17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedział przy biurku w swoim gabinecie, starając się nie przysnąć. Jego głowa co chwilę zsuwała się z dłoni, na której ją opierał. Oczy same mu się zamykały, a dłoń trzymająca długopis bazgrała po kawałku papieru znajdującym się pod nią.

Zegar w holu wydawał się być jeszcze głośniejszy niż ten w gabinecie. Niezgrane cykanie obydwu urządzeń zazwyczaj mogło irytować Jina, ale tego dnia był zbyt nieprzytomny i rozkojarzony, żeby mu to przeszkadzało. 

Jego myśli uciekały co chwilę w kierunku porannych wydarzeń. Nie pomagało wypicie kolejnej kawy, nawet krótka przechadzka po szpitalu. Jin po prostu nie mógł zapomnieć uśmiechu Jongdae i pozbyć się z głowy jego pytania o wspólne wyjście. 

Sam nie wiedział, co powinien o tym wszystkim myśleć. Zdawał sobie sprawę z tego, że w ramiona biznesmena popycha go głównie tęsknota za kimś, kto się nim zajmie. Chciał poczuć się chciany, kochany, potrzebny. Chciał wracać do domu, w którym czeka na niego ukochana osoba. 

Te trzy lata uzależniły go od ciepła i miłości, jakimi obdarzał go NamJoon. 

Wszystkie emocje dusiły się w nim i przyprawiały go o lekko pulsujący ból głowy, ale mogła to też być kara za brak umiaru w piciu poprzedniego dnia. Cokolwiek to było, zdecydowanie nie pomagało mu w próbach uporządkowania sobie w głowie całego tego huraganu szalejących uczuć. 

Był na prostej drodze do zaśnięcia, jego głowa powoli zsuwała się z dłoni, kiedy wibracje telefonu delikatnie poruszyły biurkiem i przywróciły go do świadomości. Cicho westchnął, przeciągnął się i w końcu podniósł urządzenie. Lekko zmarszczył brwi, widząc na wyświetlaczu imię Jimina, ale przeciągnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha. 

- Tak? 

- Jak długo zamierzacie się jeszcze bawić w te kłótnie? - złość w głosie Jimina była na tyle silna, że nawet średnio przytomny Jin potrafił ją wyczuć. Młodszy rzadko złościł się na swojego przyjaciela, ale tym razem coś wyjątkowo musiało go zdenerwować. - Naprawdę mam tego dosyć, Jin.

- Joon jest u ciebie, prawda? - zapytał spokojnie lekarz, starając się jak najlepiej panować nad swoim głosem. Pytanie było właściwie retoryczne, ale potrzebował trochę więcej czasu na wymyślenie dobrej odpowiedzi na pytanie Jimina. Wiedział, że młodszy jest wściekły i nie chciał pogarszać sytuacji, która i tak była beznadziejna.

- A gdzie ma być? Cały czas snuje się jak jakiś duch, nie mogę z nim porozmawiać, bo nawet mi nie odpowiada. Rozumiem, że się  pokłóciliście, ale nie zamierzam trzymać w swoim domu Twojego chłopaka, SeokJin! - podniesiony głos przyjaciela uświadomił Jina, że ten prawdopodobnie nie wie jeszcze o zerwaniu. Lekarz westchnął i spojrzał na zegarek. Właściwie nie powinien jeszcze wychodzić, ale tego dnia i tak nic pożytecznego by nie zrobił. 

- Możemy się spotkać? - poprosił bardzo spokojnie, zbierając jedną ręką swoje rzeczy z biurka.

- Kiedy?

- Za piętnaście minut w kawiarni, tej niedaleko twojego domu. Wszystko ci wytłumaczę, obiecuję. Pasuje?

Może tak będzie lepiej. 

Zamknie wszystko za sobą i otworzy nowy rozdział. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro