17.Włoska knajpka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Cristian

Po kolejnych kilku minutach dojeżdżamy do Ilsvikora. Miasteczka odległego o jakieś 20 kilometrów od Trondheim, w którym bardzo często bywam, a szczególnie po to żeby porządnie coś zjeść. Corvo Bianca to mała, ale urocza knajpka, w której serwują przepyszne, tradycyjne włoskie jedzenie. To właśnie tu postanowiłem zabrać Porzeczkę na nasze spotkanie.

- To tutaj? - pyta Novia, gdy gaszę samochód.

- Tak. - odpowiadam, wychodzę i otwieram drzwi od strony dziewczyny. - Zapraszam panienkę na kolację. - podaję jej rękę, ta od razu ją chwyta i wychodzi.

- Criatianie nie poznaje cię. Jeszcze tydzień temu byłeś profesorem chamem, a od wczoraj zrobiłeś się przyjacielskim gentelmenem.

- Zawsze taki byłem Porzeczko, dupkiem i chamem stawałem się tylko, gdy byłaś w pobliżu.

- A powiesz mi dlaczego? - patrzy na mnie swoimi pięknymi oczami i trzepie rząsami. Urocza dziewczyna.

- Może kiedyś... A jak narazie to będzie moja słodka tajemnica. - na moje słowa Novia tylko wydyma usta i robi smutną minę. Gdy się rozluźni ta dziewczyna naprawdę umie rozbawić. Chyba muszę ją częściej całować.

- Nie smuć się, tylko chodź na pyszne jedzenie. - biorę ją za rękę i ruszam w stronę wejścia.

- Już się nie mogę doczekać. Aż mi w brzuchu burczy. - wchodzimy do środka, który naprawdę jest bardzo klimatyczny. Całe pomieszczenie jest przyciemniane, a z sufitów wiszą lampiony, które dają delikatne światło. Wszędzie rozstawione są drewniane stoły i miękkie, białe kanapy.

- Cristiano vecchio amico (stary druhu) dawno cię tu nie było.- słyszę nagle głos dobiegający zza moich pleców. Odwracam się i zauważam uśmiechniętą twarz mojego przyjaciela Antonia. Jest to mężczyzna po pięćdziesiatce, rodowity Włoch i najlepszy kucharz w tej części Norwegii, a przy okazji mój stary przyjaciel.

- Antonio. Jak miło cię widzieć. - odpowiadam, podając mu rękę na przywitanie.

- A cóż to za bella signorina (przepiękna panienka) ci towarzyszy? - już mam odpowiedzieć, ale nagle rozlega się głos Novi.

- Grazie mille, sei molto gentile e questo ristorante è semplicemente meraviglioso. (Dziękuję bardzo, jest pan bardzo miły, a ta restauracja jest po prostu cudowna.) - na słowa Novi Antonio szeroko się uśmiecha i całuje ją w oba policzki.

- Che bella ragazza (cóż za cudowna dziewczyna) - odpowiada Antonio i prowadzi nas do stolika przy samym końcu sali. - Pozwólcie, że dzisiaj podam wam moje danie specjalne. - mówi Włoch i bez żadnego słowa sprzeciwu wraca do kuchni.

- Czemu masz takie wielkie oczy Cris? - pyta Novia. Zaraz czy naprawdę cały czas się na nią patrzyłem. Chyba tak. Ale kurwa, skąd ona zna tak dobrze włoski.

- Jeszcze się pytasz Porzeczko. Nie dosyć, że rozwaliło mi mózg, gdy tak seksownie przemawiałaś po włosku, to jeszcze oczarowałaś Antonia. - na moje słowa dziewczyna chichocze.

- To świetny mężczyzna i jest bardzo miły.

- Ale skąd do diabła umiesz włoski?

- Kocham Włochy i od najmłodszych lat uczyłam się włoskiego. Co kilka lat razem z mamą i tatą jechałam w różne zakątki tego kraju.

- Też uwielbiam Włochy. - odpowiadam. - A szczególnie ich potrawy.

- A ty tylko o jedzeniu. - kręci głową Novia.

- Skarbie jestem mężczyzną. To u nas normalne. - gdy kończymy naszą wymianę zdań do stolika wraz z daniami podchodzi Antonio.

- Dania gotowe. Buon Appetito. (smacznego) - uśmiecha się i zaraz znika. Biorę kęs risotto do ust i rozpływam się nad jego smakiem.

- Cristian to jest po prostu przepyszne. - odzywa się uradowana Novia.

- Cieszę się, że ci smakuje. - uśmiecham się do niej, a ona to odwzajemnia. - Jeśli już mówimy o wyjazdach to chciałabyś się gdzieś w tym roku wybrać?

- Od ponad roku sama nigdzie nie wyjeżdżałam. Po prostu za bardzo się boję.

- A co byś powiedziała na obóz w lesie?

- Obóz? To znaczy? - pyta zdziwiona.

- Nasze liceum na początku kwietnia organizuje wycieczkę do lasu na obóz. Pojechałabyś tam, gdybym i ja pojechał? - naprawdę bardzo zależało mi na tym, żeby Novia się zgodziła. Muszę ją jakoś wyciągnąć z domu, nie może cały czas się bać.

- Nie wiem. Musiałabym się zastanowić. - odpowiada zamyślona.

- A więc zastanów się dobrze. Mam nadzieję, że się zgodzisz. Przy mnie ci się nic nie stanie. - łapię ją za rękę i splatam nasze palce, ta tylko patrzy na ten gest zdziwiona.

- Bardzo ładnie tutaj. - zmienia nagle tamat, a ja cicho się śmieję.

- Jeśli chcesz możemy się tu jeszcze kiedyś wybrać. - niebieskooka kiwa tylko głową. - Wiesz... - zaczynam niezbyt miły temat, ale koniecznie muszę go dzisiaj poruszyć.

- Tak? Coś się stało Cris? - pyta zdziwiona.

- Twoje oceny. - mówię niepewnie patrząc na dziewczynę, a ta sztywnieje w momencie. Cholera, czemu zawsze muszę psuć jej humor?

- Wiem, że te oceny to tylko i wyłącznie moja wina. Po prostu się nie douczyłam. - próbuje wyjaśniać, ale szybko chwytam ją za dłoń w uspokajającym geście.

- Nie Porzeczko, to moja wina. Przeze mnie i moje głupie uprzedzenia masz złe oceny i chciałabym naprawić tą sytuację.

- Niby jak zamierzasz to zrobić?

- Ile potrzebujesz czasu na przygotowanie się z układu krwionośnego? - pytam, a Novia chwilę się zastanawia.

- Myślę, że tydzień.

- A więc dobrze, naucz się z układu krwionośnego na kolejny poniedziałek. Wtedy cię odpytam.

- Tylko wiesz, już raz... - zaczyna, ale szybko jej przerywam, bo doskonale wiem co chce powiedzieć.

- Wiem Novia. To wszystko było moją głupią winą. Obiecuję, że tym razem spytam cię z tego, co z tobą przed chwilą omówiłem. Zaufaj mi. - Novia patrzy na mnie niepewnie, ale po kilku sekundach kiwa głową twierdząco.

- A co z resztą? Przecież jedna pozytywna ocena nie zmieni mi ocen.

- Popoprawiasz je Novia, ale w późniejszym terminie. I może z jedną ci usunę z dziennika.

- Cris! - śmieje się głośno. - Tak nie wolno.

- Oj tam, oj tam. Jak nie wolno to szybko. - mrugam do niej, a ta wybucha śmiechem. Ma przepiękny uśmiech i słodki śmiech. Przez resztę wieczoru buzie nam się nie zamykają. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Po prostu się poznajemy. Czas spędzony w jej towarzystwie jest chyba najmilszym w ostatnim czasie. Być może i Novia jest nieśmiała i strachliwa, ale gdy przełamie się jej pierwsze lody to wtedy zamienia się w niezwykle uśmiechniętą, radosną i energiczną nastolatkę. Nie zauważam nawet gdy z godziny osiemnastej robi się dwudziesta.

- Kurczę, musimy już jechać, bo tata mnie zabije i przy okazji ciebie. - mówi Novia i wstaje od stolika.

- Eh, szkoda, że nie możemy posiedzieć dłużej. - odpowiadam smutny, bo naprawdę już dawno się tak nie bawiłem.

- Nie smuć się Cris. Widzimy się przecież w poniedziałek. - na jej słowa uśmiecham się jak głupi, ale naprawdę się cieszę, że już za niecałe dwa dni znów ją zobaczę. Gdy jesteśmy już przy wyjściu żegna nas jeszcze Antonio, który zaprasza nas jeszcze kiedyś do swojej restauracji. Dziękujemy mu za przemiłą atmosferę i ruszamy w drogę powrotną. Droga nie zajmuje nam dużo czasu i już po kilku minutach jesteśmy pod domem Novi.

- Dziękuję za uroczy wieczór. Świetnie się bawiłam - mówi tuż przed wyjściem.

- Ja tak samo. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy.

- Ja też. - mówi nieśmiało i wychodzi, a ja z szerokim uśmiechem na gębie wracam do domu. Może nawet ucałuje Celin w policzki za to, że przemówiła mi do rozsądku? Kto wie?

Witam kochani!

Nie wiem jak wam, ale mi sprawdzenie i przy okazji kolejne czytanie tego rozdziału sprawiło wielką radochę. Jest on po prostu uroczy i na dodatek ten włoski klimat... Jeden z lepszych rozdziałów jak dotąd.

A jak tam u was moi drodzy? Wszyscy zdrowi? Uśmiechnięci? Oby tak. Ja dzisiaj mam wyjątkowo dobry humor. A dlaczego? Bo dzisiaj są moje urodziny! A wy którego dnia i miesiąca się urodziliście? Komentarze bardzi mile widziane.

Do zobaczenia za kilka dni kochani😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro