18❤

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Louis*

Po tym jak Niall zniknął w łazience, pozostawiając mnie samemu sobie, zacząłem się pałętać po salonie. Nie ukrywam, zrobiło mi się przykro, przez to jak mnie odtrącił od choćby pomocy im. Tak jakby moja pomoc była nic nie warta i bardziej bym zaszkodził niż pomógł. Przeglądnąłem już chyba wszystkie zdjęcia na kominku, a oni jeszcze nie skończyli. Długo już tam są. Może powinienem do nich zajrzeć. Albo nie. Niepotrzebnie zawrócę im głowę, i tak mają wystarczająco dużo roboty przeze mnie.

Po krótkim namyśle, ponownie zaczynam z nudów oglądać zdjęcia rodzinne Harry'ego. Jedno szczególnie przykuwa moją uwagę. Przedstawia ono małego bruneta z prostymi, krótkimi włosami, prawdopodobnie w ramionach babci. Wygląda znajomo, widziałem już te oczy. To chyba mały Harry. Tak, to na pewno mały Harry. Te małe dołeczki są niezwykle rozpoznawalne. Nie wiedziałem, że miał proste włosy, gdy był mały. To dziwne, bo teraz ma kręcone.

-Ehhhh.- wzdycham sam do siebie, spoglądając na dziwne wejście, które prowadzi w górę. Rozglądam się czy nikogo nie ma i wchodzę. Niepewnie kładę nogę na pierwszym stopniu, chwiejąc się nieznacznie. Moje nogi wciąż są osłabione i cholernie bolą, ale daję radę. Łapię się wystającego, długiego, drewnianego czegoś, co mi pomaga we wspinaniu się na górę.

Po przekroczeniu ostatniego stopnia, sapię zmęczony, kładąc się na pobliskiej ścianie. Nie sądziłem, że to będzie takie męczące. Po minucie westchnienia, wstaję i wchodzę do otwartego pokoju. Z każdej strony wyczuwam jego ogłuszającą woń. Jest ona jak magnes, który mnie przyciąga. Siadam na rozwalonej pościeli, zachwycając się jej miękkością. Zamykam oczy i wtulam się w mięciutki puch, który jest przesączony jego zapachem.

Zamykam znużony oczy, myśląc tylko o nim. Dzięki niemu nie czuję się już pusty. Wypełnia moje wnętrze upajając wszelkie zmartwienia.

Budzą mnie szmery, przypominające wołania. Dopiero po jakimś czasie zaczynam składać je w moje imię, ale nagle znikają. A ja spadam na miękką poduszkę. Która wręcz usypia mnie w swoich ramionach. Na chwilę przymykam oczy, jednak coś mi nie daje ponownie zasnąć.

Obracam się na drugi bok, spoglądając na wierzchołki drzew za oknem. Są naprawdę piękne i takie potężne, prawie tak jak koralowce w cieplejszych wodach przy wyspach, albo skały w ciemnych obszarach oceanu. Te rzeczy od zawsze kojarzą się z czymś pięknym, jednak nawet ich potęgą i silna budowa nie chroni ich przed zniszczeniem. Widziałem wiele koralowców, umierających i rozsypujących się jak piach przez różne czynniki, którym moglibyśmy lub nie moglibyśmy, zapobiec. To smutny widok. Patrząc, jak umiera coś potężnego, czujesz się jeszcze słabszy niż jesteś normalnie. Myślisz sobie czym jesteś w porównaniu do takiego koralowca, który przeżył kilkaset lat i na skutek jakiejś totalnie błahej rzeczy, zamienia się w piasek.

Wtulam się bardziej w pierzynę, szukając choć trochę bliskości, której tak desperacko potrzebuję. Jednak ona nie przychodzi, przez co rozpadam się sam z siebie na drobniutkie kawałeczki. Nawet to, że zwijam się w sobie nie pomaga. Dalej czuję ten chłód w środku, który nie chce odejść.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Liam*

Serce napierdala mi w klatce piersiowej, a ręce trzepią się niebezpiecznie. Nerwy przejęły władzę w całym moim organizmie. Chodzimy z Niallem po lesie już prawie godzinę, a Louis'ego jak nie było, tak nie ma. Jak mogliśmy go kurwa zgubić. Jest to dla mnie niepojęte. Przecież nie mógł tak po prostu odejść. To bez sensu.

-Niall, to nie ma sensu.- wzdycham w dłonie, które zasłaniają całą twarz. Pocieram nią parę razy, próbując się obudzić z tego cyrku. Nie wiem, ile tak jeszcze wytrzymam. To wszystko przerasta moje nerwy, co doskonale po mnie widać.- Wracajmy.- proponuję desperacko.

-Co? Oszalałeś? I co niby później powiemy Harry'emu?- pyta zdenerwowany.

-Prawdę. Powiemy mu prawdę, że uciekł.- odpowiadam udając spokój.

-Prawda jest taka, że go zgubiliśmy.- mówi ponuro, kopiąc stopą napotkane kamienie.- Ja nie wracam.

-Ale chociaż na chwilę. Może wrócił?- mówię z nadzieją.

-No nie wiem. Szczerze w to wątpię, ale też mam już dość tego chodzenia.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Louis*

Ziewam, rozciągając się na miękkim łóżku. Jestem taki wypoczęty. Tego mi było trzeba. Wtulam policzek bardziej w poduszkę, wzdychając z przyjemności. Ciekawe czy Harry już wrócił. Chyba powinienem już zejść. Trochę przeciągnęła mi się drzemka, ale przynajmniej jestem wypoczęty.

Wstaję niechętnie, wychodząc na korytarz. Obracam się tylko, tęsknie spoglądając w okno pokoju, należącego do Harry'ego. Chwytam się tego, co jest przymocowane do wgłębień, po których niepewnie schodzę. W kuchni słyszę cichą rozmowę, prawdopodobnie Liama z Niallem, bo Harry'ego bym od razu rozpoznał. Wydają się mocno poddenerwowani. Ciekawe co się stało?

Wchodzę cicho na korytarz, zatrzymując się we framudze drzwi.

-Masz jakiś pomysł?- mówi zrezygnowany Niall.

-Przestań do mnie mówić. Muszę się skupić.- odpowiada zirytowany Liam.

-Eheemm.- chrząkam nieśmiało, chcąc zwrócić na sobie ich uwagę. Odwracają się prawie jednocześnie, a na ich twarzach w pierwszej chwili można dostrzec ogromne przerażenie, a dopiero później ulgę.

-Louis?!- odwraca się Niall, po czym kładzie swoje ręce na moich szczupłych ramionach i zaczyna mną szarpać, wykrzykując niezrozumiałe dla mnie słowa.- Gdzieś ty był?! Wiesz, jak się martwiliśmy?! Szukaliśmy cię po całym lesie! Po całym!- podkreśla.

-Myśleliśmy, że uciekłeś!- wtrąca się Liam- Gdzie ty byłeś przez ten cały czas?

-J-ja...- dukam, czując oblewające mnie ciepło. Nie wiem czemu poczułem się przez to tak zażenowany.- W pomieszczeniu... Na górze.

-Jak ty wszedłeś na górę?

-No po tych stopniach...- odpowiadam.

-Wiedziałem!- przerywa nam Liam, patrząc się triumfalnie na Nialla.- Mówiłem, żebyśmy zobaczyli na górę, to ty nie. Poza tym wchodzenie po schodach nie jest aż takie trudne.

-Okej, ten jeden raz miałeś rację, po prostu nawet nie przypuszczałem takiej opcji.- tłumaczy.

-Właśnie, chociaż raz byś mnie posłuchał.- mówi z wyrzutem, który przysłania lekki uśmiech na jego ustach.

-Dobra, przestań już.- ucina Niall.

-Aha... Spoko, jak chcesz.- opiera się o blat.- Jesteś głodny?- pyta od niechcenia, patrząc prosto na mnie.

-Troszkę.- odpowiadam. Czuję się trochę dziwnie w ich towarzystwie, jakby było trochę takie napięcie, które nie pozwala mi na bycie swobodnym.

Liam na moja odpowiedz kiwa krótko głową i zaczyna grzebać w białym czymś, z którego wydobywa się dziwne zimno. Marszczę leciutko brwi zszokowany. Co to takiego?

-Co to?- pomimo strachu postanawiam zapytać.

-To?- pyta, wskazując na tę dziwną rzecz. Kiwam w zgodzie, na co on odpowiada.- To jest lodówka. Wiesz, trzymamy w tym różne rzeczy, bo tam jest zimno i dzięki temu nie psują się szybko.

-Aaaa... A to do czego służy?- pytam zawstydzony. Wcześniej głupio było mi pytać, dlatego udawałem, że wiem do czego służą niektóre rzeczy, chociaż to mijało się z prawdą.

-Może będzie lepiej jak się przejdziemy po domu? Wiesz, będziesz mógł się zapytać o co tylko chcesz i przy okazji poćwiczymy chodzenie, co ty na to?- mówi zamiast tego.

-Tak! Z chęcią.- uśmiecham się do niego promiennie.

-Niall, jedź po zakupy, bo niczego nie ma.- mówi brunet, zamykając lodówkę.

-Pewnie, już jadę.- odpowiada niechętnie Niall i bez pożegnania wychodzi na korytarz ubrać buty.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Niall zastał nas godzinę później w salonie, przy kubkach gorącej, malinowej herbaty, przed, jak się dowiedziałem, telewizorem, który jest najciekawszą rzeczą, jaką widziałem w całym życiu. Właśnie oglądaliśmy program przyrodniczy o słoniach. Nawet nie wiedziałem, że takie zwierzęta istnieją, chociaż nie wierzę w to, że mogą być aż tak duże jak je przedstawiają. Chciałbym je kiedyś zobaczyć.

-Już jestem.- odzywa się Niall z torbami w rękach.

-Rozpakuj je, a ja zaraz tam przyjdę.- odpowiada natychmiast Liam, ani na moment nie odrywając wzroku od monitora. Na co Niall odpowiada mruknięciem.

-A to co?- mówię, widząc dużo mniejsze zwierzęta, chowające się w wysokiej trawie.

-To są lwy.- śmieje się Liam.- są trochę jak takie duże koty, wiesz?

-A jak wyglądają koty?

-Zaraz ci pokażę.- uśmiecha się, wyciągając telefon z kieszeni.

Tak znalazłem się przy, chyba dwudziestym piątym filmiku na platformie zwanej YouTube, oglądając śmieszne i niezwykle urocze koty. Przy okazji Liam zaczął robić coś w kuchni, a Niall rozmawiał.

Jest dość miło, panuje taka swobodna atmosfera, co mi pasuje. Zastanawia mnie tylko jedno. Harry mówił, że niedługo wróci, a nie ma go całą wieczność. Wiem, że przesadzam, ale się martwię. A co, jeśli mu się coś stało?

-Obiad!- woła Liam z kuchni, a do mnie dobiega przyjemny zapach jedzenia. Oczywiście nie odczuwam głodu tak jak ludzie, bo niestety na powierzchni żywimy się czymś innym niż ryby czy zwyczajne jedzenie, ale ciągnie mnie do tego. Dlatego, gdy tylko wstaje wręcz wbiegam ucieszony do kuchni i patrzę wielkimi oczami na Liama, który stroi jakieś mięso z warzywami.

-Mmmm pachnie pysznie, co to?- pytam zaciekawiony.

-Kurczak z warzywami i grillowanymi ziemniaczkami.- mówi z entuzjazmem.

-Brzmi pysznie!- cieszę się.

-Jedzenie! Wreszcie, ile można czekać, Liam.- mówi z pretensją w głosie Niall.

-Jak panicz tak długo czekał, to mógł sobie sam zrobić obiad, a nie czekać łaskawie na mnie. W końcu masz dwie ręce i dwie nogi. Nie widzę przeciwwskazań na to, czemu sam nie mógłbyś sobie czegoś zrobić.- odpowiada Liam ze słyszalną wyższością.

-Dobra, dobra, nie wymądrzaj się.- irytuje się Niall.

-Jedz, a nie jęcz, jesteś w kuchni, a nie w łóżku.- śmieje się razem ze mną.

-Bardzo śmieszne. Oby twój obiad był lepszy niż twoje żarty.- tak oto wszyscy zaczęliśmy jeść ze smakiem obiad. Trzeba przyznać, Liam ma do tego rękę. Ten kurczak, to najpyszniejsza rzecz, którą do tej pory jadłem.

Po skończonym obiedzie nadszedł czas na posprzątanie, z czym oczywiście pomogłem na tyle, na ile umiałem. Chłopaki na początku trochę spierali się o umycie garnków, ale ostatecznie skończyło się na mojej kandydaturze, co skutkowało rozbitym talerzem i sprzątającym po mnie Niallem. Ostatecznie uczyłem się zamiatać, używając do tego takiego dziwnego czegoś, nazywanego miotłą.

-Brawo Lou!- uśmiecha się Liam.- nauczyłeś się zamiatać, teraz zamiatanie ci nie straszne.- chichota.

-Ale ty się wszystkim ekscytujesz, jakby samo trzymanie miotły było wyzwaniem.- mówi trochę złośliwie Niall.

-A zamknij się. Denerwujesz mnie.

-Od czegoś muszę tu być.- wybuchnąłem śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Ich przekomarzanki są zabawne.

-A tego co tak bawi.- mruczy lekko oburzony Liam.

-Ty go bawisz, dzbanie.- podśmiewuje się Niall.

-A spierdalaj!

-Sam spierdalaj!

-Co oznacza spierdalaj?- pytam zaciekawiony ich wymianą zdań. Nagle obaj, tak jakby zamierają i patrzą się po sobie.- Coś nie tak? Co to znaczy?

-Nie, wszystko okey.- odpowiada Niall.

-To po prostu brzydkie słowo i tyle, nie używaj go.- prostuje od razu Liam.

-To czemu wy go używacie?

-Bo my możemy.- wtrąca Niall.

-A to niby czemu?- przekręcam głowę, marszcząc brwi. To brzmi absurdalnie, czemu oni mogą, a ja nie?

-Po prostu nie i tyle. Nie drąż tego Louis.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Hej syrenki🖤

Po pierwsze, to chciałam was  przeprosić za tak długą nieobecność, po prostu byłam na początku roku trochę chora, a później to cóż, testy heh. Ale teraz już będę wstawiać normalnie, więc się nie bójcie. ;* Tak w ogóle to pierwszy rozdział tego roku yaaay. Chociaż czuję się z tym dziwnie hah.

Beta: Mam jedno, bardzo ważne pytanie... Kto i jakim cudem nabił pod 17 tyle komentarzy? ;D Ogólnie to miłego wypoczynku dla mnie i dla tych, którzy mają teraz ferie! W końcu nie muszę wychodzić na ten mróz 💜💜

Mam nadzieje, że fajnie wam się go czytało i do zobaczenia za tydzień. ;*

Dziękuję za gwiazdki i komentarze🖤

Miłego dnia🖤

Nocy🖤

Do następnego🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro