7.Rada(+18)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z dedykacją dla siwa110

-Jesteś już! Rada nas wzywa!-powiedział Thomas, gdy ten tylko przekroczył próg klasztoru.

-Chodzi o nią?-zapytał, chociaż dobrze znał odpowiedź.

-No niestety.

Przybyli do siedziby rady.
Budynek ten był kiedyś muzeum.Gdy weszli do środka wymienili grzeczności ze strażnikami, po czym weszli do głównej sali.
Członkowie Rady siedzieli za długim dębowym stołem.
Było ich pięcioro.Na środku siedziała drobna kobieta, po pięćdziesiątce o siwych włosach.
Po jej prawej stronie siedział mężczyzna z rudą czupryną i bardzo piękna kobieta w średnim wieku o kruczoczarnych włosach, poprzeplatanych gdzieniegdzie siwymi pasmami. Po lewej zaś dwaj mężczyźni.
Jeden pokaźnej budowy z krótkimi brązowymi włosami, drugi lekko siwiejący mający około siedemdziesięciu lat i tylko on uśmiechnął się na widok Jamesa i Thomasa.
Kiedy obaj byli już wystarczająco blisko stołu skłonili się nisko.

-Witajcie!-powiedziała siwowłosa, która była tu przewodniczącą.

-Wezwaliśmy was jak się domyślacie z powodu wczorajszego incydentu za klubem, czy ta dziewczyna, czy ta wampirzyca została już stracona?-kontynuowała przewodnicząca z odrazą.

-Nie -odpowiedział krótko James.

-Jak to nie!-oburzyła się kobieta -Najpierw dopuściliście do przemiany a teraz ją puściliście? Przecież może w tej chwili atakować ludzi na ulicy!-dodała nadal wściekła.

-Nie mogłem jej zabić bo ona jest czarownicą, Mark to sprawdził -bronił się blondyn- po za tym osobiście dopilnowałem, żeby obyło się bez ofiar.

-Czarownicą powiadasz, no to zmienia postać rzeczy-powiedziała zaskoczona odpowiedzią Jamesa-W takim razie może okazać się pożyteczna. Zajmiecie się nią obaj i przekonacie do pomocy przy poszukiwaniach Księżniczki-dodała.

-A co jeśli się nie zgodzi?-zapytał James.

-Przekonaj ją, bo jak nie my ty jej nie przekonamy, może to zrobić Nicolas-odpowiedziała.

-Idźcie już-rozkazała. Ukłonili się. Po czym obaj wyszli.

Siedziała na łóżku w ciemnościach, pijąc krew.

Zdumiewające, że mam teraz tak dobry wzrok.

Myśli ją przytłaczały, nie wiedziała co robić. Postanowiła, że do pracy wróci jakby nigdy nic. Ma skąd wziąć krew więc jeden problem z głowy. Pozostaje kwestia łowców, musi ich unikać. Tak jak powiedział jej James zabijają wampiry, a ona jest wampirem, więc cóż koniec znajomości. Szkoda.Z zamyślenia wyrwał ją telefon

-Słucham

-Jade?

-Tak, kto mówi?

-To ja James, możemy porozmawiać?

-Chyba nie ma o czym.

-Jest, musimy się spotkać.

-James nie chce, chce wrócić do normalności. Dziękuje ci za wszystko, za pomoc i w ogóle ale nie chce wchodzić do waszego świata. Daj mi spokój.

-Nie mogę, posłuchaj to teraz nie zależy od ciebie. Rada kazała mi...

-Nie obchodzi mnie to!-przerwała mu Jade po czym się rozłączyła. Sama nie wiedząc skąd znalazła w sobie tyle stanowczości.

-Panie, poszukiwania Księżniczki wciąż trwają. Jeśli chodzi o tą dziewczynę z tamtej nocy, to wiadomo już, że przeszła przemianę. Okazało się też że jest pół krwi czarownicą, o jej darach nic jeszcze nie wiemy-zdał raport jeden z sług.

-Cieszy mnie to, wiedziałem że coś w niej jest i że się jeszcze przyda-powiedział z szerokim uśmiechem Nicolas.

*
Postanowiła kolejny raz zajrzeć do Black Star. Nie wiedzieć czemu polubiła to miejsce. Właśnie taki klimat jej odpowiadał.
Jednak widok Jade, za barem strasznie ją zdenerwował. Liczyła, że Nicolas zajmie się dziewczyną dłużej, czym ona sama zyska trochę więcej czasu.
Ruszyła w jej kierunku, jednak już po paru korkach przez nieuwagę na kogoś wpadła.

-Uważaj jak chodzisz!-krzyknęła, po czym spojrzała na kogo wpadła. Jej oczom ukazał się wysoki mężczyzna.
Był szczupły jednak umięśniony, o czym dowodziła opięta na jego torsie koszulka. Przydługie czarne włosy opadały mu na czoło, a niebieskie oczy patrzyły na nią intensywnie. Te oczy. Takie wyraźne. Nie mogła przestać w nie patrzeć.

-Przepraszam,nie zauważyłem cię -powiedział.

-Niech będzie, że wybaczam- odpowiedziała, a mały uśmiech wpłynął na jej twarz.

-Może się czegoś napijesz w ramach przeprosin?Jestem Thomas- wyciągnął rękę do dziewczyny.

-Lena- odpowiedziała podając mu rękę i tym samym od razu pociągnęła go do baru. Zamówiła wódkę z colą, a on sok pomarańczowy. Rozmawiali o jakiś głupstwach już pół godziny.
Zapomniała o Jade, łowcach i wampirach.
Był tylko on, jego uśmiech i te niebieskie oczy.

Idziemy do mnie?-zapytała wprost, po jakichś dwóch drinkach.

-Tak-odpowiedział po długim zastanowieniu.
Gdy dotarli do niej, nie było chwili na jakąkolwiek rozmowę.
Lena od razu zabrała się do rozbierania mezczyzny, przy czym od razu połączyła ich usta namiętnym pocałunkiem.Na reakcję Thomasa nie musiała długo czekać, szybko pozbył się jej ubrań i już po chwili oboje znaleźli się całkiem nadzy w łóżku.
Nakrył jej ciało swoim.
Ich rozgrzana podnieceniem skóra zetknęła się ze sobą, gdy opadł na nią delikatnie i złączył ich usta ponownie.Języki toczyły walkę, której żadne nie chciało przegrać. W końcu odezwał się od jej ust i przeniósł ma szyję, pieścił ją przez chwilę. Jednak jej jęki wzmogły jego pragnienie. Dopadł do jej krągłych piersi. Gryzł, ssał , lizał jej sutki, a ona pojękiwała z rozkoszy. Skierował się na jej brzuch i ścieżką z pocałunków brnął pomiędzy rozchylone uda. Lena przeczesywała palcami jego czarne włosy.Thomas rozchylił mocniej jej uda i zaczął pieścić językiem jej łechtaczkę, co chwilę przejeżdżając językiem po dziurce.

-Nie każ mi dłużej czekać, bo nie wytrzymam!-powiedziała Lena ciężko dysząc i wijąc się od doznań. Na te słowa Thomas szybko ubrałe uprzednio siegniętą prezerwatywę i wszedł w nią, najpierw poruszał się powoli, potem coraz szybciej i mocniej. Ich spocone i gorące ciała ocierały się o siebie z każdym jego ruchem. Thomas poczuł jak jej mokra cipka zaczyna pulsować.
Oboje byli już blisko, sapiąc i pojękując po chwili wspólnie osiągnęli szczyt.

Opadł obok niej ciężko dysząc.
Nigdy wcześniej Taj nie robił.
To nie było w jego stylu. Najczęściej to właśnie James opuszczał kluby z kobietami. On sam stronił od takich rozrywek, aż do dziś.
Gdy na niego wpadła od razu przepadł.
Burza rudych włosów, błękitne oczy, onieśmielająco piękna twarz i ten delikatny uśmiech, którym go obdarzyła. To wszystko sprawiło, ze że zapragnął ją poznać.
Rozmawiali, a gdy zaproponowała wyjście, po chwili wahania się zgodził. Mimo iż był na służbie, dla niej to zlekceważył.

-Muszę już wracać- wyszeptał w jej nagie ramie.

-W porządku i tak już jestem zmęczona.

Nie oczekiwał zbyt wiele, jednak jej odpowiedź zabolała go.
Ubrał się i jeszcze raz spojrzał na nią by się pożegnać, lecz już słodko spała.
Mimo to złożył na jej czole pocałunek i wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro