9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozejrzał się po korytarzu, od niechcenia mieszając swoją zimną już herbatę. Wszyscy dookoła w najlepsze dyskutowali o ostatnich imprezach, zbliżających się kartkówkach czy zapowiedzianych zawodach, on jednak w tej chwili miał to wszystko gdzieś. Poprzednia noc minęła mu na wgapianiu się w sufit i rozmyślaniu nad beznadziejnością własnego istnienia. Był na siebie wściekły, bo nie rozumiał totalnie swoich uczuć. Jimin nadal mu się podobał, nic się pod tym względem nie zmieniło, jednak teraz w jego sercu zagościł i Jungkook. Ba, wręcz wypchał on swojego starszego konkurenta. Przy Jeonie czuł się pewniej, mógł być sobą i nikogo nie udawać, podczas gdy spotkania ze starszym zawsze go nieco stresowały. Oboje w jakiś sposób na niego oddziaływali, co zabijało jego serce. W końcu byli w związku. Nie do końca szczęśliwym, bo chamsko im się wepchnął, ale jednak związku. Kochali się i fakt, że nie dostrzegł czegoś tak oczywistego, go dobijał. Reakcje Jungkooka mówiły same za siebie i po rozmowie z Parkiem wszelkie pytania znalazły odpowiedzi. Niestety nie takie, jakich w duszy pragnął.

Zagryzł nerwowo dolną wargę, upijając kilka łyków chłodnego napoju. Obawiał się spotkania z przyjacielem. Nie miał pojęcia jak z nim rozmawiać, z drugiej strony nie planował wygadać się, że o wszystkim wie. Zepsuł już wystarczająco, więcej szkód nie wchodziło w grę. W końcu nawet jeśli to Jeon go okłamywał, robił to dla jego dobra. Miał lekki żal o brak zaufania i kręcenie, jednak sam był sobie winny. Za głupotę trzeba płacić, a on właśnie uregulował swój dług, pozwalając na zawód miłosny.

— Taeś! Cześć. — Brunet uśmiechnął się szeroko i przysiadł obok, od razu obejmując mniejszego ramieniem. Na twarzy Tae pojawiły się lekkie rumieńce, oczami wyobraźni bowiem ujrzał nagie, spocone ciało chłopaka, którego mięśnie napinały się, gdy tak namiętnie się kochali. Nie mógł wyzbyć się tego typu wyobrażeń, dopiero teraz dostrzegł piękno i seksapil młodszego oraz to, że nie jest już małym Kookim z piaskownicy, a mężczyzną z krwi i kości. Zmienił się, zmężniał. Był piękny.

— Hej. Co tam? — mruknął, siląc się na delikatne wykrzywienie ust, które nijak miało się do jego charakterystycznego wyszczerzu. Bał się, że będzie w stanie tylko się skrzywić, a nie chciał by Jungkook zorientował się, że coś jest nie tak.

— Wszystko cudownie. Wymęczyli mnie na matmie, ale jakoś się wybroniłem i nadal jestem numerem jeden. — Młodszy wypiął dumnie pierś, szczerząc się jak nigdy. Nieco to Kima dziwiło, nie miał jednak na tyle odwagi, by zapytać o powód. Bał się, że to sprawka Jimina, a nie zniósłby chyba kolejnego kłamstwa z ust przyjaciela.

— Cieszę się. Ja mam jutro geometrię, a nie mam ochoty na naukę...

— Dasz radę. Swoją drogą... Może skoczymy po lekcjach do mnie? Ściągnąłem nowy film z tym twoim aktorem, możemy obejrzeć razem.

— Och, wybacz. Nie mam dzisiaj czasu. Matematyka czeka — skłamał, uśmiechając się lekko. Czuł się podle oszukując bruneta, co jednak miał zrobić? Nie powie, że ma zamiar ryczeć w poduszkę z żalu, bo przespał się z zakochaną w sobie parą, w dodatku do obu czując coś dziwnego.

— To chyba nie przez to, co było ostatnio, nie? — zapytał, zgarniając brązowe kosmyki Tae za ucho, na co mniejszy po raz kolejny się zarumienił, spuszczając wzrok.

— Co do tego, to chyba lepiej będzie, jak zapomnimy, dobrze? Przemyślałem to i Jimin to nie jest facet dla mnie, a ty to ten... Jesteśmy przecież przyjaciółmi. Nie psujmy naszej relacji tym wybrykiem. Żaden w końcu tego nie chciał.

— Och, no tak, racja. — Jungkook dziwnie się uśmiechnął, na co Tae spuścił wzrok. Nie chciał widzieć jego radości.

***

— Jeon, dajesz! Jeszcze trochę! — Trener zacisnął dłoń na stoperze, starając zmusić bruneta do polepszenia wyniku. Chłopak tego dnia był wyjątkowo rozkojarzony i nie potrafił wbić się w odpowiedni rytm, przez co przybiegał ostatni i notorycznie przegrywał, co nie zdarzało się często. Ba, wręcz nigdy. Zawsze rywalizował jak dziki, dawał z siebie wszystko, a tego dnia ledwo skończył rozgrzewkę. Dodatkowo był opryskliwy i mało nie udusił Parka, gdy ten zaczął stroić miny. Zdecydowanie to nie jego czas.

— Szlag! — warknął najmłodszy, zatrzymując się za metą. Jego serce waliło jak oszalałe, a sam był zmęczony, chociaż nic sensownego nie zrobił. Negatywne emocje pozbawiły go energii i nawet wyżycie się nic nie dawało, bo zwyczajnie mu się nie chciało. Najchętniej zakopałby się w łóżku pod kołdrą i nie wychodził stamtąd przez tydzień, ewentualnie do końca swoich dni.

Słowa Taehyunga cholernie go zabolały i pomimo tego, iż z jednej strony cieszył się, że starszy odpuścił sobie Jimina, to jednak liczył na podwójną radość. Gdzieś w środku był wręcz przekonany, że nagle Tae wpadnie mu w ramiona, pocałuje i powie, że to wszystko go zachwyciło i go kocha. Pragnął usłyszeć pochwałę i zapewnienie, że jest najważniejszy. Życie jednak aż tak się nad nim nie litowało. Dostał wprawdzie wybaczenie, prawie dwa stosunki z Kimem, jednak wszystko to było tylko po to, by bardziej namieszać mu w głowie, a potem zostawić ze złamanym sercem. I chociaż sam wszystko zjebał, to nie planował wyzbyć się z wnętrza żalu do całego świata.

— Co tam, Jeon? Nie masz humoru?

Jungkook wyprostował się i skrzywił, natrafiając spojrzeniem na Jimina, który zadowolony z siebie właśnie się rozciągał szykując do własnego biegu. Wystarczyła sekunda, a mu już podskakiwało ciśnienie i miał ochotę dopuścić się czynu niewskazanego.

— Na twój widok automatycznie mam ochotę zwrócić, więc możesz sobie oszczędzić głupich pytań — mruknął, sięgając po butelkę z wodą. Szybko opróżnił więcej jak połowę, rzucając resztę na trawnik, wciąż lekko wilgotny od nocnego, przelotnego deszczu. Od razu przeszedł też dalej, niższy jednak nie dawał za wygraną, bo zadowolony podreptał za nim.

— Nie bądź taki. Codziennie ktoś dostaje kosza. Niczyja to wina, takie jest już życie, króliczku.

Jeon zacisnął wargi, odwracając się w stronę starszego z mordem w oczach.

— Jakiego kosza?

— Od twojego kochasia, który po seksie zwiał gdzie pieprz rośnie — zamruczał, obejmując wyższego ramieniem, bezczelnie śmiejąc mu się w twarz, czy raczej w obojczyk, bo nie sięgał bardziej.

— Czyżbyś miał w tym swój wkład, dupku? — Strącił jego rękę ze swojego ramienia, starając się nieco uspokoić. Nie chciał robić scen przy drużynie, z drugiej strony zapanowanie nad sobą w takiej sytuacji było dość trudne. Park wiedział jak z nim postępować, by nie wytrzymywał psychicznie.

— Nie. Chciałem, ale młody akurat nie miał zamiaru cokolwiek z tobą działać. Stresował się tylko, że może cię zranić odrzuceniem. Jestem miły i powiedziałem, że nie będziesz płakać.

Jungkook westchnął i poprawił włosy, ścierając dłonią pot z czoła. Nie podobało mu się to, jednak skoro mniejszy go nie chciał, to chyba lepiej, że się nie męczył udawaniem, że jest inaczej.

— A ty? Z tobą też skończył.

— Sam mu to zasugerowałem. Nie chcę go, więc tak mu zakręciłem w głowie, że pewnie uważa, że serio mu nie zależy i to była jego decyzja — odparł, nie spuszczając z wyższego swoich małych oczu. — Czas skończyć te nudne zabawy. Nie będę kręcił z Tae, ale ty za to przestaniesz mnie mordować wzrokiem. Bądźmy dla siebie neutralni i współpracujmy w sporcie. Co ty na to?

— Czemu mam ci ufać?

— Nie chcę kogoś, komu potrafi oklapnąć w trakcie seksu. Kiepski z ciebie ogier, króliczku — Jimin uśmiechnął się niewinnie i odszedł, zostawiając go samego ze sobą i czerwonymi, palącymi policzkami.

Głupi płaskoryjec.

***

Kolejne dni całej trójce mijały całkowicie inaczej, niż te dotychczas. Jimin wykorzystywał każdy trening by zbliżyć się do Jeona, niezbyt tym faktem zadowolonego. Nic jednak nie mówił, by nie prowokować i niepotrzebnie nie pchać starszego do jakiś dziwacznych działań. Teraz wydawał się być już spokojny, jednak udowodnił on nie raz, że przebiegła z niego bestia i cholernie cwana. Rozmawiał więc z nim na tyle, na ile musiał, zresztą nie miał za bardzo co robić. Tae zaczął go trochę unikać, chociaż zapytany o powód zaprzeczał, wymigując się egzaminami. Nie brzmiało to zbyt przekonująco, nigdy bowiem jakoś specjalnie nie przejmował się nauką, nie chciał jednak wmawiać mu kłamstwa. Pewnie przez to wszystko nieco się pogubił i było mu wstyd. Naciskanie nie miało sensu, potrzebował czasu. Najważniejsze, że w ogóle się do siebie odzywali i mógł spędzać z nim ten czas, który mniejszy mógł mu odstąpić. Nie miał on w końcu pojęcia, że takim brakiem narzucania się jeszcze bardziej ich od siebie oddala.


Taehyung za to rzeczywiście skupił się na nauce. Całymi dniami siedział w pokoju, wkuwając coraz to nowe notatki, jak jeszcze nigdy w życiu. Musiał czymś zająć myśli, a tylko biologia była na tyle wymagająca, by skupił się na niej całkowicie, dogłębnie wszystko analizować. Wręcz nie pozwalał sobie na wolne, wtedy bowiem dopadały go wspomnienia pamiętnej nocy, podczas której jego uczucia z w miarę stabilnych przemieniły się w papkę. Z dnia na dzień było zresztą coraz gorzej. Motał się w tym wszystkim, a niemożność porozmawiania z przyjacielem dodatkowo go dobija. Zawsze miał Jeona przy sobie, mógł się go poradzić, zapytać. Młodszy pomimo wieku był rozsądny i potrafił rozwiązać każdą patową sytuację. Teraz jednak przecież nie zapyta go o radę, bo sprawa dotyczyła go samego.

Zacisnął dłonie na zeszycie, zerkając przez okno w bibliotece na boisko. Z tego miejsca miał najlepszy widok na trenujących chłopców, co z jednej strony podobało mu się, mógł bowiem chociaż obserwować Jungkooka, z drugiej czuł nieprzyjemny skurcz za każdym razem, gdy widział go obok Jimina. Niby mieli prawo rozmawiać, byli w końcu zakochaną w sobie parą, jednak gdzieś tam w środku czuł się zepchnięty na drugi plan. Nie był już dla bruneta najważniejszy. Nie on stanowił centrum jego świata. Teraz był tylko przyjacielem, który napaskudził i zranił ich oboje, wpychając się tam, gdzie nikt go nie chciał. Nie potrafił sobie tego wybaczyć, dlatego się odsunął. Nic jednak nie mógł zrobić z palącą zazdrością i chęcią usunięcia Parka, by znowu mieć Jeona dla siebie. Nawet nie jako chłopaka, bo wiedział, że nie ma szans i byłoby to niemoralne. Po prostu znowu chciałby bez skrępowania zasnąć z nim w jednym łóżku, wtulając się w cieplutkie ciało i nie przejmując niczym. I nikim.  


***


AU: Mam kryzys w pisaniu, za co z góry przepraszam. Sklecenie czegokolwiek to dla mnie koszmar, nie wiem czemu. Oby minęło ;___;
Dziękuję Kiri za betowanie <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro