Dramat

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dramat

Ręce się telepią, z tej gliny nie ulepią za wiele. W oddali dzwonią w kościele, a ja nie wiem już co zwać prawdą i czy nóż to tylko narzędzie, czy ostrze skąpane w błędzie istnienia. Marzenia odprawiam za siódmą rzeką, gdzie człowieczy los mają za grosz i prośbę topią w kamieniach.

Mienią się czerwienią żyły, bądźże tak miły i mi je podaj, dodaj stali i odejmij bólu cośmy się go bali za maleńkiego. Do każdego przychodzi kiedyś zrozumienie, że dramat się w ramach nie mieści, że z człowieczkiem się marnym nie pieści, a złe wieści się rozchodzą szybciej niż minuty.

Przychodzi godzina pokuty za czyny, sam siebie wpuściłem w te maliny kolczaste, owoc soczysty, a teraz zasnę... W słodkiej melodii, poprawy głodni, mamy obawy, że nietaktem się wykaże, nie objawi w następnym takcie.

W trakcie aktu przegranej, miny zrzedłe, wredne, na ustach pustka, w palcach zakalec, ale... Ale nie ma żadnego ale. Wcale się nie boję, stojąc przy otchłani, ni trochę się nie bronię, już wszystko mi zabrali. Zanim róż na policzkach zakwitnie — spłacona po-zaliczka — zanim wzdłuż popłynie... już tuż, tuż...

Nie wzruszę się, bo tusz mi się poplami (pisałem nawet w ostatniej chwili), nie popłaczę tak samo, inaczej, atramentu nie przykryje ten lament, bo z dramatem wybrzmiewają poematy...

I może zapach herbaty, jest tylko zapachem herbaty, a nie jak go w wierszu opiewałem morzem powietrza, może wieże nie wierzą w ogóle w niebo, a na papierze nie ma nic... prawdziwego. Może jak widz siedziałem i obserwowałem moje życie przez całe życie, może faktycznie skończyło się na jednej odwołanej wizycie z miłością i setkach z samotnością.

Może prosiłem noże o rzeczy, o jakie dziecko prosić nie powinno, może zdarzyło mi się stracić niewinność za coś zawsze wartego nic.

Teraz stoję i się nie zwinę w kulkę, nie obchodzi mnie jaką mam koszulkę, mile w tyle są te chwile; rodzinę, przyjaciół, a może nikt tam nie stoi?

Wzrok już nie ten, już mi nie pozwoli dojrzeć, wydaje się, że nigdy nie dane mi było dojrzeć, jeżeliby wstecz spojrzeć, lecz drogę tę właśnie dobrałem ~ na zawsze chciałem zachować w sobie dziecko.

Coraz bardziej tak lekko, choć runę w dół, jak piórko, we wspomnieniach stare podwórko, powtórnie turkot auta, tu kot, pies i Ty, Mamo...

Przytul mnie chmurko.

wszystkim tym, którzy mieli kiedyś myśli samobójcze

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro