Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

****

Rok później

Przekręciła się na następny bok, chociaż dzisiaj chciała się wyspać. Ale jednak nie było jej to dane. Dzisiaj miał zacząć jej się pierwszy dzień w pracy. Otworzyła swoje oczy ktore od razu skierowały się do kołyski stojącej w kącie pokoju. Narzucając szlafrok na swoją piżamę podeszła bliżej. Czułym gestem pogładziła jasne włosy śpiącego dziecka.

Po odejściu od Andreasa wiedziała, że będzie musiała zmierzyć się z samotnym macierzyństwem. Nie była nawet w stanie tego uczynić, żeby tylko stać u jego boku. Ta cena była zdecydowanie za wysoka.

Mając do wyboru niewinne życie a miłość do swojego ukochanego, bez wątpienia wybrała to pierwsze. Nie była by w stanie spojrzeć później w lustro jakby zabiła tego aniołka. To dzięki niej była w stanie wstawać każdego dnia z łóżka. Dzięki niej jeszcze potrafiła się uśmiechać.

Dzieki Bogu, że nie była podobna do swojego ojca. Jedyne co po nim odziedziczyła to oczy. Na szczęście ona miała niebieskie oczy więc mówiła, że to po niej. Nikt oprócz jej najbliższych nie wiedział prawdy.

Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi a raczej walenie. Dziewczyna starannie zamknęła drzwi od ich pokoju. Otworzyła szybko, chciała od razu o chrzanić tą osobę, że obudziła by jej dziecko tym waleniem do drzwi.

- Daniel, Anders co wy tu robicie? - zaprosiła ich do srodka, gdy zamknęła drzwi zobaczyła, że poszli do kuchni gdzie od razu zaczęli robić sobie kawę i jedzenie - Tak, tak częstujcie się. Nie ma żadnego problemu, chłopcy.

- No właśnie mówiłem Ci, że do niej zawsze możemy przyjść się najeść - blondyn usiadł na krześle barowym i zaczął jeść przygotowane kanapki - Właśnie moja siostrzyczko kochana, gotowa jesteś? Z kim zostawisz młodą?

- Myślę, że z Idą i mamą - powiedziała zabierając kanapkę z talerza brata - Ja idę się ubrać bo nie będę tak z wami siedzieć - przegryzła ostatni kęs kanapki i chciała wyjśc, ale poczuła szarpnięcie za rękę.

- Nie musisz się ubierać - zlustrował jej sylwetkę zatrzymując się dłużej niż powinien na tych zgrabnych nogach - Szkoda zasłaniać takie widoki.

- Fanni, Fanni pohamuj tę swoje myśli bo Daniel się zaraz wkurzy - zaśmiała się widząc minę swojego brata - O cholera muszę się ubierać - powiedziała gdy jej wzrok natrafił na zegarek ścienny.

Gdy wbiegła do pokoju jak poparzona zobaczyła jak jej mała kruszynka siedzi i bawi się swoim ukochanym króliczkiem którego dostała od razu po urodzeniu od swojego chrzestnego.

- Daniel weźmiesz moją walizkę a później zajmiesz się Astrid? - zawołała wybierając szybko ubrania które zamierzała ubrać - Daniel proszę Cię,ja muszę się jeszcze wykąpać - rzuciła ubrania na łóżko.

- Tak już ją znoszę do mojego samochodu, a później przepnę fotelik z twojego auta do mojego - usłyszała jego głos z kuchni kiedy wybierała ciuszki dla małej blondynki - A gdzie są Twoje kluczyki? - zza drzwi wychyliła się jego głowa z uśmiechem.

- Tak gdzie zawsze głupku - rzuciła mu kpiące spojrzenie - Na szafce w przedpokoju. Tylko wracaj szybko bo mała nie może zostać długo sama.

- Nie martw się Marit jak coś to jest obok najlepszy wujek na świecie - zza głowy Tandego wychyliła się głowa Andersa - Chodź tu do swojego wujka.

- Nie będzie to żaden kłopot Fanni? - zapytała widząc jak podchodzi do jej córeczki i bierze ją na ręce która zaczęła mówić po swojemu.

- Idź się szykować, bo jak za pół godziny nie będziesz gotowa i wtedy nie wyjedziemy to Alex nas wypatroszy - chłopak zaśmiał się widząc jak miota się po całym pokoju.

Wleciała jak burza do łazienki gdzie zamknęła się na klucz, zrzuciła z siebie wszystkie ubrania i weszła pod prysznic. Szybko umyła się swoim żelem o zapachu jabłek. Wychodząc spod prysznica zawinęła swoje mokre włosy w ręcznik. Założyła szlafrok i zaczęła się szykować. Wysuszyła swoje włosy które zaczęły od razu się kręcić. Na koniec zrobiła lekki makijaż.

Wychodząc z łazienki nie zauważyła, w pokoju ani małej czy jej przyjaciela. Przymknęła drzwi i zaczęła się ubierać. Jak ubrała bieliznę narzuciła na siebie sukienki przed kolano. Do nich dobrała sandałki na koturnie wiązanych wokoło kostki. Psiknęła się perfumami i już była gotowa.

- Daniel? Anders? Gdzie jesteście?

Wychodząc do salonu zobaczyła rozczulający widok na dywanie leżał blondyn podrzucając mała dziewczynkę do góry. Opierając się barkiem o futrynę patrzyła na ową dwójkę.

- Widzę, że świetnie się bawicie - odezwała się.

- Jak widzisz my rozumiemy się bez słów - odstawił ją na podłogę, niemowlak od razu zaczęło raczkować w stronę Norweżki.

Pochyliła się biorąc dziewczynkę za ramiona. Spojrzała na nią z lekkim uśmiechem. Była ubrana w różową sukieneczkę i cienkie rajstopy. Na jej jasnych włosach była założona jasna opaska.

- Co mówisz skarbie? - widziała jak próbuje coś powiedzieć.

- Ma-ma - wysepleniła z uśmiechem pokazując niektóre wyżynające się ząbki - Ma- ma.

- Tak skarbie. Brawo - pocałowała ja w jej gładki policzek - Idziemy Anders?

- Z tobą to nawet i na koniec świata mogę iść - poderwał się i podszedł do panien Tande - Chodź, bo Daniel pewnie już się denerwuje.

Wyszli z mieszkania które zamknął dokładnie blondyn. Niósł torbę w której były ciuszki i kilka zabawek małej. A druga ręką obejmował Marit. Wychodząc z bloku natchnęli się na jedną z sąsiadek.

- Ależ urocza dziewczynka - starsza kobieta zaczęła się nad nią rozczulać - Jaka podobna do Ciebie z każdym dniem Marit.

- Na szczęście całą urodę odziedziczyła po mamusi - zaśmiał się Fannemel.

- Pani Hildo musimy już iść, spieszy nam się na samolot - próbowała uciąć rozmowę.

- Po Panu na pewno też coś przejęła. Proszę się nie martwić.

- Ale my...

- Mam nadzieję, że tak będzie - blondyn przerwał blondynce, posłał kobiecie lekki uśmiech - Do widzenia Pani.

- Dlaczego nie dałeś mi dojść do słowa? Teraz wszystkie sąsiadki będą myśleć, że to Ty jesteś ojcem małej - dźgnęła skoczka w pierś palcem - I zaczną się pytania czemu nie mieszkamy razem.

- Chodź już bo Daniel się niecierpliwi - w tym momencie usłyszała dźwięk klaksonu który ich ponaglał aby się pospieszyli.

****

Po odwiezieniu małej do Narwik i po czułym pożegnaniu skierowali się w stronę lotniska. Cała kadra norweska najwyraźniej czekała już tylko na nich. Gdy dostali bilety zaczęli kierować się w stronę samolotu do Krakowa.

Marit usiadła swobodnie koło okna i zauważyła jak po chwili obok niej siada Johann i Anders. Wiedziała, że ta podróż minie im dosyć wesoło bo zawsze z nimi miała najlepszy kontakt.

- Mogę Cię o coś zapytać? - blondyn skierował pytanie w stronę swojej przyjaciółki gdy zauważył, że kiwnęła głową wypowiedział swoje myśli na głos - Dlaczego zdecydowałaś się wrócić do kadry? Musisz zdawać sobie sprawę, że wcześniej czy później zobaczysz Andreasa - nic sobie nie robił ze spojrzeń Forfanga który mordował go wzrokiem.

- Anders zdaje sobie z tego sprawę, ale będę to odwlekać jak najdłużej się da - westchnęła ciężko - A co do twojego pytania muszę zapewnić mojemu dziecku wszystko co najlepsze, nie mogę cały czas liczyć na pomoc finansową ze strony Daniela i moich rodziców. Czas abym stała się samodzielna.

- A pozatym Wellingera tak szybko nie zobaczysz w Wiśle - odpowiedział Johann, nasuwając sobie czapkę na oczy.

- Nie startuje? - zapytała z nadzieją.

- Startuje, ale kadra niemiecka przyjedzie dokładnie dzień przed zawodami w końcu nie mają daleko - odpowiedział po czym ziewnął głośno - Najważniejsze aby do Ciebie nie podszedł.

- A czy on wie? Wiecie o czym.

- Ilekroć tylko się widzieliśmy to pytał o Ciebie - powiedział Fanni - Ale od naszej kadry nic się nie dowiedział. Mało brakowało żeby Daniel i Johann mu nie przeklepali jego twarzyczki.

- Johann - spojrzała na niego - Nie trzeba było.

Jednak najwyraźniej już skoczek usnął bo nic już nie odpowiedział. O jego spokojnym śnie świadczyła równomierne uniesienie klatki piersiowej.

- Dziękuję wam - uśmiechnęła się.

- Już Ci to mówiłem zawsze możesz na nas liczyć. Trzymaj się blisko nas, a na pewno on do Ciebie nie podejdzie.

- Dam sobie radę - zapewniła go z uśmiechem - Muszę.

- A powiesz mu o małej?

- On sam powiedział, że to błąd i ja nie zamierzam pakować się w jego życie ponownie. I uszanujcie to proszę.

Położyła mu głowę na ramieniu przymykając oczy. Nawet nie zauważyła jak zasnęła.

****

Po wylądowaniu na krakowskim lotnisku poczuła się o wiele lepiej. Mimo, że ciągle latała samolotami to zawsze czuła jakiś dyskomfort przez co nigdy nie mogła do końca się rozluźnić. Wyszła z samolotu razem z Andersem ale zgubiła go przy odbieraniu bagaży. Czekała zatem na resztę drużyny. Miała nadzieję, że zaraz ich znajdzie. Nie mogła się doczekać ich pierwszego konkursu na LGP. Czuła, że to będzie dobry sezon dla jej rodaków.

Rozglądając się po lotnisku zauważyła kadrę austriacką i sloweńską. Lekko się uśmiechnęła widząc te znajome twarze.

- Tu jesteś - aż podskoczyła jak usłyszała ten głos.

- Czy ty zawsze musisz mnie straszyć Alex - żartobliwie szturchnela go łokciem w brzuch - Tobie to się nigdy nie znudzi.

- Marita, Marita - ojcoswskim tonem pogroził jej palcem - Tylko na Ciebie czekamy jak zawsze.

- Przecież chłopaki...

- Już czekają na nas w autokarze - zaśmiał sie - Już myśleliśmy, że się zgubiłaś.

- To nie moja wina, że Fannemela zgubiłam w tym tłumie - prychnęła pod nosem, poszła wprost do wyjścia razem z walizką - Zostawił mnie na pastwę losu.

Usłyszała już tylko jego śmiech. Znalazłszy się przy autokarze podała swój bagaż kierowcy który ułożył go w bagażniku. Weszła do autokaru gdzie zauważyła wolne przy Andersie którego zgromila wzrokiem. A on na to wybuchł śmiechem widząc jej minę.

- Jako, że jesteśmy już wszyscy - zaczął głośno mówić Alex - Chciałbym oficjalnie powitać w naszej kadrze tę o tą Marit Tande - po wypowiedzeniu jej imienia wybuchły brawa i gwizdy w ramach powitania - Mam nadzieję, że nie ucieknie od nas znowu jak ostatnio.

- Teraz to na pewno nie pozwolimy Ci uciec - zawołał zdecydowanym tonem Kenneth - Będziemy walczyć o Ciebie aż do utraty tchu.

- Gangnes nie rób z siebie większego idioty niż jesteś - stwierdził ze śmiechem Anders - Wiadomo, że ona zostanie tylko i wyłącznie dla mnie.

- Możecie sobie pomarzyć chłopcy - zawołał Johann - Ona tylko ze mną wytrzyma a nie takimi bałwanami.

- Nawet z Tobą dostanę załamania nerwowego Forfi - dogryzła mu z pięknym uśmiechem.

****

Następnego dnia wyspała się jak nigdy. Nie pamiętała kiedy ostatnio tak się wyspała, odkąd urodzila się Astrid. Zawsze to ona wstawała to niej w nocy kiedy nie mogła spać, kiedy płakała czy miała kolki. Łapała się czasem na tym, że żałowała iż Andreas postanowił już nie stać przy jej boku i wyrzec się ich kruszynki. Przypomniała sobie jak pierwszy raz się spotkali.

Po raz pierwszy pojechała z norweskimi skoczkami na zawody. Miała się sprawdzić jako ich nowy fotograf. Była taka podekscytowana wyjazdem do Wisły jako, że nie mogła z nimi pojechać do Courchevel z powodu drobnego wypadku. To były jej pierwsze LGP gdzie udała się jako część ich norweskiej rodziny. Teraz była z nimi a nie zawsze jako obserwator. Dzisiaj miały odbyć się skoki drużynowe i z całych sił trzymała kciuki za Norwegów. Mało co nie oszalała gdy zobaczyła skoki jej rodaków. A jeszcze bardziej była szczęśliwa gdy okazało się, że stanęli na podium. Na drugim miejscu uplasowali się Słoweńcy a na trzecim Niemcy. Podczas dekoracji cały czas robiła zdjęcia zwycięskiej drużynie. Po krótkich wywiadach blondynka poleciała biegiem do wioski skoczków. Nie patrząc gdzie biegnie wleciała jak burza do pierwszego domku który myślała, że to jest jej rodaków.

- No chłopcy gratuluję pierwszego miejsca - zawołała otwierając drzwi z wielkim uśmiechem na ustach - Tak więc dzisiaj świętujemy. Na pewno znajdziemy gdzieś jakiś klub.

Gdy się odwróciła zobaczyla tylko jednego blondyna który siedział odwrócony do niej plecami ze słuchawkami w uszach. Myślała, że to Andres więc rzuciła się na niego jak wariatka.

- Nie ładnie mnie tak ignorować Fanni -  powiedziała z naburmuszona miną kładąc mu głowę na ramieniu i całując go w policzek - Już sodówka ci uderzyła do tej twojej uroczej główki?

- Tylko, że ja nie jestem Fannemel - zaśmiał się, przez co jak poparzona odskoczyła od niego.

Gdy odwrócił się do niej przodem zobaczyła młodego, przystojnego mężczyzne który był na wpół nagi. Jej spojrzenie od razu powędrowało na jego umięśnioną klatkę piersiową która naprawdę była umięśniona jak na taką szczupłą sylwetkę. Zaparło jej dech w piersiach, zmusiła się aby spojrzeć na jego twarz. Miał regularne rysy twarzy. Wyraźne zarysowane kości policzkowe które teraz jeszcze bardziej się uwydatniły gdy się uśmiechnął. Z lekkim zaskoczeniem zobaczyła, że zrobiły się tam urocze dołeczki które jeszcze bardziej dodawały mu uroku. Jego włosy były mieszanką jasnego miodu, złota i karmelu. Jeszcze nigdy nie widziała takiego koloru u żadnego z mężczyzn, dlatego urzekł ją jeszcze bardziej.

- Wybacz, najwidoczniej pomyliłam domki - wybąknęła zawstydzona - I przepraszam, że tak się na Ciebie rzuciłam. Myślałam, że to Anders.

- Zauważyłem - zaśmiał się lekko, przeczesał swoje kosmyki ręką przez co zrobiło się jej gorąco nawet nie wiedziała z jakiego powodu - Jestem Andreas.

- To ja już pójdę - zauważyła wtedy jak w progu stoi kilkunastu skoczków niemieckich i to wszyscy byli wpółnadzy. Poczuła, że robi się czerwona na twarzy - Na razie chłopaki. Wybaczcie za to wtargnięcie.

Zanim wyszła usłyszała ich krótka rozmowę.

- A co to za panna? - zapytał rozbawiony - Twoja kolejna hotka Wellinger? Całkiem niezła z niej laska.

- Zamknij się Wank - powiedział wysoki brunet - To jest siostra Tandego, więc dla was jest nietykalna. Chyba, że chcecie aby wam obił te wasze piękne twarzyczki.

Rozbawiona pokręciła głową zamykając dokładnie drzwi chatki Niemców. Nie spodziewała się, że ten blondyn aż tak namiesza w jej życiu. I podejmie tyle ważnych decyzji pod wpływem chwili.

- Marita otwieraj - czyjś głos wyrwał ją ze wspomnień - Chodź szybko na śniadanie.

Potrzasnęła głową aby wyzbyć się tych niechcianych wspomnień. Podeszła z lekkim uśmiechem do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła kilku chłopaków z kadry.

- Idziesz z nami? - zapytał Marius - Bo każdy głodny tutaj jest.

- Idę, tylko wezmę telefon i przy okazji zadzwonię do mamy - kiwnela głową i cofnęła się po daną rzecz - Muszę wiedzieć jak daje rade sobie z Astrid.

Gdy tylko zamknęła drzwi na klucz od razu zadzwoniła do mamy. Gestem ręki pokazała, że już mogą iść do jadalni. Zaczęła się trochę denerwować, gdy nie odbierała po drugim sygnale. W końcu gdy już myślała, że odezwie się poczta głosowa usłyszała znajomy głos.

- Coś się stało córeczko?

- Jak się czuje Astrid? - zapytała zmartwiona - Jest grzeczna? Nie płaczę?

- Jest wszystko dobrze - zaśmiała się lekko - To jest taki nasz mały aniołek. Teraz Ida z nią się bawi. Ja robię śniadanie. Więc nie musisz się martwić o nic. Zajmij się tam lepiej pracą - zgnaniła ją lekko.

- Ale już tęsknię za nią mimo, że wczoraj się z nią widziałam.

- Za kilka dni się zobaczycie. Pozdrów tam chłopców i życz im powodzenia.

- Dobrze mamo. Zadzwonię jeszcze wieczorem.

Rozłączając się dogoniła chłopaków którzy się przegadywali. Gdy zrównała się z nimi poczuła jak ktoś objął ją ramieniem z jednej i drugiej strony.

- Nie za dobrze wam? - zapytała rozbawiona Fanniego i Forfiego - Celina nie będzie zazdrosna?

- Ona wie, że o Ciebie nie musi być zazdrosna - poczochrał jej włosy na ona zmarszczyła gniewnie nosek.

- Johann weź tą rękę bo pożałujesz - zagroziła mu palcem - Ty nie wiesz, że moje włosy to świętość?

- Jak dalej będzie Cię drażnił to zrzucimy go ze skoczni - zaśmiał się Anders otwierając przed nią drzwi - Wtedy da ci spokój. I będę miał Cię tylko dla siebie.

Wychodząc do stołówki zobaczyła kilka kadr które już zajmowały stoliki w tym polską czy słoweńską. Marita skierowała swoje kroki za Norwegami który wybrali stolik naprzeciwko wejścia skąd można było obserwować wchodzące osoby. Cały czas ktoś zajmował ją rozmową przez co nie mogła spokojnie zjeść. Gdy wszyscy już powoli kończyli swoje śniadanie wtedy drzwi stołówki się otworzyły. Prawie opluła się kawą gdy zobaczyła kto to jest. Te włosy, sylwetkę a zwłaszcza oczy rozpoznałaby na końcu świata. Jej serce zwolniło tempo, oddech przyspieszył a ręce zaczely się trząść. Nie mogła się uspokoić, odkad się rozstali bała się ich ponownego spotkania. Mimo, że była świadoma spotkania podczas LGP nie była na to dostatecznie przygotowana. Spuściła wzrok, aby jej nie zauważył.

Ręce splotła w koszyczek i zaczęła się bawić palcami. Była wyraźnie zdenerwowana, ale narazie nikt tego nie zauważył oprócz jednej osoby.

- Marita?

- Muszę stąd wyjść jak najszybciej - powiedziała cicho patrząc na swojego przyjaciela proszącym wzrokiem - Nie mogę teraz się z nim zobaczyć. To nie jest odpowiedni moment.

- W takim razie chodź na spacer - zaproponował Fannemel wstając, podał jej rękę i po chwili objął ją ramieniem - Chłopaki my już się najedliśmy. Idziemy już stąd.

- Poczekajcie chwile - zaoponował Lindvik - Zjemy i razem wyjdziemy.

- Jak chcą iść sami to niech idą - stwierdził rudowłosy skoczek, puszczając oczko blondynce która w duchu mu podziękowała - Nic im się nie stanie.

- Do zobaczenia później siostra - pomachał jej i zabrał się do dalszego jedzenia - Pilnuj jej tam Fanni.

- Ma się rozumieć.

W ciszy skierowali się do wyjścia ze stołówki. Gdy myślała, że już niepostrzeżenie wyjdzie jej plan spalił na panewce.

- Cześć Marita - zawołał polski skoczek - Nie spodziewaliśmy się, Ciebie tutaj zobaczyć.

- Cześć Piotrek - powiedziała z lekko wymuszonym uśmiechem.

- To teraz kręcisz z Andersem? - zapytał zabawnie poruszając brwiami - A co na to Wellinger? Nie będzie zazdrosny? Oj chyba będę musiał mu szepnąć słówko.

- On mie ma nic do powiedzienia - warknął wyraźnie zły Fannemel - Musimy już iść, wybaczcie chłopaki ale trochę nam się spieszy.

- A to co się stało, że nie jesteś już z Wellingerem? - zapytał wyraźnie zaciekawiony Żyła.

Marita wynienila szybkie spojrzenia z Andresem który wiedział, że nie lubi wracać do tego tematu. Czarnowłosy skoczek z Zębu najwyraźniej tego samego się domyślił i się wtrącił.

- Piotrek daj jej spokój - powiedział Kamil - To nie nasza sprawa.

- Na pewno się jeszcze zobaczymy chłopaki - uścisnęła ich na pożeganie, gdy złapała kontakt wzrokowy z Kamilem posłała mu wdzięczne spojrzenie za to, że nie dociekał dlaczego nie są już parą.

Wtedy wyraźnie poczuła jak ktoś się w nią wpatruje. Nie chciała się odwracać. Bała się, że ją już zauważył. Nie chciała tak szybko się z nim widzieć. Nie wiedziała co ją podkusiło, ale wychodząc razem z jej przyjacielem ze stołówki spojrzała w jego oczy. Widziała tam całą gamę uczuć po ból aż po tęsknotę. Jednak ona wiedziała, że nie może znowu tak łatwo dać się zmanipulować.

Wtedy już wiedziała, że Andreas wrócił do jej życia i nie pozbędzie się go tak łatwo.

****

Jest już pierwszy rozdział za nami ❤️

Jesteście ciekawi jak potoczy się spotkanie Marity i Andreasa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro