12❤

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Harry*

Po zjedzeniu przygotowanej przeze mnie kolacji i wymienieniu wody w wannie, usiedliśmy razem na parapecie. Wsłuchujemy się w dźwięki, wydobywające się z małego, czarnego radyjka, położonego koło fioletowych kubków, pełnych malinowej herbaty. Słońce już dawno zaszło, zastąpione pełnią księżyca. Jest wyjątkowo ciepła noc, ale i tak postanawiam podarować mój błękitny sweter Lou, który z zachwytem wychyla się przez otwarte okno, wpatrując się w połyskującą wodę. Przymyka lekko oczy i marszczy nosek, przy każdym większym podmuchu letniego wiatru. Dając mi tym świetny widok na długie rzęsy i malutkie piegi, które prawdopodobnie były wywołane od słońca. Dziwne, wcześniej wydawał się niesamowicie blady. A teraz jego skórę opatula lekka opalenizna.

Biorę kubek w swoje dość duże dłonie i popijam ciepły napój, nie przestając się wpatrywać w moją osobistą syrenkę. Śmiesznie to brzmi, muszę przyznać. Jednak czuję się, jakby właśnie on należał tylko do mnie. Może jest to lekkie przywłaszczenie, ale wątpię, że to któremuś z nas przeszkadza.

Pod napływem chwili wyciągam telefon, chcąc uwiecznić ten niesamowity widok. Podnoszę telefon i zaczynam robić parę zdjęć. Jestem tak skupiony na próbach uchwycenia idealnego błysku łusek, że nie zauważam najpiękniejszej części, zwróconej w moją stronę.

-Co robisz?- pyta zaciekawiony. Wychylam się trochę, posyłając mu krótki uśmiech, po czym odpowiadam.

-Uśmiechnij się. Zaraz ci pokażę.

-Hah, niech ci będzie.- śmieje się. Wygląda tak cudownie, że zamiast robić zdjęcia, wpatruję się w niego oczarowany.- Już?- wyrywa mnie z rozmyślań.

-Taa... Znaczy, nie, czekaj!

-Hahaha- wybucha śmiechem na moje roztargnienie. Dokładnie w tym momencie aparat telefonu postanawia zrobić zdjęcie. Słychać tylko charakterystyczne kliknięcie parę razy, co daje mi znać, żebym nie przytrzymywał przycisku, który robi w tej chwili krótki filmik. Później zobaczę, co z niego wyszło. Śmiejemy się razem jeszcze przez parę dobrych minut. Czuję się tak błogo. Co najmniej, jakbym skakał po chmurkach. Wiem, mam dziwne porównania.

-Miałeś pokazać!- podśmiewa się już spokojniej Louis.

-Już, już.- nieznacznie się do niego przybliżam, włączając telefon. Muszę przyznać, że te zdjęcia wyszły naprawdę przepięknie. Zapierające dech w piersiach i jednocześnie tak nierealne, że mógłbym je opublikować w internecie i nikt by mi nie uwierzył, że tak piękne zjawisko uchwycone na zdjęciu miało miejsce.

-Ładne.- mówi szczęśliwy.- Czemu nie ma na nich też ciebie?

-Wiesz, aparat da radę uchwycić tylko wyznaczone punkty, które są przed nim. Ale jak chcesz możemy sobie zrobić razem zdjęcie.- oznajmiam trochę nieśmiało.

-Tak, chcę! Nawet bardzo.- słodko się do mnie uśmiecha i nieoczekiwanie przytula. Na ten ruch moje ciało zamiera. Na szczęście po chwili się opamiętuję i przytulam go z niezwykłą czułością. Lou wtula się we mnie, dzięki temu, jeszcze bardziej. Zachowuje się jak taki puchaty kotek, co jest naprawdę kochane. Jednak ta chwila nie może trwać wiecznie. Po salwie tulenia unosi głowę i pyta.

-To co, robimy to zdjęcie?- i jak ja w tej sytuacji mógłbym mu odmówić.

-Pewnie.- mówiąc to, jeszcze nie wiedziałem na co się piszę.

Tak oto wylądowałem w wannie, robiąc głupie miny do aparatu z Lou u mojego boku, który nie był lepszy. Chyba w życiu nie zrobiłem tyle selfie z jedną osobą, co z nim. Tak mu się to spodobało, że nie chciał przestać, a nawet sam wziął mi telefon i opanował robienie zdjęć do perfekcji. Skubaniec mały nawet obczaił zmianę aparatu, dzięki czemu dał sobie za punkt honoru zrobienie mi jak największej ilości zdjęć, z chyba każdej odległości, profilu i ustawienia. Przez niego obawiam się teraz sprawdzić moją galerię, która zapewne ma już dość.

-Dobra, dobra panie fotografie, mogę już odzyskać moje urządzenie?- śmieję się. Chociaż w duchu nie jest mi tak do śmiechu. Obym miał chociaż te 40%, bo boję się, że nie wziąłem ładowarki.

-Ejj.- robi podkówkę, gdy zabieram mu telefon.- tak się nie robi.- naburmusza się, przez co wygląda jeszcze bardziej uroczo.

-Ale to mój telefon.- pokazuję mu język.- i jako jego właściciel, wiem że jest przez ciebie na wyczerpaniu i ma... 2%?!- szybko go wyłączam. Okey, jestem w dupie. Obym jakimś magicznym cudem znalazł w torbie ładowarkę. Bo inaczej mój los będzie marny.

-2%? Co to znaczy?- wpatruje się we mnie zaciekawiony.

-Nic dobrego.- odpowiadam krótko.

-Czemu?- w jego głosie wyraźnie czuć zaniepokojenie.

-Bo zaraz prawdopodobnie się wyłączy i nie będę mieć z nikim kontaktu.

-Ohh.- mruka, potakując głową, ale chyba nie bardzo rozumie.

-Ale nie ważne.- ziewam.- jest już późno i będę powoli kładł się spać. Potrzebujesz czegoś?- pytam, uśmiechając się do niego przyjaźnie.

-N-nie, jest dobrze.- uśmiecha się, bardziej rozkładając się w ciepłej wodzie, ale ja i tak postanawiam dać mu zawinięty ręcznik, który swoim kształtem imituje poduszkę.

-Chciałbyś może jeszcze koc? Teraz woda jest ciepła, ale później będzie zimna...

-Nie, poradzę sobie. Od urodzenia żyłem w zimnej wodzie.

-A no tak, to... Dobranoc, śpij dobrze.- uśmiecham się do niego delikatnie, po czym wychodzę.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Wpatruję się znużony w biały sufit. Cienie drzew spokojnie tańczą na jasnozielonych ścianach sypialni, poruszane przez mocny wiatr. A ja pomimo tak pięknej ciszy i błogości całego pomieszczenia, nie potrafię zmrużyć oka. Odnoszę dziwne uczucie, że coś będzie nie tak, że stanie się coś złego i nie będę mógł temu zapobiec. Chyba pierwszy raz odczuwam to, aż tak wyraźne. To jest dość niepokojące, zważywszy też na to, że jestem całkowicie bez kontaktu z kimkolwiek. "Wszystko jest dobrze, nie panikuj, Harry." Powtarzam sobie, bo co mogłoby się stać? Jestem przecież na pustkowiu, bez cienia jakiegokolwiek człowieka. Nic mi nie będzie, w naturze to człowiek jest najgorszy i najbardziej niebezpieczny. Tu najwyżej mogłaby mnie ugryźć wiewiórka, która weszłaby przez uchylone okno. A jednak moje ciało się nie rozluźnia.

Zirytowany zamykam oczy, próbując usunąć. To niemożliwe, żebym nie zmrużył oka, przecież wcześniej one aż mi się kleiły. Ziewam przeciągle, wiercąc się nieco, w poszukiwaniu idealnej pozycji do snu. Który o dziwo nie chce nadejść. Co ze mną dzisiaj nie tak. Zawsze prędko zasypiam, nawet w nowych miejscach.

- Ehhhh...- w podobnej sytuacji sięgnąłbym po telefon, ale dzięki mojemu szczęściu nie mam nawet ładowarki, żeby go podłączyć. Mogę tylko leżeć i wsłuchiwać się wszechobecną ciszę. Nawet wiatr po jakimś czasie ucicha.

Po około minucie wstaję, nie mogąc już wytrzymać tej ciszy, która dosłownie dzwoni mi w uszach. Naprawdę kocham naturę i to miejsce, ale czasem wydaje mi się po prostu za ciche.

Wychodzę po cichu z pokoju, od razu idąc po szklankę wody. Chcę jak najszybciej ukoić pragnienie i w końcu zasnąć. W trakcie picia zaczynam jednak słyszeć dziwne, niepokojące odgłosy, dobiegające prawdopodobnie z łazienki. Zerkam szybko na zegarek, który pokazuje dwadzieścia siedem po dwudziestej trzeciej. Tylko tyle minęło? Przysiągłbym, że minęły przynajmniej dwie godziny, ale najwyraźniej tylko mi się dłużyło. Prędko odkładam szklankę i kieruję się do łazienki. Mam nadzieję, że Lou nic nie jest. Gdy prawie jestem koło drzwi, dziwne glosy ucichają, dając miejsca przeraźliwej ciszy. Nie czekając dłużej wchodzę tam, zastając spokojnie śpiącego syrena w wannie pełnej łusek, które przybrały teraz dziwny pożółkły kolor. Chcę do niego podejść, ale jakaś nieznana mi siła zatrzymuje mnie w miejscu. Nagle zaczynam się robić niezwykle zmęczony. Oczy same się zamykają, a ja niekontrolowanie idę do sypialni. Nie mija sekunda, a ląduję w łóżku, od razu zasypiając. Tak jakby to, co widziałem nigdy nie miało miejsca.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Louis*

Gdy tylko Harry poszedł spać, też próbuję usnąć w cieplutkiej wodzie. Ale błogi sen nigdy nie nastaje. Równo o jedenastej, co wnioskuję po biciu starego zegara w kuchni, moje łuski zaczynają wypadać. Doprowadzając mnie tym do płaczu i jęczenia z bólu.

To tak strasznie boli, co najmniej jakby ktoś je wyrywał. Zostawiając tylko gołą, czerwoną skórę, która na szczęście w szybki sposób zaczyna się goić, przybierając ciemniejszą karnację. Wiję się z bólu, próbując go jakkolwiek złagodzić. Wiem, że to dzisiaj nastanie, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak bolesne. Ale muszę być silny. Nie mogę dać się temu ponieść. Mam być Alfą, ból powinien nie być mi straszny. W końcu będę narażał życie dla dobra całego ludu.

Przygryzam wargę prawie do krwi. Nagle ból ustaje, ale ja wiem, że to nie koniec. Zamykam oczy, ciesząc się z odrobiny wytchnienia. Wiem, że to Harry. Zatrzymuje to swoim zapachem. On naprawdę mocno pachnie. Instynktownie zaczynam udawać, że śpię i nic się nie dzieje. Nie może tego zobaczyć. Nikt nie może widzieć jak się przemieniamy. To jest w naszych genach, ale też my sami musimy utrzymać w sekrecie nasze istnienie. Temu moje ciało tak na niego reaguje. Szkoda, że wcześniej nie było takie pomocne. Teraz będę musiał go zabić, chociaż tak bardzo zdążyłem go polubić.

Nie mija nawet chwila od jego wyjścia, a ja ściskam zęby z jeszcze większego bólu. Bolą mnie uszy, bolą mnie płetwy, a na rękach bolą mnie nawet błony. Wszystko strasznie piecze i szczypie. Jest nie do wytrzymania. Nie mogę złapać oddechu, moje płuca się palą. Nie wiem kiedy zaczynam krzyczeć, nie przejmując się tym, czy ktoś mnie usłyszy, czy nie. Nie dbam teraz o nic. Jest tylko pochłaniająca mnie czarna dziura bez wyjścia, czy jakiejkolwiek ucieczki. Ale ja chcę być dzielny. Chcę pokazać siłę. Nie jestem tylko jednym z kilkorga dzieci patrem*, które były wynikiem jej prawie corocznych zabaw. Pragnę pokazać, że nie jestem popychadłem. Jestem prawdziwą Alfą. Czuję to w środku.

Zaciskam mocno oczy. Z mojej wargi leją się stróżki błyszczącej krwi na dźwięk łamanych kości. Nie wytrzymuję, krzyczę na całe gardło, równo z wybiciem przez zegar północy, nie mogąc znieść tego bólu. Czuję łamiące się kości. Łamią się, by po chwili utworzyć ponownie całość. Czuję wszystko. Płonę z bólu.

Później już nie mam siły krzyczeć. Nie mam siły na nic. Jestem tylko szmacianą lalką w rękach bestii.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Hey syrenki🖤

Zaczynają się bardzo ważne i ciekawe rozdziały, które po części wyjaśnią tajemnice Lou. :) Mam nadzieję, że się cieszycie. Kolejny rozdział będzie bardzo przełomowy. 😎 

Patrem*- płodziciel/ka

Dziękuje za gwiazdki i komentarze🖤

Miłego dnia🖤

Do następnego🖤

Poprawione 🙆‍♂️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro