Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

****

- Marita wstawaj już wylądowaliśmy - czuła szturchanie w ramię, chciała się obrócić ale jednak to był zły pomysł bo jej głową opadła i uderzyła się czołem o podłokietnik siedzenia - Już jesteś świadoma?

- Tak, tak. Dziękuję, że mnie obudziłeś - podniosła wzrok w górę i zobaczyła uśmiechniętego Fannemela - Co się tak uśmiechasz?

- W końcu nie codziennie wtula się w Ciebie piękna kobieta przez cały lot i nie pozwala odejść - puścił w jej stronę oczko przez co ona zaśmiała się lekko - Chodźmy bo tylko my zostaliśmy w samolocie.

- Tak już idziemy - wstała wreszcie z wygodnego siedzenia i zaczęła kierować się w stronę wyjścia z samolotu - Naprawdę spałam wtulona w Ciebie? - zapytała wracając mimochodem do poprzedniego tematu.

- Jasne, że tak - przepuścił ją aby szła przodem - Chyba nie posądzasz mnie o kłamstwo.

- Zbyt dobrze Ciebie znam Anders aby sądzić, że byłbyś w stanie mnie okłamać.

- Widzę, że wielki komitet powitalny na Ciebie czeka - powiedział gdy zauważył dwie kobiety czekającą na nią, z niemowlakiem na rękach - W takim razie do zobaczenia. Pewnie wpadnę do Ciebie przy wylotem.

- To będę Cię oczekiwać, pamiętaj zawsze warto zapukać niż od razu ładować mi się do mieszkania - powiedziała z zadziornym uśmiechem.

- Postaram się zapamiętać - przytulił ją na pożegnanie, całując ją po dłuższym zastanowieniu w policzek.

Marita kolejny raz zadrżała, i to nie wcale z zimna którego odczuwała. Spojrzała w te jasne tęczówki z których nic nie była w stanie odczytać. W końcu z lekkim bólem serca oddaliła się od skoczka i skierowała się w stronę rodziny. Jej malutka córeczka czekała na nią przyczepiona do nóg jej mamy. Jednocześnie trzymała za rękę swoją ciocię Idę. Zbliżając się coraz bliżej w końcu mała blondyneczka mnie zauważyła i próbowała się wyrwać dwóm kobietom które jej na to nie pozwoliły. Przez co wybuchnęła płaczem.

Widziała jak jej mama próbuje coś powiedzieć swojej wnuczce, ale ta jeszcze bardziej wybuchnęła płaczem.

- Nie płacz mój aniołku - dziewczyna pogłaskała wierzchem dłoni gładziutki policzek niemowlaka - Mamusia już jest.

- Mama - wyszlochała wyciągając rączki w stronę swojej rodzicielki - Mama.

- Tak mamusia już jest - zaczęła ją uspokajać, co jakiś czas całując ją w policzek czy jej jasne włoski - Już możemy jechać do babci a później pojedziemy do domku. Cześć mamo - pocałowała kobietę w policzek.

- Wreszcie wróciłaś córciu - przygarnęła ją do siebie zgarniając ją w rodzielskim uścisku - Jak pierwszy konkurs?

- Oglądaliśmy go całą rodziną - wtrąciła się Ida, witając się z siostrą całusem w policzek - A żebyś wiedziała w jakim skupieniu robiła to Astrid. Wprost nie mogła oderwać oczu od telewizora. Nawet gdy była jej pora drzemki to siedziała wytrwale.

- Było bardzo fajnie mamo - odezwał się Daniel - Ale już chyba możemy jechać prawda? Musimy odpocząć po tej podróży.

- Tak już jedziemy - otrząsnęła się kobieta i zaczęła iść w stronę wyjścia z lotniska - Obiad już jest gotowy. Zrobiłam wasze ulubione danie.

- Daniel weźmiesz moją walizkę? - zapytała obserwując oddalającą się rodzicielkę, jednocześnie tuląc do siebie śpiącą dziewczynkę - Astrid chyba znowu pójdzie mi spać i będę się męczyć z nią przez całą noc.

- Jasne nie ma problemu - chwycił za rączki od walizek i zaczęli iść.

Gdy znaleźli się przy samochodzie Daniel otworzył bagażnik wkładając do nich ich bagaże poczym dokładnie go zamknął. Ja w tym czasie zapinałam śpiącego niemowlaka w fotelik, co było lekko utrudnione przez to, że nie chciała współpracować. Która co jakiś czas się wierciła przez sen.

- Poprowadzisz? - zapytał Daniel - Tylko błagam Cię ostrożnie, nie chce aby mojemu maleństwu coś się stało - udał przerażonego rzucając jej kluczyki które złapała.

- Ty o ten samochód dbasz jeszcze bardziej niż o Anję. Nie byłabym zdziwiona gdybyś go jakoś nazwał - blondynka wytknęła mu język ruszając z piskiem opon z lotniska - Jeszcze Cię rzuci i zostanie Ci tylko twoje dziecko.

- Nie rzuci mnie - rzucił jej pewne spojrzenie - Mam wobec niej poważne plany. A co do imienia samochodu to moja tajemnica.

- A ona wie o tych planach? - zerknęła na niego - Czy jeszcze nie?

- Narazie nie jest tego świadoma, ale wiem, że przyszłości będzie moją żoną. Nie wyobrażam sobie innej kobiety przy moim boku - gdy to mówiła czuła, że jego uczucie jest szczere w kierunku do pięknej blondynki.

- Bardzo się z tego cieszę - wymusiła lekko uśmiech - Oboje zasługujecie na szczęście jak nikt inny.

- A ty? - zrobiła zdzwioną minę gdy usłyszała jego pytanie.

- Co ja?

- Będziesz sama wychowywała Astrid? - zapytał patrząc uważnie - Moim zdaniem powinna mieć ojca. I to nie takiego dupka jak Wellinger, ale jednak to nie zmienia faktu, że jest jej ojcem.

- Dajże mi spokój Daniel. Myślałam, że ten temat jest zakończony - dziewczyna przycisnęła gaz przez co prędkościomierz podnosił się znacząco w górę - Mówiłam, że to dla mnie zamknięty temat, a i tak każdy do tego wraca - warknęła sfrustrowana.

- Po prostu jestem tego zdania, że Andreas powinien wiedzieć. Powinnaś mu powiedzieć, że jest ojcem Astrid.

- Coś ty powiedział?! - krzyknęła zszokowana - On nie ma żadnych praw do Astrid. A jeśli będzie próbował mi ją odebrać, to go zniszczę. Nie ma prawa jej dotknąć.

- Marita do cholery zwolnij - powiedział przerażony widząc, że jedzie prawie sto trzydzieści na godzinę - Jedzie z nami dziecko. Chcesz aby stała jej się krzywda? Zwolnij powiedziałem - podniósł lekko głos, zerkając niespokojnie na dziewczynkę śpiącą w foteliku.

- To przestań gadać takie bzdury - spojrzała na niego kątem oka wściekła - On nigdy ma się o tym nie dowiedzieć. A jeżeli ty mu o tym powiesz, to więcej do się do Ciebie nie odezwę. A wiesz, że ja dotrzymuje zdania.

Zahamowała gwałtownie, po chwili wysiadając z auta trzaskając drzwiami. Zaczęła chodzić wte i wewte. Nie mogła w żaden sposób się uspokoić. Nie po tym co jej powiedział Daniel. Który po chwili wahania wyszedł z auta podchodząc do niej ostrożnie.

- Nie podchodź do mnie - wysyczała cały czas się cofając od niego - Nie wierzę, że ze wszystkich ludzi to ty nie stoisz po mojej stronie. Myślałam, że więzy krwi coś dla Ciebie znaczą.

- Ale Marita źle mnie zrozumiałaś - wyciągnął do niej rękę aby ją przytulić do siebie - Ja zawsze będę stał po twojej stronie. Nie ważne co by się stało.

- Właśnie widzę - odtrąciła jego rękę - To powiedz mi co źle zrozumiałam. To wcale nie uważasz, że Wellinger powinien poznać prawdę? Powiedz to - ostatnie zdanie prawie, że wrzasnęła płaczliwym tonem mając łzy w oczach. Jednak nie chciała aby łzy popłynęły jej policzkach. Nie dzisiaj. Musiała być silna.

- A przewidziałaś jego reakcję jak ją kiedyś zobaczy i wtedy uświadomi sobie, że przez tyle lat go okłamywałaś? - spróbował na spokojnie wytłumaczyć swój punkt widzenia - I tak nie jest wpisany jako ojciec małej, więc nic na tym nie stracisz. Nie możesz mimo wszystko za nich oboje decydować. Pozostawisz mu wolną decyzję, ale sam będzie ją wtedy mógł podjąć.

- Sam ją podjął prawie dwa lata temu - wyszeptała klękając, schyliła głowę i zaczęła szarpać swoje włosy aby się całkowicie nie rozkleić - Sam wymazał Astrid ze swojego życia tymi paroma zdaniami.

- Wiem, że nie jestem najlepszym tego przykładem. Bo narazie sam nie mam dzieci - westchnął ciężko przeczesując swoje blond kosmyki prawą dłonią, podszedł i położył dłoń na jej ramieniu - Ale Astrid może mieć do Ciebie pretensje gdy dowie się, że przez tyle lat ją oklamywalaś.

- Uważam tą rozmowę za zakończoną - podrywając się na równe nogi, podeszła od niego szybkim krokiem w stronę stojącego auta na poboczu - Wracajmy do domu.

Bez słowa wsiadła do auta zapalając silnik. Widziała przez szybę jak jej brat patrzy na nią potępiającym wzrokiem. Ale ona nic sobie z tego nie zrobiła. Udawała silną na zewnątrz, a w środku była małą zagubioną dziewczynką. Która bała się, że prawda w końcu wyjdzie na jaw. I skrzywdzi bliskie osoby które chciała chronić. Ruszyła z piskiem opon gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi. Cała trasa była pełna ciszy. Widziała kątem oka, jak od czasu do czasu Daniel otwierał usta aby się odezwać ale po kilku sekundach rezygnował. I głośno wzdychał. Blondynka trzymała mocno zacisnięte ręce na kierownicy. Jej kłykcie od dłuższego czasu były zbielałe.

Całe dzisiejsze popołudnie w jej rodzinnym domu minęło w wesołej atmosferze. Każdy widział, że nie zamieniła słowa z Danielem odkąd weszła do domu. Choć każdy był ciekawy powodu ich kłótni, nie dopytywali się. Oni wiedzieli, że prędzej czy później się dogadają. W końcu Marita była oczkiem w głowie Daniela. Mimo, że mogli się kłócić to jedno było w stanie wskoczyć w ogień za drugim.

****

Zaczęłam wracać do domu, po dzisiejszej wymianie zdań nie miała ochotym na dalsze rozmowy z Danielem. Jechała nowym autem od swoich rodziców do swojego mieszkania, patrząc co jakiś czas w bok na śpiącą dziewczynkę w fotelu pasażera. Nie mogła sobie wyobrazić, że kiedykolwiek Wellinger by miał się nią zająć. Opiekować tak jak ojciec swoją ukochaną córeczka. Dla niej to była groteskowa myśl, miała nadzieję, że ona nigdy nie nastąpi.

Potrzasnęła gwałtownie głową aby wyzbyć się tych myśli. Nie chciała włączać radia, więc słuchała łagodnego dźwięku silnika swojego nowego Audi RS7 Review. Które dostała w prezencie od rodziców. Początkowo nie chciała go od nich przyjąć. W końcu jej poprzednie auto było w dobrym stanie, ale postawili ją przed faktem dokonanym. Gdy nie miała czym wrócić do domu musiała przyjąć nowy samochód. Po prostu jej maleństwo sprzedali, aby nie mogła się sprzeciwić temu prezentowi. Gdy tylko dotarła pod swoją kamienicę, wyjęła śpiącą dziewczynkę. Walizkę postanowiła wziąć następnego dnia, nie chciała się z nią dzisiaj szarpać. Zamykając auto skierowała się w stronę kamienicy. Która zaraz wtuliła się w jej zagłębienie szyi. Czuła jej ciepły oddech na swojej skórze. Przez co mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Przed drzwiami swojego mieszkania zauważyła niewysoką blondynkę z niebieskimi oczami. Domyśliła się z jakiego powodu tu jest.

- Daniel Cię przysłał? - westchnęła patrząc na niego pytająco.

- Sama się przysłałam - zaśmiała się lekko - Przyniosłam wpisowe, żebyś nie mogła mnie tak łatwo stąd wyrzucić - wyciągnęła za pleców wielki karton z pizzą i butelkę wina.

- To z takim orężem nie ma co dyskutować - wzniosła oczy do góry, podeszła do drzwi szukając kluczy w torebce. Po chwili dość nieporadnie je otworzyła wpuszczając swojego gościa pierwszego. Ona postanowiła najpierw położyć śpiące w jej ramionach dziecko w kołysce. Przykryła ją dokładnie aby nie zmarzła. Wiedziała jak zimne potrafią być noce w Norwegii, nawet latem. A nie chciała aby przed jej wyjazdem Astrid zachorowała. Pocałowała ją w czółko, starannie zamknęła drzwi przechodząc do salonu. Ujrzała Anję rozwaloną na kanapie która szukała jakiegoś filmu na Netfliksie.

- Sama się rozgościłam, chyba to nie problem? - zapytała robiąc miejsce blondynce na kanapie - Wina?

- Nie mogę - odmówiła grzecznie - Nie piję kiedy mam pod opieką Astrid.

- To więcej zostanie dla mnie - mówiąc to nalała sobie do kieliszka wina które po krótkiej chwili upiła, przymknęła oczy delektując się smakiem - Na pewno nie chcesz? To w końcu nasze ulubione - zaczęła ją kusić.

- Naprawdę, nie ma nikogo kto zająłby się małą. A gdyby coś się stało to wolę być trzeźwa - posłała jej spokojne spojrzenie - Nie musisz się o mnie martwić. W końcu po coś Daniel Cię tu przysłał.

- Nie przysłał mnie tu - oburzyła się, jednak pod jej spojrzeniem zmiękła - Opowiedział mi tylko o waszej burzliwej wymianie zdań. I nie chciałam, żebyś sama tu siedziała.

- A powiedział ci co było tego tematem? - zabrała kawałek pizzy z kartonu zajadając się tym pysznym smakiem, widząc jak kręci głową zaśmiała się - Cały Daniel. Jak zwykle odwrócił kota ogonem. On uważa, że powinnam powiedzieć Andreasowi o Astrid. Wierzysz w to? Ja mam powiedzieć temu dupkowi który kazał mi usunąć ciąże, że jednak został ojcem. To jest niewiarygodne.

- Z jednej strony Cię rozumiem i wiem, że Ty masz rację - zaczęła mówić powoli popijając wino - Ale z drugiej strony Daniel też ma rację. Andreas i Astrid nie mają pojęcia o całej prawdzie. Kiedyś może mieć do Ciebie żal, że okłamałaś ją z prawdą o jej prawdziwym ojcu. A Andreas może zacząć ciągać Cię po sądach za specjalne utrudnianie mu kontaktów z dzieckiem. Musisz to wszystko przemyśleć na spokojnie. Nikt tej decyzji nie może za Ciebie podjąć.

- Astrid ma rok - stwierdziła chłodno - Do czasu aż zacznie pytać o swojego ojca coś wymyślę. Dla niej teraz liczy się tylko jedna osoba. Ja.

- A nie pyta...

- Skąd ona ma wiedzieć kto jest jej prawdziwym ojcem? - warknęła - Ma Daniela, Johanna, Roberta, Andreasa no i swojego ukochanego wujka Andersa. Oni w pełni zastępują jej ojca. To oni pomagali mi gdy nie miałam przy sobie Andreasa. Pamiętam ile zarwanych nocy zaliczył Daniel, Johann czy Anders i następnego dnia szli na trening. Czasami przez to zawalali skoki,treningi czy konkursy. Ale zawsze byli przy mnie nie ważne co by się stało. A on nie. I co najważniejsze, to oni mi pomagali, gdy ja nie byłam w stanie zająć się Astrid - nie była w stanie powracać do tych wspomnień zaraz po porodzie Astrid. To był dla niej zbyt bolesny temat. Otarła łzę spływającą po policzku wierzchem dłoni, nie chciała aby Anja zobaczyła jak płacze.

- Marita nie płacz - jęknęła blondynka odkładając kieliszek na stół i ją przytulając z całych sił. Nie chciała przecież aby jej najlepsza przyjaciółka płakała przez jej niewyparzony język - Nie chciałam wracać do tych bolesnych wspomnień. Przepraszam Cię.

- Nic się nie stało - uśmiechnęła się z trudem - Nie mogłaś przecież wiedzieć, że te wspomnienia są wciąż świeże i mnie bolą mimo wszystko. Obiecuje, że to przemyślę. W końcu mam jeszcze czas zanim Astrid zapyta o ojca - ścisnęła jej dłoń posyłając jej pokrzepiający uśmiech.

- Na pewno? - pytała z powątpiewającym wzrokiem.

- Tak jestem pewna - zapewniła ją - To do oglądamy? W końcu została jeszcze cała pizza - płynnie zmieniła temat, wskazując na włączony telewizor i karton pizzą.

- Może obejrzymy Titanic? - zapytała Anja przeglądając na Netfliksie film za filmem - Dzisiaj będziemy mogły sobie popłakać. I nikt nam nie zarzuci, że płaczemy bez powodu.

- Niech będzie - poddała się i pozwoliła wybrać swój ulubiony film - Jestem w takim humoru, że już nic mi go nie popsuje.

Pozcatkowo film w ogóle nie interesował dziewczyny która bezmyślnie wgapiała w ekran który pokazywał młodą arystokratkę.

- Nie wiem jak ty możesz to oglądać tyle razy - westchnęła przełykając ostatni kęs pizzy - Przecież to jest historia stara jak świat. Młoda, piękna, bogata nastolatka zakochuje się w ubogim ale za to przystojnym chłopaku. I zawsze jest tak samo zakochują się w sobie do szaleństwa. A na końcu jedno z nich umiera. Takie historie niestety nie mają happy endu.

- Jak możesz tak mówić? - zapytała patrząc na nią oburzona - Ten film to arcydzieło Camerona.

- Być może - westchnęła - I teraz wiadomo co się stanie. Uratuje ją przed śmiercią - wyszeptała teatralnym tonem.

- Ty zołza jednak jesteś - uderzyła ją poduszką w głowę zasłaniając jej ekran - Zamilcz chodźże na chwilę, ty wredoto.

I rzeczywiście chwilę później nastąpiła rudowlosa dziewczyna biegła przez caly pokład statku, zatrzymując się dopiero przy barierkach. Dokładnie tak jak przewidziała Marita, rudowłosa i blondyn zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. I to podczas próby samobójstwa arystokratki.

- No widzisz mówiłam Ci. Jakież to romantyczne - zakpiła - Chcesz coś do picia?

- Jeśli masz to po proszę jeszcze butelkę tego zacnego trunku - wskazała na prawie osuszoną butelkę czerwonego wina.

- Zapewne coś się znajdzie - wstała z kanapy i zaczęła iść do kuchni - Mam nadzieję, że zdążę na scenę jak on będzie umierał - zdążyła się schylić przed lecącą w jej stronę poduszką który odbiła się od futryny upadając na podłogę.

- Idź ty złośliwcu jeden po to wino wreszcie - zawołała z salonu.

Po krótkiej chwili w końcu znalazła ostatnią butelkę którą schowała na czarną godzinę. Która najwyraźniej nadeszła. Akurat weszła do salonu w tym momencie gdy Rose i Jack uciekali przed goniącym ich mężczyzną. I wtedy nastąpił przełom gdy statek uderzył w górę lodową. Otwierając butelkę z winem obserwowała swoją przyjaciółkę która już płakała. Bała się co to będzie później z Anją, która tak emocjonalnie to przeżywała za każdym razem.

- Nie przeżywaj tak tego kochana - oparła się o jej ramię wciąż oglądając rozgrywającą się tragedię - Przecież to tylko film.

- Ale jaki wzruszający - wyszlochała opierając głowę o jej głowę i oplatając ją ramionami - Nie wiem jak ty nie możesz się nie wzruszać na tym filmie.

- Może już się na niego uodporniłam? Nie zliczę ile razy oglądalam z Tobą ten film. Nie ważne jaki masz humor to i tak ty chcesz oglądać ten film - zaśmiała się lekko - I zawsze jest tak samo jakbyś oglądała go za pierwszym razem. Zawsze w tych samych scenach płaczesz, śmiejesz się.

- No co ja poradzę, że jestem taka wrażliwa - widziała jak jej ręką sięga po kieliszek z winem, przez co na chwilę zasłoniła jej ekran - Ale jako dobra przyjaciółka powinnaś ze mną oglądać.

- A co ja teraz robię? - szturchnęła ją łokciem w brzuch.

- No już, już nie bij mnie. Bo będę miała siniaki i tedy będziesz miała do czynienia ze starszym bratem - udawała groźny ton głosu ale jej to nie wyszło ponieważ pod koniec już lekko się śmiała.

- Żebym jeszcze się go… - nie dokończyła zdania gdy przerwała jej blondynka.

- Teraz cicho. To jest najromantyczniejsza scena tego filmu - zatkała jej usta ręką - Nie mów nic teraz przez najbliższe pięć minut - poprosiła ją prawie, że błagalnym tonem.

Chcąc nie chcąc zamilkła na te kilka minut oglądając śmierć ciemnowłosego blondyna. Sama się wzruszyła lekko, nie mówiąc już o płaczącej w głos Anji. Gdy film dobiegł końca wstała i się wyprostowała, bo cała zdrętwiała od tej jednej pozycji w której leżała tak długo.

- Śpisz u nas? - zapytała zbierając kieliszek i butelki ze stołu, i wychodząc z pokoju - Wiesz, że to nie problem.

- W takim razie prześpię się na kanapie jeśli mogę - mówiła sennym głosem przykrywając się kocem.

- A nie chcesz spać w gościnnym? Zawsze będzie Ci wygodniej - zabrała ostatnie śmieci z pokoju wyrzucając je do kosza, jednak już nie usłyszała odpowiedzi.

Gdy wróciła do salonu zobaczyła, że jej przyjaciółka już śpi. Przykryła ją dokładniej kocem widząc, że się rozkopała jak czasami miewa Astrid. Aż się skarciła w duchu, widząc z jaką troską zajmuje się swoją przyjaciółką jakby była dzieckiem.

Gasząc telewizor i światło w salonie skierowała się do swojej sypialni gdzie zauważyła, że Astrid znowu się rozkopała leżąc na brzuszku z kciukiem w ustach. Mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Co ja z wami mam dziewczyny - wyszeptała - Jedna i druga się rozkopuje gdy śpi.

Pokręciła głową widząc jak stópka jej córeczki wystaje spoza kołdry. Kręcąc głową skierowała się do szafy skąd wygrzebała swoją piżamę. Przebrana wskoczyła pod kołdrę zakrywając się prawie, że po same uszy. Po chwili wpatrywania się w jasną główkę niemowlaka zaczęła odpływać w krainę sennych marzeń.

****

Na spokojną twarz pogrążoną we śnie zaczęły padać promienie słoneczne. Powieki zaczęły drgać aby po chwili ukazały się błękitne oczy. Które po chwili przetarła dłońmi. Przeciągając się w łóżku i głośno ziewając spojrzała na zegarek który wskazywał kilka minut po ósmej. Widząc, że jeszcze ma czas do wstania małej wybrała czystą bieliznę i ciuchy kierując się w stronę łazienki. Zamykając drzwi rozebrała się, wskakując pod prysznic. Czuła jak jej spięte mięśnie rozluźniają się pod wpływem gorącej wody. Wybierając tym razem żel jagodowy myjąc się dokładnie. Po kilkunastu minutach gdy umyła włosy, które zawinęła w ręcznik wyszła z spod prysznica. Przeklnęła pod nosem widząc jaką bieliznę wybrała. Pech chciał, że dzisiaj wybrała na oślep bieliznę. Osuszyła swoje ciało, zakładając koronkową bieliznę na ciało.

- No cóż nie ma co wydziwiać - sarknęła pod nosem - Niech będzie i taka. I tak nikt jej nie zobaczy.

Nakładając ją założyła krótki czerwony top który odsłaniał jej płaski brzuch i podkreślając jej biust. Szybko założyła krótkie postrzępione spodenki. Związując jeszcze mokre włosy w koczek na środku głowy, posprzątała po sobie bałagan zrobiony z łazience.

Wychodząc z pomieszczenia spodziewała się zobaczyć obudzoną i uśmiechniętą Astrid, ale jej tam nie było. Łóżeczko było puste. Serce jej zamarło w jednej sekundzie. Przecież ona jeszcze nie była w stanie wydostać się sama z łóżeczka. Przytrzymała się futryny gdy przed swoimi oczami zaczęła mieć mroczki przed oczami. Starając się myśleć racjonalnie, z tyłu jej głowy odezwał się prawie niesłyszalny głos który kazał jej się uspokoić. Ostatnią nadzieją było to, że Anja ją zabrała do salonu. Na dziwnie miękkich nogach skierowała się do drzwi. Na kanapie widziała wciąż śpiącą blondynkę. Wtedy na nowo zaczęła panikować. Do jej głowy zaczęły przychodzić same najgorsze myśli. Od jej porwania aż po tą najstraszniejszą. Bała się, że Andreas się o niej dowiedział i ją zabrał do Monachium. Łzy zaczeły jej spływać po jej bladych policzkach.

- Anja, Anja obudź się - zaczęła nią potrząsać aby ją obudzić jak najszybciej - Gdzie do cholery jest Astrid? Gdzie jest Astrid?

Nie zdołała jej obudzić, ta jedynie się obróciła na brzuch i poszła dalej spać. Zaczęła szukać telefonu, jednak nigdzie nie mogła go zauważyć, w ostatniej chwili przypomniała sobie, że zostawiła go w kuchni. Zostawiła go wczoraj jak skończyła sprzątać ten bałagan. Wchodząc do kuchni doznała szoku.

- A co wy tutaj robicie?

****

Szósty rozdział już za nami, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba tak jak ostatnie ❤️☺️

Jesteście ciekawi kogo zobaczyła w kuchni Marita? Kogo typujecie? ❤️😁🙈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro