Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Waszyngton, Dystrykt Kolumbii


Mijała właśnie druga doba, odkąd Corey ostatni raz miał kontakt z siostrą. Znów chodził po niewielkim domu, usilnie próbując się do niej dodzwonić. Dokładnie to samo robił poprzedniego wieczora i tego ranka. Podczas pobytu w szkole również kilka razy wybrał jej numer, ale nigdy nie odebrała. Zupełnie tego nie rozumiał. Znajdowała się w zasięgu, a jednak nie podnosiła słuchawki. Musiała ładować telefon, skoro ten nadal się nie wyłączył. To oznaczało, że po prostu ignorowała połączenia od niego.

Głośno przeklął i cudem powstrzymał się od ciśnięcia telefonem w sofę. Zamiast tego kopnął leżący na podłodze plecak. Nie pomogło. Nadal miał ochotę zniszczyć wszystko znajdujące się w zasięgu rąk i nóg. Ta bezradność doprowadzała go do szału. Powinien powiadomić policję, ale nie mógł. Gdyby to zrobił, wszystko by zniszczył. Narobiłby im problemów i nic poza tym.

Kilkukrotnie przejechał dłonią po kręconych włosach, po czym kolejny raz wybrał w telefonie numer siostry. Wmawiał sobie, że Jasmine w końcu odbierze. Nic takiego nie nastąpiło. Znów usłyszał kilka sygnałów, a potem włączyła się automatyczna sekretarka. Tym razem nie nagrał wiadomości. Pewnie i tak zdążył już zapchać jej skrzynkę. Wystarczyłby mu głupi SMS, że wszystko jest w porządku. Tego ranka przeszukał cały dom, licząc na to, że siostra zostawiła  gdzieś list wyjaśniający to nagłe zniknięcie, ale oczywiście nic nie znalazł. Zero wskazówek. Może niepotrzebnie panikował. W końcu minęły dopiero dwa dni, a Jasmine była dorosła. Problem w tym, że on nie był.

Od ukończenia szkoły średniej i osiemnastych urodzin dzieliło go tylko kilka miesięcy. Teoretycznie już teraz mógłby mieszkać na własny rachunek, jednak sąd zgodziłby się na to jedynie w sytuacji, w której Corey byłby w stanie samodzielnie utrzymać się finansowo. Co prawda dorabiał w weekendy jako kelner, ale to nie wystarczyłoby mu do przeżycia. Szkoły też nie mógł rzucić, więc osiągnięcie wyższych zarobków było dla niego tak naprawdę niewykonalne. Jasmine doskonale zdawała sobie z tego sprawę, a jednak zniknęła. Naprawdę nie mogła wytrzymać z nim jeszcze tych kilku miesięcy? Aż tak ją denerwował?

Corey brał pod uwagę, że Jasmine mogło spotkać coś złego, ale wolał myśleć, że zniknęła z własnej woli. Tylko to powstrzymywało go przed zgłoszeniem sprawy na policję. Gdyby to zrobił, zabrano by go z domu. Po raz kolejny jego życie wywróciłoby się do góry nogami. Przez ostatnie dwa lata robił wszystko, by móc mieszkać z siostrą. Przestał wagarować, poprawił oceny, zmienił towarzystwo. Nie sprawiał żadnych problemów, chociaż przychodziło mu to z trudnością. Robił to po to, by nie dać nikomu pretekstu do stwierdzenia, że siostra sobie z nim nie radzi. Tyle czasu się starał, a ona tak po prostu zamierzała to zaprzepaścić.

Podniósł plecak z podłogi i dokładnie go obejrzał. Sprany materiał już dawno zmienił kolor z czarnego na szary. Jeden z pasków powoli się odrywał, więc Corey zazwyczaj nie zakładał go na ramię. Nie ruszał też małej kieszeni z przodu, ponieważ nie był w stanie jej otworzyć – zamek kompletnie się zaciął. Siłowe rozwiązania pewnie pozostawiłyby dziurę w przetartym materiale. Mógłby kupić nowy plecak za pieniądze zarobione w restauracji, ale wolał zostawić je na ważniejsze i bardziej naglące wydatki. Teraz był zmuszony korzystać ze swoich oszczędności, ponieważ Jasmine zostawiła go kompletnie bez niczego. Nie wiedział, kiedy siostra łaskawie pojawi się w domu. Na szczęście obiady jadał w szkole, inaczej szybko zostałby bez pieniędzy.

Zaniósł plecak do swojego pokoju, a potem przeszedł do pomieszczenia zlokalizowanego w zupełnie innej części domu. Przed dwoma laty była to sypialnia jego matki, ale odkąd zmarła, Jasmine się tam przeniosła. Swój stary pokój przekształciła w graciarnię, którą nazywała pracownią. Trzymała tam przede wszystkim maszynę do szycia. Ich matka była krawcową, to od niej Jasmine wszystkiego się nauczyła. Tylko dzięki niej jego plecak wciąż trzymał się w jednym kawałku. To samo dotyczyło kilku ubrań, które pamiętały czasy, gdy mieszkali tu w trójkę i nawet nie wiedzieli o chorobie powoli wyniszczającej organizm ich matki. Zniknięcie Jasmine sprawiło, że znów poczuł się jak w dniu usłyszenia diagnozy – bezradnie, a jednak gdzieś tliła się nadzieja. Wierzył wtedy, że dobrym ludziom nie przytrafiają się takie rzeczy. Świat pokazał mu jednak, że nie miał racji. Mimo tego liczył, że tym razem będzie inaczej.

Zdecydowanym ruchem nacisnął klamkę. Wcześniej zajrzał tu tylko po to, by sprawdzić, czy nie zostawiła mu jakiegoś listu. Mieli umowę, że nie będą wtrącać się w swoje sprawy. Corey nie zniósłby, gdyby Jasmine mu matkowała. Właśnie dlatego sam doszedł do wniosku, że z krnąbrnego dzieciaka musi zmienić się w miarę znośnego ucznia. Inaczej siostra zaczęłaby go kontrolować, a tego bardzo nie chciał. W obecnych okolicznościach zamierzał jednak zrobić odstępstwo od ich zasad i na chwilę przestać szanować jej prywatność. Tylko w ten sposób mógł dowiedzieć się, gdzie jest Jasmine. Jej przyjaciółka twierdziła, że nic nie wie na ten temat. Do innych znajomych siostry Corey nie dzwonił. Nie ufał im. Mogliby zgłosić jej zaginięcie, a przez to sprowadzić mu na głowę opiekę społeczną.

Zapalił światło i przekroczył próg pomieszczenia. Jasmine zmieniła tu wszystko, ale dla niego to nadal była sypialnia ich matki. Za każdym razem, gdy tu wchodził, na krótki moment wstrzymywał oddech. Delikatny dreszcz zatrzymywał go dokładnie po jednym kroku, jakby wskazując mu, że powinien zawrócić. Minęły już dwa lata, a on nadal nie potrafił tutaj swobodnie wejść. Nie rozumiał, jak jego siostra może przebywać tu z własnej woli.

Nie wiedział, od czego zacząć. Przez dłuższą chwilę po prostu krążył wzrokiem po utrzymanym w jasnych barwach pomieszczeniu. Jego uwagę przyciągnęła otwarta dwudrzwiowa szafa. Podszedł do niej, chociaż nie spodziewał się, że coś tam znajdzie. Pobieżnie sprawdził, czy Jasmine nie ukryła czegoś między misternie poskładanymi ubraniami, ale jego dłonie nie natrafiły na nic podejrzanego. Sprawdził kieszenie kurtek i bluz wiszących na wieszakach. Oprócz kilku monet i papierków po cukierkach natrafił na dwa paragony. Jeden z pubu, a drugi z supermarketu. Lista kupionych produktów w pierwszej chwili wydała mu się dziwnie długa, ale potem dostrzegł datę. Paragon liczył sobie już dwa miesiące. Jasmine faktycznie kiedyś robiła większe zakupy niż obecnie. Odkąd zmieniły się jej godziny pracy, po prostu częściej chodziła do sklepu, więc nie musiała już kupować aż tylu produktów za jednym razem.

Postanowił przejrzeć odmalowaną komodę. Dolna szuflada wysunęła się, dopiero gdy mocno ją pociągnął. Znajdowały się w niej jedynie rękawiczki, czapki i szaliki. W drugiej była bielizna i zamknął ją tak szybko, jak otworzył. Jeśli Jasmine miała coś do ukrycia, to najmądrzej byłoby to schować właśnie w tym miejscu, ale dla Corey'a zajrzenie tam było ostatecznością. Uznał, że da siostrze jeszcze jeden dzień, zanim się na to zdobędzie.

W końcu natrafił na szufladę w dużej mierze wypełnioną dokumentami. Wyjął je wszystkie i usiadł na podłodze. Oparł się plecami o jasnoszarą ścianę, wyciągnął przed siebie długie nogi, a potem zaczął dokładnie przyglądać się każdej kartce. Większość to były po prostu rachunki. Trafił też na kilka umów, a potem dokopał się do dokumentów związanych z pogrzebem matki. Westchnął ciężko, odłożył wszystko na bok i znów zajrzał do szuflady. Znalazł stary telefon Jasmine, ale nie udało mu się go włączyć.

Nigdzie w pobliżu nie widział ładowarki, więc poszedł na chwilę do swojego pokoju, żeby to tam podłączyć urządzenie do prądu. Szybko okazało się, że i tak niczego się nie dowie – nie znał hasła potrzebnego do odblokowania. Narzekając na swoją sytuację, wrócił do pokoju siostry. Odłożył telefon na miejsce i jeszcze raz przeszukał nieco niestabilną komodę. Nie trafił na nic godnego uwagi.

Corey pamiętał, że Jasmine prowadziła kiedyś pamiętnik. Wydawało mu się, że teraz jest już na to za stara, ale mimo wszystko postanowił go poszukać. Gdy byli młodsi, trzymała go pod łóżkiem. Wiedział o tym, bo kiedyś go zabrał i przeczytał kawałek przed całą klasą. Później nie odzywała się do niego przez kilka tygodni, mimo że sama była już wtedy po skończeniu szkoły. Dzieliło ich siedem lat, dlatego nigdy nie mieli zbyt wielu wspólnych tematów. Corey często odnosił wrażenie, że Jasmine wolałaby być jedynaczką. Zmieniło się to, dopiero gdy ojciec ich zostawił. Pewnie, gdyby się to nie wydarzyło, Jasmine wyprowadziłaby się z domu niedługo po osiągnięciu pełnoletności. Została, bo musiała pomóc w opiece nad nim. Potem matka zachorowała i wszystko doszczętnie się posypało. Teraz mieli tylko siebie. Jasmine nigdy nie narzekała, że przyszło jej samotnie zajmować się młodszym bratem. W gruncie rzeczy obecnie dogadywali się znacznie lepiej niż kiedykolwiek. Właśnie dlatego nie mógł zrozumieć, dlaczego zniknęła bez słowa. Dlaczego akurat teraz?

Zajrzał pod dwuosobowe zaścielone łóżko, ale jego wzrok trafił jedynie na kurz. Z westchnieniem usiadł na materacu. Po raz kolejny zastanowił się, co powinien zrobić. Jasmine zabrała samochód. Gdyby poszedł na policję, mógłby podać im numery tablic rejestracyjnych. Może dzięki temu by ją znaleźli. Gdyby jednak okazało się, że po prostu uciekła, to na pewno nie mógłby wrócić pod jej opiekę. Z kolei, gdyby okazało się, że coś jej się stało... Potrząsnął głową i zacisnął dłonie na kolanach. Nie chciał o tym myśleć, ale nie mógł przestać. Zostałby zupełnie sam. Już teraz było ciężko, ale razem dawali radę. Nie wyobrażał sobie swojego życia bez Jasmine.

Przetarł twarz dłońmi. Przebywanie w tym pokoju źle na niego działało. Od razu stawał się bardziej pesymistyczny. Jasmine zdarzało się już znikać na jeden dzień bez słowa. Równie dobrze tym razem mogło jej się to przedłużyć. Panikowanie nie miało żadnego sensu. Musiał po prostu jeszcze trochę zaczekać. Jak wróci jutro ze szkoły, to ona na pewno będzie już w domu. Wyjaśni mu, gdzie była i dlaczego nie odbierała telefonu. Wszystko znowu będzie normalnie.

Podniósł się i powłóczystym krokiem ruszył do wyjścia, jednak zatrzymał się w pół drogi. Zerknął przez ramię na łóżko. Nie sprawdził jeszcze jednego miejsca. Było tak oczywiste, że wypadło mu z głowy. Gwałtownie zawrócił i podniósł miękką poduszkę. Znów nic. Szybkim ruchem chwycił kolejną, a potem następną. Uniósł jeden kącik ust, gdy zauważył niewielki, fioletowy notes.

– Mam cię – powiedział ściszonym głosem, mimo że i tak nikt nie mógł go usłyszeć.

Znów usiadł na łóżku, a materac stęknął pod jego ciężarem. Bez wahania otworzył notes. Okazało się, że to nie pamiętnik, lecz podręczny kalendarz. Przekartkował go w poszukiwaniu jakichś dłuższych notatek, ale nie trafił na nic takiego. Prześledził więc ostatni tydzień przed zniknięciem Jasmine. Przy większości dat widniały informacje o projektach, które musiała zrealizować w pracy. Jednego dnia spotkała się z przyjaciółką, do której Corey już dzwonił. Wiedział o tym spotkaniu. Od tego czasu Jasmine nie kontaktowała się z koleżanką. Obok dwudziestego trzeciego stycznia, czyli dnia, w którym widział siostrę po raz ostatni, widniały dwie litery – S.T. Kojarzyło mu się to z inicjałem. Nie mógł jednak przypomnieć sobie nikogo, kogo imię i nazwisko pasowałoby do tych liter. Jeszcze raz przekartkował kalendarz. W ciągu ostatniego miesiąca ten skrót pojawił się kilkukrotnie. W pewien sposób go to uspokoiło. Może Jasmine kogoś poznała i to właśnie z nim się spotkała. Nie rozmawiali o sprawach sercowych. Jeśli się zakochała, to mogła zniknąć na dwa dni. Pasowało to do niej, ale nadal nie wyjaśniało, dlaczego nie odbierała od niego telefonu. Być może istniało jakieś logiczne wytłumaczenie, na które po prostu jeszcze nie wpadł. Musiało istnieć.

Przerzucił kolejną stronę kalendarza i zmarszczył brwi. Jasmine na jutro miała zaplanowaną rozmowę z jego nauczycielką fizyki. Nic o tym nie wiedział. Co prawda dostał ostatnio kilka słabszych ocen z tego przedmiotu, ale nie było aż tak tragicznie... Dlaczego siostra miałaby ukrywać przed nim, że została wezwana na tę rozmowę? I dlaczego nauczycielka mu o tym nie powiedziała? Wydawało mu się to dziwne, jednak w tej chwili nie aż tak istotne. Jasmine bardzo poważnie traktowała jego edukację. Na pewno nie zapomni o takim spotkaniu, a jeśli się na nie wybierze, to bez wątpienia później wróci do domu. Jeśli nie pojawi się w domu, a nauczycielka potwierdzi, że nie było jej na spotkaniu, wtedy będzie musiał zgłosić zaginięcie siostry. Będzie mógł pluć sobie w brodę, że nie zrobił tego wcześniej.

Odłożył kalendarz na miejsce, po czym poukładał poduszki. Wyszedł z pokoju Jasmine nieco spokojniejszy. Teraz przynajmniej coś wiedział. Pojawiło się też kilka nowych pytań, ale nawet się z tego cieszył. Wreszcie mógł skupić myśli na czymś innym niż przedłużająca się nieobecność siostry. Zastanawiał się, czy aby na pewno nie zna żadnego S.T. i co takiego zrobił, że nauczycielka fizyki postanowiła porozmawiać z Jasmine. To, że nie wpadł na żadną odpowiedź, nie miało najmniejszego znaczenia. Ważne, że mógł się na tym skoncetrować. 


-------------------------------------------------------------------------------------------

Nie było mnie baaaardzo długo, za co Was bardzo przepraszam. Okazało się, że studiowanie dwóch kierunków jest jednak trudniejsze niż jednego, więc styczeń zaskoczył mnie podwójnie. Na szczęście wygrzebałam się z egzaminów, więc spróbuję jakoś nadrobić tę przerwę w pisaniu. Następny rozdział pewnie wpadnie w poniedziałek/wtorek. Na pewno będzie dłuższy niż ten (o co nietrudno) i myślę, że wynagrodzi to czekanie :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro