×

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poranek był dość miły, póki książę nie poczuł pierwszych promieni wstającego słońca na policzku. Zrazu przyjął to ledwie ze zniechęceniem, rozleniwiony, zaraz jednak poderwał się na nogi. Nim ruszył szybkim krokiem i z rozłożonymi ramionami w stronę okna, zarzucił kołdrę na drugą postać znajdującą się w łóżku.

Spod materiału dobiegł syk.

- Siedź tam! - rzucił książę rzeczowo, wyciągając dłonie w stronę zasłon.

- Znowu zapomniałeś? - fuknął Marshall, unosząc się przy tym z pozycji leżącej. Kołdra zaczęła się zsuwać i musiał złapać jej brzeg dłonią, by nie zostać zupełnie odsłoniętym.

Jego palce zadymiły, zanim Balonowy zaciemnił pokój.

Obróciwszy się na pięcie, książę odrzekł tylko:

- Nie robię tego celowo.

Musiał się przyzwyczaić. Sypianie u boku wampira było równie nowe, co zaskakujące, a od wstawania ze słońcem nie tak łatwo przychodziło mu się odzwyczaić.

Skoro tylko mógł się wyłonić, Marshall odsłonił kły, jednoznacznie wyrażając swoje niezadowolenie.

Książę zaś upewnił się przelotnym zerknięciem, że poparzenia wampira goją się, jak winny, nim nadąsał się. Zapanowało milczenie, w którego towarzystwie się ubierał.

Wyczuł ruch w przestrzeni - trening z Fioną zaczynał przynosić efekty. Tym niemniej nie zareagował dość szybko, by usunąć dloń poza zasięg. Powinien więcej ćwiczyć z wojowniczką.

Marshall Lee mocno ściskał palce Księcia. Ten jedynie odwrócił wzrok, wolną dłonią sięgając po rozpiskę projektu spoczywającą na biurku.

Planował się dąsać. Poza tym miał zadania na dzisiaj.

- Wiem, że przestaniesz być na mnie zły za kilka minut, więc równie dobrze możesz przestać teraz - wypalił wampir. Brzmiało to jak utarta formułka. Jakby ktoś tu znał kogoś za dobrze.

Książę Balonowy pacnął partnera w twarz karcąco, nim splótł z nim palce.

- Do wieczora - odparł, z mniejszym naburmuszeniem, większym... afektem? Mógłby mieć bardziej ułożonego towarzysza, ale nie było dnia, że chciał. Choćby ogarniała go wściekłość.

To chyba musiał być afekt, przyznał przed sobą, kierując się w stronę drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro