6❤

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Niall*

-Co cię trapi Hazz?- zadaję nurtujące mnie pytanie.

-Yyyy... Nic. Ja po prostu...- odzywa się po krótkiej chwili, zerkając na mnie smutno.- Potrzebowałem z tobą porozmawiać... I potrzebuję ci coś ważnego powiedzieć... Tylko kompletnie nie wiem jak się za to zabrać.- wzdycha przeciągle i po chwili przeciera wyczerpaną twarz dłońmi.

-Słucham w takim razie.- odpowiadam spokojnie i patrzę się na niego wyczekująco.

-Jakby to było takie proste do powiedzenia.- przeczesuje przydługie włosy.- W sumie to jest straszenie... Pokręcone.- podnosi wzrok do góry nabierając przy tym powietrza. Zastanawia się pewnie, jak ma mi to powiedzieć. Ciekawe o co chodzi. Czym się tak stresuje? Pocieram powoli jego plecy, żeby się rozluźnił.

-Harry, nie piernicz, tylko gadaj. Niepokoję się przez ciebie. Co takiego się stało, że nie potrafisz złożyć pożądanie zdania?

-Nic... Znaczy no... Kurwa... Ale uprzedzam... Tego się nie spodziewasz. Lepiej usiądźmy.- i tak też robimy.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Louis*

Oglądam całe pomieszczenie z zachwytem, tu jest tak ładnie. Tyle pięknych rzeczy. Tylko jak to możliwe, że wszystko jest zrobione z tak małych perełek. Po prostu niesamowite. Morskie, drewniane ściany z białymi detalami błyszczą w świetle słońca, wydobywającym się z dużego okna nad wanną, za którym widzę przejrzystą wodę. Cały urok jednak stanowią drewniane ramki, w których znajdują się obrazki przedstawiające wzburzone morze oceanu spokojnego.

Po skończeniu przyglądać się obrazkom, spoglądam w stronę wielkiego okrągłego lustra, w którym mogę ujrzeć swoje odbicie. Uchylam trochę zszokowany usta. To niemożliwe.

-Ołł.- wymyka mi się. Nie sądziłem, że będę tak wyglądać.

-To ja?- mówię do siebie i dotykam ręką gładkiego policzka. To ja.

Połyskujące głęboko niebiesko-zielone łuski zostały zamienione na jedwabiście miękką bladą skórę. Oczy w całości nie są już dzikie, czarne, a ludzko niebieskie. Mogę z łatwością je porównać do bezchmurnego nieba. Uśmiecham się szeroko, ukazując moje śnieżnobiałe, zaostrzone ząbki.

-Jestem taka piękna.*- przyglądam się sobie z zachwytem. Mam długie rzęsy, które rzucają trochę cienia na blade kości policzkowe. Są zachwycające i takie ludzkie. Tak jak włosy. Odruchowo wsadzam swoją dłoń w głąb, miłych w dotyku, karmelowych pasem.

Nie są za krótkie? Mater mówiła, że będą dłuższe.

-Hmp- zwężam usta robiąc coś na kształt dzióbka. Nie mogę pojąć jakim cudem jestem taki piękny. Zawsze czułem się tym brzydszym przez niespotykany kolor moich łusek.

Wszyscy w moim stadzie posiadali piękne, błyszczące, biało-granatowe łuski, a ja urodziłem się z niebiesko-zielonymi. Są one moja zaletą, ale też przekleństwem.

Nigdy nie rozumiałem czemu moja mater uważała je za coś pięknego. Teraz już wiem. Moje serce zabija mocniej, a mi robi ciepło. Zmieniły się w naprawdę cudny odcień skóry.

Zerkam w dół i dostrzegam coś koło tej dużej dziwnej muszli, w której jestem. Wychylam głowę trochę bardziej. Moje zaciekawienie wzrasta, gdy widzę małą, puchatą gąbkę koloru morskiego. Wygląda dziwnie, ale fajnie. Muszę jej dotknąć! Wychylam się jeszcze bardziej i kładę dłoń centralnie na jej środku. Jaka mięciutka! Zachwycam się nią i chichoczę jednocześnie, gdy łaskocze moje błony. Czuję się taki szczęśliwy.

Na powierzchni wszystko jest takie niesamowite. Pełno tu niezwykłych odczuć, zapachów i smaków.

Na myśl o smakach przychodzi mi "kalapka".**

-Mmmm.- przymykam oczy. Nie mogę się doczekać, aż spróbuje jej ponownie.

Wracam z powrotem w całości do muszli jak przechodzą mnie dreszcze. Zdecydowanie wolę leżeć w wodzie. Jest tu trochę zimno.

Okrywam się bardziej mokrym purpurowym materiałem, który znajduje pode mną. Dosłownie zwijam się w małą kuleczkę. Tak mi wygodnie. Tylko to denerwujące, że jestem taki mały w porównaniu do innych. Przez to czuje się słabszy od reszty.

Niebezpiecznie szklą mi się oczy. Jestem taki żałosny. Czemu nie potrafię być wystarczająco silny.

Nagle dobiega mnie dźwięk otwieranych się drzwi. Na co podskakuję przestraszony. W nich pojawia się Harry. A także pewien blondyn. Kto to?

Chcę coś zrobić, ale ubiega mnie przeraźliwy krzyk, przez który prawie pęka mi czaszka. Ogromny, rozrywający ból kumuluje się w moich wrażliwych uszach. Przegryzam wargę tak mocno, aż leje się z niej stożka złotej mazi, która jest moją krwią. Nastaje głucha cisza. Przepełniona moim bólem i złotą cieczą wypływająca z moich ust.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Harry*

-O MÓJ BOŻE!-wrzasnął Niall. Chyba najgłośniej jak umiał.

-Niall!...- słyszę przeraźliwie wysoki dźwięk, na który się wzdrygam.

Od razu się odwracam zostawiając Nialla. Podbiegam do wanny. Syren, który jest teraz pod wodą, mocno zatyka swoje uszy, wydając z siebie głośny pisk.

Spanikowany, delikatnie zaczynam go głaskać trzęsącą się ręką. Czemu tak cierpi? Co mu się stało? Woda, w której się znajduje, przybiera dziwny odcień. Tak jakby miała w sobie drobinki złota?

-Niall, wyjdź, proszę.- mówię powoli, nie przestawiając głaskać plecków syrena. Dlaczego się tak bardzo przestraszył? Niall przytakuje i bez słowa wychodzi, zamykając cicho drzwi.

Lou bierze szybko moją dłoń i wtula się w nią. Mocno ją trzyma, tak jakby bał się, że zniknę. Słyszę stłumiony szloch i moje serce łamie się na pół, gdy widzę, jak cierpi. To na pewno przez ten jebany krzyk Nialla się przestraszył. Kurwa.

-Shhh już jest dobrze, spokojnie malutki.- szeptam delikatnie. Moja druga dłoń jest teraz w jego włosach i delikatnie je głaszczę.

Podnoszę jego głowę ponad taflę wody i z czułością się mu przyglądam. Ze smutkiem się upewniam, że płacze białymi jak płatek śniegu łzami, które są jasne jak nie jeden błysk słońca. Ocieram mu je z dużą delikatnością. Unoszę kąciki ust lekko w górę. Tak, aby zapewnić go, że wszystko dobrze. Jest bezpieczny.

-Ciii nie płacz Lou. Już jest dobrze. Nie bój się kochanie.- szeptam z delikatnością w głosie.

Trzęsie się pod wpływem mojego dotyku. Mogę przez to bardziej zwrócić uwagę jak zimny jest i jak zimna wydaje się woda w wannie. Biorę go ostrożnie na ręce. Nie przejmując się tym, że zmoczy mi ubrania.

Zakładam mu na ramiona białą bluzę, którą miałem na sobie i przytulam go do swojej ciepłej piersi. Chowając głowę w jego wilgotnych włosach.

Rytmicznie bicie jego serduszka sprawia, że uśmiecham się w pasma jego karmelowych włosków.

Lou po pięciu minutach na dobre się uspokaja i zwinięty, w tak zwany kłębek, tuli się do mnie jeszcze bardziej. Siedzę w dalszym ciągu po turecku z syrenem na kolanach. Oglądając jego zapłakaną twarz. Dostrzegam zaschniętą "złotą krew" na jego bladych ustach, co wyjaśnia dziwny kolor wody, w której się znajdował. Spoglądam na jego zaróżowione policzki, na których mogę dostrzec zaschnięte stróżki łez. Nawet w takim koszmarnym stanie potrafi być najpiękniejszą istotą, którą w życiu spotkałem.

-Oh, Lou.- całuję go w czoło z niezwykłą delikatnością i nawet nie wiem czemu to robię. Syren rozluźnia się pod prawie niewyczuwalnym dotykiem moich ust.

-Wszystko dobrze?- niepokoi mnie jego brak odpowiedzi. Chcę nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale spuszcza głowę.

-Louis.- delikatnie podnoszę dwoma palcami jego podbródek.- Spójrz na mnie.- żądam.

Unosi niepewnie wzrok, a ja spoglądam w jego błękitne oczy. Ich błękit mnie zabija. Nawet go nie znam, a wywołuje u mnie tak dużą dawkę rozmaitych emocji, o których nie miałem pojęcia.

-Lou?- powtarzam to nieco głośniej. Przez co piszczy i zamyka oczy.

-B-boli.- płacze cichutko.

-Przepraszam. Nie chciałem.- szepczę najciszej jak mogę i obejmuję go jeszcze szczelniej.-Przepraszam malutki.- powtarzam.

Nie chciałem, żeby przeze mnie go bolało. Cholerny Horan i ta jego niepohamowana panika.

Przysuwam się bliżej wanny, żeby spuścić wodę i nalać świeżą. Cały czas tule syrena do swojej klatki piersiowej, żeby czuł się bezpiecznie. W łazience jest dość zimno, a nie powinno. Dopiero co paliłem w kominku. Po krótkiej chwili sprawdzam nalana wodę. Muszę mieć pewność, że nie jest za ciepła albo za zimna.

-Louis.- odgarniam delikatnie jego grzywkę.- Położę cię już w wannie. Okey?- uśmiecham się do niego czule. Przytakuje i niechętnie się ode mnie odsuwa.

-Zaraz wrócę.- odgarniam mu jeszcze raz włoski. Zanim wstaję i zamykam za sobą cicho drzwi.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Hey syrenki 🖤

*Ta mała gwiazdka przy zdaniu oznacza, że nie. Nie jest to żadna literówka czy mój błąd przy pisaniu. Lou naprawdę powiedział do siebie, że jest "piękna".

A dlaczego? Dowiecie się, czytając kolejne rozdziały Potworka. ^^

**Tu chodzi o kanapkę.(⌒▽⌒)

Czekam na wasze przemyślenia i opinie. 🖤

Trochę krótszy od poprzednich, ale mam nadzieje, że zrekompensuje wam za to treść. :3

Dziękuje za gwiazdki i komentarze🖤

Miłego dnia 🖤

Do następnego 🖤🖤🖤

Poprawione 🏳‍🌈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro