Leo x fem!reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wpis 1

Czuję się trochę głupio. Jeszcze dzisiaj rano odrzuciła bym całkowicie pomysł pisania pamiętnika, a jednak oto jestem. Po prostu dzisiaj był bardzo dziwny dzień i czuję, że muszę to z siebie wyrzucić.

Poznałam dzisiaj chłopaka. Wiem, że brzmi to dość tandetnie, ale sposób w jaki go spotkałam, to dopiero było coś!

Tak jak zawsze podczas przerwy poobiedniej wymknęłam się na moją polankę w lesie, by tańczyć. Pewnie o tym nie wiesz, ale od dziecka lubiłam balet i zawsze chciałam nauczyć się tańców towarzyskich. Nie spodziewałam się wtedy, że ktoś będzie szedł za mną.

Gdy dotarłam na polanę zdjęłam buty i skarpetki zostawiając je przy skraju po czym zebrałam włosy (opaską/gumką) do włosów, by nie wpadały mi do oczu. Następna na ziemi znalazła się jeansowa kurtka, gdy zostałam na boso w legginsach i bluzce na długi rękaw.

Zaczęłam się rozciągać, gdy usłyszałam zza krzaków ciche chichotanie i dźwięk łamanych gałązek. Po chwili z tamtego miejsca wypadł chłopak lądując twarzą na ziemi. (Był mniej więcej w moim wieku. Miał brązowe kręcone włosy i czekoladowe oczy.) Podeszłam do niego wyciągając dłoń, by pomóc mu wstać.

Chłopak wziął ją i wstał poczym przyciągnął mnie do siebie bliżej i pocałował w wierzch dłoni! Miałam wrażenie, że zaraz umrę ze wstydu! Byłam tak czerwona, że maki przy moich policzkach wyglądałyby biało!

Potem obrócił mną i przyciągnął do siebie z powrotem biorąc obie moje dłonie w swoje. Potem przedstawił się jako 'Leo Valdez' i cały czas mówił do mnie 'chica'! Nie mogłam przestać się rumienić...

Zaproponował mi, że nauczy mnie tańczyć. Nie wiem, czy mam się zgodzić, ale wtedy odpowiedziałam mu, że to przemyślę. Nie chciałam jednak kupić kota w worku i tym razem ćwiczyłam kroki z Valdezem.
Całą przerwę tańczyliśmy razem na polanie i muszę to przyznać, że dobrze się bawiłam.

Kiedy zaczęła zbliżać się pora zajęć wieczornych podeszłam na skraj lasu, gdzie zostawiłam moje buty i skarpetki. I ich tam NIE BYŁO!!! Oczywiście, wiedziałam czyja to sprawka i mogłam się tego spodziewać wcześniej... Bracia Stoll. Tylko oni byli na tyle głupi by to zrobić. (Okazało się, że miałam rację co do tego kto mi je zabrał, choć obydwoje zarzekali, że to nie oni.)

Mimo braku obuwia musiałam wrócić do obozu. Więc zabrałam moją kurtkę (ją zostawili) i ruszyłam z Leo przez las z powrotem do obozu. Wszystko szło dobrze, unikałam korzeni i gałązek oraz robaczków, dopuki w końcu nie wbiła mi się gałąź w stopę.

Nie mogłam iść dalej, bo bolało jak cho- eee znaczy bardzo. Bardzo bolało. Syn Hefajstosa (Valdez) był bardzo miły i postanowił donieść mnie do obozu. Znowu cała na twarzy byłam czerwona, gdy ten, zamiast na plecy, wziął mnie na ręce jak pannę młodą.

Zaimponowało mi to. Był silny na tyle, że bez problemu doniósł mnie na skraj lasu. Potem mój brat zabrał mnie od niego i zaniósł do infimerii. Będę musiała w niej leżeć do jutra. Will zgasił światło parę minut temu, powinnam iść spać. Dobranoc~

Wpis 6

Od tamtej pory już zawsze ja i Valdez tańczymy razem. Udało nam się opanować pierwszy taniec i następny planujemy tango... Mam wrażenie, że tym razem nie będzie tak łatwo... Ale ufam mu. Jeżeli sądzi, że damy radę - wierzę mu.

Pisać zaczęłam tutaj... Yyyy... Jakieś trzy mięsiące temu. Jeju. Rzadko tu bywam, ale nie mam prawie czasu. Zauważyłam, że cały wolny czas spędzam z Leo. Coś mi jednak mówi, że nie potrwa to długo... Muszę iść, zaraz mam kajakowanie!

Wpis 7

Miałam rację. Wcześniej było w porządku, ale teraz elf musi zbudować latający statek. Nie ma już dla mnie czasu i czuję się jakoś pusto... No trudno. Wrócę do samotnych ćwiczeń...

Wpis 24

Jesteśmy w stanie napięcia. Wszyscy ćwiczymy i szykujemy się jak możemy. Leo i jego przyjaciół już nie ma, wylecieli na misję tydzień temu. Szykuje się wojna. Czuję to napięcie między głowami domków i Chejronem.

Nie wiem co mam robić. Doszkalam się we wszystkim! Mam zajęcia z walki na miecze, strzelania z łuku... Dodatkowo pomagam teraz w infimerii.

Nie mam już czasu na taniec. Chyba będzie musiał poczekać.

Wpis 57

Rzymianie na horyzoncie. Dużo się zmieniło od pierwszego wpisu... Ja się zmieniłam... Nie mam już czasu. Atakują. Mus-

Wpis 58

Nie ma go. Zniknął. Tak pokonaliśmy Gaję, zawarliśmy pokój z Rzymianami. Jednak to bez znaczenia... Wiele osób nie przeżyło... Jego już nie ma...

Dlaczego nie powiedziałam mu wcześniej?! Dlaczego nic nie zrobiłam?! Dlaczego dopiero teraz to widzę?!

Nawet nie zauważyłam kiedy ten zasrany elf stał się dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, czy partnerem do tańca.

Nie wiem, czy to przez ten jego głupi uśmiech, te żarty, czy flirty. Ale stało się. Ja zakochałam się w nim. Przez te miesiące razem spędzone, przez te spędzone samotnie, przez wspólne chwile, wspólny taniec. Złapałam uczucia. Silniejsze, niż mogłabym przed kimkolwiek przyznać...

To chyba będzie ostatni wpis.

Wpis 59

Wrócił. Po tych pierdolonych miesiącach wrócił. A ja głupia czekałam aż wróci! Miałam nadzieję, że wtedy wszystko wróci do normy... Ale nie wrócił sam! O nie!~ Wrócił z Calypso, córką Atlasa, którą uwolnił z Ogygii.

Ja... Ja widzę, że oni są razem szczęśliwi i nie mogę na to patrzeć... Taniec stracił sens... Wszystko straciło sens... Mam dość...

Wpis 60

Hej Leo,

Jeśli to czytasz, to znaczy, że mój brat postanowił dotrzymać słowa.

Jestem pewna jednak, że czytałeś poprzednie wpisy i wiesz wszystko. Chciałam Ci powiedzieć, ale widząc jak jesteś szczęśliwy, nie miałam serca tego zrobić...

Przepraszam, że nie potrafiłam tego zrobić. Przepraszam, że teraz cierpicie, ale nie mogłam! Nie mogłam na to patrzeć! Nie mogłam tego znieść, że jesteś z nią. Czekałam na Ciebie Valdez! Pierdolony rok!

Ale w porządku. Puki jesteś z nią szczęśliwy - jest dobrze. Mam nadzieję, że będziesz z nią szczęśliwy.

Może w Elizjum zatańczymy jeszcze ten jeden raz.

Przepraszam.

Na wieczność twoja
(Imię)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro