Injury

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Abor­cja to ho­lokaust, przed którym nie da się ukryć."

Rumlow

Parę dni po tym, jak Viv się odezwała, zrobiło się normalnie.

Nie jest już tak często resetowana.

Mantra jest jej wmawiana jak modlitwa. Jak coś, co powinna pamiętać... Jak własną historię.

Kiedy obserwuję, jak ćwiczy z Bucky'm do sali wchodzi Novakovic i kiwa do mnie.

Wychodzę za nim z sali.

- Musisz jej to podać - powiedział wciskając mi do dłoni pudełko.

Searle 142

- Co to? - pytam.

- Musimy mieć pewność, że nie jest w ciąży - mówi.- Że dzięki temu prawdopodobnie więcej w nią nie zajdzie.

- Nie mówisz serio?

- Całkiem serio - mówi.- To tylko zwiększy szanse, że będzie idealnym żołnierzem.

Kręcę głową.

Nie mam siły się sprzeciwić.

Znów czuję, że część mnie się zmienia.

Że znów wraca chęć do robienia... czegoś złego.

***

Po skończonych ćwiczeniach Novakovic każe mi wyczytać mantrę. W jej sali. Potem podać jej te leki i zostawić na noc.

Tak więc robię.

Zaprowadzam ją do jej sali. Każę usiąść na krześle.

"Tęsknota...piekło...czerwień...19...łagodna...4...złoto...9...Stark..."

Mówię jej, że musi zażyć te tabletki. Kiwa posłusznie głową i zjada jedną za drugą na moich oczach.

Jeśli nie jest w ciąży, to doskonale.

Jeśli jest...pozbędziemy się dalszych problemów.

Tony

Od miesiąca nic. Kompletnie nic.

Wiem, że to Hydra. Rozmawiałem z lekarzem w szpitalu. Opisywał mi mężczyznę, który przychodził, kiedy ja wychodziłem. Wiemy, że to Rumlow. Najgorsza w tym rzecz, że zniknął. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Razem z Vivienne i moim dzieckiem.

Już nie wiem co mam robić.

Nie potrafię skupić się na niczym. Nie śpię. Nie pracuję.

Jedyne co potrafię robić, to siedzieć w jej dawnej sypialni i opróżniać butelki szkockiej. Jedna za drugą. Każdy z Avengers każe mi przestać.

"Weź się w garść, Stark."

"Viv się znajdzie."

"Wróci, kiedy pogodzi się z ciążą."

Nie!

Ona nie wróci.

Została porwana przez Rumlow'a.

Wywiózł ją gdzieś. Nikt nie wie gdzie.

Jeśli kiedyś go dopadnę, nie ręczę za siebie.

Zabiję go na oczach wszystkich.

Długo i boleśnie.

Nie wybaczę mu tego, że porwał Vivienne.

Jednocześnie nie mogę wybaczyć sobie, że pozwoliłem narazić ją na niebezpieczeństwo.

"Nic nie mogłeś zrobić, Stark."

"To nie Twoja wina, Tony."

Nie moja?

A czyja zatem?

Powinienem zaraz po wypadku przenieść ją do prywatnej kliniki.

Tak byłaby monitorowana 24/7.

A teraz nie mogę przestać myśleć, że Rumlow może ją krzywdzić.

Rumlow

Kiedy rano przychodzę do sali Viv, nie zastaję jej tam. Już jest z Bucky'm na ćwiczeniach. Co zauważam?

Jej łóżko. Całe we krwi.

Czym prędzej ściągam prześcieradło i zwijam w kłębek.

Nie chcę, żeby przypadkiem znalazła tam mały płód, jeśli faktycznie była w ciąży.

Biorę też jej kombinezon, który zmieniła.

Wychodzę i szybko kieruję się w stronę wyjść.

Mamy tu salę.

Jedną, jedyną.

Z wielkim paleniskiem.

To jedyna sala w której jest ciepło.

Wrzucam wszystko do ognia i patrzę, jak płonie.

Jeśli właśnie pozbyliśmy się potomka Stark'a...pozbyliśmy się wielu problemów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro