3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Warszawa - Zośka Łukasiewicz
Kraków - Wanda Łukasiewicz

########

Jedenastoletni Jarema Łukasiewicz spokojnie spał w swoim łóżku z jałowcem pod poduszką. Obok niego leżał zwinięty w kłębek Boruta, trzepocząc skrzydłami we śnie. Cztery osoby w miarę cicho, nie licząc zduszonego chichotu, zakradły mu się do sypialni.

Trzasnęły zapalane świeczki.

- STO LAT, STO LAT!
NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM!

-

Boruta zerwał się jak oparzony. Jarema podniósł się do pozycji siedzącej, napotykając cztery najważniejsze osoby w swoim życiu.

- A KTO? - zapytał Feliks

- JAREMA!!! - odwrzasnęli razem Gilbert, Wanda i Zośka. Polska trzymał tort z zapalonymi jedenastoma świeczkami i lukrowym napisem "Sto lat Jaremie". Ukląkł, by być na poziomie głowy podopiecznego.

- Pomyśl życzenie.

Jarema chwilę się zamyślił, po czym mocno dmuchnął. Wszystkie jedenaście świeczek zgasło. Były brawa i wiwaty. Oraz prezenty.

Od Feliksa dostał szablę husarkę, bo "najwyższy czas żebyś miał czym się bronić"

Gilbert podarował mu ciepły płaszcz krzyżacki i... sukienkę, bo Jarema zaraził się wyczuciem mody Polski.

Wanda własnoręcznie zrobiła dla niego łańcuszek z pięknie rzeźbionym krzyżem.

Natomiast Zośka dała mu wszystkie tomy mangi "Fullmetal Alchemist".

- Chwila, gdzie Boruta? - Wanda rozejrzała się - A, tutaj jesteś.

Podfrunęła i delikatnie odczepiła smoka ze sufitu, gdzie wisiał za pazury.

- Złaź zaraz na śniadanie, młody. Po południu zjeżdża się rodzinka i musimy ponownie powstrzymać Apokalipsę. - poinstruował go Felek zanim wszyscy zawinęli mu się z pokoju.

Chłopak szybko wstał, ubierając czarny podkoszulek i bojówki, narzucił na siebie krzyżacki płaszcz i zszedł do kuchni w towarzystwie nafochanego Boruty. Powitała go tam, oprócz jedzenia, sowa uszata z kopertą w dziobie. Jarema wziął przesyłkę, nakładając sobie kanapki z serem i upijając trochę kawy zbożowej z kubka. Zignorował smoka kłapiącego zębami na sowę. List był zaadresowany do "Jarema Łukasiewicz aka Harry Potter. Sypialnia na poddaszu, ul. Stefana Batorego 32. Karpacz."

- Przyszedł list z Hogwartu - oznajmił, rzucając gęsią wątrobę Borucie.

TRZASK!

Przez drzwi do kuchni wystawiła głowę Wanda, cała w sałatce z tuńczykiem.

- To epicko. A teraz... ZOŚKAAAAA!!!!!!! JAK CIĘ DORWĘ TO NOGI Z TYŁKA POWYRYWAM!!!!!

Można było usłyszeć bieganinę, pisk Zośki i wrzask wściekłego Felka.

- PRZESTAŃCIE JEDNA Z DRUGĄ BO NIE DOSTANIECIE KURCZAKA!!!!!! GILBERT!!!! NIE WYJADAJ KRÓWKI Z PUSZKI BO ZABRAKNIE DO CIASTA!!!

Koło kończącego śniadanie Jaremy śmignął Gilbert z puszką karmelowej krówki w ręku, z prędkością godną Flasha, mało nie potykając się o jedzącego pupila. Zaraz za nim gonił Feliks w fartuchu z napisem "UWAGA Bogini przy garach", z mąką we włosach i drewnianą łyżką w ręcę obklejoną ciastem. Ślizgiem zatrzymał się koło nastolatka, skanując pospiesznie listę zakupów.

- Kiedy chcesz iść na Pokątną? Bo znając życie jutro wszyscy będą mieli kace wysokości Tatr.

- To pojutrze. Żadna strata. - odparł Jarema, podnosząc się od stołu i kierując się do pokoju. Boruta pognał za nim w podskokach, bo jeszcze nie nauczył się latać.

- Zdecydowałeś już, kto z nim idzie do Hogwartu? - spytał Gilbert, opierając się o ścianę z wyjedzoną do połowy puszką.

- Nie. - i w tym momencie drewniana łycha uderzyła w siwowłosą czuprynę.

- Ał!! Coś ty!! A to za co?! - Prusy pomasował bolący czerep, starając się usunąć ciasto z włosów.

- Nie ma znaczenia, to już przeszłość. - odparł Feliks wracając do kuchni. Naburmuszony Gilbert poszedł za nim, mamrocząc "Odezwał się Rafiki"

Po południu zjechała się cała rodzina Łukasiewiczów. No i rozkręciła się impreza. Za DJ'a robiła Opole, wyszukując co lepsze urodzinowe kawałki.

U Felka na urodzinach
Są goście i jest rodzina
Więc program się rozpoczyna
Do śmiechu no i do łez

Warszawa robi za magika
Zakopane nogami fika
Gdynia udaje byka
A Gdańsk torreadorem jest
Gniezno wróży z rąk i z nóg

U Felka na urodzinach
Jest flaszka, dwie butle wina
Są goście i morowo jest

Panował standardowy chaos, czyli:

Toruń wpieprzający pierniki jakby nie było jutra, albo ktoś miałby mu je ukraść.

Hel wściekała się na Zakopane, bo ten był najwyższy, a ona najmniejsza, co prowadziło do zniszczenia mienia za pomocą ogromnej kotwicy i wściekłej foki oraz ciupagi.

Gdańsk i Gdynia tłukli się po pyskach, podczas gdy Sopot bez skutku próbował ich rozdzielić, przy okazji szpanując wszędzie piękną fryzurą i wszechobecnymi świecącymi gwiazdkami unoszącymi się dookoła niego.

Gniezno siedząca na złomowisku podpisanym "Wysypisko starych stolic. Produkt polski", bo rzuciła ją tam Warszawa jak ją wkurzyła.

Kołobrzeg po kaszubsku recytował skład chemiczny ludzkiego ciała i non stop przypominał o zdrowym odżywianiu. Ale próba na siłę wciśnięcia Wandzie talerza pełnego zielska skończyło się szesnastoma złamanymi kośćmi i oparzeniami drugiego stopnia w miejscu gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.

Łódź waliła z wiosła pijany Lwów, bo ten z iście kocim magnetyzmem próbował z nią flirtować.

Poznań urządziła sobie konkurs picia z Katowicami, o to kto wypije dwa litry wina w czasie jednej piosenki. Biedny Katowice raz po raz przegrywał z dziewczyną, przez co musiał pić karniaki (bez skojarzeń- to po prostu dodatkowe litry wina)

Nie należy zapominać o wniebowziętym Świdnicy, otoczonym mentalną tęczą i chórem aniołów śpiewającym "ALLELUJA", dla zabawy trenując z Jaremą walkę husarką. Do spółki z Wawelem, który jakimś cudem wślizgnął się na imprezę za Krakowem.

No i został jeszcze Polska, starający się to wszystko ogarnąć, do spółki z pijanymi Warszawą i Krakowem. Czasem pomagała Opole, gdyż jako DJ nie piła.

Po paru godzinach można było usłyszeć dziwną rozmowę Warszawy z Krakowem

-Zaraz, czy to nie wschód słońca?
- Nie, to zachód. Bawimy się dalej!

#po jakimś czasie

- Kiedy będzie ten wschód?
- O! Paczaj! Jasno się robi!
- Nie widzę! Słońce mi zasłania!

W końcu, białym rańcem, wszyscy posnęli tam gdzie stali (bądź siedzieli). Czyli:

Kraków zwisała za ogon z gałęzi drzewa, na której również spał Wawel (impreza odbywała się na podwórku)

Gdańsk, Gdynia i Sopot zwisali z innej gałęzi zaplątani w obrus (słowiański wkurw Polski)

Hel w stawie razem z towarzyszącą jej foką

Warszawa nie wiadomo skąd (Polskim Prawem) skołowała sobie górę poduszek.

Jarema z Borutą i Świdnicą wyłożyli się na dachu (Jak tam wleźli?)

Opole zasnęła przy odtwarzaczu muzyki tuląc gitarę ekektryczną.

Kołobrzeg uznał, że dzisiaj będzie spać na pomoście przy stawie. Leżał niebezpiecznie blisko końca desek.

Toruń wraz z Poznaniem owinęli się dookoła zapasów pierników pod drzewem, w którego dziupli ułożył się Katowice.

Łódź, Lwów, Gniezno i Zakopane zrobili sobie bunkier pod stołem i tam spali.

Jak się obudzą, to będzie koniec świata. Znowu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro