Śmierć namiętności

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Śmierć namiętności

Śmierć namiętności, bo mnie od niej bolą kości! Nawołuję z gorzkości i zgorzkniałości, bo za dużo miłości wrasta w ciało grzybem. Z namiętnością na pohybel!

Rozerwałem koszulę i tulę się przeklęcie do zmiętej skóry. Spojrzeniem burzysz mury, dotyk tu jest wtóry. Człowiek który posiada pazury, od którego kupuję wory pod oczami co nocy. Ten który gryzie raz a dobrze, wrak zmienił w „wrzeszczę", mam wymieniać jeszcze?

Sutki mają krótki spust [pociągnij za niego], w źrenicach lodowaty mróz, rózga w policzku językiem wbita, bezmyślni jesteśmy. Bez pytań jestem kochany, olane rany, wtrynia się rzęsista kreska, paznokieć-pinezka mlaska pod szyją.

Uszyłem ci nową duszę, boisz się o moją kreatywność, że mnie przerośnie, weźmie... Panuję nad nią wolą, zasadzę ci na polu pod obojczykiem moje włosy. W twojej klatce [piersiowej] zamknięte też moje [serce]; wyrwie się i porwie cię ze sobą.

Ten kosmos za mały, co za strata, ucieknijmy razem z tego świata.

Chcesz? Znam drogę...

Ślina jak lina się ciągnie obok ciebie koło ratunkowe. Co ja zrobię... nie mogłem bezsilnie patrzeć. Palec w gniazdku, prąd w ciastku, rzęsy wysokie jak tuje, człowiek człowieka tu je.

Konsumpcja, absorpcja, światło, łakno. Łatwo trudy brudzić sensem, boską sztuką tworzyć bezsen.

Stuk-stuk, idę w ruch, adrenalina jak przy progu kostucha, wysmukle ciałem mnie słuchasz.

Aż chce się jeszcze raz zatracić. Mam życie, mam czas, mogę zapłacić...

Chcesz?

Śmierć namiętności, bo ją przeżyłem, a ona mnie nie. Trwam wiecznie.


wszystkim tym, dla których namiętność była czymś więcej niż dotykiem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro