CZAS OBECNY:POZNANIE

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na zajutrz, następnego dnia. Izis obudziła się, po 12. Zaóważyła że w ciuchach zasneła. Wstała poszła pod prysznic, i się umyła. Gdy była gotowa, otwożyła drzwi i je zakluczyło, chowając klucze , do kieszeni spodni. Na kogiś wpadł. Wyczóła że nie jest to zwykły człowiek, to wilk w ludzkiej postaci.
Podniosła szybko głowe , ku górze, by spojrzeć w oczy osobie potrąconej przypadkiem.

Izis
-Przepraszam, że przez przypadek, się zderzyłam z tobą.

Mike
-Nie szkodzi, miło czasem. Wpadać na swoich. Mike jestem, a ty, niewiasto o códnych oczach w kolorze szkarłatu.

Izis
-Nazywam się, Izis Wiliams. Miło mi , Ciebie poznać Mike.

Mike
-Mnie również.

Dziewczyna przeszla , obok chłopaka , o brązowych włosach. Ale ten się wyrwał z zamyśleń i do niej podbiegł, złapał za łokieć i przemówił.

Mike
-Ta Izis, ta Wielka Alfa z naszej legendy. O trzech Alfach Wielkich i ich przeznaczeniu, istotnym dla ras wielu?

Izis
-Tak, ta sama. Ale proszę Cirbie, nie mów tak , tego głośno. Teraz jestem zwykłym człowiekiem, zwykła dziewczyną, zwykłą studentką Akademi Sztuk Pięknych.

Mike
-Dobrze,, rozumiem. Ale nie martw się. Wiki i Brad wiedzą, o naszym istnieniu. Jak połowa ludzi , tu w akademiku, kampusie całym,, i kilkoro wykładowców, jak i sam boss tego całego burdelu, zwanym uczelnią.

Chłopak starał się rozweseoić , poznaną dopiero co dziewczyne , ale to nic nie dało.

-Widze że , niedawno przyjechałaś. Może zechciałabyś, toważyszyć mi na bardzo póżnym śniadaniu?
A potem, mógłbym Ciebie oprowadzić. Po kampusie i okolicy?

Izis
-Dobrze, dziękuję tobie Mike, za twoją pomoc. Ale za xcztery godziny musimt wrócić. Przylatuje moja przyjafiółka i współlokatorka za razem.

Mike
-Dobra. A ładna chociaż, może....-Izi popatrzała rozbawiona i uśmiehem od ucha do ucha, na twarzy.

Izis
-Heder jest, śliczną dziewczyną. Ale jest zajęta, ma narzeczonego.

Mike
-Uuuuu, szkoda. A ty jesteś wolna?

Izis popatrzała przed siebie,odrazu posmutniała. Wycierając łzę samotna powiedziała .

IZIS
-Proszę nie mówmy o tym,to świeża sprawa i bardzo boli.

MIKE
-Przepraszam nie chciałem zranić twoich uczuć. Ja...ją nie wiedziałem. Wybacz o Pani ,Wielka Alfo ,omedze swemu drugiemu i nowemu, poddanemu .

IZIS
-Przestań się wygłupiać ,już tobie mówiłam ,teraz jestem zwykłą dziewczyną .

DOM BLACKA

HEDER
-Nie przejmuj się,pomożemy tobie odzyskać Izis. Ona ciebie kocha miłością  nierozerwalna .

BLACK
-Dziękuję  Hed , moja ukochana ma,najwspanialsza przyjaciółke. Proszę pilnuj jej tam.

HEDER
-Nie proś przyjacielu ,bo i tak to zrobię. Wiesz dobrze że ty i ta ,czerwono włosa dziewczyna ,jesteście jak rodzina. Ale Blacku, musisz zrozumieć również i ją. Przez to że wychowywała się z ludźmi, dla nie wartości rodzinne sa najważniejsze. Dla rodziny jest w stanie,poświęcić własne życie.

MAX
-Izis jest w stanie , zginąć za wszystko i wszystkich. Dobra chodź kochana, bo spóźnisz sir na samolot.

HEDER
-Do zobaczenia Wielki Alfo, do widzenia Panu, Panie Rogerze .(czyt . Rodzer ) Odzyskawszy ją Black,przyzekam . Jeszcze będziesz , szczęśliwym  wlkiem że swoją samica.

Dziewczyna wyszła z chłopakiem ,wsiedli do samochodu i odjechali.

Kevin z Mają, odwiedzili dziadka i wujostwo ,chłopaka. Kevin pożegnał Tonego i Aisze  ,za Izis i opowiedział im,co się stało. Dlaczego ich córka,sama ich nie pożegnał.

Aisze bardzo zarzuciła ta wiadomość,serce maszynę bolało ją w piersi . Bolało ją,że jej córka znów cierpi.

AISZA

-Czy ona,będzie kiedyś w końcu szczesliwa ?
Czy jej los, się odminni? Nie rzucając kłód  pod nogi naszej jedynaczce.

TONY
-Nappewno kochanie. Napewno tak się stanie, oni będą razem. Nic nie pokona ich miłości, nawet kilku dniowe rozstanie.

KEVIN
-Nie byłbym,tego taki pewny wujaszku. Izis ceni ponad wszystko,więzi rodzinne.

TONY
-Wiem bratanki, i to się bardzo ceni,nawet w naszych wliczyć kręgach. Lecz ich uczucie jest silniejsze. Black jest jej rodzina,jej Alfa ,jej życiem.

MAJĄ
-Dziękuje Panu, za słowa otuchy.

AISZA
-Maju,a jak Black się czuje?

MAJA
-Nie wiem proszę pani,jeszcze go nie odwiedziliśmy.

AISZA
-Więc ruszamjy,na co czekamy . Nie mogę być przy córce, to chociaż będę przy, zięciu cierpiącym. Jego spróbuje pocieszyć, w końcu on jest . Częścią naszej córeczki i mogę ją się lepiej poczuje .

ROWAN
-Witajcie dzieciaki. Aiszo ,dlaczego płaczesz?
Co się tu dzieje?
Gdzie moja wnuczka,dlaczego Izis  nie przyszła i nie pożegnała się z nami?
Kevinie , ty coś wiesz prawda?

Chłopak ponownie poinformował o wszystkich wydarzeniach . ROWAN był wściekły na Ive ,za to co zrobiła. Za to że w życie Alf , się wtracila , że jego wnuczkę i wnuka obraziła. Postanowił czym predzej z nią porozmawiać. Zapytać dlaczego tak zrobiła. Dlaczego tak bardzo ,nienawidzi Izis, by doprowadzic swego syna, na stan zatracenia . Wezwał czym predzej ,swego kierowcę i wsiadł z tyłu ,na miejscu pasażera .

TONY
  "Tato ,co ty zamierzasz? Nie jedz tam,nawet nie znasz tej kobiety. A jak, pogorszy ten stan rzeczy?"

ROWAN
  "Tony,synu nie martw się. Znam doskonale Ive. Ona jest siostrzenica swojej matki. Mojej zmarłej żony. Mnie będzie musiała wysłuchać, to dzięki moje i Kasandrze  jest w tym stadzie, w którym się znajduje."

TONY
  "Noego wiedziałem,jakby co. Jesteśmy u naszego zięcia. Aiszo chce jechać,sprawdzić jak się trzyma."

ROWAN
  "To dobry ma zamiar. Ją będę niedługo,u was sam porozmawia z ich matka i przyjdę,pptozmqeiac z tym Alfa".

DOM BLACKA

AISZA ,TONY,KEVIN I MAJA  zapukali do drzwi domu chłopak. Otworzył im ,Roger . Był ucieszy wizyta swej córki i zięcia. Maja w nie małym szoku weszła do środka,wraz z całą reszta.

MAJA
-Tatku ,co ty tutaj robisz?

ROGER
-Mnie również miło ciebie widzieć ,córeczkę. Postanowiłem na jakiś czas, się tutaj wprowadzić.
A państwo to?

MAJA
-Tato, to...to są rodzice Izis,ci biologiczni. Tony i AISZA.

ROGER
-Miło mi poznać,w końcu osobiście Państwa. Jestem Roger. Ojciec BLACKA i Maji. Bardzo przepraszam za żona i za to całe zamieszanie.

AISZA
-Nam również miło poznać. Rodzicielski naszego zięcia i Majii oczywiście. Proszę jednak , nie przepraszać za żonę. Ona sama musi przenosić . I wypić piwa, które sama nawazyla .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro