15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Jin wreszcie obudził się, było już grubo po trzynastej. Przewrócił się na lewy bok i mocniej wtulił w kołdrę, zaciągając się wyjątkowo przyjemnym zapachem żelu pod prysznic Jongdae. Trwał tak dłuższą chwilę w błogiej ciszy.

Dopiero kiedy kołdra, do której był przytulony, zaczęła się ruszyć i cicho mruczeć, a następnie objęła go ramieniem, zrozumiał, że sytuacja wygląda trochę inaczej niż mu się wydawało. 

Uniósł głowę i lekko nią potrząsnął, żeby następnie ostrożnie otworzyć oczy. I musiał przyznać, nie takiego widoku się spodziewał. 

Leżał wtulony w ciało Jongdae, który mocno obejmował go ramieniem i przyciągał do siebie. Ciepły oddech biznesmena leciutko bawił się włosami młodszego. Mężczyzna spał głęboko i spokojnie, a na jego przystojną twarz padały promienie słoneczne, które przedarły się przez rolety. Miał dosyć ostre rysy, długie rzęsy i pełne usta, które wyglądały na lekko przesuszone i zbyt często przygryzane, ale zupełnie nie ujmowało mu to przystojności.

Jin uśmiechnął się delikatnie i przysunął odrobinę bliżej, żeby zacząć ostrożnie odgarniać niesforne pasma włosów z czoła starszego. Reszta była roztrzepana i rozrzucona po poduszce, lekko wilgotna, prawdopodobnie przez wcześniejszy prysznic. Skupił się na tym tak bardzo, że nie zauważył, że biznesmen patrzy na niego spod przymkniętych powiek. 

Zrozumiał, że starszy nie śpi dopiero gdy poczuł jego dłoń na swojej talii. Przeniósł wzrok na jego oczy i cichutko westchnął, zdając sobie sprawę z tego, że dzieli ich tylko kilka centymetrów. Byli zdecydowanie zbyt blisko, ale nie czuli się niezręcznie. Żaden z nich początkowo nie odważył się przerwać kontaktu wzrokowego, patrzyli się na siebie, a Jongdae zaciskał palce na materiale koszulki, którą miał na sobie Jin. 

To lekarz jako odsunął się od drugiego mężczyzny, biorąc głębszy oddech. Podniósł się powoli z łóżka i potarł palcami kark w lekkim zakłopotaniu. 

- Wydaje mi się, że powinienem już wracać. Nie mogę tak bez powodu nie przychodzić do pracy, a muszę tam być na drugą zmianę. - wytłumaczył i lekko przygryzł wargę, gdy starszy podniósł się do siadu. 

- Odwiozę Cię. Ale tym razem podaj mi swój adres, dobrze? Nie chcę znowu odstawiać cię na przystanku.

**********

Jechali w milczeniu. Żaden z nich nie włączył radia ani nie rzucił żadnego tematu. Cisza wypełniająca terenowy samochód była trudna do zniesienia. Jongdae od czasu do czasu zerkał na młodszego i mocniej zaciskał palce na kierownicy, a Jin starał się ignorować jego spojrzenia i bawił się sznurkami od dresów starszego, które wciąż na sobie miał. Jego ubrania znajdowały się w torbie z logo jakiejś siłowni, którą pożyczył od biznesmena. Nie mógł założyć na siebie wciąż wilgotnych rzeczy, więc został w tym, w co ubrał go wcześniej znajomy.

Jongdae powoli zahamował przed domem, którego adres podał mu wcześniej Jin. Obydwaj nie powiedzieli niczego, wsłuchiwali się tylko w ciche buczenie silnika. Lekarz w końcu westchnął i wziął do ręki torbę, wyjmując ją spod swoich nóg. 

- Idę. - ogłosił, ale nie wykonał żadnego ruchu, który mógłby mu w tym pomóc, lub chociażby wskazywać na chęć opuszczenia pojazdu. Cisza znowu wdarła się między mężczyzn. Jongdae kiwnął głową i wziął głęboki oddech. 

- Idź. 

Jin położył dłoń na klamce i pociągnął, żeby otworzyć drzwi. Już zamierzał wysiąść, jedną nogę postawił na chodniku poza autem, kiedy Jongdae oczyścił gardło i mocno zacisnął palce na kierownicy.

- Jin... Pójdziesz ze mną na randkę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro