2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NamJoon syknął z bólu i szybko odłożył czajnik, żeby następnie ochłodzić oparzenie pod bieżącą zimną wodą. 

Zagryzł dolną wargę do krwi, czując bolesne pulsowanie w miejscu poparzenia. 

- Cholera... - warknął cicho i zerknął na kubki z kawą. Schłodził jeszcze przez chwilę zbolałe miejsce pod zimną wodą, po czym ostrożnie chwycił naczynia za uszka i przeniósł je na stół. 

Zajął się robieniem śniadania, gdy w pasie objęły go dobrze znane ramiona, a ciepłe ciało przylgnęło do jego pleców. NamJoon uśmiechnął się lekko, odkładając na moment nóż, którym kroił składniki i delikatnie chwycił drobniejsze dłonie w swoje, unosząc je do ust i składając na nich pocałunki.

W zamian otrzymał cichy śmiech starszego, który po chwili odkleił się od jego pleców i przeciągnął z cichym jękiem. 

- Jesteś taki kochany, kiedy robisz śniadania... - mruknął cicho SeokJin, uśmiechając się szerzej.

- Jak nie robię śniadań to już mniej, co? - zaśmiał się cicho młodszy i odwrócił przodem do swojego chłopaka, kładąc dłonie na jego policzkach. - Wyspałeś się?

- Spało mi się dobrze, dopóki mój osobisty kaloryfer z nieznanych powodów nie opuścił łóżka. Jesteś okrutny Jonnie, tak zostawiać swojego hyunga na zamarznięcie... - starszy skrzyżował dłonie na piersi i pokręcił głową z niezadowoleniem. 

- No już nie przesadzaj, aż tak zimno nie było. Zresztą... Wziąłeś całą kołdrę, to raczej ja byłem narażony na zamarznięcie. - prychnął cicho NamJoon, szczerze rozbawiony. 

- Nie czepiaj się szczegółów, dobrze? To ja tutaj jestem starszy i ja lepiej wiem, kto był bardziej narażony. - Jin cicho się zaśmiał i delikatnie położył dłonie na tych należących do ukochanego, które znajdowały się na jego policzkach. Powoli przesunął dłońmi w stronę ramion młodszego i uniósł lekko brew, gdy ten syknął z bólu.

- Co się stało? - zapytał, delikatnie chwytając za nadgarstek mężczyzny i przyglądając mu się dokładniej. 

- Trochę się oparzyłem przy robieniu kawy... - mruknął cicho młodszy, przewracając oczami. Dobrze wiedział, jak będzie wyglądać reakcja Jina.

- Powinieneś bardziej na siebie uważać. Cały czas robisz sobie krzywdę. Wiem, że tego nie chcesz, Jonnie. Złe czasy minęły. Ufam, że to był tylko przypadek, dlatego nie będę znowu wracał do tamtej rozmowy. Ale... 

NamJoon też ufał sobie, że to był tylko przypadek.

Chciał być pewien, że złe czasy minęły, tak jak myślał Jin.

Ale coś sprawiało, że po prostu nie potrafił.

- Jin, ja o tym wiem. Nie musisz mi ciągle przypominać. Nie mam dziesięciu lat, żeby tego nie pamiętać. Wszystko co złe się skończyło, to tylko małe oparzenie. Nie róbmy z tego ogromnej afery, dobrze? Po prostu o tym zapomnijmy. - NamJoon zagryzł lekko wargę, odrobinę zirytowany zachowaniem starszego. Słyszał te same słowa od dłuższego czasu i miał tego powoli dość, nawet jeśli doceniał to, że ukochany się o niego troszczy. 

- Naprawdę powinieneś być ostrożniejszy. Bardzo często coś upuszczasz, niszczysz... Postaraj się, kochanie. - Jin westchnął cicho i puścił nadgarstek NamJoona. Podszedł do jednej z szafek i wyjął z niej apteczkę. - Chodź, trzeba to jakoś schłodzić. Nie wygląda najlepiej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro