C.D. ROZMOWA O PRACE

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

IZIS
- Jest Pan Profesor pewny, na sto procent. Że chce znać , prawdę o mnie?

PROFESOR STIN
-Oczywiście , nic nie jest, aż tak straszne. Każdy pochodzi od swojej , biologicznej matki. Już wiesz sama, że nie tylko ludzie , tu studiują są wilki, łowcy, zmiennoksztaltni , elf nawet czarownice, nie wspominając o wampira. Od nich , czuje aurę i moc, siłę. A gdy patrzę na Ciebie, nic zupełna pustką. Tak jakbyś była... Nie wiem, jak to, nazwać.

IZIS
-Dobrze Profesorze, skoro jest Pan pewny. To opowiem o sobie. Niech Pan tylko usiadzie . I proszę , błagam niech po tym, co pan usłyszy. Nie zmienia swego stosunku, do mnie. Niech, traktuje mnie Pan , tak jak do tej pory.

PROFESOR STIN
-Zaczynam się bać, szczeże powiedziawszy. Izis mów proszę.

Dziewczyna podeszła do obrazów , wzięła swe dzieła w dłonie. Pokazując przed siebie , swych bliskich i wyjaśniając po trosze , kto kim jest. Profesor siedział, się wierząc na obrotowym krześle.

PROFESOR STIN
-No ale, kim ty jesteś?

Dziewczyna podeszła do okien, zaciągnęła żaluzje , zamknęła drzwi od sali. I się , w czerwonego wilka przemieniła. Czerwony blask żywy, od niej emanował . A profesor jak wryty , jak strona napięta się wyprostował. Izis stanęła przed nim, w ludzkiej postaci.

IZIS
-Jestem Wielką Alfa. Jedną z trzech w więcej przepowiedni. Samica silną o szklanych ślepiach . Teraz jednak, jestem i będę Izis Wiliams , córka Bena i Jane, adopcyjnych rodziców. A biologicznym to są Tony Wygnany i AISZA mieszana , na wpół walczyć , na wpół wampirzyca . Moim dziadkiem jest Równą Wielki a wujek zaś . Jeden z najgorszych , zakał rasy wilczej, Kaj Mroczny. Teraz , niech Pan Profesor o tym zapomni. Tak będzie lepiej, dla wszystkich ludzi i odmieńców rasowych.

PROFESOR STIN
-Ale Równą, nie żyje. Został zabity, wraz ze swoją żona.

IZIS
-NIE. Każdy tak myślał. Mój dziadek żyje, jest srebrnym wiekiem i moim najlepszym z kilku najlepszych, przyjacielem. Wraz z moim tata, Tony i Aisza , mieszka na trochę. Proszę niech Pan to , zostawi dla siebie. Ją będę w tym czasie, tym kim jestem. Czyli zwykła studentka , Akademii Sztuk Pięknych.

PROFESOR STIN
-Dobrze Izis. Potrafię Ciebie, teraz zrozumieć, dlaczego zawzięcie skrywa swoje moce i siłę oraz, magiczną aurę. Nie będę zatem , Ciebie zatrzymywał dłużej, możesz iść Izis. Dziękuje tobie za prawdę.

I Izis wyszła, przed sala czekał Mike. Pytał się , o co pytał Profesor i dlaczego przez szpary w drzwiach, przebijał się czerwony blask. Czerwono włosa , powiedziała przyjacielowi wszystko, co zaszło w sali. I powiedziała że teraz, musi iść się przebrać ,bo nie może się spóźnić , ba rozmowę kwalifikacyjna. Chłopak przystanął tylko i przepuścił do akademika dziewczynę. Izis weszła do pokoju, zamknęła go od środka, i podeszła do szafy. Ubrał dopasowane rurki z przetarciami , i dziura na kolanach.Bokserke siwą i biała koszule, napiętą tylko na dolne , do tego kozaki ,czapkę , kamizelkę góralska, szalik i rękawiczki. Bo już był grudzień a śniegiem sypało prawie, co dziennie. A że walczą natura, nie pozwalała dziewczynie, odczuwać takiego zimna ni mrozu. To Izis nie chciała , by ktoś się domyślał jakiej jest naturalnej rasy.

KLUB

Weszła do klubu, był fantastyczny. Bardzo się podobał Izi, duży przytulny ale i na wieczorne imprezy, bardzo zdziwiła się, kto jest właścicielem tego klubu?

ROGER
-Witaj, moje dziecko. Jak miło mi , ciebie znowu widzieć. Wybacz , że zajmę się Tobą później Izis. Ale teraz, przylecialem specjalnie, na spotkanie biznesowe. Mam wolny etat, na stanowisku...

IZIS
-Barman-kelner. Wiem Panie Rogerze . To że mną , jest Pan umówiony. Ją chce, otrzymać to stanowisko.

ROGER
-Ty, moja droga? Nie musisz, przecież pracować.

IZIS
-Ale chcę. Jestem tutaj i chce sama się utrzymać. Była bym wdzięczna, gdyby mnie Pan przyjął. Gdybym otrzymała, normalnie wynagrodzenie, bym mogła stać się, nie zależna. Puli tu jestem, i bardzo Pana proszę, by nie mówił Pan nic innym. Że to mnie, Pan tutaj zatrudnił. Będę bardzo wdzięczna.

ROGER
-Dobrze Izis, jak chcesz. To spełnie , twoje prośby. A teraz, pokaż co potrafisz, bym mógł Ciebie zatrudnić.

Mężczyzna podszedł do baru, by złożyć zamówienie. Dziewczyna spisywała się świetnie. Roger nie miał, żadnych zastrzeżeń. Przyszło kilkoro, zwykłych klientów. Usiedli na kanapie, czerwono włosa podeszła, by przyjąć ich zamówienia. Wszystkiemu, przyglądał się właściciel.

IZIS
-Co Panowie i Panie, sobie życzą?

PIERWSZY KLIENT
- Ją wódkę z lodem i cytryny. Mojemu bratu i jego dziewczynie. Marthini.

DRUGI KLIENT
-Ją piwko w kuflu, poproszę z piana. Moja Pani serca, Mailu zamawia.

IZIS
-A Pani , co sobie życzy?

TRZECIA KLIENTKA
- Ją poproszę, tego Pana. Co tam siedzi. Nagiego, oblanego czekolada i wisieńką jak na torcie.

IZIS
-Obawiam się, że ten Pan . Nie jest jadalny , a tu serwujemy wyłącznie, alkohol droga Pani. Więc co do picia , sobie Pani życzy?

TRZECIA KLIENTKA
-Już ciebie lubie, młoda. Za tem poproszę, jakiegoś drinka, którego dla mnie tworzysz. Byle nie mocny, taki delikatny babski.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro