XVIII
Na przerwie siedziałam razem z Lukiem i Troy'em na parapecie. Nawet nie zauwarzyłam kiedy wokół nas pojawiła się dość spora grupka uczniów. Zaczeli się przepychać, żeby zobaczyć tego, który pobił Erica.
- To było niesamowite!
- Extra!
- Jesteście nowi, nie?
- Przystojniaki z was!
- Ma za swoje!
- Ale mu dowaliłeś!
- Chwila! - wstałam i stanełam przed chłopakami oddzielajac ich od tłumu. Wszyscy się uciszyli. - Skąd o tym wiesz? - zwróciłam się do jakiegoś chłopaka, który nie mógł o tym wiedzieć. Po pierwsze, nie widział tego, bo nie chodzi z nami do klasy, a po drugie, nikt mu nie powiedział, bo nikt go nie lubi. Dlaczego? To taki lizusek i skarżypyta.
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo nagle rozległ się krzyk.
- JAZDA!! PRZEJŚCIE DLA MNIE!!! CHYBA, ŻE NIE ZAMIERZACIE DOŻYĆ DO LISTOPADA!! - to Becky. Przecisneła się i staneła przed nami. Zmierzyła chłopaków wzrokiem, uśmiechając się.
- No, no, no... Słynny Luke, który pobił boskiego Erica! Pozazdrościć Żaki. Skąd ty ich wytrzasnełaś?
- Myślałam, że nie będziesz dziś w szkole. - stwierdziłam.
- Przyszłam, żeby ich zabaczyć.
- Przepraszam, ale my nie jesteśmy obiektami z zoo... - zaczął Troy.
- ...albo muzeum... - dodał Luke.
- Więc koniec widowiska. Wypad! - warknął. Tłum niechętnie się rozszedł.
- Nie można było tak od razu? - spytałam.
- Ej... - odezwała się Becky, przygladając się dokładnie Troy'owi. - A ty nie jesteś czasem synem prezesa?
- Skąd to wiesz? - zapytał zdziwiony.
- Kiedyś byłam w Bostonie w jego biurze. Kiedy szłam w strone jego gabinetu, zobaczyłam cię. Tamci faceci coś powiedzieli, a ty krzyknąłeś "To mój ojciec".
- No... Niestety. - mruknął.
- Niestety? Jakbym miała takiego starego, to bym skakała ze szczęścia!
- To się zamień. - warknął zirytowany - Przynajmniej teraz się odczepił.
- Nie byłbym tego taki pewień. - powiedział blondyn.
Spojrzeliśmy tam gdzie przed chwilą patrzył Luke. Zatkało mnie kiedy zobaczyłam, że w naszą strone zmierza ojciec Troy'a. Kiedy już stał przy nas, zmierzył każdego (oprócz bruneta) wzrokiem, a potem zwrócił się do swojego syna.
- Popadasz w coraz gorsze towarzystwo... - powiedział spokojnie. Luke wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- To nie twój interes. - warknął brunet.
- Jestem najlepszy! - krzyknął blondyn z uśmiechem.
- Nie powiedziałbym tak...
- Powiedziałeś! "Popadasz w coraz gorsze towarzystwo". Ze mną Troy przyjaźnił się na początku... Później Żaki, a teraz Becky.
- Czyli jednak masz coś tam w głowie... Chociaż wątpie, że to coś chociaż w 5% przypomina ludzki mózg. - odszedł i dobrze, bo Troy wyglądał jakby chciał go udusić gołymi rękami.
- On ma racje. - powiedział po chwili Luke. Agi westchnął i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale blondyn mu przerwał. - Ja nie mam ludzkiego mózgu. - uśmiechnął się. Troy zrobił to samo. Trudno by było teraz wybrać, który z nich jest słodszy.
- O co wam chodzi? - zapytała Becky.
- O nic. - odpowiedzieli równocześnie.
Następne lekcje były takie sobie. Rozległ się dzwonek. Ostatnia lekcja! Nareszcie! Geografia, całą klasą.
Czekaliśmy na nową/nowego nauczycielke/nauczyciela. Niestety nasza poprzednia pani profesor zaciążyła. Chodzą pogłoski, że z panem od w-f. Czekaliśmy... Czekaliśmy... I czekaliśmy... No i czekaliśmy... A co teraz robimy? Czekamy!
- Chodźmy na wagary... - zaproponował znudzony Luke.
Nagle drzwi się otworzyły i do klasy wszedł... Ojciec Troy'a!!? Odwróciłam się do chłopaków. Luke zsunął się na krześle tak, że ledwo było go widać, a na dodatek ukrył twarz w książce. Troy... Nie był zadowolony...
- Witam... Będe waszym nowym nauczycielem. Jakieś pytania?
- Czy ty czasem nie jesteś prezesem? - wypalił Agi. Nasz nowy nauczyciel uśmiechnął się.
- Zawsze można sobie dorobić. Ale widze, że nie macie pojęcia o "finansach", więc nasze lekcje będą właśnie o nich.
- A co z historią i geografią? - odezwał się Max.
- Myślę, że to się wam bardziej przyda niż jakieś głupie gadanie o położeniu kontynentów, lub o tym w którym roku odbyła się idiotyczna wojna. I tak nic nie zapamiętacie. Luke... - blondyn zamknął książke i podniósł się do pozycji siedzącej. - Sprawdźmy twoją wiedze... Do odpowiedzi.
Legi jęknął i podszedł do biurka.
- No. - zmierzył go wzrokiem. - Pracujesz gdzieś?
- Ym... Tak jakby.
- No prosze. Nie spodziewałem się. Na czym polega ta twoja tak jakby praca?
- Na wkurzaniu Troy'a... - uśmiechnął się. Klasa spróbowała stłumić śmiech, ale gdzieniegdzie słychać było parsknięcie śmiechu.
- I on ci za to płaci? - spytał z niekrytym zdumieniem, przenosząc wzrok na swojego syna.
- Sam sobie płace.
- Kradniesz?
- Nie! Przechowuje. Ale za przechowanie biore 99,9%. Nie opłaca mu się brać 0,1%, więc oddaje go mi.
- Ciekawe... A gdzie nauczyłeś się tak dobrze bić? - wszystkich zaskoczyło to pytanie.
- Ja... Ee...
- A co to ma wspulnego z lekcją?! - odezał się Troy.
- To, że on prawie udusił jednego z uczniów, a to zdarzyło się na lekcji. - brunet spojrzał srogo na Luke'a, na co on tylko wzruszył ramioni i zaczął ruszać ustami. Niestety nie jestem dobra w bezgłośnym mówieniu, ale Agi chyba rozszyfrował wiadomość, bo pokręcił głową z miną mówiącą "Ale debil z ciebie". - Gdzie wtedy była wasza nauczycielka? Powinna być w klasie i was pilnować.
O nie! Niech się odczepi od naszej Hipiski! Kto jak kto, ale ona jest najlepszą nauczycielką! Ma troche nie równo pod sufitem, ale jest lepsza od wszystkich nauczycieli razem wziętych!
- Nasza pani nie ma z tym nic wspulnego! - zaprotestował ktoś.
- Prosze pana... - odezwał się Eric, wstając chwiejnie. - Źle sie czuje... Kręci mi się w głowie...
- On kłamie! - krzykneła wzburzona Becky. - Udaje, żeby Luke...
- Ten blondas? - zmierzył wzrokiem blondyna.
- On ma imie! - warknął Troy.
- Komu mam wierzyć? Temu, który rzucił się na niewinnego ucznia i próbował go udusić, czy temu, który został ofiarą?
- Jakiego niewinnego?! - odezwał się jakiś chłopak. - On pierwszy zaczął! Zrzucił Luke'a...
- Co mi po waszych słowach, skoro mam filmik, na którym jest dokładnie pokazane co i jak.
- To prosze nam go pokazać. - wstał Troy z skrzyżowanymi rękami na piersi i patrząc wyzywająco na swojego ojca. W sumie... On nie jest jego prawdziwym ojcem.
Pan profesor się zgodził i włączył nam filmik.
Najpierw (Luke) dowalił mu (Eicowi) z pięści w twarz, a potem wykręcił jego ręke, wywalając go przy okazji tak, że dobił głową w krzesło ostatniej ławki w środkowym rzędzie. W sekundzie przygwoździł go i zaczął przyduszać.
- Przeproś - rozkazał
Troy postanowił to przerwać. Złapał Luke'a z tyłu za ręce i odciągnął od Erica.
- Troy nie będzie mnie długo powstrzymywał. Lepiej przeproś teraz.
- Prze...p...praszaam... - wydusił, trzymając się za gardło.
Legi się uśmiechnął i Troy go póścił. W tej chwili do klasy wszedła nauczycielka.
- Co tu się dzieje? I dlaczego ty leżysz na podłodze?!
- Siła grawitacji jest niezwykle zaskakująca... - odezwał się Luke nie odwracając wzroku od Erica, dając mu do zrozumienia, że ma siedzieć cicho.
- Ptaszek chciał nauczyć się latać. Niestety jest za mały. - dopowiedział Troy z uśmiechem.
Kiedy filmik się skończył, prawie z każdej strony zaczeły dobiegać skargi. Każdy krzyczał to samo, ale przez te wrzaski nic nie dało się zrozumieć. Wkońcu ojciec Agiego się wściekł i uciszył ich.
- Ty! - wskazał na Anke. - Gadaj.
- A-ale co?...
- Jak było?
- N-no L-Luke i... i T-Troy siedzieli t-tutaj. Eric przyszedł i-i zaczeli się kłucić... E-Eric ze-zepchnął go i...
- Luke się na niego rzucił.
- N-no... T-tak... A-al-le...
- Tyle mi wystarczy. Luke. Za mną. - Troy się podniósł i po chwili stał w drzwiach zastawiając przejście.
- Ten... Eric. Też powinien pójść... I ja też. On zaczął, a ja nic nie zrobiłem żeby temu zapobiec. Poza tym to ja go... Ich sprowokowałem. Żeby mieć troszeczke rozrywki. Dobrze wiedziałem, że ten... - uśmiechnął się - Dziwkowski nie ma szans z Lukiem.
- Dziekowski. - burknął Eric.
- Ups... Przepraszam. - zakrył sobie teatralnie usta ręką a potem syknął. - Dziweczko.
- Dobra! Wszyscy trzej za mną! A z ciebie... - zwrócił się do Troy'a. - Będą jeszcze ludzie.
Cała trójka poszła za naszym nowym nauczycielem. To będą najgorsze lekcje... A ci dwaj napewno nie zaprzyjaźnią się z naszą małą dziweczką.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro