7❤

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Niall*

Co to jest? Czy jest niebezpieczne? Gdzie Harry to znalazł?! Moja głowa aż wybucha od nadmiaru rozmaitych pytań, które kłębią się w mojej głowie. To niemożliwe.

Na pewno to po prostu zwykły sen, a ja się nie obudziłem w środku nocy. Harry przecież nie żeglował. Nie wyszedłbym w tej bluzce. I do tego ten tryton?!

Skąd mi się to wzięło, przecież syreny nawet nie istnieją. Nie istnieją. Tylko wariujesz Niall.

Z drugiej strony. Kto normalny ma tak realistyczne sny o syrenkach, a tym bardziej męskich?! Właśnie, czy on jest samcem? Jak to się odróżnia? Skąd podświadomie wiem, że to chłopak?!

Wybucham sam do siebie śmiechem. Skąd mi się to bierze? Takie sny chyba nie są normalne. A może mam jakieś urojenia i to w wannie nie był tryton tylko nie wiem... delfin?

Ale ja jestem głupi. Nie, to musi być sen. Tylko jak się z niego obudzić. Hmmmm... Może się uderzę w twarz? Tak, to mi na pewno pomoże. W filmach przecież działa.

Jak pomyślałem, tak też zrobiłem i nie żebym owijał w bawełnę, nie strzeliłem sobie, przecież to tylko sen...

-Niall? Co ty do cholery robisz?

I tak oto wzięto mnie za wariata. Nie żebym się sprzeciwiał. W końcu, kto o zdrowych zmysłach, z własnej woli strzela sobie z liścia w twarz? Czy to faktycznie nie jest sen? Przecież to nierealne.

-Harry... Czy to się dzieje naprawdę?

-Niall.- wzdycha.- Dla mnie to też wydaje się nieprawdopodobne... Ale nie zmienia to faktu, że teraz naprawdę chcę cię uderzyć za to co narobiłeś.- zwęża usta i patrzy się na mnie tym przerażającym wzrokiem.

-To nie moja wina, że się przestraszyłem.- bronię się. Unoszę głowę i patrzę głęboko w jego rozgniewane oczy. Już nie wiem czy śpię, czy nie.

-Tak wiem. Tylko kurde Niall, bez przesady. Nawet mnie uszy rozbolały. Pomyśl sobie co Louis musiał przeżyć. Stworzenia morskie mają czulszy słuch.- mówi do mnie z powagą i teraz z prawie niewyczuwalnym gniewem. Ale ja widzę, że nadal jest na mnie zły. Przez co poczucie winy bardziej mnie przytłacza.

-Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem zrobić temu krzywdy.- patrzę na niego przepraszająco.- Tym bardziej, że widzę, że się z nim zaprzyjaźniłeś i nadałeś mu imię.

-Nie nadałem mu imienia, to on mi się przedstawił.- uśmiecha się pod nosem, a mnie przechodzą dreszcze.

-J-jak to ci się przedstawił?! To umie mówić?!

-Nie to, tylko Louis.- piorunuje mnie wzrokiem.- Tak, umie. Chociaż na początku nie chciał się odzywać.

-To... Wow.- kwituję, a Harry się uśmiecha.- Od kiedy go masz?

-Od dzisiaj.- przygryza wargę i bawi się swoimi palcami.

-Okey...- to wszytko wydaje się takie nieprawdopodobne. Opieram się o ścianę i patrzę w sufit.

-Niall.

-Tak?

-Jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć.

-Co takiego?- spoglądam na niego zaniepokojony.

-Louis jest ranny.

-Jak to?

-Tak to.- przewraca oczami.- Uratowałem go. Był zaplątany w sieć rybacką, kiedy go znalazłem. Ma rozcięty ogon i ledwo nim rusza.- mówi ze smutkiem.

-Nie może pływać?- moje oczy automatycznie się powiększają.

-Ja pierdolę, Niall, czy ty mnie słyszałeś?! Przecież mówię, że nie może nim ruszać. To logiczne, że nie da rady pływać. Musimy się nim zająć.

-My? Chyba masz na myśli siebie.- śmieję się zestresowany- J-ja się do niego nie zbliżę.

Mimika jego twarzy zmienia się, gdy docierają do niego moje słowa.

-Dzięki.- odpowiada oschle- Myślałem, że mogę na ciebie liczyć.

-Bo możesz, ale kurwa, Harry! To jest tryton!

-Tryton?

-Samiec syreny.

-Aha. I co z tego?

-Co z tego? Co z tego?! Przecież trytony są bardziej niebezpieczne. Rzucają piorunami czy innym gównem. Sorry, ja chcę sobie jeszcze pożyć i tobie też to radzę. A tak w ogóle, pewnie nawet nie wiesz co je. Jeszcze się okaże, że ludzi i co wtedy?!

-Obiecałem, że mu pomogę.- w jego głosie czuć powagę- I on nie jest niebezpieczny. Nie rzuca żadnymi piorunami ani nie je ludzi! A nawet jeśli, to ja się go nie boję. Chcę mu pomóc i to zrobię. Nie obchodzi mnie czy ktoś mi pomoże, czy też nie.- mówi z przekonaniem.

-Ale Harry...

-Nie. On jest zagubiony. Potrzebuje mojej pomocy.- odpowiada z niezwykłą delikatnością w głosie.- Nie zrobi mi nic. Wiem to.

-Nie możesz tego wiedzieć.

-Mogę. Jakoś na jachcie mnie nie zabił, chociaż miał do tego możliwość!

-Jak to miał?!- robię się blady jak kartka papieru. Co się wydarzyło na tym jachcie?

-Ehhhh, nie to miałem na myśli. Chodzi mi o to, że trochę na mnie posyczał, bo się bał. Mógł bez problemu odgryźć mi rękę jak go wyciągałem. Tyle, że tego nie zrobił. A odwrotnie. Zaufał mi. Dał sobie pomóc, chociaż się bał i dalej boi. Ufa mi i ja ufam jemu.- nawet nie wiem co mu na to odpowiedzieć. Może ma racje. W końcu nie możemy go tak zostawić. Tylko może przyda nam się trochę pomocy.

-Jak chcesz to wracaj do domu. Ja sobie poradzę.- obraca się i kieruje w stronę łazienki.

-Czekaj.- łapię go za ramie.- Pomogę ci. Pomogę jemu, tylko powiedz co mam zrobić.- odwraca się w moją stronę. A jego twarz łagodnieje.

-Nie musisz tego robić.

-Chcę.- odpowiadam pewny swoich słów.

Harry uśmiecha się w moją stronę i mogę dostrzec ulgę, malującą się na jego twarzy. Nie jest już z tym sam. Pomogę mu najlepiej jak mogę. Od tego są przyjaciele, czyż nie?

-Zadzwonię po chłopaków.- sięgam po telefon z tylnej kieszeni moich szarych dresów.

-Co?

-No dzwonie do chłopaków.- wybieram jako pierwszy numer Liama. Zayna zostawię sobie na później.

-Wątpię, że przyjadą. Jest przecież piątek.

-I co to ma do tego? Zrobimy sobie wagary.

-A moja praca?

-Kurde, Harry, zadzwonisz do swojej szefowej i poprosisz ją o wolne. Nic się przecież nie stanie, jak zrobisz sobie dzień wolnego. A poza tym ona cię uwielbia.- uśmiecham się i przykładam telefon do ucha.

-Dobra, potem do niej zadzwonię.- wzdycha. A ja pocieram z uśmiechem jego ramię.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Zayn*

Ciche pomruki wychodzą z moich spierzchniętych ust. Gdy wtulam się bardziej w jedwabiście miękką poduszkę i powoli pocieram się przez bokserki. Widzę kobiece, spocone ciało, które błyszczy niczym złote za sprawą blasku nocnej latarni z zewnątrz. Cały pokój ogarnia półmrok, gdy znikam między jej nogami.

-P-Perrie.- sapię. Jest taka dobra. Taka seksowna. Taka... Kurwa!

Po pokoju roznosi się irytujący dźwięk dzwoniącego telefonu.

Dlaczego teraz?! Ten ktoś nie mógł zadzwonić później?! Perrie! Nie...

Dziewczyna rozpływa się w mroku pokoju. Dlaczego? Nawet nie zdążyłem... Życie chyba ze mnie kpi.

Niezaspokojony i z namiotem w gaciach odbieram to cholerne urządzenie.

-Halo?- syczę do słuchawki.

-Siema, Zuzu, mam nadzieje, że nie przeszkadzam.- chichota Niall.

-Nieee, wcale, właśnie jest...- odsuwam od siebie smartfona i patrzę na zbyt jasny wyświetlacz- Za sześć siódma! Ty jebana blond pizdo uduszę cię! Normalnie spałbym do siódmej!

-Eee tam, to tylko 6 minut.- śmieje się dźwięcznie.

-Taaa, tylko 6 minut mojej... Nie ważne.- nie musi wiedzieć o czym był.

-Nie przesadzaj.- mogę się założyć, że wywraca oczami- Poza tym dzisiaj nigdzie nie idziesz.

-Co ty pieprzysz Niall, dzisiaj jest piątek. Mamy College.- mówię zirytowany i sprawdzam jeszcze raz wyświetlacz smartfona, żeby się upewnić.

-Robimy wagary, nie pytaj czemu. Dowiesz się na miejscu. Za pół godziny w domu dziadków Harry'ego.

-Co ty pierdzielisz, nigdzie nie jadę!

-Jedziesz! Za pół godziny, jak cię nie będzie, to osobiście się tam pofatyguję, ale wtedy nie będzie tak milutko Zayn.- podkreśla i dam sobie rękę uciąć, że uśmiecha się w tej chwili chytrze do telefonu.

-A...- przerywa mi w pół zdania.

-Liam już jedzie, a Harry jest na miejscu ze mną.- nie wierzę w niego.- Pośpiesz się. Pa!- rozłącza się.

Zdezorientowany siedzę na zmiętej pościeli. Co się właśnie stało? Aż mi z tego wszystkiego opadł, jebany.

Przecieram twarz dłońmi, jęcząc przy tym sfrustrowany. Moje fantazje poszły się jebać. Nawet sobie nie ulżyłem. Jak ja nienawidzę Nialla.

Wzdycham tylko ze smutkiem i wstaję z mojego cieplutkiego łóżka.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Jadę wzdłuż średnio oświetlonej drogi. Nucę pod nosem playlistę, która leci w radiu.

Co Niall z Harrym robią na takim zadupiu? Będziemy coś opijać? Nieźle. Tylko tak z rana? Te stosunkowo proste pytania krążą mi po głowie od momentu, gdy wsiadłem do samochodu ojca.

Stosunkowo już mojego samochodu. Chociaż tata oficjalnie jeszcze się do tego nie przyznał. Na pewnie szkoda mu oddawać takiej fury. Może to i stare camaro ss, ale ma swój klimatyczny styl. Oczywistym jest to, że jest w świetnym stanie i niejednego powala na kolana. W końcu jest moje.

Uśmiecham się i układam ręce wygodniej na kierownicy. To dzieje się w ułamku sekundy. Coś przebiega mi centralnie przed maską, a ja cisnę po hamulcach. Mam wrażenie jakby czas się zatrzymał.

W umyśle przed maską samochodu wciąż widzę tę dziwną postać o wielkich, błyszczących, krwistych oczach i o dziwnym, człowieczym kształcie z połyskującą na niej skórą.

-CHOLERA! Co to kurwa było?!- z trudnością łapię płytkie oddechy i w dalszym ciągu trzymam ciasno obie ręce na kierownicy.

Co ja właśnie widziałem? Czy mam omamy? Co mam o tym myśleć? Patrzę wypranym z emocji wzrokiem na jezdnię, gdzie przed chwilą przebiegło mi to "coś".

-Ja pierdolę.- walę czołem o przód kierownicy. Jeszcze nigdy nie byłem tak roztrzęsiony, muszę natychmiast zapalić.

Wysiadam i lekko trzaskam drzwiami, po czym się o nie opieram. Wyciągam trzęsącymi się dłońmi zapalniczkę, a potem odpalam nią w ustach papierosa.

To "coś" chodzi mi po głowie i nie może przestać. Jak powiem to chłopakom, to chyba mnie wyśmieją.

Żeby zająć czymś myśli, obchodzę samochód dookoła, sprawdzając, czy wszytko jest w porządku. Najbardziej skupiam się na masce, w rezultacie to prawie milimetry ją dzieliły, żeby zderzyć się z tym "czymś". Na szczęście mój czas reakcji jest krótki. Inaczej prawdopodobnie miałbym po samochodzie.

Nawet sobie nie wyobrażam, że miałbym kogoś potrącić. Lepiej o tym nie myśleć.

Rzucam niedopałek na ziemię, bo już nie mam ochoty truć się tym dziadostwem i gniotę go. Przez takie niedopałki często są pożary, a ja nie chcę być jedną z tych osób, która wszczęła pożar pozbawiając przy tym domu jakiegoś zwierzęcia.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Harry*

-Gotowe. Powinni za chwilę być.- Niall posyła mi pogodny uśmiech.

Odwzajemniam drobny gest i rozsiadam się wygodnie na kanapie. Wzdycham i zamykam na chwilę oczy. Powinienem iść do Lou. Nie chcę go na długo zostawiać samego. Czuję za niego ogromną odpowiedzialność. Nie wiem czemu, ale mi to nie przeszkadza.

-Niall, idę do Lou. Chcesz iść ze mną?

-Nie wiem, czy to dobry pomysł.- spuszcza wzrok.

-Przestań. Będzie dobrze. Polubi cię, tylko postaraj się być przy nim trochę ciszej. Dobrze?- mówię spokojnie, ale z pewną cząstką władczości.

-Okey. Chodźmy.- lekko się uśmiecha i niepewnie podąża za mną do łazienki.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Louis*

To nastąpi w nocy. Kiedy księżyc będzie jeszcze w pełni... Umysł zaczyna mi powoli wariować. Serce przebywa maraton w piersi. Ciało co jakiś czas dygocze, pozbywając się przy tym zbędnych błyszczących łusek.

Kiedy nastąpi ten czas. Pozwolę tej mocy władać własnym ciałem. Poddam się pierwotnej naturze. Ciemnej i bezdusznej. Zimnej jak lód, która będzie tylko ranić. Od szesnastu lat wyczekuję tego momentu.

W moje urodziny stanę się w pełni potworem. Potworem, który drzemał we mnie od zawsze. Potworem, który będzie patrzeć w umierające i zamglone oczy. Dzisiejszej nocy wydarzą się straszne rzeczy. A ja, nawet jeśli bym chciał, nic na to nie poradzę. Chcę żyć.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠

*Harry*

Otwieram ostrożnie drewniane drzwi. Uśmiech wpływa na moją twarz, gdy widzę małe zawiniątko w wodzie. Obracam się w stronę Nialla i pokazuję, żeby był cicho. Horan, zgodnie z moją prośbą, zamyka cicho drzwi i stoi niepewnie, wpatrując się w wannę.

Odwracam się i podchodzę do syrenki. Powoli kucam przy wannie i zauważam ledwo widoczne drgawki, które przechodzą przez całe ciało Louis'ego.

-Lou?- zmartwiony sięgam ręką do jego pleców.- Co ci jest?- syren obraca się, a ja zamieram.

♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠

Hey syrenki 🖤

Tak wiem, że od początku powinnam pisać zamiast syren, tryton. Bo tak jest poprawnie, ale syren pasuje mi bardziej do tej opowieści, więc no. :3

Tutaj macie jeszcze autko Zaynka :3 Naprawdę go sobie w takim wyobrażam. Jest niesamowite. 🖤

Ktoś ma jakiś pomysł, czym będzie jeździć Lima? Dawajcie komy, nie wstydźcie się!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze🖤

Miłego dnia🖤

Do następnego🖤

Poprawione 🐾

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro