COFNIĘCIE W CZASIE

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

''KORONACJA KIRY''

BAZYLI
-Heder, mam zaszczyt zaprosić ciebie, Izis, waszych przyjaciół i partnerów . Na koronacje Kiry,na krolowa elfów. Kira już wam, wysłała zaproszenia.

HEDER
-A kiedy, ma sie odbyc koronacja?
Bo wiez, musimy się jakoś ,przygotować.

BAZYLI
-Za tydzień.

HEDER
-CO!!! Od kiedy wiesz, o tej koronacji?

BAZYLI
-Od, trzech tygodni...- dziewczyna , przerwała mu z wyżutem.

HEDER
-I, teraz raczyłeś mi o tym , powiedzieć ? Wiesz doskonale że , izis sie wścieknie. Kira dla niej, jest bardzo ważna.

BAZYLI
-Wiem, nie musisz mi przpominać. Poprostu zapomniałem.

Nagle drzwi od pokoju Heder, otworzły sie z hukiem. Wparowała do nich Izis. Cała purpurowa ze zlości , na twarzy. Nie zwarzała na to, iz przyjaciółka , rozmawia przez telefon.

IZIS
-Proszę, to dla ciebie. Zaproszenia na koronację naszej Kiry.

HEDEER
-Dziękuje... Właśnie, się dowiedziałam, od Baza. Raczył mnie powiadomic.nasz Pan zapominalski.

Przyjaciółka Izis, włączyła na głośno mówiący . Teraz oby dwie , sluchały korzenia się kuzyna. Heder i przeprosil.

IZIS
-Masz pozamiatane, mój przyjacielu. Niechn cię dorwe, w swoje dłonie , to już po tobie. Wbiję tobie do głowy , trochę rozsądku, byśmiał dobra pamięć, i nie zapominał, nigdy, o tym co ważne. Ucałuj, Kirę od nas, puki jeszcze jestes cały.

SZAŁ ZAKUPOWY

Dziewczyny, pożegnały się z mężczyzną , i zaczły powiadamiać wszyskich, z domu swojego. Chłopaki postanowili , w któryś dzień , umówić się na zakupy. Czego nie nawidzili, najbardziej na świecie, ale w dresach się nie pokażą na takiej uroczystości. Adel, Jesicka, Cicha Mimi, Heder i Izis, nie czekały z zakupami kreacji i dodatków. Odrazu spakowały , karty krdytowe, troche
gotówki, klucze,teleony do torebek zapakowały. Cicha Mimi wzieła jeszcze kluczyki od Vana, i pojechały na podbój, centrum handlowego. Chodziły tak przez cztery godziny, trzy z pięciu kupiły , odpowiednie kracje dla siebie. Tylko Izis z Adel, miały z tym kłopot. Bo to jedna kreacja, krzykliwa, druga nie odpowiedniej długości, trzecia taka, czwarta owaka. Po tym maratonie , zrobiły sobie odpoczynek w małej kawiarni. Adel zamówiła cappucino, Cicha Mimi moche , Jesicka i Heder esspresso, a Izis kawe zbożowa. Do tego , po kawałku sernika i czuły się bardziej zrelaksowane. Z tego błogiego stanu, wyrwał ich , cichy pisk jednej z dziewczyn. Adel popatrzała w oddaloną wystawę , zpiękną suknią, akurat jak dla niej. Nie czekała długo, bo Izis poderwała się z miejsca , chwyciła koleżanke pod rękę poszły we dwie . W stronę wystawy. Dziewczyna popatrzała na czerwono włosą ze zdziwioną miną.

IZIS
-No , co sie tak patrzysz? Chodz, bo jeszcze ci ją ktoś sprzątnie sprzed nosa.

ADEL
-Dobrze, już dobrze , przekonałaś mnie.

Kiedy weszły do butiku z kreacjami, jedna z ekspedientek,podeszła do nich.

EKSPEDIENTKA
-Pezwpraszam, ale wydaje mi sie , że to nie jest odpowiedni sklep dla Pań.

Kobieta swoja postawą, zniechęciła Izis. A Adel chcała wyjść odrazu.

IZIS
- To , nie Pani sprawa czy odpowiedni czy też nie. I proszę , nie patrzeć na mnie tymi swoimi podłymi ,patrzałami. Idż skarbie ,do tamtej pani i popros o tą kreację, która się tobie spodobała. Przymież ją i kup, a ja tu poczekam i porozmawiam sobie, jeszcze z Tą Pania.

Zza pleców Izis, ktoś krzyknął z radością , jej imie. Dziewczyna , odwróciła się , i zobaczyła znajoma kobietę.

IZIS
- Ooo! Boże. Ciociu Margaret, jak ja ciebie dawno nie widziałam. Co ty, tutaj robisz?

MARGARET
A, przyszłam zobaczyć , czy mój slep prosperuje. a ty słonko. Co ty, tutaj robisz?

IZIS
- Od czterech godzin, chodzimy z przyjaciółkami , by kupić kreacje , na koronację naszej przyjaciółki. Trzy już maja kiecki, a Adel zobaczyla na twojej wystawie , odpowiednia dla siebie. Więc postanowiłyśmy, że ją przymieży ewentualnie kupi.

MARGARET
-A ty słonko, masz już kreację?

IZIS
-Szczeze . To nie, i chyba wybiorę się w spodniach.

MARGARET
- Widzę, że dużo się u ciebie zmieniło. Będziesz mamą,to wspaniale. A co, u rodziców? Jakoś po nasze ostatniej kłótni , twój tato sie do mne nie odzywa.

Izis , rozmawiała z ciotka, kiedy z przymierzalni wyszła Adel.

ADEL
-I jak?

MARGARET
-Wspaniale, wygladasz w niej pięknie. Jak by była szyta na ciebie.

Dziewczyna podziękowała, za komplement od nie znajomej . Ale popatrzała pytająco na Izis.

IZIS
-Ah, Adel to moja ciocia Margaret. A, to - tu pokazała ręką , po pomieszczniu- Jest jej sklep. Ale ciocia ma rację, wygladasz w niej , prześlicznie. Podkresla twój kolor oczu.

ADEL
-Dziękuję Pani również. A ty Izis , nic nie wybrałaś. Rozglądałaś się chociaż , czy dalej dogadywałaś, tej nie miłej blond pindzi, co nas przywtała?

MARGARET
-O czym mówisz Adel?

ADEL
-No o tej, nie miłej blondnce , która tu chyba pracuje. Gdy weszłśmy podeeszła do nas i cyt-:'' Przepraszam ale wydaje mi się, że to nie odpoiedni sklep , dla Pań''

Margaret krzykneła imię , jednej z dewczyn, która podeszła z kwaśną miną.

LARYSA
-Słucham,szefowo?

MARGARET
-Jak się wita, nasze klientki?

IZIS
-Ciociu proszę , daj jej spokuj. Na stępnym razem się poprawi. Gdybym była na jej mijscu, zareagowałabym podobnie, tak myślę. Popatrz na nas, z pozoru zwykłe dziewczyny, ubrane zwyczanie. Kto by pomyślał że mamy piniędzy , co nie miara. I stać nas , na tak drogie kreacje. proszę.

MARGARET
-Dobrze. Upiekło się tobie tym razem Laryso. Ale drugiego razu nie będzie

LARYSA
-Dziękuję i przeprasam Panie.

IZIS
-Spokojnie, nie ma za co. Izis jestem.

Dziewczyny się przedstawiły, blondynka zaproponowała czerwono włosej kreację, która jest z najnowszej kolekcji, nie została jszcze wystawiona ,dosprzedaży. Pokazała ją Izis, prosiła , by ta ją przymierzyła. Ciocia z przyjaciółką również czekały. Kiedy Izis wyszła, zza zasłonki aż promieniała. Wyglądała przepięknie w nowej kreacji. Koronkowe czarne wstawki, odkryte plecy,z długimi rękakami, sięgała do kostek. Niby prosta u dołu, to lekko rozkloszowana, z maleńkimi diamencikami przy rombie sukni u dołu. Rękawki wąskie przy ramionach ,a rozkloszowane jak sukna u dołu rękawy. Piękny wyhaftowany kwiat lili, z fioletowych cykorii. Eksponowała się z piękną barwa, brazylijskej zieleni. która ni to zieleń, ni to żółci mieniła się kolorem.

ADEL
-BOŻE!!!! Nie wiem , co powidzieć.

MARGARET
-Wyglądasz, przepięknie.

IZIS
-Dziękuję wam tobie Laryso. Gdyby niety, poszła bym w spodniach.

Dzwonek przy drzwiach zadzwonił. To sygnal przybycia ,nowej klientki. Margaret, Adel, Larysa i Izis spojrzały w tamtym kierunku, a w drzwiach stały , ich przyjaciółki. Z oczami wytrzeszczonym, ustami rozwartymi.

MARGARET
-dzień dobryHeder. zamknij buzię bo mucha ci wpadnie.

Przyjaciółka otrząsneła się popatrzała na witającą kobetę. Podeszła , przytliła ją i się przywitała.

HEDER
-Dzień dobry ciociu Margaret.

Dziewczyny bły w szoku, kreacja Izis dobla ich jeszcze. Lecz pozytywnie. Odetchneły z ulgą iż wszyskie mają już stroje na koronację Kiry.

ADEL
-Ale , to ciocia Izis?

MARGARET
-Tak Izis. Ale ze Heder znam od małego. Często do mnie przyjeżdzały, to na ferje , to na wakacje. Takie dwie papużki nie rozłączki. Wszęzie razem, jak siostry. Więc traktuje Heder tak jak Izis, jako bratanicę. Nie robi , mi do tej pory to różnicy.

ADEL
-Rozumiem i przepraszam za wścipstwo.

MARGARET
-Nie jesteś wścipska, to normalna ludżka cecha. A właśnie, oprócz kreacji , co robicie tutaj w mieście?

HEDER
-Studiujemy. Wrescie spełniamy marzenia, tak jak chciałyśmy.

MARGARET
-Pamietam, ty Heder Humanstyka , a Izis Akademia sztuki.

HEDER
-Dokładnie.

Rozmowę przerwał telefon, Izis odebrała i poinstruowała chłopaków, ja trafić do sklepu w którym się znajdują. Czerwono włoa , poszła się przebrać. W tym czasie do sklepu, weszło stado chłopków. Margaret zaśmiała się pod nosem. Podeszła do nich ich wydobyła z siebie , pwaznym Tonem.

MARGARET
-Witam panów, w czym mogę pomóc? Wydaje m się , że nie znajdę żadne kreacji dla panów. Obecnie znajdujemy się w sklepie dla Pań, dla Panów jest obok, zapraszam z przyjemnością.

BLACK
-Dzień dobry. dziękujemy ale przyszliśmy, po wiele cenniejsze istoty. Manowicie po nasze kobiety. O Max, tam widze Heder, koło niej Jesicka, Adel i Cicha Mimi. -Rozejrzał się po pomieszczeniu, zmarszczył brwi i nie zważając że jest w sklepie, krzyknął do Heder idziewczyn.-Heder, a gdzie Izis?

IZIS
-Tu jestem. Daj sie chociaz przebrać, alez ty nie cierpliwy. Przeciez , nic mi nie jest. Widzisz ciociu, z kim ja muszę żyć. Niedługo sama siusiu nie będę mogła iść. kochanie , to moja ciocia Margaret, cociu to mój narzeczony, Black.

BLACK
-Miło mi , Panią poznać. A teraz przepraszam na moment.- Chłopak klęknął przed Izis, przyłożył ucho do brzucha i szepnął. - Kocham was i się boję , zozumieć swojego tate.

po zakupach, wszyscy wrócili samochodami , tak jak wyrószyli. dziewczyny Vanem, a chłopaki , trzema Audicami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro