuprocentową prawdą.

– Okej, czyli podsumujmy. – Przyjaciółka wstała z łóżka, po czym zaczęła krążyć boso po pokoju, trzymając w dłoni butelkę ze znienawidzonym przeze mnie alkoholem. – Ledwo znasz tego faceta, bo nie chce nic o sobie mówić, ale i tak coś do niego czujesz. Jest opiekuńczy, milusi, ale często trzyma cię na dystans i mimo, że otwarcie powiedział, że nie zamierza z tobą kręcić to i tak to robi?

Przytaknęłam, przykładając grube szkło do ust. Upiłam łyk, delektując się gorzko słodkim smakiem, po czym sięgnęłam po kosteczkę sera pleśniowego znajdującego się na desce z przekąskami.

Uwielbiałam spędzać czas u Vivien. W jej domu zawsze czułam się lepiej, niż w swoim. Pani Elizabeth – mama przyjaciółki – była cudowną osobą; tak samo ciepłą jak jej córka. Jak zwykle przygotowała dla nas tacę z jedzeniem, a gdy tylko przekroczyłam próg domu powitała mnie z otwartymi ramionami.

– Kathy, ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że Aaron to mega przystojny facet. Ma nietypową, fascynującą urodę, a te jego długie włosy... Sama chętnie bym za nie szarpnęła.

– Vivien! – Zaśmiałam się i rzuciłam w nią poduszką. Rudowłosa zasłoniła twarz wolną ręką, odsuwając wino na bezpieczną odległość. Usłyszałam jej perlisty śmiech, gdy poduszka odbiła się od przedramienia, a potem spadła na drewnianą podłogę.

– Ale nie powiedziałam nawet jeszcze nic o jego cudownym tyłku!

– Nie wytrzymam! – Czułam, jak moje policzki płonęły. Tłumaczyłam sobie, że to ze śmiechu.

– Dobra, spokój. – W dwóch krokach podeszła do łóżka, na którym leżałam, po czym usiadła w siadzie skrzyżnym na jego rogu. – Chodzi mi o to, że mam oczy i widzę, jaki jest przystojny. Dlatego też rozumiem, czemu wyżarło ci mózg i stwierdziłaś, że dasz mu się wciągnąć w jego gierki, ale myszko... On tobą manipuluje.

Zmarszczyłam brwi, słysząc poważny ton przyjaciółki.

– Wiem, że mówi jedno, a potem robi drugie, ale może sam nie wie czego chce? Założyłam, że on też ma taki mętlik w głowie jak ja.

– Może ma, ale to nie znaczy, że powinien tak mieszać ci w głowie. Sama powiedziałaś, że nie pali się do rozmowy. Powinnaś postawić mu ultimatum: albo w końcu ustalicie co między wami jest, albo ma przestać się do ciebie kleić.

– A co jeśli podoba mi się taki układ?

– Podoba ci się bycie łatwą? – spytała, unosząc brew.

– Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Sama nie wiem czego od niego chcę. Podoba mi się jak cholera, ale nie sądzę, że byłby dobrym materiałem na faceta na dłuższą metę.

– To niech nie będzie facetem na dłuższą metę. – Wzruszyła ramionami, po czym pociągnęła duży łyk z butelki.

– Nie wierzę, że właśnie ty to mówisz. Halo, gdzie moja Vivien? – Podniosłam się do siadu i pomachałam rudowłosej ręką przed twarzą. – Zamieniasz się w Ruby?

Zaśmiałyśmy się. Przez chwilę siedziałyśmy pogrążone we własnych, zagmatwanych myślach, aż w końcu z powrotem opadłam na poduszki, a przyjaciółka usadowiła się obok.

– Sama wiesz, co jest dla ciebie najlepsze. Może serio potrzebujesz chwilowej przygody, męskiego ciepła czy coś. Wydarzyło się tyle rzeczy... Masz nas, ale wiem, że miło jest też mieć przy sobie faceta. Ale nawet jeśli to ma być tylko na chwilę to musicie wspólnie to ustalić, żeby uniknąć nieprzyjemności.

Westchnęłam cicho, przyznając jej w myślach rację. Wiedziałam, że rozmowa wiele by ułatwiła, ale nie bez powodu jej unikałam. Bałam się, że podejmując jakikolwiek poważny temat wystraszę Aarona, bo jak zdążyłam się już przekonać, nie było on miłośnikiem rozmów. Przeciągałam nieuniknione, czerpiąc garściami z tego, co aktualnie mieliśmy – czyli jedno wielkie nie wiadomo co.

– O czym rozmawialiście w gabinecie? – Przeturlałam się na bok i odwróciłam twarzą do przyjaciółki. Podparłam głowę ręką, uważając, żeby nie wywrócić tacki z przekąskami znajdującej się między nami.

– Tajemnica – odpowiedziała i uśmiechnęła się zagadkowo. Przewróciłam oczami, wiedząc, że nic z niej nie wyciągnę. – Ale jest na swój sposób uroczy. Taki chłodny i zdystansowany, ale mam wrażenie, że dbałby o ciebie.

– Dba.

Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Vivien wyciągnęła rękę i pogłaskała mnie po ramieniu. Był to szybki, choć czuły gest, bo wiedziała, że nie przepadałam za fizycznym kontaktem z ludźmi.

– A co z Ruby i Theo? Jak im idzie udawanie, że żadne nie wie o uczuciach drugiego? – spytałam, chwytając winogrono. Podrzuciłam je w powietrzu, a następnie złapałam ustami.

Vivien zachichotała.

– Nic się nie zmieniło. Wiedziałabyś sama, gdybyś częściej spędzała z nami czas.

– Postaram się. – Posłałam jej ciepły uśmiech.

Naprawdę chciałam spędzać więcej czasu z przyjaciółmi. Przeklinałam w duchu każdy problem, który mnie od nich oddalał.

A czas, który nam został, płynął nieubłaganie szybko.

━━ ♟ ━━

Jako że dość intensywnie opiłyśmy nadchodzący weekend to do domu odwiozła mnie mama Vivien. Pożegnałam się z panią Elizabeth, która stwierdziła, że muszę częściej ich odwiedzać, po czym wysiadłam z samochodu razem z przyjaciółką. Rudowłosa postanowiła odprowadzić mnie do samych drzwi. A że byłam nawalona w trzy dupy to stwierdziłam, że to świetny pomysł, choć w środku czekał na mnie Aaron, którego obecność w moim domu miała być tajemnicą.

Chichocząc siłowałam się z kluczem, którym nie mogłam trafić do zamka. Pianka po drugiej stronie drzwi piszczała niecierpliwie, czekając na swoją panią. Zaczęłam się zastanawiać, czy Aaron wyszedł z nią na spacer. Wyszczerzyłam zęby, wyobrażając sobie ten sielankowy obrazek: jasnowłosy trzymający w jednej dłoni smycz, a w drugiej moją dłoń, podczas spaceru nad brzegiem rzeki. I choć byliśmy już wspólnie na krótkim spacerze z Pianką to i tak rozpływałam się na tę myśl jak zimne lody w upalny dzień.

Kilka minut i dwanaście nieudanych trafień w zamek później drzwi otworzyły się, a naszym oczom ukazał się Aaron.

– Długo... Och, Vivien – wymamrotał, nie kryjąc zdziwienia. Spojrzał na mnie zdezorientowany.

– Wróciłam. Vivien mnie odprowadza. – Objęłam drobną dziewczynę w talii. Obydwie kiwałyśmy się jak trzcina na wietrze.

– A ty co tu robisz tu? – wybełkotała przyjaciółka, mrużąc oczy.

– Nie wiem kto kogo odprowadza bardziej – Aaron westchnął, po czym otworzył szerzej drzwi. – Wchodzicie?

– Ja nie, ale ona tak. Ty pewnie też chciałbyś wejść, ale pamiętaj o naszej rozmowie. – Wytknęła palec w stronę chłopaka, po czym mierząc go morderczym spojrzeniem zrobiła kilka kroków w tył.

Aaron rzucił się na pomoc, gdy prawie wywinęła orła. Usłyszałam głębokie westchnięcie, po którym chwycił dziewczynę w talii i przyrócił do pionu.

– To twoje auto? Przyjechałyście z kimś?

– Tak, to moja mama. Jej też nie próbuj zbajerować, ona się nie da.

– Jasne.

Parsknęłam śmiechem, po czym odwróciłam się na pięcie i chwiejnym krokiem weszłam do środka. Chwilę siłowałam się z butami. Ostatecznie wygrałam tę ciężką walkę. Jednak nie miałam tyle siły żeby schować je do szafki, więc rzuciłam je w kąt wiatrołapu, a zaraz za nimi poleciał płaszcz. Wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem, nie rejestrując chwili, w której stwierdziłam, że to będzie dobry pomysł. Zaśmiałam się, po czym jak gdyby nigdy nic poszłam do kuchni.

Zdążyłam nalać wodę do szklanki, robiąc kałużę na blacie przy zlewie, gdy wrócił Aaron. Podskoczyłam, kiedy zaszedł mnie od tyłu.

– Czyli miły wieczór z przyjaciółką, hmm? – wymruczał. Położył dłonie na szafce, zamykając mnie w pułapce swoich ramion.

Przymknęłam oczy, wdychając do płuc słodki zapach wanilii. Poczułam rozchodzącą się po całym ciele gęsią skórkę, a w brzuchu stado motyli, gdy chłopak wtulił nos w moje włosy.

Kierowana impulsem odwróciłam się. Nasze nosy zetknęły się, a płytkie oddechy zmieszały ze sobą. W jego jasnych oczach dostrzegłam swoje odbicie, pośród miliona niewypowiedzianych słów. Dryfowałam po spokojnym, zimnym oceanie, starając się nie opaść na dno. Bezskutecznie.

Tonęłam.

Wpiłam się w miękkie, cudowne usta, chwytając w garści materiał białej koszuli. Zamknęłam oczy, żeby móc skupić się na pozostałych zmysłach.

To nie był delikatny pocałunek, a raczej wyraz desperackiego i dzikiego pragnienia.

Aaron zamarł zaledwie na kilka sekund, zanim dłońmi zanurkował w moje włosy i oddał pocałunek. Rozchylił moje usta, przejeżdżając językiem po dolnej wardze. Zadrżałam pod wpływem tej pieszczoty.

Zatraciłam się w jego intensywnym dotyku, słodkim zapachu i cieple miękkich, malinowych warg.

Przycisnęłam się do chłopaka jeszcze mocniej, śmielej, wdzierając się językiem do jego ust. Rozpoczęliśmy walkę, której żadne z nas nie miało wygrać. Oddychaliśmy ciężko, a nasz pocałunek stał się namiętny, wręcz brutalny. Zakręciło mi się w głowie.

Puściłam trzymaną koszulę. Jedną ręką zawędrowałam pod ubranie, dotykając wyrzeźbionego brzucha, a drugą opuszczałam wciąż niżej i niżej. Gdy dotarłam do odznaczającej się kości biodrowej i przesunęłam dłoń o kilka centymetrów w bok, Aaron chwycił mój nadgarstek, nie pozwalając dotrzeć do wyznaczonego celu.

– Czy to próba gwałtu? – Zaśmiał się w moje usta, na co parsknęłam i odwróciłam głowę w bok.

– Chciałbyś.

– Nie zaprzeczę.

Spłonęłam rumieńcem. Chłopak wyswobodził dłonie z moich włosów, niespodziewanie pochylił się, złapał mnie w kolanach i pod łopatkami, a następnie bez ostrzeżenia wziął na ręce. Pisnęłam, łapiąc go za szyję.

– Co ty robisz?! – Zaśmiałam się.

Aaron poprawił chwyt, po czym zaczął kierować się w stronę schodów.

– Kładę cię spać. Ile wypiłaś?

– Nie tak dużo, żeby nie umieć wejść na górę.

– Nie będziemy tego sprawdzać. – Wyszczerzył zęby. Pacnęłam go w ramię, na co udał, że mnie puszcza. Krzyknęłam ze strachu tak głośno, że aż Pianka przybiegła na ratunek.

– Nie rób tak więcej!

– To mnie nie bij. Nie widzisz, że staram się być dżentelmenem?

Przewróciłam oczami.

Aaron łokciem otworzył drzwi sypialni, po czym pochylił się nad łóżkiem i położył mnie na pościeli.

– Muszę iść się umyć – wyjęczałam, przecierając twarz dłonią.

– Czyli z powrotem na ręce. – Pochylił się z zadziornym uśmieszkiem.

– Nie! – Wstałam z łóżka, wyminęłam śmiejącego się chłopaka i uciekłam do łazienki.

Zamknęłam drzwi na klucz, po czym śmiejąc się cicho podeszłam do zlewu. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, a to, co zobaczyłam sprawiło, że rozchyliłam usta ze zdumienia.

Patrzyła na mnie zarumieniona, rozczochrana dziewczyna z błyszczącymi oczami. Zaróżowione usta pamiętały jeszcze dotyk ciepłych warg Aarona, a serce biło jak szalone.

Pierwszy raz od bardzo dawna wyglądałam tak, jakbym naprawdę chciała żyć.

Zamrugałam kilka razy, a gdy już uspokoiłam galopujące serce i niespokojny oddech, przemyłam twarz zimną wodą. Uwielbiałam takie chwile spędzone z Aaronem, ale Vivien miała rację. Jej słowa wciąż odbijały się echem w mojej głowie – musiałam porozmawiać z chłopakiem, który wywoływał we mnie tak wiele sprzecznych emocji.

Przyjaciółka bała się, że jeśli nie przedyskutujemy tego, co nas łączy to on mnie skrzywdzi. Ale prawda była nieco inna: to prędzej ja skrzywdziłabym go, nie uświadamiając, że pewnego dnia zniknę bez słowa.

Szczotkując zęby zastanawiałam się nad tym, dlaczego Aaron kolejny już raz zatrzymał się, czym przerwał naszą bliskość. Cały czas myślałam, że trzymał mnie na dystans i odpychał, żeby nie doszło do czegoś więcej. Tym razem jednak do głowy wpadła mi inna myśl: a może stopuje nas z szacunku do mnie? W końcu prawie każde nasze zbliżenie miało miejsce gdy byłam nietrzeźwa, albo roztrzęsiona. Może chciał żeby to była w stu procentach przemyślana i świadoma decyzja? Byłam skołowana.

Jedno wiedziałam na pewno – następnego dnia będę domagała się rozmowy. Nie mogliśmy wiecznie przed tym uciekać.

Po umyciu zębów odkręciłam wodę w zlewie i usiadłam na desce klozetowej. Załatwiłam potrzeby fizjologiczne, chichocząc pod nosem na wspomnienie o pijanej przyjaciółce, a następnie wzięłam szybki prysznic.

Okryta ręcznikiem wróciłam do ciemnej sypialni, w której zastałam leżącego w łóżku Aarona. Był tak zajęty swoim telefonem, że nawet nie zauważył, jak weszłam. Dopiero gdy zatrzeszczały drzwiczki szafy, z której wyciągnęłam piżamę, chłopak skierował spojrzenie w moją stronę. Jego twarz nie zdradzała żadnej emocji, a oczy były śmiertelnie poważne, gdy prześlizgnął wzrokiem po moim ciele.

– Kładziesz się? – spytał.

– Tak, tylko ubiorę piżamę.

Pokiwał głową i wrócił do telefonu.

Szybko udałam się do łazienki żeby założyć czarny zestaw do spania, po czym wróciłam do sypialni.

– Zamierzasz tu spać? – Chwyciłam się pod boki, stając w drzwiach.

– Tak.

Moja brew poszybowała w górę. Nie spodziewałam się tak bezpośredniej odpowiedzi. Chociaż, na co ja liczyłam? To był Aaron.

– To jakiś problem? – zapytał, unosząc kąciki ust.

– Żaden.

Z największą obojętnością, na jaką mnie było stać, podeszłam do łóżka i wślizgnęłam się pod nagrzaną kołdrę. Odwróciłam się plecami do chłopaka, układając poduszkę pod głową.

– Dobranoc – powiedziałam, zamykając oczy.

– Dobranoc – wyszeptał zawadiacko tuż nad moim uchem.

Otworzyłam szeroko oczy, gdy objął mnie w talii i przyciągnął do nagiej klatki piersiowej. Motyle zatrzepotały w brzuchu, a policzki zapłonęły żarem. Ten człowiek przyprawiał mnie o gorączkę.

Każdą częścią ciała stykałam się z jego tułowiem, gdy leżeliśmy ułożeni na łyżeczkę. Dopiero po kilku minutach, gdy nic poza tym się nie wydarzyło, motyle z brzucha wyfrunęły, a temperatura ciała obniżyła się o jakieś dziesięć stopni.

Wszystko świerzbiło mnie i mrowiło, żeby się poruszyć i zrobić coś jeszcze oprócz zwykłego leżenia, ale umysł głośno protestował, twierdząc, że nie jestem aż taką desperatką.

W końcu po jakimś czasie ciepło męskiego ciała i równy, miarowy oddech utuliły mnie do snu.

Tamtego wieczoru uświadomiłam sobie, że spokój pachniał wanilią. 


━━ ♟ ━━


To ostatnie zdanie strasznie mnie rozczula 🥹🥹🥹.

I co, myślicie, że rozmowa Kathy z Aaronem obejdzie się bez kłótni?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro