・Szczęście

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Kochanie... - Usłyszałaś ledwo przytomna, znjamoy głos.

-Huh? - Przecierając zaspane oczy, usiadłaś.

-Dzień dobry, kotku... Wyspałaś się? - Taehyung leżąc obok, spytał. Śmiejąc się cicho wpatrywał się w twój nietypowy wyraz twarzy.

-Chyba tak. - Odpowiedziałaś.

-Pójdź się ogarnąć ja zrobię jakieś śniadanie. - Ciemno włosy klepiąc cię po głowie, oznajmił.  Wstając powoli, ruszył w stronę drzwi po czym opuścił pokój zostawiając cię przy tym samą. Rozglądając się chwilę po pokoju zdążyłaś się rozciągnąć. Po chwili idąc do łazienki, chwyciłaś za szarą bluzę chłopaka po czym zniknęłaś za drzwiami.
_________________________

Gdy po jakimś czasie wyszłaś z łazienki dość ogarnięta, miałaś na sobie bluzę Taehyunga. Była na tyle duża, że sięgała Ci prawie do kolan. Dla tego założyłaś tylko ją. Oczywiście pod spodem miałaś bieliznę. Czując głód, skierowałaś się w stronę jadalni. Już schodząc po schodach czułaś zapach jakiegoś dobrego jedzenia. Przyspieszając więc tempa, dość szybko znalazłaś się na dole. Wchodząc po cichu do pomieszczenia ujrzałaś bruneta bardzo skupionego na tym co robi. Uśmiechając się lekko pomyślałaś, że to dość urocze. Oddał się kompletnie wykonywanej czynności. Na dodatek jest to gotowanie. Dosłownie idealny materiał na męża. Starałaś się usiąść przy stole tak cicho aby cię nie zauważył. Patrząc tak jeszcze przez chwilę na chłopaka, ten obrócił się zauważając cię przy tym.

- Y/N! Długo już tak siedzisz? - Spytał zakłopotany.

-Trochę... -

-To dlaczego mi nie powiedziałaś. -

-Ponieważ miło było patrzeć na ciebie w takim skupieniu. Byłeś tak oddany temu co robisz, że nie potrafiłam Ci przerwać. - Wyjaśniłaś śmiejąc się cicho.

-Ahh, kochanie...Tak w ogóle... Wygodnie ci w mojej bluzie? -Chłopak śmiejąc się, mruknął.

-Bardzo...-

Brunet obracając się gwałtownie chwycił za talerze z jedzeniem. Kładąc je na stole szybko wrócił po kubki. Po chwili siedząc już przy stole, zaczęliście jeść.

Po jakiejś chwili gdy obydwoje już zjedliście śniadanie, chłopak kończył jeszcze pić kawę. Wpatrując się w ciebie z uwagą, odłożył kubek na bok.

-Y/N, muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Wiesz skoro mamy być małżeństwem i będziemy mieć dziecko lub dzieci to potrzebujemy pieniędzy i... Prawdopodobnie będę pracować w firmie ojca Namjoona. - Brunet chwytając do ręki kubek z kawą, wyjaśnił.

-To fajnie... A... Kiedy będzie ślub? - Spytałaś cicho. Cały czas ciężko ci było uwierzyć, że będziesz mieć ślub jak jeszcze niedawno byłaś zupełnie sama.

-Może za miesiąc? -

-Dobry pomysł... Cieszę się że cię mam. Mam ogromne szczęście, że znalazłeś się w moim życiu. Nie ważne jak, ważne, że jesteś. - Powiedziałaś z uśmiechem.

-To ty jesteś moim szczęściem... Odmieniałaś moje życie. Wreszcie zszedłem na dobrą stronę, dzięki tobie. -  Ciemno włosy wstając, podszedł do ciebie. Stojąc obok, schylił się lekko. Uśmiechał się niewinnie jak dziecko. Jego puszyste i rozczochrane włosy opadły na oczy. Jednak było je wydać. Jak zawsze hipnotyzujące, ciemne jak noc a zarazem jasne jak słońce, czekoladowe oczy. Czując jego delikatny dotyk na ramieniu, miałaś wrażenie bezpieczeństwa. Serce biło Ci szybciej na jego dotyk a także na widok jego specyficznych rys twarzy. Nie był to pierwszy raz gdy patrzyłaś na niego w taki sposób jednak za każdym razem czułaś się tak samo. Nierealnie. Obserwując bacznie jego punkt zainteresowania ujrzałaś, że wpatruje się w twoje usta. Robił to w taki sposób jaki trudno było określić. Wręcz z apetytem. Uśmiechał się tylko w zupełnej ciszy. Niespodziewanym i gwałtownym ruchem, przesunął się w twoją stronę. Bez namysłu złączył wasze usta namiętnym pocałunkiem. Takim pełnym pasji i uczucia. Jego usta były ciepłe i miękkie. Miękkie jak aksamit. To uczucie było nieporównywalnie przyjemne. Sposób w jaki całował cię namiętnie i troskliwie. Mając zamknięte oczy poczułaś jego dłoń na policzku. Ten dotyk był uspokajający i delikatny. Taki nierealny jak i pocałunek. Chwila trwająca wieki a razarem krótką chwilę, skoczyła się. Brunet odsuwając się do tyłu, zostawił za sobą lekki powiew. Znów łapiąc go wzrokiem, ujrzałaś wręcz rozpromienioną twarz chłopaka. Uśmiechał się delikatnie wpatrując w twoje oczy. Czułaś się taka zawstydzona jego osobą. Z zupełnie nieznanej przyczyny. Nagle odchodząc jak gdyby nic, wziął puste talerze i zniknął w głębi kuchni. Chwytając kubki, ruszyłaś za chłopakiem aby mu pomóc w sprzątaniu. Będąc już w pomieszczeniu, podałaś mu naczynia po czym włożył je do zmywarki. Opierając się o blat, zaczęłaś się rozglądać po otoczeniu.

-Taehyung... Jak nazwiemy nasze dziecko? Albo... Dzieci - Spytałaś kierując gwałtownie wzrok na sowim brzuchu kładąc na nim dłoń.

-Chłopca nazwiemy Taekwon... A dziewczynkę Taeguk... - Kim uśmiechając się, odpowiedział.

-Uroczo... - Mruknęłaś lekko zarumieniona z niewiadomej przyczyny.
_________________________

・・・

【słowa : 718 】

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro