8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Taehyung owinął się szczelniej kocem, podciągając nogi pod klatkę piersiową, by jak najbardziej uchronić się przed panującym w pokoju zimnem. Wprawdzie mógłby wstać i zamknąć okno, wymagało to jednak zbyt wiele wysiłku, a on nie chciał się na takowy narażać. Wolał już opatulanie się wszystkim, co miał w zasięgu ręki.

Oparł się czołem na złączonych kolanach, wzdychając cicho. Głowa bolała go już nieco mniej, gdy idzie o kaca, jednak mózg niemal mu parował przez ilość myśli, jaka w tej chwili go nawiedzała. Ciągle miał przed oczami penisa Jimina i ciało Jungkooka. Ta dwójka sprawiała, że nie wiedział co myśleć, bo nocne przeżycia były dla niego niezrozumiałe. Nie miał pojęcia, jak alkohol mógł zrobić z nim coś takiego. Pił może i niezbyt często, głowa też nie należała do najmocniejszych, jednak nigdy nie zdarzyło mu się zaciągnąć dwie osoby do seksu. Ba, on przecież był cholernym prawiczkiem, a stracił wszystko za jednym zamachem, jak jakaś tania lampucera. W dodatku był to jego najlepszy przyjaciel i obiekt westchnień. Co musieli sobie pomyśleć? Najbardziej obawiał się rozmowy z Jeonem, bo przecież potem znowu go zaciągnął do łóżka, jakby był jakiś niewyżyty. Jak on w ogóle dał radę stanąć w gotowości po tak krótkim czasie? To było dla niego niepojęte, gdyż nawet po zrobieniu sobie dobrze ręką zasypiał, bo się za bardzo męczył.

Czuł się cholernie niepewnie i najchętniej zamknąłby się w pokoju na sto lat, by tamci zdążyli o tym zapomnieć. Jak miałby spojrzeć im teraz w twarz? Pewnie po cichu się z niego śmieją. Najgorsze jednak było to, że wykorzystał osobę, z którą był najbliżej. Jungkook pewnie był zestresowany i niepewny, dlatego mu oklapł. Ach! Co za beznadziejna sytuacja, a co dziwne - Tae w sumie wcale nie miał ochoty na cofnięcie czasu. Przynajmniej nie wtedy, gdy był z Jeonem sam na sam. Nie wiedział dlaczego, ale cały rumienił się, gdy do jego głowy wracały wspomnienia z tego stosunku. Młodszy był piękny, seksowny, miał idealne ciało i brał go tak fajnie i przyjemnie. Kim nawet nie spodziewał się, że tak bardzo to mu się spodoba. Czuł się wtedy naprawdę kochany, chociaż to niedorzeczne. Mimo to spojrzenie Kooka było troskliwe i wyglądał tak, jakby też był zadowolony z tego, że mógł go posiąść. O ile z Jiminem to wszystko było dziwne i chaotyczne, tak potem wszystko prezentowało się o niebo lepiej. Zresztą w ogóle nie rozumiał zachowania starszego, który ściągnął tam przyjaciela. Dlaczego sam go nie wziął, skoro miał ochotę na seks? W tamtym stanie Tae dałby mu wszystko, a obciąganie nijak miało się do prawdziwego seksu.

— Dupa, dupa, dupa! — Skrzywił się, opadając na łóżko, by schować się pod wymiętoloną kołdrą. Zmarszczył nos, zaciskając dłonie na materiale. Wstydził się, był skrępowany, bo nagle zaczęły nawiedzać go nieodpowiednie myśli, że w sumie Jungkook jest o niebo lepszy i jeżeli miałby komuś znowu się oddać, to właśnie jemu.

Gdzie podziała się wielka miłość do Parka? Czemu w jego rozterkach stanowi tylko mały element, który przeszkadza? Dlaczego robi mu się gorąco na myśl o penisie Jungkooka, skoro widział go nago dość często, nie zaś na Jimina, którego pierwszy raz dotknął. To niedorzeczne i nienormalne. Musiał jakoś rozwiać swoje wątpliwości, sięgnął więc do kieszeni po telefon i szybko wystukał wiadomość do starszego, czy będzie chciał się dzisiaj spotkać. Nie musiał czekać długo na odpowiedź. Chłopak zgodził się, a Kim niechętnie wyszedł spod kołdry, udając się w stronę okna. Zamknął je, postanawiając w miarę przywrócić się do stanu używalności.


***


— Długo czekałeś? — Jimin posłał mu swój jak zwykle perfekcyjny uśmiech, siadając naprzeciwko. Od razu zsunął z ramion kurtkę, wieszając ją na oparciu krzesła. — Były korki.

— Nie, dopiero przyszedłem, chcesz coś do picia? — zapytał, unosząc rękę ku górze, by zawołać kelnerkę. Nie miał ochoty na rozmowy bez gorącej czekolady, w końcu musiał czymś się zająć, by nie patrzeć mu w oczy.

Gdy dziewczyna pojawiła się, oboje zamówili jakieś przekąski. Po chwili odeszła, a Park od razu pochylił się w jego stronę, uważnie się mu przypatrując, co lekko go zestresowało.

— No więc? Chciałeś porozmawiać, zacznijmy więc może od razu, bo pewnie będzie to coś poważnego i wymagającego czasu, prawda?

— Um, tak powiedzmy — mruknął, zaciskając dłonie na rąbku swetra. Potrzebował rozmowy, jednak nie miał pojęcia co powiedzieć, bo był w jednej, wielkiej dupie, gdy idzie o jakiekolwiek wnioski. Wiedział tylko jedno - Jimin nie sprawiał już, że jego serce miało ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej, jak to się zazwyczaj działo. Coś się zmieniło. Ktoś coś zmienił.

Zagryzł wargę, starając się zyskać na czasie. Park nie wyglądał na zniecierpliwionego, co nieco podniosło go na duchu. Nie zniósłby, gdyby teraz wywierał na nim presję, domagając się natychmiastowej odpowiedzi. Pewnie z nerwów by się popłakał, a już i tak wczoraj zrobił z siebie totalnego kretyna. Starczy mu jakichkolwiek upokorzeń na najbliższe dziesięć lat.

— Po prostu... Chodzi mi o noc i o to, co się stało. Chyba mnie poniosło i nie wiem, co o tym myśleć — zaczął, bawiąc się swoimi palcami, które zaczął ściskać, wykręcać i zaplatać z nich upośledzone warkoczyki. — To źle, że byliśmy we trójką i hm... Sam nie wiem.

Jimin uniósł jedną brew, czekając jak kelnerka położy ich zamówienia i odejdzie, za co Taehyung był mu wdzięczny. Nie chciałby, by ktokolwiek poza nimi o tym wiedział. Spaliłby się ze wstydu. Chwycił więc za ciasto, którym zaczął się opychać. Nie wiedział, co ze sobą począć, za bardzo go wszystko stresowało.

— W sumie też chciałem o tym porozmawiać. — Jimin sięgnął po cukier i posłodził swoją kawę, następnie mieszając ją długą łyżeczką. Kim niepewnie na niego spojrzał, starając się cokolwiek wyłapać i wywnioskować z jego miny, oczy Parka jednak były dla niego niezrozumiałe. — Tak naprawdę coś przed tobą ukrywamy i coraz bardziej to wszystko mnie męczy. Powinieneś znać prawdę.

Tae zaskoczony się wyprostował, przechylając głowę na bok. Wbił w niego nierozumne spojrzenie, bo było to dość zaskakujące. Jaką tajemnicę mógł mieć Jimin i Kook? Przecież chyba za sobą nie przepadali, takie przynajmniej odniósł wrażenie. Nie mógł się mylić.

— Widzisz... To wszystko zaszło za daleko, żaden z nas nie mógł zapanować nad tym wszystkim i wydarzenia potoczyły się nie po naszej myśli.

— To znaczy? — Kim objął dłońmi kubek, chowając się za nim, by jakoś ukryć zdenerwowanie, chociaż wiedział, że to bez sensu. Jego dłonie drżały, a serce biło niespokojnie.

— Ja i Jungkook tak naprawdę się spotykamy.

Szatyn prędko odstawił kubek, zaczynając przeraźliwie kaszleć. Spodziewał się naprawdę wszystkiego, jednak nie tego.

— Żartujesz, prawda? — sapnął, starając się zapanować nad rozszalałym ciałem, by nie zwracać na siebie uwagi reszty gości kawiarni. Niepewnie wyprostował się, sięgając po serwetkę, by wytrzeć usta i oczy, które zaszły łzami przez nagłe zakrztuszenie się.

— Nie. Mogę wszystko ci wyjaśnić, tylko proszę, nie miej pretensji do Jungkooka, on chciał dobrze, to ja nawaliłem — odparł, opuszczając głowę w geście skruchy. Jego pełne wargi nerwowo się zacisnęły, podobnie zresztą jak dłonie. Wbijające się w wewnętrzną stronę paznokcie pewnie go zranią, jednak Tae nie miał ochoty o tym rozmyślać, toteż skinął tylko głową na znak, że może zaczynać.

— Gdy zaczęliśmy treningi, to Jungkook zaczął coraz częściej ze mną rozmawiać. Szło nam to bardzo gładko, zresztą widziałem to, że mu się podobam, bo nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Nawet poprosił Hoseoka, bym to ja mu wszystko wytłumaczył — zaczął, bawiac się kruchym ciastkiem, które pod wpływem ciągłego uderzania o talerzyk po prostu się rozwaliło. — Potem była ta impreza. Jungkook chciał zostać, ale martwił się o ciebie. Dlatego zaprowadziłem cię do sypialni, byś odpoczął. On potem po mnie przyszedł i stało się... Skończyliśmy w łóżku. A dalej... Sam rozumiesz, jakoś poszło. Kolejnym razem po jego treningu poszliśmy do mnie do akademika, bo wtedy tam nocowałem. Postanowiliśmy zostać parą.

— Och... — stęknął cicho. Więc to robił z Jiminem, gdy całkowicie o nim zapomniał, chociaż byli umówieni. Wszystko zdawało się układać w logiczną całość.

— Jungkookie wiedział, że coś do mnie czujesz, dlatego poprosił mnie, byśmy się zaprzyjaźnili. Chciał, byś stwierdził, że jestem do niczego i odpuścił, nie miał serca ci nikogo odbijać, bo bardzo cię kocha. Jak brata — powiedział cicho, hacząc zębami o dolną wargę, którą zaraz zwilżył językiem, by kontynuować. — A ja nie potrafiłem być niemiły, bo naprawdę jesteś śliczny i kochany. Przyjaźń z tobą byłaby cudowna, ale kocham Jungkooka i nie potrafię tego zmienić. Byłem trochę jak na uwięzi, bo nie miałem zamiaru ranić ciebie, ale sprzeciwić się ukochanemu nie mogłem.

Taehyung wpatrywał się w niego niepewnie, starając zapanować nad cisnącymi się pod powieki łzami. Mniejsza, że Jimin tak naprawdę się nim bawił. Bardziej bolało go to, że najlepszy przyjaciel, któremu ufał bardziej niż sobie, okłamywał go i oszukiwał. Przecież mógł mu wszystko wyznać, jakoś by rozumiał. Dobro Jungkooka przecież było dla niego równie ważne i odpuściłby wiedząc, że nie ma szans i zrani dwie osoby swoją samolubnością.

— Wiem, że Jungkook próbował ciągle zniechęcać cię do mnie w każdy możliwy sposób, ale to nie działało. Chciałem ci powiedzieć, że naprawdę to dla mnie wiele znaczy, że aż tak mnie polubiłeś — starszy ujął jego dłonie w swoje, delikatnie je głaszcząc, a Tae nie powstrzymał już pojedynczych łez, które spłynęły po gładkim policzku. To było dla niego zbyt wiele.

— Cz-czemu więc wczoraj... To wszystko... Ja nie rozumiem.

— Też za bardzo nie wiem jak to się stało. To chyba wina alkoholu, zresztą byłeś naprawdę nakręcony. Jestem tylko facetem, a ty jesteś naprawdę śliczny. Chociaż kocham Jungkooka, to ty mi się też podobasz. Nie miałem pojęcia co robić, to wszystko działało też na mnie, dlatego poprosiłem o to, byś zadzwonił po Kookiego. On jednak chyba też nie potrafił ci odmówić i wyszło tak, a nie inaczej — powiedział, przyciągając dłonie Tae do swych ust, by delikatnie je ucałować. — On... On chyba był bardzo zestresowany, gdy zacząłeś mnie pieścić. Widziałem, że z zazdrości aż wszystko go opuściło i nie doszedł... Nie chcę, byś brał to do siebie. On tylko mnie kocha i jest bardzo zaborczy. Dla ciebie jednak oddał nawet mnie, naprawdę mu na tobie zależy i pewnie zerwałby, gdybyś o to poprosił. Poświęciłby naszą miłość, byś nie cierpiał, chociaż sam pewnie oszalałby z żalu.

Taehyung wysunął swoje dłonie z tych Parka, opuszczając je wzdłuż ciała. Nie wiedział czy powinien wspominać o tym, że Jungkook go zdradził później z nim. Nie chciał psuć ich związku, bo pewnie i to było tylko dla młodszego zabawą. Chciał mu pomóc, bo miał problem, nie było w tym żadnego wzniosłego uczucia, te w końcu żywił do Jimina.

Sięgnął do portfela i wyciągnął odpowiednią sumę, którą położył na stoliku.

— Muszę pomyśleć, to dla mnie trochę szokujące. I dziękuję za to, że w końcu powiedziałeś prawdę — mruknął, sięgając po płaszcz. Szybko go na siebie zarzucił, pociągając nosem.

— Tylko proszę, byś nie mówił Kookiemu, że wygadałem, to dla niego będzie niekomfortowe.

— Um, jasne. Nie powiem. Nie chcę niszczyć niczyjej miłości — powiedział i w mgnieniu oka opuścił pomieszczenie, wychodząc na dwór. Chłodne powietrze uderzyło w jego twarz boleśnie, jednak nijak miało się do tego, który odczuwał w środku. Nigdy nie czuł się równie zawiedziony, bo naprawdę nie był zły. Czuł po prostu żal i smutek, bo przecież dzisiaj chciał wszystko wyjaśnić. Zapewne odrzuciłby Jimina, by wyznać Jungkookowi, że wszystko mu się podobało aż za bardzo. Teraz jednak dziękował niebiosom, że tak się nie wygłupił. Zrujnowałby ważny związek i tylko namieszał w głowie przyjacielowi, który może zmuszałby się do kontynuacji zdrady, byle go nie zranić.

Wsunął dłonie do kieszeni i skierował się w stronę swojego mieszkania, ignorując gorące łzy, które utworzyły cienką ścieżkę na jego różowych polikach. Nie miał nawet siły ich zetrzeć, coś w nim pękło.

Był idiotą. Przecież to wszystko tak idealnie do siebie pasowało, czemu więc nie zorientował się wcześniej? Dlaczego był zaślepiony sobą i nie zauważył, że wszystkich krzywdzi przez swoje chore fantazje. Dziwne zachowanie Jungkooka to zwykła zazdrość, to takie logiczne.

Jesteś głupi, Taehyung. Cholernie głupi i naiwny.   



a/u: wesołych walentynek ;* Też Was kocham!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro