Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

****

Droga do hotelu w Wiśle mimo, że krótka była długa i męcząca. A wszystko przez dwie szczególne dziewczyny. Blondynka i szatynka szły podtrzymywane przez Maćka i Andersa. Które co chwilę potykały się o własne nogi. Jednak żadna z nich się tym nie przyjmowała. Tylko szły przed siebie z uśmiechami na twarzy.

- Daleko jeszcze do hotelu? - zachichotała jak nastolatka blondynka - Ja mam jeszcze ochotę na kolejną imprezę chłopaki - zawołała wyrzucając ręce do góry przez co się zachwiała i poleciała na blondyna - Wybacz Fanni to chyba przez te szpilki - zaczęła zdejmować obcasy przy okazji trzymając się Norwega aby kolejny raz nie upaść.

- Załóż te buty - powiedział - Chyba nie chcesz się zaziębić.

- Nogi mnie bolą a raczej nieść mnie nie będziesz - zaśmiała się głośno nie wiadomo z czego.

- Daj jej spokój - szatynka zaczęła bronić swojej nowopoznanej przyjaciółki - Ma świetny pomysł, mnie też bolą nogi po tej całej imprezie - widząc ławkę postanowiła na niej usiąść i zdjąć wysokie buty. Chwilę męczyła się ze zdjęciem obuwia, ale ostatecznie jej się udało i podeszła do Norweżki i pod ramię zaczęły iść przed siebie.

Nie oglądając się za siebie czy idą za nimi chłopaki, one pogrążyły się w rozmowie.

- Wiem co musimy jeszcze zrobić - powiedziała do Agnieszki - Trzeba znaleźć sklep, kupić wino i je wypić u mnie w pokoju. Co o tym myślisz?

- To jest doskonały pomysł - pokiwała głową z entuzjazmem - Widzę nawet otwarty sklep - pokazała palcem na oświetlony budynek który najwyraźniej jeszcze był otwarty.

- O nie moje panie idziemy grzecznie do hotelu i idziemy spać - odezwał się Fannemel zagradzając im przejście razem z Kotem - Zawracamy w takim razie i idziemy grzecznie spać bo dzisiaj już wyjeżdżamy.

- Otóż to, Agnieszka idziemy - powiedział Maciek biorąc ją za rękę i próbując przyciągnąć do siebie jednak okazało się to bezskuteczne - Jutro wyjeżdżamy więc wracajmy.

- Mamy więcej niż osiemnaście lat, kochanie - dziewczyna skoczka pocałowała go szybko w usta i spróbowała się przecisnąć przez nich do otwartego sklepu - Anders daj nam przejść.

- No właśnie nawet nie wiemy kiedy ponownie się zobaczymy - powiedziała patrząc na niego proszącym wzrokiem - A pozatym nie możesz mi niczego zabronić.

- Oj Marita co ja z Tobą mam - zaczął kręcić głową w geście niezadowolenia - Za dużo już wypiłaś. Proszę Cię chodźmy do hotelu, musisz się wyspać. Nie będziesz już więcej piła, bo sobie tylko tym zaszkodzisz.

- Marita słuchaj się tatusia - zaśmiała się głośno Agnieszka - Bo jeszcze da ci klapsa i każe siedzieć cały czas w domu. Albo przywiąże Cię do kaloryfera - zaśmiała się głośno.

- Agnieszka - polski skoczek ostrzegawczo spojrzał na swoją dziewczynę, która nic sobie z tego nie zrobiła.

- Tak tatusiu byłam bardzo niegrzeczna - Marita podłapała żarty czarnowłosej - Już w domu mnie ukarzesz, że jestem taka niegrzeczna. Ale teraz idziemy do sklepu - puściła mu oczko wymijając go.

Chlopaki już tylko mogli oglądać plecy odchodzących dziewczyn. Które po chwili weszły do otwartego sklepu. Minęło kilka chwil kiedy wesołe wyszły ze sklepu, śmiały z czegoś do rozpuku. Po chwili przeszły obok chłopaków nawet się nie zatrzymując.

- Te wariatki nie powinny więcej razem pić - powiedział cicho Maciek do Andersa, obserwując cały czas idące przed nimi dziewczyny - To sie źle skończy.

- Jutro będą miały pięknego kaca - zaśmiał się pod nosem - Jak nic. Ale takie są skutki nadmiernego picia. Dlatego ja wolę znać umiar.

- Nie wiem co mnie podkusiło aby je poznać - westchnął Kot - Dobrze wiedziałem, że już sama Marita oznacza kłopoty. A dodając Agnieszkę to już wychodzi z tego istny armagedon.

- Niech się wyszaleją bo teraz na pewno szybko się nie zobaczą - Anders machnął na to ręką - Od czasu do czasu i jej się przyda. Po tym wszystkim z Wellingerem jej się należy.

- Wiem, że to nie moja sprawa, od razu zastrzegam, że nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz - zaczął mówić patrząc czy na pewno dziewczyny a w szczególności Marita ich nie usłyszy. Mimo długiej znajomości z blondynką on jak i jego koledzy nie wiedzieli dlaczego owa para nie jest już razem - Ale co się stało, że Andreas i Marita nie są już razem? Wydawali się tacy szczesliwi i zakochani w sobie do szaleństwa.

- To jest dość ciężki temat dla niej jak i dla nas - zaczął mówić po dłuższym milczeniu - Nie chce nic zdradzać, bo jak Marita się dowie, że ktokolwiek jeszcze zna powód zerwania to będzie zawiedziona. A ja nie chce zdradzić jej zaufania, zależy mi na niej. Jednak mogę powiedzieć ci jedno. Nie postąpił tak jak w tamtej chwili ona oczekiwała. Po prostu ją zawiódł i przez to stracił ją na zawsze.

- To widzę, że sprawa jest o wiele poważniejsza niż myślałem - skierował swoje ciemne spojrzenie na blondyna - O więcej nie pytam w takim razie. Chodźmy już do nich bo widzę, że zbliżamy się do hotelu - podeszli szybkim krokiem do dziewczyn które już powoli wchodziły do wnętrza budynku.

- Widzę, że panowie zaszczycili nas swoją obecnością - zakpiła szatynka - Mówiłam Ci, że nie śpieszyli się tak do nas bo nad obgdadywali. Męskie ploteczki się udały?

- Tak jak i wasze skarbie - posłał jej całusa którego udała po chwili, że złapała w rękę i zamknęła dłoń - Więc idziemy do pokoju?

- Co nie? - zaprotestowała blondynka - My jeszcze z Agą mamy dwie butelki wina które musimy wypić. Prawda?

- Otóż to - złapały się pod ręcę kierując się w stronę wind - A wy jak chcecie to chodźcie z nami albo idźcie spać jak bardzo chcecie.

- Idziemy? - zapytał Fanni stojącego obok niego chłopaka który w milczeniu kiwnął głową - Więc chodźmy ich przypilnować. Bo narobią jeszcze wiecej szkód.

Weszli słuchając dziewczyn które ponownie pograżyły sie w rozmowie. Wysiadając na właściwym piętrze, skierowali się w stronę pokoju. Marita zaczęła szukać klucza w torebce jednak jej się to nie udawało.

- Może to nie właściwy pokój? - zapytała - Pamiętasz numer pokoju?

- Oczywiście - zaperzyła się patrząc na nią krzywo - Są wreszcie - wyciągnęła klucz z torebki próbując otworzyć.

- Otworzyć te drzwi? - zapytał patrząc rozbawiony patrząc na jej próby trafienia kluczem do zamka które okazały się być nie trafione.

- Jeśli byłbyś tak miło to proszę bardzo - podała mu klucz z lekkim uśmiechem, odsuwajac się na bok. Otworzył drzwi przepuszczając dziewczyny przodem. Które od razu wskoczyły na łóżko.

Dziewczyny położyły butelki na szafce nocnej, rzuciły w kąt pokoju swoje buty. Chłopaki usiedli na sąsiednim łóżku w ciszy patrząc na nich bez słowa.

- To co robimy? - przerwał ciszę Anders - Pijecie to wino? Czy już kładziemy się spać?

Dziewczyny popatrzyły na siebie rozumiejąc się bez słów.

- Oczywiście, że pijemy - zawołały zgodnym głosem.

- Tylko, że nie mamy kieliszków - powiedziała zmartwiony głosem szatynka - Ale za to mam dobrą wiadomość. Będziemy piły z butelki, jak prawdziwe damy - podała drugą butelkę która od razu przystawiła butelkę do ust - Za zdrowie naszych facetów, którzy nadal mają siłę i cierpliwość aby z nami wytrzymać.

- Aga, Aga - pokręciła głową zdegustowana jej wypowiedzią - Fanni nie jest moim chłopakiem. Jest moim przyjacielem i to najlepszym jakiego można mieć.

- A ja widzę was na ślubnym kobiercu, ty ma pięknej białej sukni, Anders w czarnym fraki - rozmarzyła się w swojej wizji - I masz mi coś obiecać - pokręciła ostrzegawczo palcem - Będę twoją druhną. Obiecujesz?

- Ty może juz więcej tego wina nie pij bo do głowy przychodzą ci same głupie myśli - spróbowała odebrać jej butelkę z winem ale się nie dała, odchylając rękę z butelką jak najdalej - Ja i Anders? Między nami nic nie ma - rzuciła mu szybkie spojrzenie po czym napila się wina.

- Właśnie uważam, że byście byli super parą - powiedział Maciek nie przejmując się morderczy wzrokiem siedzącego obok Norwega - Byście nawet nie musieli się rozstawać. Na każde zawody byście razem mogli jeździć. I ktoś musi utemperować twój zadziorny charakterek. Może jemu się uda.

- Dajcie nam spokój - powiedział lekko zmienionym głosem - Jeśli Marita mówi, że między nami nic nie ma to tak jest.

- Właśnie - blondynka zgodziła się z blondynem, przechylajac butelkę do ust - A poza tym nie każdy facet chciałby mieć dziewczynę z balastem. Oni boją się odpowiedzialności za swoje czyny. No cóż panowie - westchnęła ciężko - Wino się skończyło, więc idę za przykładem tego śpiocha - położyła się obok śpiącej szatynki z butelką w ramionach i przymknęła oczy - Fanni dziękuję ci za to, że... - zaczęła mamrotać tak, ze chłopaki ledwo co ją zrozumieli. Jednak nie zagłębiali się w to. Blondyn podszedł do sąsiedniego łóżka przykrywając je kołdrą aby nie zmarzły.

- Naprawdę super parą byście byli - odezwał się cicho Maciek - Wiem, że Ty byś jej nigdy nie skrzywdził.

- Jakbym jej krzywdę zrobił to jest równoznaczne, że i sobie krzywdę robię - odpowiedział, odgarnął jej kosmyki opadające na twarz - Nie przeżyłbym tego, nawet jeśli nieumyślnie bym jej zrobił krzywdę. Ona jest dla w tym momencie najważniejsza.

- To w takim razie życzę wam szczęścia - puścił mu oczko wstając z łóżka - Pilnuj tych naszych księżniczek.

- A to nie chcesz zostać? - zapytał zdziwiony.

- Nie uśmiecha mi się spać z Tobą w jednym łóżku ani na podłodze więc wolę wrócić do swojego pokoju - wtrącił się - Jutro przyjdę z samego rana. Dobranoc.

Fannemel usłyszał zamykanie drzwi gdy położył się na sąsiednie łóżko. Obserwował blondynkę póki jego nie zmorzył sen. Przed zaśnięciem zaczął rozmyślać o wspólnej przyszłości razem z Maritą. Zaczęło go to niepokoić z jednej strony, ale z drugiej było to o czym pragnął od dawna. Dzielić z nią wspólne życie.

****

W pokoju w którym spały dwie wczorajsze imprezowiczki było zupełnie cicho. Jednak nie na długo. Jedna z nich zaczęła się wiercić przez co druga zaczęła protestować.

- Daj spać jeszcze mamy czas do śniadania - wymamrotała nakładając poduszkę na głowę aby się ukryć przed zbędnym hałasem i światłem które wpadało do jej pokoju - Śpij Aga. Mamy jeszcze czas do śniadania.

- Spróbuję - odpowiedział jej równie cichy głos.

Wtem ktoś zaczął głośno walić w drzwi. I najwyraźniej nie chciał odpuszczać.

- Odejdź bo zgniniesz marnie - krzyknęła głośno, czego po chwili pożałowała, bo głowa dosłownie jej pękała po wczorajszym piciu.

Jednak walenie w dzrwi nie ustało, a wręcz się nasiliło. Z ciężkim sercem blondynka wstała widząc, że szatynka nie wstanie do tych drzwi. To jej przypadł ten przykry obowiązek, opierniczyć tego kogoś kto zakłócał im spokój. Nie przejmowała się nawet jak wygląda, nie miała siły patrzeć nawet na lustro. Obstawiała, że wygląda jak zombie. Miała nadzieję, że osoba stojąca w progu się jej nie wystraszy.

- Mówiłam, że byście dali nam spokój - wręcz warknęła otwierając drzwi.

- Jak ty nam się pięknie odpłacasz - zaczął się zgrywać nowoprzybyły - Właśnie o to przybyliśmy z ratunkiem dla was - wskazał na trzymane przez nich butelki z wodą i białe pudełeczko z tabletkami - Z taką gałązką pokoju wpuścisz nas?

- W ostateczności - szerzej otworzyła drzwi aby ich wpuścić do środka - Zapraszam ale się nie wystraszcie bałaganu.

- Nie chce nic mówić Marita, ale śniadanie już powoli się kończy i lepiej żebyście zdążyły na nie z Agnieszką - powiedział Maciek siadając na krześle naprzeciwka łóżka gdzie spała jego dziewczyna.

Marita nic na to nie odpowiedziała biorąc tabletki i popijąc wodą której wypiła prawie, że połowę. Zaczęła wybierać ciuchy aby się w nie przebrać po prysznicu. Nie chciała się dzisiaj stroić, więc szybko poleciała pod prysznic. Zamykając się dokładnie w łazience rozebrała się i wskoczyła pod zimny prysznic, który momentalnie ją otrzeźwił. Tego właśnie było jej trzeba. Szybko się myjąc swoim żelem, dokładnie spłukała pianę, po chwili owijając się ręcznikiem.

Zakładając bieliznę zaczęła nakładać na siebie jasne krótkie spodenki i bluzkę z rękawkiem. Przeglądając się w lusterku zobaczyła rozmazany makijaż, poplątane włosy. Postanowiła zmyć z siebie wczorajszy make up, przez który jej zdaniem wyglądała jak klaun. Po zmyciu kosmetyków zobaczyła obraz nędzy i rozpaczy. Widziała jeszcze nieprzytomne spojrzenie jej jasnych oczu, i te worki pod oczami w których mogłaby chować ziemniaki.

Wychodząc z łazienki, minęła się z szatynką która od postanowiła zrobić najwyraźniej to co ona. Zaczęła szukać trampek które założyła po chwili i dokładnie zawiązała. Rzuciła się na łóżko przymykając na chwilę oczy.

- Lepiej się już czujesz? - zapytał zdecydowanie za głośno przez co poczuła ukłucie w skroni - Nie śpij już bo jeszcze musisz pogadać razem z Halvorem. Macie stawić się u trenera po śniadaniu.

- Co dlaczego? - zdumiona otworzyła oczy kierując spojrzenie w stronę Fannemela - Czy ja coś zrobiłam czego powinnam się wstydzić?

- Oprócz tego, że postanowiłaś uwieść Andersa prezentując przed nim swoje wdzięki to nic takiego nie zrobiłaś - uświadomił jej Maciek patrząc na nią z rozbawieniem.

- Co ty mówisz? Ja bym nie mogła tego zrobić - wyszeptała załamana swoim popisem którego za nic nie mogła sobie przypomnieć - Fanni on kłamie prawda?

- Naprawdę mi nie wierzysz? - zapytał z uniesioną brwią - Gdyby nas tu nie było to zapewne rzuciłabyś się na niego bez chwili zastanowienia.

Marita gorączkowo próbowała to sobie przypomnieć, jednak nic takiego sobie nie przypominała.

Jaka to jest kompromitacja.

Wstyd jej było, że zachowała się tak w stosunku do jej przyjaciela, który zapewne miał o niej jak najgorsze zdanie, po wczorajszym wieczorze. Łzy nieproszone zaczęły napływać do jej oczu, czuła jak już jedna zaczęła jej spływać po policzku. Spuściła głowę na swoje splecione ręce, nie chciała aby którykolwiek z nich widział jej łzy. Po chwili poczuła jak ktoś ją przytula, głaskając jej plecy delikatnym ruchem.

- Nie płacz nic takiego się nie stało - zapewnił ją.

- Ale ja nie pamiętam, żebym coś takiego zrobiła - wychlipiała cichutko ze wstydem.

- Nie pamiętasz tego ponieważ, nic takiego się nie wydarzyło - zapewnił ją - Poszłyście grzecznie spać gdy tylko wino się skończyło. Na koniec coś tam zaczęłaś mamrotać, ale żaden z nas nie mógł tego zrozumieć i tyle.

- Na pewno nic takiego się nie wydarzyło? - podniosła swoje zapłakane spojrzenie na przytulającego ją blondyna - Na pewno mnie nie okłamujesz?

- Oczywiście, że nie - zapewnił ją całując ją w czoło - Chociaż przyznam, że chciałbym takie coś zobaczyć, ale tylko jeśli byśmy byli tylko we dwoje. Nikomu innemu nie pozwoliłbym oglądać Ciebie w całości - wymruczał jej do ucha aby polski skoczek tego nie usłyszał. Przez co się zrobiła czerwona.

- To był tylko taka drobna wkrętka Marita - odezwał się Maciek nie spuszczając z niej wzroku - Nie myślałem, że tak zareagujesz.

- To trzeba myśleć na następny raz ty cymbale - pouczyła go Agnieszka wchodząc do pokoju - Nie każdy ma takie zryte poczucie humoru jak ty, kotku - uderzyła go mocno w tył głowy przez co spojrzał na nia z wyrzutem - Nie gniewaj się, ale czasami powinieneś trzymać język za zębami.

- Wszystko w porządku? Możemy już iść Marita? - zapytał ze zmartwionym wyrazem twarzy.

- Tak, tak możemy iść tylko muszę znaleźć okulary - powiedziała odrywając się z uścisku blondyna - Nie chce aby chłopaki się wystraszyli moim wyglądem - mówiąc to wzięła okulary przeciwsłoneczne zakładając ją od razu na nos przez co nikt nie zauważy jej worków pod oczami i przekrwionych oczu.

Wyszli z pokoju kierując się w stronę wind, na jej nieszczęście czekało tam trzech Niemców którzy z ożywieniem oo czymś rozmawiali. Widząc zbliżającą się czwórkę zamilkli. W szczególności ich uwagę zwróciły dziewczyny które były w okularach.

- Aż taki blask od nas bije, że musicie mieć okulary przeciwsłoneczne w hotelu? - zapytał ze śmiechem Karl.

- To tylko zapalenie spojówek - odpowiedziała krótko blondynka.

- U was obydwu? I to jeszcze w tym samym czasie? - zdziwił się Stephan.

- Nie możemy w ciszy poczekać na windę? - jęknęła głośno opierając czoło o ramię swojego chłopaka.

- Oczywiście, że możemy - powiedział spokojnym głosem Richard - Ale naprawdę macie zapalenie spojówek? - spojrzał na nie z uniesionymi brwiami.

- To nie moja sprawa jeśli mi nie wierzysz - warknęła głośno po czym lekko się skrzywiła.

- Nie no spokojnie nie denerwuj się Marita - próbował ją uspokoić Leyhe.

- To mnie nie denerwujcie i tyle.

W tym czasie winda się otworzyła, więc wszyscy mogli wsiąść. Marita nie chciała rozmawiać z żadnym z skoczków niemieckich więc w myślach odliczyła czas do wyjścia. W pewnym momencie poczuła jak ktoś ściska jej rękę, odwracając się w lewo zobaczyła, że tym kimś był Anders. Posłał jej spokojne spojrzenie tych swoich błękitnych tęczówek, co podziałało rzeczywiście na nią uspokojająco. Po krótkiej chwili usłyszała ten zbawienny dźwięk który informował, że już mogą wysiąść.

Zaczęła się kierować w stronę stołówki, dalej idąc za rękę z Norwegiem. Zauważyła, że na stołówce jest już dość mało osób. Jednak najwięcej było Norwegów gdzie się kierowała razem z blondynem. Było także kilku niemieckich skoczków, na szczęście nie zauważyła nigdzie Wellingera więc odetchnęła z ulgą. Nie miała dzisiaj siły aby z nim się kolejny raz przegadywać.

- Idziecie z nami do stolika? - zapytała - Widzę, że z waszej kadry jest tylko Maciek a raczej nie chcecie jeść sami.

- W sumie to czemu nie - odpowiedziała ciągnąć swojego chłopaka - Zawsze dłużej będziemy mogły pogadać.

- I to jest najlepszy powód dla którego powinnaś z nami zjeść śniadanie - zaśmiała się lekko, jednak po chwili tego pożałowała gdyż wciąż bolała ją głowa.

- Widzę, że nasze dwie największe imprezowiczki idą - zapiał głośno Johann - Wszystko pamiętacie? Żadnych dziur w pamięci nie macie?

- Forfang zamknij się wreszcie - powiedział Halvor ledwo co kontaktując - Głowa mi pęka. A i tak później trener będzie mi suszył głowę.

- To trzeba było tyle nie pić - skwitował to prostym zdaniem Kenneth, który kończył już śniadanie - Jednak ty nigdy nie znasz słowa dość - po chwili odszedł od stolika w stronę wyjścia ze stołówki.

- I nawet ty Brutusie przeciwko mnie? - jęknął, ponownie kładąc głowę na stole.

- Ale widzę, że nie tylko Halvor słabo skończył - zaśmiał się Daniel - I po co Ci to było siostrzyczko? Ni mogłaś spokojnie pić?

- Jak nie przestaniesz tak trajkotac Tande to nie ręczę za siebie - wymamrotał Granerud zasłaniając ramionami głowę.

- Zamiast prawić mi umoralniające gadki to byście nam coś do jedzenia przynieśli - powiedziała patrząc spod byka na swojego brata siadając naprzeciwko niego, jednak blondyn nic sobie z tego nie robił tylko śmiał się jeszcze głośniej.

- To ja Ci przyniosę - zgłosił się Anders - Co chcesz?

- Do jedzenia to obojętnie, ale do picia to na pewno sok pomarańczowy - rzuciła mu z lekkim uśmiechem - Dziękuję Ci.

Nic nie mówiąc odszedł w stronę stołu szwedzkiego. Po chwili wracając z talerzem pełnym pyszności. Widząc, że Fanni przyniósł cały dzbanek soku nalała go sobie do wysokiej szklanki i praktycznie na raz go wypiła. Po tym już zaczęła się lepiej czuć.

- A ty jak Marita się czujesz? - zapytał Forfang - Główka boli?

- Zaraz Ciebie może boleć jak się nie przymkniesz - wymruczała - Aga soku?

- Bardzo chętnie - czarnowłosa zrobiła to samo co wcześniej blondynka - Już trochę lepiej się czuje.

- Widzę, że w przypadku waszej trójki kac morderca nie ma serca - powiedział Robert kończąc śniadanie, wycierając w serwetkę ręce i swoje wąsy - Kończcie już to śniadanie, bo niedługo wyjeżdżamy. A wasza dwójka - wskazał na pannę Tande i Graneruda - ma stawić się u trenera zaraz po śniadaniu. Więc lepiej radzę wam się pośpieszyć.

- Nie strasz ich Robert - zawołał ze śmiechem Johann - Nie widzisz, że i tak są już przerażeni?

- Sami są sobie winni - odpowiedział odchodząc od stołu.

Reszta śniadania niektórym minęła na luźnej rozmowie. A jej czy Halvorowi minęło na rozmyślaniu co takiego Alex ma im do powiedzenia.

****

Gdy tylko spakowała swoją walizkę i prezenty dla Astrid, posprzątała szybko pokój. Następnie szybko zamknęła pokój, ciągnąć przez korytarz za rączkę swoją walizkę. Zdjezdżając windą denerwowała się zbliżającą rozmową z Alexem. Znajdując się w holu spotkała chłopaków z kadry. Widząc Graneruda odetchnęła, że nie będzie sama iść. Pójdzie z nim i razem odbędą tą jakże ciężką rozmowę.

- Daniel weźmiesz moją walizkę do autokaru? - powiedziała podchodząc do brata który stał w otoczeniu swoich kolegów - A ja w tym czasie muszę iść odebrać burę od trenera.

- Jasne nie ma problemu siostrzyczko - odpowiedział - Alex nic ci nie zrobi, za bardzo Cię lubi. A pozatym on lubi sobie pogadać.

- Nie będzie tak źle - zapewnił ją z ciepłym uśmiechem Andreas.

- Mam nadzieję, że nie rzuci mnie i Halvora na pożarcie lwom - zażartowała.

- Będzie dobrze - zapewnił ją Halvor patrząc na nią pewnym wzrokiem - Chodź już nie będziemy tego odwlekać.

- Mam nadzieję chłopcy, że przygotujecie nam piękny wieniec na nasz pogrzeb jeśli Alex nas udusi - powiedziała z poważną miną, jednak iskierki rozbawienia zdradzały ją które miała w oczach.

W ciszy odeszli w stronę gabinetu trenera, który tymczasowo zajmował w tym hotelu. Żadnemu z nich nie spieszyło się na tą rozmowę więc szli jak najwolniej się dało. Gdy znaleźli się przed drzwiami, żadnemu z nich nie spieszyło się zapukać.

- Ty zapukaj - wyszeptał.

- Dlaczego ja? - odpowiedziała szeptem.

- Bo ciebie bardziej lubi, krasnalu - odpowiedział z zadziornym uśmieszkiem.

- Niech Ci będzie trollu - odgryzła się.

W końcu z pewnym wahaniem blondynka zapukała. Po krótkiej chwili męski głos zaprosił ich do środka. Marita lekko się ociągała otwierając drzwi, przepuszczając Graneruda przodem. Jednak on ją przepuścił pierwszy.

- Zakichany dżentelmen od siedmiu boleści - warknęła dziewczyna.

W końcu weszła do gabinetu słysząc za sobą lekki śmiech Halvora. Widziała siedzącego na fotelu trenera skoczków, który podniósł dopiero głowę gdy zamknęły się drzwi.

- Najpierw do Ciebie kieruję swoje słowa Halvor - założył ręce na piersi, patrząc na stojącego w milczeniu skoczka, który wzrok miał wbity w podłogę - Bardzo się cieszę, że zająłeś trzecie miejsce na rozpoczęcie sezonu. Spisałeś się nie tylko w konkursie indywidualnym, ale także w drużynowym. To dzięki twoim skokom Norwegia zajęła brąz w skokach drużynowych. Ale nie życzę aby jeden z moich lepszych skoczków tyle pił podczas jednej imprezy.

- Ale trenerze to nie tylko ja tam byłem - próbował się wytłumaczyć.

- Rozumiesz to co mówię?

- Dlaczego tylko mi się obrywa? - zawołał oburzonym tonem - Nie tylko ja byłem wczoraj na imprezie. A wszelakie pretensje skupiają się na mnie. To jest niesprawiedliwe.

- Nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwie chłopcze - powiedział - Jeśli jeszcze raz skończysz w takim stanie, zostaniesz cofnięty do grupy B. Trzeba znać umiar we wszystkim. Zapamiętaj moje słowa.

- Ale trener, nie może mnie usunąć z kadry - skoczek wyglądał na zszokowanego tą wiadomością.

- Ja mogę wszystko. To koniec możesz wyjść - patrzył na niego surowym wzrokiem.

- Jeśli mógłbym coś powiedzieć - powiedział przed wyjściem z gabinetu - Chciałbym bardzo przeprosić i zapewnić, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca ponownie.

- Zobaczymy w przyszłości, nie obiecuj niczego czego nie jesteś pewien Halvor.

Blondynka czekała ze strachem na jej reprymendę. Gdy usłyszała trzaśnięcie drzwiami zrozumiała, że jest już sam na sam z trenerem. Przełknęła głośno ślinę, nie była w stanie spojrzeć na mężczyznę. Bała się, że jej reprymenda będzie jeszcze gorsza. I ją wyrzuci z pracy za taką akcję.

- Siadaj - powiedział o dziwo łagodnym głosem.

W końcu podniosła wzrok na niego, jednak nic nie mogła odczytać z jego twarzy. Jego miną była nieodgadniona. Przez co była jeszcze bardziej przerażona tym co ma do powiedzenia.

- Marita, Marita - westchnął - No i co ja mam z Tobą zrobić?

- Nie będę już dłużej tego przeciągać - po raz pierwszy od wejścia do gabinetu się odezwała - Domyślam się, że zostaje zwolniona w trybie natychmiastowym. Więc zaoszczędzę nam tego trudu i sama się zwolnię.

- Co? - mina Stöckla wyrażała zdziwienie - O czym ty mówisz?

- Wiem, że jesteś wściekły za to co wszystko wyprawiałam, więc wolę sama odejść nie robiąc żadnych problemów.

- Powiem to raz bo nie będę się powtarzał nie zamierzam Cię zwalniać - powiedział - Tylko martwię się o Ciebie.

- Martwisz się o mnie? - powtórzyła głucho.

- Nie chce aby znowu Wellinger namieszał w twoim życiu i zrujnował twoje życie.

- To się więcej nie powtórzy. Po tym co mi zrobił zamierzam trzymać się od niego z daleka. Ja i Astrid nie będziemy mu mieszać w życiu.

- Nie rób niczego, aby cokolwiek mu udowodnić - powiedział wstając z fotela - Chodźmy już bo autokar w kocu odjedzie bez nas i nie zdążymy na samolot do Narwik. A chyba chcesz spędzić kilka dni z Astrid zanim znowu wyjedziemy.

- Tak masz rację, Alex - lekko się uśmiechnęła - Dziękuję Ci za tą rozmowę.

- Dla was zawsze znajdę czas na rozmowę.

- Mam pytanie - razem wyszli z gabinetu, kierując się w stronę holu hotelowego - Dlaczego tak ochrzaniłeś Halvora?

- Jest jeszcze młody i odrobina dyscypliny mu się przyda - wyznał jej - Nie może po swoim każdym wygranym konkursie kończyć w barze pijąc do nieprzytomości. W takim tempie skończy szybciej karierę niż ją zaczął.

Po tej wypowiedzi w milczeniu podeszli do reszty drużyny. Każdy chwycił swoją walizkę i skierował się do wyjścia z hotelu. Zaczęli iść w stronę ich autokaru który dzielili w drodze na lotnisko razem z Austriakami. Oddając swój bagaż kierowcy który układał je w bagażniku. Spokojnie weszła do środka, gdzie usiadła prawie na końcu autokaru. Po jej lewej stronie siedział Daniel, który patrzył na nią z troską.

- Wszystko w porządku? - zapytał.

- Tak lepiej być nie mogło - oparła się o ramię blondyna, przymykając oczy i pogrążając się w lekkiej drzemce.

Obudziło ją lekkie szturchanie, zaczęła przecierać oczy. Lekko ziewając i się prostując. Popatrzyła lekko nieobecnym wzrokiem na otoczenie. Po kilku minutach zaczęli iść w stronę lotniska. Szła blisko swojego brata, narazie nie chciała rozmawiać z Andersem. Na początku chciała uporządkować swoje uczucia. Wiedziała, że zawsze w jakimś stopniu będzie zależeć na Andreasie w końcu był jej pierwszą miłością. Ale to uczucie jej powoli mijało, i pojawiało się zupełnie coś innego. Jej uczucia jeszcze nie były sprecyzowane co do Andersa, ale nie pozostawał jej obojętny.

Nie zauważyła nawet jak minęła jej odprawa. Ocknęła się z zamyśleń dopiero w samolocie gdy szukała swojego miejsca. Siadając na swoim miejscu zauważyła, że siedzenie obok niej dalej jest puste. Przymknęła oczy pogrążając się w kolejnej drzemce. Miała nadzieję, że po tym krótkim śnie będzie wiedziała co robić dalej.

****

Hej wam ❤️ Rozdział dzisiaj trochę dłuższy niż ostatnio. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Bo wyjątkowo dzisiaj nie ma w nim Andreasa 😂😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro