7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jungkook delikatnie pogładził włosy mniejszego, który teraz leżał w wypełnionej po brzegi wannie, odchylając głowę na tyle niebezpiecznie, że brunet zwyczajnie bał się zostawiać go samego w łazience. Tae nie miał pełnej kontroli nad własnym ciałem, był lekko zamroczony, dlatego musiał mu pomóc z kąpielą. Wprawdzie mógłby tak po prostu schować go pod kołdrą i pozwolić spać, nie chciał jednak czuć od ukochanego zapachu Jimina.

Ostrożnie wsunął do ust chłopaka szczoteczkę, przesuwając dłoń na brodę mniejszego, by przypadkiem się nie zachwiał. Dokładnie szorował każdy skrawek jego uzębienia, chcąc pozbyć się wszystkiego, co mógł zostawić w jego wnętrzu Park. Nie oszczędził też języka i wewnętrznej strony policzków, na co starszy nieco się obruszył, jednak na szczęście nie wyrywał się. Jedynie z niezadowoleniem wpatrywał się w twarz Jungkooka, którego z każdą minutą coś bardziej w środku skręcało. Nie tylko przez wyrzuty sumienia, ale również przez obecność nagiego szatyna. W końcu sytuacja ta nie zmieniła nic, gdy idzie o jego uczucia do tego chłopaka. Nadal cholernie mu się podobał i pragnął mieć go dla siebie. Z tym, że teraz nadzieja na to zmniejszyła się jeszcze bardziej. Jeżeli starszy mu wybaczy, to już to samo w sobie będzie wielkim osiągnięciem. Nic poza marzeniami mu już nie pozostało.

Sięgnął po kubek z wodą, pomagając Tae opłukać usta. Wprawdzie ten mógł sobie poradzić z tym sam, jednak nie potrafił odpuścić. Czuł się w obowiązku zrobić wszystko za niego.

— Chodź, to wszystko — mruknął, odstawiając rzeczy na szafkę, by następnie złapać starszego pod pachami, za które uniósł go, pomagając wyjść z wanny. Gdy znalazł się na dywaniku, zaczął dokładnie go wycierać, starając nie wpatrywać w piękne pośladki i członka. Nie chciał być zboczoną świnią.

Zarzucił na niego szlafrok, wiążąc sznurek, po czym ujął jego dłoń w swoją i udali się do sypialni. Tam od razu wsunął się pod kołdrę, a mniejszy uczynił to samo, niemal natychmiast się do niego przytulając. Jungkook na ten gest nieco się spiął, jednak mimo to objął przyjaciela, wsuwając palce w jego mokre kosmyki. Powoli je gładził, a Kim zaczął cicho mruczeć, podczas gdy jego udo przesunęło się na biodro większego. Tego niekoniecznie się spodziewał i równie nie za bardzo pożądał, bowiem pragnienia żywione do Tae w takich momentach osiągały istne apogeum, przez co nie potrafił zapanować nad oszalałym sercem.

— Taeś?

— Mhm... — Starszy westchnął, wsuwając chłodne dłonie pod koszulkę bruneta, nie przejmując się kompletnie niezręcznością, jaka miała teraz miejsce. Jeon za to niemalże wstrzymał oddech.

— Nie chciałeś spać? Jesteś zmęczony — odparł, zaciskając wargi.

— Wiesz... Trochę mi się odechciało i mam pytanie — mniejszy podsunął się wyżej, by mieć twarz tuż przy tej młodszego. Ich nosy niemal się ze sobą stykały, a gorące oddechy drażniły wzajemnie policzki obojga. Jungkook nie bardzo miał siły cokolwiek powiedzieć, spojrzał więc tylko pytająco na ukochanego, a ten na szczęście zaczął mówić sam z siebie. — Jesteś na mnie wściekły za dzisiaj? Wiem, że to było dla ciebie niezbyt przyjemne, w końcu nawet nie doszedłeś... — Szatyn spuścił wzrok, a jego usteczka zostały zaatakowane przez zęby. Był podenerwowany jak nigdy, a Jungkook miał ochotę sam sobie przyłożyć, za martwienie swojego słoneczka oraz rzecz jasna, za zaserwowanie mu najgorszej utraty prawictwa, jaką widział świat.

— Tae... Nigdy nie byłem i nie będę na ciebie zły. Nawet jakbym chciał, to nie potrafię. — Delikatnie przyciągnął ciało mniejszego do siebie, przez co ich usta dzielił praktycznie niewidoczny gołym okiem skrawek powietrza. Igrał z ogniem i bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Nic jednak ta świadomość nie zmieniła. Był tylko zakochanym idiotą. — Ta sytuacja mnie stresowała, to dlatego. Za bardzo się o ciebie bałem.

— To wyglądało tak, jakbym w ogóle ci się nie podobał. Nie chciałem, byś brał mnie z przymusu. Myślałem, że jednak nie byłoby to takie problematyczne i się wystarczająco mną podniecisz.

— Jesteś najpiękniejszy na świecie, Taehyung. Zawsze ci to powtarzałem i nie zmieniłem zdania — mruknął cicho, zaciskając palce na materiale szlafroka. Ręce nieprzyjemnie mu się spociły, zresztą jak i całe ciało. Ta bliskość była krępująca, ale nie potrafił się odsunąć.

— Bo... Tak naprawdę... Ach, nieważne. — Nadął nieco policzki, wpatrując się w oczy Jungkooka.

— Powiedz mi, maluszku — poprosił, lekko podciągając odzienie mniejszego, chociaż nie śmiał nawet tknąć nagiej skóry.

— Jestem rozpalony, Jungkookie. Mam ochotę to dokończyć i to z tobą. Posiądź mnie, ale tak naprawdę, inaczej nie zasnę — powiedział rumieniąc się, a Jeon prawie zakrztusił się śliną, słysząc takie słowa. Nie zdążył jednak nawet zareagować, bo chwilę później Tae złapał za jego dłoń i wsunął ją pod szlafrok, kładąc na swoim twardym członku.

Brunet spiął się, zaciskając palce na przyrodzeniu przyjaciela i chociaż wiedział, że to pewnie wina Parka, to nie mógł się powstrzymać. Był łatwy. Zrobi wszystko, o co Tae go poprosi i tym razem również nie stanie się inaczej.

Kim złączył ich usta w słodkim pocałunku, a Jeon w tym samym momencie ścisnął jego członka, nie chciał jednak zająć się tylko nim. Potrzebował dotrzeć do innego miejsca, przeniósł się więc na pośladki, które ugniatał mocno, sprawnie zmieniając ich pozycje, by być nad mniejszym. Ten grzecznie rozchylił uda, oplatając go nimi, a jego biodra raz po raz poruszały się zmysłowo, domagając się całej możliwej uwagi. Jungkook oczywiście mu ją dał, bo pogłębił pocałunek, przelewając w niego całą skrywaną rozkosz, pragnienie miłości, jak i pożądanie, które wręcz z niego wypływało. Był nim przepełniony i dopiero teraz, po kilku latach cichego udawania, że nic nie czuje, mógł w końcu pokazać Tae, że cały należy do niego, że go pragnie i potrzebuje.

Potarł zmysłowo językiem o ten starszego, pozbywając się szlafroka. Taehyung w tej chwili wyglądał najpiękniej, bo chociaż niedawno oglądał go w podobnym stanie, to te okoliczności były perfekcyjne. Miał go dla siebie i tylko on sprawiał, że chłopiec był zarumieniony i spragniony pieszczot. Pragnęli siebie nawzajem i każdy z nich to w tej chwili czuł.

— Kookie... Proszę, nie rozciągaj mnie, po prostu wejdź — sapnął szatyn, zdejmując z lekkim problemem jego koszulkę, następnie dobierając się do spodenek, z którymi młodszy mu pomógł.

Brunet miał ochotę zabawić się z nim bardziej, jednak wiedział, że nie ma na to czasu, ani też żaden nie wytrzyma tego napięcia. Sięgnął więc do szuflady po lubrykant, którym obficie się nawilżył, by zaraz unieść uda Tae i wsunąć się w niego z jękiem na ustach.

— O tak! — Starszy wygiął się w lekki łuk, obejmując kochanka za szyję, by go do siebie przyciągnąć. Ich usta od razu się złączyły w nieco chaotycznym, ale namiętnym pocałunku. Jungkook nie wytrzymał napięcia i uczucia bycia w najdroższej sobie osobie, bo nie odczekując nawet chwili, zaczął się mocno w nim poruszać, starając odnaleźć czuły punkt, by od razu dać ukochanemu jak najwięcej.

Ciasne wnętrze Tae go obezwładniało, całkowicie odbierając rozum. Sapał więc w usta kochanka, bo chociaż nie robili tego długo, to mu brakowało tchu. Nie chciał jednak rezygnować z jakiejkolwiek pieszczoty, toteż napierał na malinowe usta, smakując ich każdy skrawek. Jego ciało przygniatało to mniejszego, chciał odczuć ich kaszmirową miękkość, ale i mieć świadomość pełnej bliskości, że nie są połączeni tylko seksem, ale całym sobą. Potrzebował tego.

Przyśpieszył, pchając go mocniej, nieco brutalnie. Miał zamiar zrobić to powoli, jednak nie mógł. Nie z Tae. Zbyt mocno go kochał, zbyt pożądał. Nigdy nie czuł się tak, jak teraz. Nigdy jego serca nie rozsadzał nadmiar uczuć, w dodatku tych tylko pozytywnych. Nigdy nie tracił nad sobą kontroli. Wszystko z tym słodkim chłopcem jednak stawało się inne, odczuwał to całkowicie różnie, od poprzednich stosunków. Pierwszy raz kochał się, nie pieprzył. Nie traktował drugiej osoby jak obiekt zaspokojenia potrzeb. Teraz było to uprawianie miłości, dopełnienie się. Bycie w sobie i ze sobą.

— Kochany... — szepnął, całując z pasją szyję ukochanego, a starszy na te pieszczoty aż sapnął, o wiele głośniej niż dotychczas. Jego szczupłe palce zaczęły zaciskać się na ramionach bruneta, powoli zwiększając intensywność, przez co i paznokcie zatopiły się w twardej skórze, dopieszczając tym młodszego. Wzmocnił on ruchy bioder, a z każdą kolejną Taehyung jęczał głośniej, domagając się coraz więcej. A Jungkook nie potrafił mu odmówić.

Przywarł do wilgotnych, pogryzionych warg, całując je po raz kolejny. Był nienasycony, ciągle było mu mało i chociaż miał go teraz całego, to czuł się źle, że nie miał możliwości dopieścić go całego w jednej chwili. Nie miał tylu rąk, tylu ust, a zadowolenie się tylko kawałkiem było niemożliwe. Kochał go całego. Z drugiej zaś strony wiedział, że to też i za wiele, bo serce ledwo wytrzymywało, a tempo narzucone przez pieszczącego prostatę Kima penisa, było większe i intensywniejsze, niż te w czasie najcięższych wyścigów.

Szatyn słodko jęczał, czasami wydając z siebie rozkoszny pisk, pieszczący uszy Jungkooka. Młodszy nie panował nad sobą. Całym ciałem chłonął rozkosz, jaka między nimi powstawała. Oboje spoceni, pragnący siebie, nie szczędzący sobie pieszczot. Tak jak dłonie mniejszego raniły ramiona Jeona, tak te jego atakowały zgrabne uda, unosząc je w taki sposób, by móc dać mu jak najwięcej, sam w końcu był na granicy. Nigdy nie był tak szybko przy końcu, zazwyczaj mógł uprawiać seks dość długo, teraz jednak czuł się bardziej nakręcony, niż za pierwszym razem. Napięcie go wyniszczało, ale w przyjemny sposób. Wiedział, że nie ma szans, by wytrzymał chociaż minutę, przyjemne pulsowanie oznaczało bowiem tylko jedno.

— Taeś... — sapnął, czując jak całe napięcie z niego uchodzi wprost do wnętrza kochanka. Nie zaprzestał jednak ruchów, Tae w końcu też wymagał dopieszczenia. Pchał więc tyle, na ile pozwolił mu powoli wiotczejący członek, a jego dłoń znalazła się na przyrodzeniu mniejszego, które zaczął masować szybko i energicznie.

Szatyn wygiął się lekko, wtulając twarz w szyję Jungkooka. Uroczo drażnił ją swoim gorącym oddechem, a wibracje wywołane jękami dodatkowo ją pieściły. Ogrom wrażeń osłabiał młodszego, jednak nadal mocno go pieścił, pod nosem ciężko sapiąc.

— K-kookie... Jeju... Ach!

Starszy poderwał się, wybuchając wprost w dłoń większego, który niemal natychmiast odsunął lekko twarz, by móc dotrzeć do słodkich ust ukochanego i namiętnie się w nie wpić. Wprawdzie mniejszy był zbyt zamroczony, by odpowiednio to odwzajemnić, jednak sam smak jego ust wystarczył, by wlać w serce Jungkooka mnóstwo ciepła i miłości.

— Jungkookie...

— Tak, kochanie? — Spojrzał w te piękne, błyszczące oczka, czując przeszywające całe jego ciało dreszcze.

— Byłeś cudowny, dziękuję — mruknął, wtulając się mocno w umięśnione ciało młodszego, który poczuł gorąco napływające do jego policzków. Nie rumienił się nigdy, tylko Tae wywoływał w nim tak skrajne reakcje. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że miał swojego chłopca dla siebie.

Nareszcie.


***


Jungkook mlasnął, krzywiąc się nieco, gdy do jego uszu dotarł dźwięk przejeżdżającej śmierciarki, która robiła w cholerę hałasu, stawiając przy tym na nogi pewnie połowę osiedla. Nie należał wprawdzie do śpiochów, teraz jednak czuł się przyjemnie rozleniwiony, toteż wyciągnął ręce przed siebie, chcąc wymacać ciałko swojego aniołka. Miał ochotę go przytulić, pocałować, po prostu zgarnąć dla siebie. Niestety - zastał tylko zimne miejsce, przez co otworzył oczy.

Śniło mu się to? Nie, niemożliwe, cały był w końcu w spermie, a prześcieradło czuć było potem i seksem. Może był w kuchni albo łazience?

Szybko zerwał się z łóżka, nawołując maluszka, nic jednak nie usłyszał. Wszystkie pomieszczenia były puste, nie dostrzegł też nigdzie jego ubrać. Podenerwowany sięgnął więc po telefon, by się z nim skontaktować, zauważył jednak nową wiadomość.

Od: Paskuda

Musiałem wrócić do domu, bo mama mnie potrzebowała. Jeżeli możesz, to nie dzwoń, dobrze? Paskudnie się czuję i troszkę mi głupio po tym wszystkim. Widzimy się w szkole <3 Buzi!

Jeon zacisnął wargi, marszcząc ciemne brwi. Z jednej strony wiadomość trochę go zraniła, liczył w końcu na wielką miłość i związek po grób, z drugiej zaś Tae się nie obraził, przez co odczuł ulgę. Szkoda tylko, że teraz cały dzień rozmyślać będzie o tym, czy ma szanse, czy dostanie kopa.   


// A to suprajs! Kto by się spodziewał!
Jak myślicie? Teraz czas na happy end i wikóczki będą hepi, czy ktoś coś spieprzy? Jakieś domysły? <3

Buzi ;**

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro