ROZDZIAŁ 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Notka: scena łóżkowa została poprawiona z pomocą Queenie_132 już po opublikowaniu jej. Ma ona teraz +100 do powera :D. Tak więc tutaj jest wersja demo, a być może kiedyś na papierze będzie ta dopieszczona dzięki Karolinie <3.


ROZDZIAŁ 24

213 dni

Whisky to jedyny alkohol, po którym nie miałam kaca. Do tego starałam się pić tyle, żeby ilość spożytego trunku nie kolidowała z przyjmowanymi lekami. Dlatego od razu po przebudzeniu rozciągnęłam się z zadowoleniem, ziewając głośno.

Dawno nie spałam tak dobrze.

Rozejrzałam się leniwie po pokoju. Zatrzymałam wzrok na strugach światła, które przedostawały się spod niezasłoniętych do końca rolet. Drobinki kurzu unosiły się w powietrzu, wykonując nikomu nieznany taniec. Było w tym widoku coś magicznego i wyjątkowego. Wyciągnęłam dłoń, żeby zatopić ją w promieniach.

Nagle do mojej głowy zaczęły napływać obrazy poprzedniego dnia, przez co podniosłam się jak oparzona. Spojrzałam na łóżko, szukając wzrokiem Aarona, ale go nie znalazłam. Skonfundowana sięgnęłam do szafy po kolorowe skarpetki. Wybrałam te z lamami. Byłam miłośniczką kolekcjonowania dziwnych skarpet.

Zeszłam na parter, wypatrując po drodze jasnowłosego chłopaka. Odnalazłam go w kuchni, smażącego jajecznicę. Nie usłyszał moich kroków, pewnie dzięki grubym skarpetkom, albo cichej muzyce dobiegającej z telewizora w salonie. Cieszyło mnie to, bo dzięki temu mogłam przez chwilę obserwować, jak mięśnie poruszały się pod obcisłą, białą koszulką. Włosy spięte w kucyk opadały na plecy, ukazując uszy ozdobione srebrnymi kółeczkami. Podobały mi się jego kolczyki i tatuaże, nadające zadziornego charakteru tej anielskiej twarzy.

Na palcach podeszłam do chłopaka, zręcznie operującego drewnianą łyżką. Dotknęłam dłońmi pleców i przesunęłam je od bioder do łopatek, delektując się ciepłym, smukłym ciałem. Mężczyzna zerknął przez ramię, odwracając twarz profilem. Widziałam jak uniósł kącik ust w lekkim uśmiechu. Odpowiedziałam tym samym, po czym zrobiłam dwa kroki w tył i zajęłam miejsce na krześle, przy którym leżał jeden z dwóch talerzy.

– Dzień dobry. Wyspana?

– Jeszcze jak. Czuję się jak młody bóg.

– Tak? Za to wczoraj wyglądałaś jak siedem nieszczęść.

Przewróciłam oczami.

– Robisz dla nas śniadanie?

– W sumie robiłem sobie, ale skoro już przyszłaś... Ej! – jęknął, obrywając rzuconą przeze mnie zmiętą serwetką.

– Chciałeś powiedzieć, że w sumie to właśnie robiłeś śniadanie królowej, która może łaskawie się z tobą podzieli.

– Oczywiście, jaśnie pani. – Odwrócił się z patelnią w dłoni, po czym podszedł do wyspy kuchennej i nałożył nam po porcji. – Weźmiesz chleb? Masło jest wyjęte.

– Mhm.

Sięgnęłam po krojony, pszenny chleb leżący obok lodówki, po czym wyjęłam po dwie kromki. Jedliśmy w ciszy, która nagle wydała mi się dziwna i niewłaściwa.

– Gdzie jest Pianka? – spytałam, marszcząc brwi.

– W ogrodzie. Wypuściłem ją jakieś dziesięć minut temu.

Odetchnęłam z ulgą.

– Dzięki.

Pięć minut później pozmywaliśmy naczynia. Wytarłam ręce ścierką kuchenną, po czym wpuściłam psa do domu, a następnie skierowałam się do salonu. Denerwowałam się rozmową, którą zamierzałam przeprowadzić. Dłonie pociły się z nerwów, a żołądek wiązał w supeł.

– Pogadamy? – spytałam cicho, zerkając przez ramię na Aarona wycierającego blat.

– Zaraz przyjdę.

Usiadłam na sofie. Chwyciłam pilot od telewizora i wyłączyłam lecący w tle program muzyczny. Nie chciałam żeby cokolwiek nas rozpraszało.

Zanim Aaron zajął miejsce obok, zdążyłam trzy razy wytrzeć spocone dłonie w spodnie od piżamy.

– Więc? – spytał, poprawiając się na kanapie. Siedział z jedną nogą zgiętą w kolanie, na którym opierał łokieć, a drugą zwisającą luźno w dół.

– Musimy pogadać.

– Cały czas zajmuję się szukaniem tego faceta. Na razie nie mam żadnych nowych informacji – rzucił beznamiętnie.

Zauważyłam, że od razu się spiął i przyjął bitewną postawę. Jeszcze nawet nie zaczęliśmy rozmowy, a ja już byłam nią zmęczona.

– Nie o tym.

– A o czym?

– O nas – rzuciłam na jednym wydechu, uciekając wzrokiem. Sekundę później przypomniałam sobie, że nie mogę odpuścić, więc wróciłam spojrzeniem do chłopaka.

Zacisnął usta w wąską kreskę, a jego postawa biła chłodem. Zirytowała mnie ta zmiana nastawienia. Chwilę temu sypał żartami i droczył się, a gdy mieliśmy rozmawiać to zmieniał się w Królową Śniegu. Zachowywał się jak dzieciak, a nie dorosły facet.

Uświadomiłam sobie, że nie podejmie tematu, więc usiadłam w siadzie skrzyżnym, westchnęłam cicho i zaczęłam mówić:

– Ustalmy konkretny charakter naszej relacji. Co tak właściwie między nami jest? – Obserwowałam go bacznie, wyłapując każdy najdrobniejszy szczegół. Miałam wrażenie, że zaraz wstanie i zacznie uciekać.

Aaron odetchnął głęboko i przymknął na sekundę powieki.

– Po co tak to utrudniać?

– Utrudniać? Trudne właśnie jest to, że nie wiemy, co się między nami dzieje. – Zmarszczyłam brwi.

– Ja wiem. Ty nie?

– Oświeć mnie.

– Podobasz mi się, ja tobie też. Pociągamy się wzajemnie, do tego lubimy spędzać ze sobą czas. Nie wpadłaś na to? – spytał, a w jego głosie pojawiła się drwina, która zupełnie mi się nie spodobała.

– To każdy głupi by to zauważył. Ja chciałabym wiedzieć co z tym zrobimy?

– A co mielibyśmy zrobić?

– Najwidoczniej nic, skoro tak do tego podchodzisz – wycedziłam, czując coraz więcej negatywnych emocji. – To niesamowite, jak w ciągu kilku chwil potrafisz mnie wkurzyć.

Jego brew poszybowała w górę. Wpatrywał się we mnie wzrokiem pełnym politowania i kpiny. Miałam wrażenie, że zaraz zacznę wrzeć jak czajnik pełen wrzątku. Ręce świerzbiły żeby odnaleźć opakowanie dawno nieużywanych tabletek, choć pozbyłam się ich już dawno temu. A może i nie?

– Serio? Nie możemy po prostu wyjaśnić sobie co jest między nami? Nazwać to jakoś? Rozmowa na ten temat cię przerasta? – wypaliłam, machając rękami.

– Dobrze, skoro potrzebujesz nazwać to po imieniu, to zróbmy to. – W jego oczach pojawił się niepokojący błysk.

– Więc? Jak to nazwiemy?

– Wzajemną korzyścią.

Zdębiałam.

Otworzyłam szerzej oczy i rozchyliłam lekko usta.

– Serio, kurwa? Wzajemna korzyść? – Gapiłam się na Aarona z niedowierzaniem. – Moje życie to jeden wielki cyrk; ktoś stalkuje mnie skutecznie uprzykrzając życie, twój cudowny braciszek stwierdził, że szantażowanie mnie za coś, o czym nawet nie miałam pojęcia to świetny pomysł, jestem na skraju załamania nerwowego i potrzebuję czegoś normalnego, stałego w swoim życiu, a ty proponujesz relację, którą nazywasz ,,wzajemną korzyścią"? – Zamierzałam wstać, ale chłopak pochylił się lekko, a następnie złapał mój nadgarstek.

– Poczekaj – powiedział miękko. – Przepraszam. Rzeczywiście powinniśmy o tym pogadać.

Wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym usadowiłam się z powrotem na swoim miejscu. Nie miałam cierpliwości do tego faceta. Ostatnimi czasy nie miałam cierpliwości do niczego. Każda najmniejsza rzecz potrafiła wytrącić mnie z równowagi.

– Nie potrafię rozmawiać o takich rzeczach.

– Serio? Nie zauważyłam. – Parsknęłam, krzyżując ręce na piersi, na co Aaron posłał mi mordercze spojrzenie. – Dobra, już siedzę cicho. – Uniosłam ręce w geście poddania się.

Mężczyzna przejechał dłonią po włosach.

– Możemy tego po prostu nie nazywać w żaden sposób?

– Bo nie ma czego nazywać?

– Bo nie wiem jak to nazwać. Chcę spędzać z tobą czas, dotykać cię, całować. Chcę cię bardziej poznać, zrozumieć, wejść do twojego świata – mówił spokojnym głosem, a moja klatka piersiowa zaciskała się coraz mocniej z każdym kolejnym słowem. – Tak naprawdę dopiero się poznajemy, odkrywamy. Jak to nazwać? Znasz odpowiednie słowo?

– Nie – powiedziałam cicho.

– No właśnie.

Uciekliśmy od siebie wzrokiem. Błądziliśmy myślami gdzieś daleko poza ten pokój i dom. Gapiłam się tępo w ścianę, uświadamiając sobie, że Aaron miał rację. Naprawdę nie wiedziałam jak nazwać naszą relację. Związkiem? Tak naprawdę nadal byliśmy dla siebie obcy.

– A jakieś zasady? Ustalmy chociaż to. Miej świadomość, że nie chcę naszej bliskości, jeśli chwilę później chodzisz do innych – powiedziałam z trudem, wracając wzrokiem do chłopaka słuchającego mnie z kamienną twarzą

– W porządku. Tamta dziewczyna...

– Wiem. Domyśliłam się, że zrobiłeś to na pokaz.

Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.

– Bystra.

– Wątpiłeś? 

– W życiu. – Parsknął śmiechem. – Chcesz jeszcze coś przegadać?

– Chyba już na dzisiaj mam dość. Z tobą nie da się rozmawiać. – Zmrużyłam oczy.

– A wiesz co się da?

– Oświeć mnie, panie naburmuszony.

Jedynie drapieżny uśmiech i błysk w oku poprzedził moment, w którym Aaron gwałtownie pochylił się, żeby przywrzeć ustami do moich warg. Jedną dłoń położył na oparciu kanapy, drugą natomiast chwycił za mój kark, zatapiając palce w skórze. Jego dotyk był stanowczy, choć przyzwoicie delikatny.

Westchnęłam z zaskoczenia, na co chłopak zmrużył oczy, w których czaiły się diabelskie ogniki. Wokół nich pojawiły się maleńkie zmarszczki, powstałe na skutek rozbawienia. Prychnęłam, zirytowana jego nadmierną pewnością siebie. Miałam ochotę zetrzeć uśmieszek, który poczułam na swoich ustach i utrzeć mu nosa, więc wyszczerzyłam się złowieszczo i wpiłam z jeszcze większą pasją w miękkie usta.

W pierwszej chwili Aaron cofnął się o milimetry, a w jego spojrzeniu zagubiło się zdziwienie. Pewnie był przekonany, że ucieknę spłoszona, ale mylił się. Zamierzałam pokonać go jego własną bronią.

Sekundę później zamknął oczy i przysunął się bliżej, przygniatając całym swoim ciężarem. Powalił mnie na kanapę, przez co z mojego gardła wydobył się jęk, gdy plecy zderzyły się z szorstkim materiałem.

Całowaliśmy się zachłannie, jakby od tego zależało całe nasze życie. Języki poruszały się we własnym, szalonym tańcu, znanym tylko nam. Oddechy wymieszały się w jeden, rozdzielając tylko chwilami, gdy trzeba było zaczerpnąć tchu.

Aaron ułożył się wygodniej między moimi nogami, dzięki czemu poczułam wybrzuszenie w jego spodniach. Policzki zapłonęły rumieńcem, a w podbrzuszu wybuchł szalejący pożar. Odruchowo zacisnęłam uda, zapominając, że oplatałam nimi biodra chłopaka. Poczuł napór moich mięśni, przez co zamruczał cicho i docisnął mocniej krocze. Nie potrafiłam powstrzymać jęku wydobywającego się z gardła

Płonęłam.

Wędrowałam dłońmi po wyrzeźbionej sylwetce, nurkując pod materiałem białej koszulki. Chłonęłam każdy mięsień, czułam pod opuszkami palców wszystkie pojedyncze włoski stające dęba, gdy pojawiła się gęsia skórka. Drażniłam się; zmiejszałam nacisk palców, żeby zaraz potem wbić je mocno, boleśnie w skórę, a on nie był mi dłużny. Poruszał się leniwie, ledwo wyczuwalnie ocierając wybrzuszeniem w spodniach o wrażliwe miejsce. Miałam wrażenie, że zwariuję, jeśli nie zrobi czegoś więcej. Oplotłam go ciaśniej nogami i przycisnęłam mocniej do siebie. Uśmiechnął się w odpowiedzi, poruszając biodrami coraz szybciej.

Jego dłoń zanurzona w moich włosach ścisnęła je w garści, co wywołało niewielki, stymulujący ból. Syknęłam, przygryzając wargę Aarona. Uśmiechnął się tylko, wyswobadzając z uścisku zębów, po czym przejechał językiem po ugryzieniu i na powrót wsunął język w moje usta.

W końcu przerwał pocałunek i odsunął się, zdejmując koszulkę przez głowę. Czułam ciepło bijące z rozgrzanej skóry, które zawróciło mi w głowie.

Aaron rzucił koszulkę gdzieś w bok, po czym wrócił do moich ust. Jeszcze przez chwilę całowaliśmy się intensywnie, ocierając o siebie, aż poczułam jak męskie ręce wślizgują się pod moją talię. Złapał mnie mocno i wyprostował plecy. Ze śmiechem wczepiłam się w niego rękami i nogami, uwieszając jak małpka na drzewie. Aaron zręcznie wstał z kanapy, po czym niosąc mnie skierował się na piętro. Drażniłam skórę na szyi, na przemian podgryzając, całując i liżąc, aż poczułam jak spadam na miękką pościel. Odepchnęłam się nogami, przemieszczając na środek łóżka, w trakcie gdy chłopak pozbywał się niepotrzebnych spodni.

Przygryzając wargę podziwiałam jak czarne bokserki opinały zgrabne pośladki i jeszcze coś, co przyprawiało mnie o zawrót głowy.

– Oczy mam wyżej – powiedział i pokręcił głową z rozbawieniem. Uniosłam wzrok, leniwie sunąc oczami po całym ciele.

Stojąc w samych bokserkach, prezentując szczupłe, zgrabne ciało z rozczochranymi, długimi włosami opadającymi na ramiona wyglądał jak grecki bóg. Jasne oczy wpatrywały się we mnie intensywnie, gdy jak przyczajony tygrys przemierzał dzielącą nas odległość, a ja prawie trzęsłam się z podniecenia, które we mnie wywoływał.

Niezaprzeczalnym faktem było to, że Aaron był przepięknym mężczyzną, którego ciało mogłam studiować godzinami. A teraz właśnie zmierzał w moją stronę, prawie nagi, gotowy oddać mi się w stu procentach.

Traciłam przez niego głowę.

Wszedł na łóżko, rozplątując niesforne włosy, żeby związać je ponownie w ciasny kucyk, po czym zawisł nade mną z rękami ułożonymi po bokach mojej głowy. Miałam wrażenie, że chłód przenikał każde miejsce dotknięte lodowatym spojrzeniem jasnych oczu. Nie mogłam napatrzeć się na to, jak było zimne i palące jednocześnie.

Chwycił mnie za dłonie. Uniósł delikatnie do siadu, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Oderwaliśmy od siebie spojrzenia tylko na chwilę, gdy pozbył się mojej koszulki. Po tym jak zostałam w samym staniku, pochylił się, żeby wyrysować pocałunkami linię od jednego ramienia do drugiego, po drodze kąsając lekko obojczyki. Oddychałam głęboko, czując tę delikatną pieszczotę. Potem ostrożnie, nieśpiesznie zsunął spodnie z moich bioder.

Starając się nie odwracać zawstydzonego wzroku pomogłam chłopakowi pozbyć się koronkowych majtek, a następnie stanika.

Byłam naga, ale tylko ciałem. Duszą już wcześniej obnażyłam się przed tym delikatnym, zmysłowym i pięknym człowiekiem.

Aaron nie kazał mi długo czekać. Jego bokserki również znalazły się na podłodze, odsłaniając fragment ciała świadczący o tym, jak na niego działałam. Nie potrafiłam powstrzymać zachwytu.

Zagryzłam wargę, obserwując w napięciu, jak chłopak zakłada prezerwatywę, która pojawiła się chyba znikąd.

Popatrzeliśmy na siebie nawzajem.

Oczekiwanie było nie do zniesienia, ale więź, którą w tamtej chwili czuliśmy była tak wyjątkowa, że chciało się przeciągnąć ten moment – zapisać go w pamięci jak obraz namalowany na płótnie, żeby później wracać do niego myślami i już na zawsze zapamiętać, jak cudownie się wtedy czuliśmy, oddając swoje ciała i dusze.

A potem Aaron wszedł we mnie, cały czas patrząc głęboko w oczy. Powoli, niespiesznie wypełniał mnie całą, pozwalając żebym przyzwyczaiła się do niekomfortowego bólu. Westchnęłam, przymykając powieki. Minęła chwila, rozkosznie długa, podczas której zastygliśmy w bezruchu. Chłopak przybliżył się, żeby złączyć nasze usta w powolnym, leniwym pocałunku. Poruszył się dopiero wtedy, gdy zachęciłam go ruchem bioder.

Poczułam, jak jedna dłoń zanurza się w poduszkach z boku, a druga chwyta moje włosy w garść. Kilka krótkich kosmyków opadło na moje policzki, łaskocząc rozpaloną skórę.

Powolne, ale głębokie pchnięcia i usta skubiące moje wargi – to wszystko, na czym potrafiłam się skupić.

Niespodziewanie Aaron usiadł, ciągnąc mnie za sobą. Posadził na górze, po czym przesunął dłonią po moim policzku. Zrobiłam to samo, czując w głębi serca mocne wzruszenie.

,,Jak można być tak delikatnym i subtelnym w takim momencie?" – spytałam samą siebie, gładząc opuszkami palców zarumienioną skórę.

Potem był długi pocałunek, rytmiczne ruchy; najpierw niespieszne, pozwalające mi przystosować się do nowej sytuacji, a potem nabierające tempa. Jedną dłonią ściskał biodro, drugą podtrzymał plecy. Odrzuciłam głowę, nie powstrzymując westchnień i jęków wydobywających się z gardła. Wznosząc się i opadając czułam tak ogromną bliskość, że aż miałam ochotę płakać. Tylko chwila dzieliła mnie od nieubłaganego końca i gdy już myślałam, że nic lepszego nie może się zdarzyć, usłyszałam cichy, błagalny szept...

– Kate.

Otworzyłam oczy, po czym spojrzałam na Aarona. Jego twarz była zarumieniona, spięta, a jednocześnie przepełniona błogą przyjemnością. Zamglone oczy wpatrywały się w moje, odbijając cząstkę duszy.

– Kate... – wyszeptał ponownie, tym razem prosto w moje usta.

Jęknęłam, przyspieszając ruchy.

Spełnienie, jakie chwilę później na nas spłynęło było najpiękniejszym, jakie tylko mogłam sobie wyobrazić. Nawet nie byłam pewna, czy bardziej zadowolone było ciało, czy serce.

Uśmiechnięta od ucha do ucha jak dziecko, które właśnie dostało lizaka obserwowałam, jak Aaron czmycha do łazienki, po czym wraca z niej i otula nas miękką kołdrą.

Położywszy się na plecach oparł moją głowę o swoją klatkę piersiową, wolną dłonią kreśląc kółka na ramieniu.

– Mogę zaliczyć to do pierwszego z tych wszystkich wspomnień, które chciałeś mi dać? – wyszeptałam, bawiąc się końcówkami białych włosów.

Aaron zaśmiał się cicho.

– Nie wiem, nie planowałem żeby nasz seks był jednym z nich. Ale jeśli twierdzisz, że to piękne wspomnienie, to czemu nie.

– A nie? – Uniosłam głowę, udając obrażoną.

Przeniósł dłoń z mojego ramienia na policzek, który pogłaskał opuszkiem kciuka.

– To było piękne wspomnienie... Kate.

Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta.

– Było nieźle – Zaśmiałam się, przypominając sobie jak wcześniej używał tego zwrotu po naszych zadaniach. Na moje słowa parsknął śmiechem.

Aaron nie wiedział o tym, że podarował mi dwa wspaniałe wspomnienia: spełnienie cielesne i duchowe, a także nieopisaną radość, gdy pierwszy raz w końcu wypowiedział moje imię. I ja sama nawet nie zwróciłam uwagi na to, że użył znienawidzonego przeze mnie zwrotu, tym samym unicestwiając jednego z moich demonów.


━━ ♟ ━━


Mamy to kochani!

MAMY TO!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro