XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

#Sasza

Siedziałem razem z Becky i rozmawialiśmy. Głównie to ona się mnie o coś pytała, a ja odpowiadałem. Pokazała mi nawet filmik, na którym Luke rzuca się na jednego z chłopaków i zaczyna go dusić. Ale wytłumaczyła mi, że to jest od połowy i powiedziała jak było naprawde.

- A ty? Będziesz chodzić do naszej szkoły?

- Nie... Ja... Jestem tu chwilowo. Niedługo wyjeżdżam i raczej się już nie zobaczymy. - to nie jest kłamstwo.

Wszystko zaczeło się od chwili, kiedy dowiedziałem się, że jestem Jack Frost, a Eveleen to Elza. Obiecałem, że odnajde sposób, żeby znowu ją zobaczyć. I znalazłem. A raczej to sposób znalazł mnie.

Siedziałem i rozmyślałem w bazie Northa (chyba tak to sie pisze. A jak nie wiecie o co chodzi, to, to jest Święty Mikołaj z "Strażnicy Marzeń") jak przenieść się do Arendel. Chyba dobrze zapamiętałem nazwe... Ale nie ważne. Nagle pojawił się Troy, razem z Lukiem. Zdziwił mnie ich wygląd, bo wyglądali dokładnie tak jak w StoryBroock, ale brunet wyjaśnił, że tylko w swoich światach wyglądamy "normalnie". Jak dla nas. Zaproponował, żebym pomógł im zrobić kawał Żaklinie. Zgodziłem się i zacząłem wypytywać w jaki sposób się tu znaleźli. Okazało się, że Troy ma medalion, dzięki któremu potrafią przenosić się między światami. Zaintrygowało mnie to i poprosiłem, żeby po tym jak zrobimy żart, przenieśli mnie do Eveleen. Zgodzili się i jestem im wdzięczny.

- Szkoda... A chłopaki? Zostają?

- Tak... Raczej tak. - do domu wszedli chłopaki. - No nareszcie.

Zuka podniósł się i zaczął szczekać.

- Weź odpóść! - krzyknął Troy, ale pies nie zamierzał odpóścić i zagrodził im droge, szczekając i warcząc na nich. Obaj cofneli się pod drzwi i próbowali uspokoić "bestie", ale bezskutecznie. Lara zaczeła się śmiać.

- ŻAKI!!! - zawołali jednocześnie. Po chwili ze schodów zbiegła Żaklina w czarnej sukience z złotym pasem, podkreślającym jej talie.

- Zuka! Zostaw! - posłuchał jej i położył się pod drzwiami na taras. - Już jesteście? Co wam powiedział? - po chwili po schodach zeszła Anka w czerwonej sukience, bez ramiączek do połowy ud i kawałek przedłużanej z tyłu.

- Łoo... - skomentował Luke. Żaki spojrzała na niego i uśmiechneła się, a Anka zarumieniła się.

- Dzięki, ale ta chyba nie dla mnie... - odpowiedziała wstydliwie. - Ja nie pasuje do takich klimatów...

- E tam. - blondyn machnął lekcewarząco ręką, ale spojrzał jeszcze raz na nią i przyglądał jej się przez kilka minut z zmarszczonymi brwiami. - Mam pomysł! Chodź! - zaciągnął ją na góre.

- Czy to nie sukienka Liry? - zapytał Troy.

#James

- Nie musisz tego robić. - powiedziałem obojętnie.

- Ale chce. Nawet już mam plan. Tylko potrzebuje troche czasu...

- A myślisz, że ja nie? - zaśmiałem się. - Tylko musze rozdzielić tą przeklętą parke.

- Ja się tym zajme. Tylko... Jeszcze nie teraz.

- Nie ma problemu. Tyle wyczekałem, to moge poczekać jeszcze troche.

- Nie martw się. Jeden umrze śmiercią powolną i postaram się żeby cierpiał jak najbardziej, a drugi umrze z rozpaczy.

- Ich to ja chciałem wykończyć osobiście, ale moge ci pozwolić się ich pozbyć. - zaśmiałem się, na co mój romówca odpowiedział uśmiechem.

- Zrobie to z przyjemnością, mój stary przyjacielu...

____________________________________

James? On chyba łatwo nie odpóści, nie? Ale szczerze polubiłam tego gościa. A wy?

Jak myślicie kto jest tym "rozmówcą"? Musze utrudnić, ale ta postać nie pojawiła się jeszcze w tym opowiadaniu.

Wiem, że rozdział krótki, ale przyjechali goście (i przyjedzie jeszcze więcej), więc nie mam za dużo czasu. Nie martwcie się rozdziały będą pojawiać się regularnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro