Don't worry, she'll be fine

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Nie mar­tw się, że po­woli po­suwasz się nap­rzód, oba­wiaj się je­dynie, abyś się nie zatrzymał."

Steve

W każdy możliwy sposób staram się pocieszyć Kevę. Jest załamana po powrocie ze szpitala. Słyszałem jak całą noc płakała. To oznacza, że Vivienne wcale się nie poprawia od wypadku. Stark nie wyłania się z sypialni, całe dnie jest przy niej. Opróżnia butelki szkockiej w zastraszającym tempie. Musi w końcu nastąpić jakiś cud. Przecież Viv to silna dziewczyna.

Wieczorem, kiedy Stark wraca ze szpitala mijamy się na korytarzu.

- Co z Vivienne?- pytam cicho.

- Wciąż bez poprawy - powiedział kręcąc głową.- Boję się, że ona już z tego nie wyjdzie.

- Wyjdzie - mówię.- Nie martw się, jest silna. To cud, że nie zginęła wtedy na miejscu.

Przypominając sobie video z wiadomości, z kamery zamontowanej w tirze po plecach przebiegają mi ciarki.

Tony znika w swojej sypialni. Stoję zrezygnowany nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu decyduję się iść do Kevy. Pukam niepewnie do jej drzwi.

- Proszę - słyszę.

Naciskam klamkę i wchodzę. Keva siedzi na kanapie przy oknie, zapatrzona w nocne niebo. Siadam obok niej i przysuwam się. W jej oczach stoją łzy.

- Poprawiło się jej?- pyta cicho.

- Nie, niestety - mówię obejmując ją ramieniem.- Nie martw się, na prawdę cieszmy się, że trzymają ją przy życiu. Po takim wypadku na prawdę potrzeba czasu, żeby się wybudzić. Ona jest silna, Kev. Da radę.

Momentalnie Keva wpada mi w ramiona, przyciska się do mojej piersi. Otulam ją mocno ramionami. Słyszę jak płacze cicho. I... i ją rozumiem.

Rumlow

Stoję, patrząc przez szybę.

Dziewczyna nadal nie daje znaków życia.

To bez sensu.

Kiedy Novakovic widział wypadek w telewizji powiedział, że chciałby ją mieć. Żeby złamać Starka. Żeby móc się do niego zbliżyć i unicestwić. On chce z niej zrobić żołnierza. Takiego jak Bucky.

Stark cały czas tu przychodzi. Siedzi całe dnie. Niedługo na pewno zacznie zostawać na całe noce. Przestanie stąd wychodzić a wtedy cały plan pójdzie w dupę.

Ale czy serum cokolwiek pomoże?

Czy jedynie pogorszy?

Przypominają mi się jego słowa, przy ostatniej rozmowie.

Nie obchodzi mnie, że to dziewczyna. Nie obchodzi mnie kim jest. Nie obchodzi mnie, że nie daje znaku życia. Masz jej to wstrzyknąć w lewe ramię. Nawet jeśli Stark Cię zauważy i zabije, Bucky dokończy misję za Ciebie. 

Widzę swoje głupie odbicie w szybie.

Czy na prawdę chcę niszczyć jej życie?

To tylko dziewczyna...

Nie nadaje się na żołnierza Hydry...

Ale Novakovic ma inne zdanie.

Ja na prawdę nie chcę jej krzywdzić.

Wygląda na bezbronną.

Chciałbym...ją ocalić.

Oszczędzić tego cierpienia.

Widziałem co przechodził Bucky.

 Z nią zrobią to samo.

Zapomni go. Potem zabije i zostanie sama.

Może ja mógłbym go zastąpić.

Ale czy da się kochać kogoś takiego jak ja?

Z zamyślenia wyrywa mnie czyjś głos. Odwracam się gwałtownie ze strachem, że to Stark. To tylko lekarz.

- Co Pan tu robi? - pyta.- I kim Pan jest?

- Jestem bratem - mówię szybko.- Wróciłem z zagranicy i dowiedziałem się o wypadku. Chciałem jak najszybciej ją zobaczyć.

- Rozumiem - kiwa głową i odchodzi.

Nie chcąc więcej się wahać, że zawalę misję wchodzę do sali. Rozglądam się w poszukiwaniu kamer. Ani jednej. Biorę strzykawkę z szafki i odmierzam 25ml serum. Patrzę na jej ciało, całe zakryte bandażami, kabelkami. Biedna. Nie wie nawet co ją czeka w Hydrze. Nie zastanawiając się ani chwili więcej rozglądam się jeszcze chwilę i po stwierdzeniu, że nikogo nie ma w pobliżu wstrzykuję w jej żyłę serum. Pobieram drugą dawkę, mniejszą, 15ml i podaję dla pewności.

Przepraszam, że niszczę Ci życie.


Tony

Budzę się gwałtownie zalany potem.

Znów ten sam koszmar.

Nie wiem co ze sobą zrobić.

Podnoszę się i ocieram czoło.

Ubieram buty i kieruję się do warsztatu z nadzieją, że zajmę swój umysł pracą i muzyką.

Wychodzę z pokoju i cicho idę na platformę.

- Jarvis - klaszczę w dłonie kiedy już tam jestem.- Muzyka. I przynieś mi butelkę szkockiej.

- Tak jest, sir - odzywa się.

I zaczynam grzebać w zbroi. Nie potrafię się skupić. Cały czas przed oczami mam jej twarz, całą we krwi. Jej zimne dłonie. Jej ledwo co unoszącą się klatkę piersiową.

I teraz zamiast naprawiać inne zbroje siedzę patrząc przed siebie.

Nie potrafię zatracić się w pracy...

Chciałbym cudu.

Niech Viv już się obudzi.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro