|05|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czasami lepiej nie wracać do przeszłości.. - usłyszałem głos dyrektora

- Albusie - chrząknąłem - Ja tylko na chwilę, pójde się już pakować... 

- Jeśli ktoś wygląda podobnie do kogoś to nie może być przypadek - powiedział kiedy wychodziłem

Pokręciłem głową kiedy na myśl przyszła mi panna Mortez. Skierowałem się szybko do swojego gabinetu po walizke. Kiedy byłem w środku, patrzyłem chyba z 5minut na zdjęcie. James i Lily nie żyją, Syriusz jest w Azkabanie, a Gabriell próbuje zrobić wszystko, aby wyszedł. Nimfadora jest u rodziców, a ja tutaj, a Karina w lepszym świecie albo gdzieś żyje. Szczęśliwa z wspaniałym mężem i dwójką dzieci i nie pamięta nas. Czemu akurat teraz musiałem zrozumieć że ją...

- Profesorze? - usłyszałem głos Harry'ego

- Tak Harry?

- Nie dałem panu jednego wspomnienia - zawstydził się

- Jakiego? Opowiedz mi co tam się działo, Harry.. - byłem strasznie ciekawy co widział jeszcze z perspektywy Kariny tamtej Kariny..

- Widziałem to z perspektywy  swojej 

- Kontynuuj - usiadłem przy biurku, a on po drugiej stronie

- To było tak... 

- Wiem o przepowiedni.. Powiedz Remusowi że moimi ulubionymi imionianami jest Harry, Teddy...

- Ale.. Nie! - krzyknął  mój tata, kiedy dziewczyna zaczęła biec na przód tłumu..

Zobaczyłem go.. Voldemort we własnej osobie..

- GDZIE JEST POTTER!? - ryknął

Dziewczyna chciała cos krzyknąć, ale tata przepchał się przez tłum i wyszedł na środek.

- Pomogę Ci spełnić przepowiednie, ale ja zabije go - wiatr zawiał mocniej, gdy tata pokazał na jakiegoś chłopaka...

- Dobrze - uśmiechnął się obrzydliwie Voldemort

Dziewczyna zaczęła biec w kierunku. Taty bo, wiedziała co ten karaluch kombinuje..

- Avada Kedavra!! - zaklęcie ugodziło ją w pierś

- Kocham Cię...

- Co po tych słowach się stało?

- Obudziłem się.. Nie wiem co powiedziała po tych słowach...

Przytaknąłem, a Harry wyszedł by dalej się pakować ponieważ, czwartek innaczej jutro wyjeżdżamy. Co mogło być po Kocham Cię? Co Kocham Cię Justin, Kocham Cię Harry? Trzeba do nich napisać... Ale to zaraz po znowu usłyszałem pukanie.

- Proszę! - zawołałem

Weszłam Karina, nie tamta tylko ta Karina Mortez.

- Chciałam tylko powiedzieć że dołączą do nas dwóch aurorów. Chodźcie!

Odwróciłem się, a tam Justin i Harry!

- Zostaliście aurorami?

- Remus! - podszedł do mnie Harry i się przywitał

- Widzę że się znacie - zaśmiała się - Muszę iść zobaczyć jak Ślizgoni się spakowali, do zobaczenia! - wyszła

- My też już pójdziemy - odparł Justin

- Porozmawiamy później - dodał Harry

Wyszli, a ja wiedziałem o co zapytać Karine...

_____
Przepraszam że wczoraj nie było tego rozdziału, ale słabo mi się zrobiło...

Dedykacja: EllieLunaLupin i Karinaaa003 oraz AgnesqTW

Kocham Was

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro