DO TARCIE NA MIEJSCE. DOM, RODZINA, PRZYJACIELE.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po kilku godzinnym locie , wylądowali wreście. Przed lotniskiem , czekał szofer dziadka Izis, przed samym wejściem. Izis znała Boba, a mężczyzna znał dziewczynę. Więc bez problemu, się odnaleźli.

BOB
-Witaj Panienko . Jak minął tobie lot? Dzień dobry, państwu.

IZIS
-Co ja, tobie mówiłam? Jeszcze raz , nazwiesz mnie panienką , a ja prowadzę z tobą, na tylnym siedzeniu. Chodź tu staruszku , usciskaj mnie mocno. Co u twojej żony ? Jak dzieciaki? Dowiezie nas tylko , i masz do swoich?

BOB
-Tak . Odwiózę i wracam do domu. U żony, wszystko pożądku, tak samo u dzieciaków. Kazali ciebie pozdrowić . Pytali, kiedy wpadniesz,się z nimi pobawić.

Oczywiście Izis , nie była by sobą, gdyby nie wymyśliła czegoś. Więc tak oto , po godzinnych zakupach. Stoją w domu Boba.

MIKE
  "Dlaczego dałem , się ba to na mówić. Izis zapłacisz mi , za to, zobaczysz"

IZIS
"Aha. Nie gadaj głupot. Dobrze tobie w tym przebraniu. Mikołaj pełną gębą ".

DZIECI
- Tato, tato . Już jesteś , pozdro.. MAMO!!!

LIZA
-Co wy...-popatrzała zdziwiona.

BOB
-Zobacz kochanie, kto do nas zawitał. Izis, św.Mikołaj i śnieżanka. A ten Pan, to kolego Izis, ze studiów.

MIKE
-Hoł ,hoł ,hoł... Izis przekazała mi, że tutaj znajduje się , grupka rzecznych dzieci, które czekają na prezenty?

DZIECI
-Tak!!! Kochamy ciebie, Zi.

Tak nazywały ją dzieci Boba. Trzy letnia Julii,  pięcio letni Doń i piętnasto letnia Koni. Wszystkie dzieciaki, zamiast Mikołaja, rzuciły się na Izis i ją przytuliły.

BOB
-Dobra, już spokój. Izis przyszła na chwilę, doprowadziła Mikołaja. Złożyła życzenia i musi już jechać do domu.

Mike w tym czasie, rozdał prezenty dla dzieci i ich rodziców. Pożegnał się i wyszedł Jesicką . Gdy Izis wychodziła, LIZA podziękowała jej za wszystko i czerwono oka wyszła. Wsiedli do samochodu, już bez kierowcy. I ruszyli w kierunku posiadłości rodziców dziewczyny. Byli w połowie drogi, gdy wyrwał ich sygnał telefonu. Izis nacisnął głośno mówiący i rozmawiała z kimś. No z kim? Dziadkiem. Powiedziała, po pytaniu jego zatroskanym , że musieli wstąpić na stacje i zalać do pełna paliwo. Że za pół godziny, już będą.

W salonie Tego i Aiszy ,wszyscy się zebrali. Wszyscy ci , którzy byli zaproszeni. Prastara Wiedzą, Gabriel i Flora, Daniel i Magnus, Kira i Bazyli , Rowan oczywiście. Oraz Taj , Black z rodziną i kimś jeszcze, jakąś dziewczyna. Kevin z Maja, któży na czarnego, patrzyli że wzrokiem wściekłym, nie łagodnym, życzliwym. Ben i Jane również byli i czekali, aż Izis wróci wkońcu. Heder z Maxem , dodali wcześniej. Więc Rowan zabrał Maxa, do gabinetu na pogawędkę.

ROWAN
-I jak tam Max. Powiedz mi wszystko, bo raczej Izis, nic mi nie powie. Jak na uczelni? Czy wszyscy wiedzą, kim jest Izis? Jak przekonała Andyego, by zezwolił jej,  na przejęcie domu bractwa? Gdzie pracuje, czym się zajmuje?

MAX
- Na uczelni, wszystko gra. Nie liczni wiedzą, kim jest Izis. Ale tylko, kilkoro osób nie wszyscy.Sam, jej "BOSS" no raczej Andy, zaproponował, dobrowolnie klucze oddał. Pracujemy wszyscy razem, w klubie nocnym, no takim barze. Izis jest, prawa ręką szefa, barmanko-kelnerka. Jest , najwspanialsza szefowa, jaką kiedy kwiek miałem.

ROWAN
-A jak, finansowo stoicie ? Czy dalej, trenujecie?

MAX
-Finansowo dobrze, nie narzekamy. Lecz od trzech tygodni, Izis opuściła sobie z treningami . Tak szybko , bez wyjaśnienia, nie wiem dla czego. Dziwnie się zachowuje, co dziennie wymiotuje . Blednie po tym , a kolor jej oczów znika. Boimy się z Heder, o nią Panie Rowanie . Nie słucha się, tego co jej mówimy.

ROWAN
-Dziękuje Max, za informacje, oraz to że z Heder, jej pilnujcie. Chodź, idziemy. Poznamy waszych przyjaciół nowych, co to za jedni.

Wyszli z gabinetu w momencie, którym zadzwonił dzwonek do drzwi. Mężczyzna otworzył i wpuścił do wnętrza , wszystkich gości, swojej wnuczki. Zdziwił die ogromnie, gdy ich było tylko troje. Rozgląda się tylko, za czerwoną czupryną , swojej wnuczki.

ROWAN
-Witam , wy napewno to... Berni? Co ty tu robisz? Vhlopcze przecież ...

BERNI
-Witam Panie Rowanie, jestem przyjacielem pańskiej wnuczki. Opowiem panu z Izis wszystko, ale później gdy uspokoi się trochę. A to Mike i Jesicka.

MIKE, JESICKA
-Dzień dobry Panu. Izis nam mówiła , bardzo dużo o swym dziadku.

ROWAN
-No a gdzie, Izis jest?

IZIS
-Suprajs, niespodzianka. Przyjechała , szalona dziewczyna czerwona.

Izis żucia się dziadkowi na szyję, ten Mimi iż wściekły, to i zadowolony był. Najpierw uciekał wnuczkę, odprowadził wszystkich , do ich pokoi. Zostawili torby i zeszli na dol. By dziewczyna , mogła przywitać die z reszta i , przedstawić im swoich przyjaciół. Tony , odrazu spojrzał , w drzwi stronę, tan ujrzał swoja córkę, opierająca się , o drzwi i ich framuge.Sztuczną w bok Bena, a ten Bazyli i Maja, tamci Gabriela i Flore . Tak po tem wszyscy spojrzeli w stronę dziewczyny.

AISZA
-O,matko! Córeczkę jesteś na treście. Co tak długo, wam zeszło?

IZIS
-Oj, samolot miał opóźnienie . No ej, chodźcie,przestańcie pękać. Poznacie wszystkich którym, swe życie zawdzięczam.- mówiąc te słowa, do nowych przyjaciół, którzy wchodzą po woli do wnętrza salonu.- Mamo, a gdzie Kevin z Mają ?

AISZA
-Jeszcze niedługo, tu byli.

KEVIN
-IZIS!!! KOCHANĄ MOJA TY WARJATKO !!!

IZIS
-KEVINIE !!! TY STARY BYKU. Oooo , zmieniłeś się trochę , zmężniałeś. Ej, Maja coś ty zrobiła mojemu kuzynowi ? Chodźcie, poznamy was z moimi przyjaciółmi. Mieszkamy razem wszyscy za niedługo, w domu bractwa i razem pracujemy.

Podeszli do trójki przyjaciół dziewczyny.

IZIS
-Kev i Maju, to Mike i Jesicka. Oni są parą.- ci raptowniem popatrzył na Izis z nie dowięźniem.- A to, Berni . Ej ludzie , to moi przyjaciele. Mike, Jesicka i Berni.

BERNI, MIKE, JESICKA
-Dzień dobry Państwu.

KEVIN
-Spoko, trochę się zluzujcie . Tu nie musicie być spięci .

W tem do Izis podeszła Kira i Jane, jej druga mama.

KIRA
-Hej, pamiętasz mnie jeszcze?

IZIS
-Hymm ....poczet ...no...niech pomyślę. - tu dziewczyna podawała się po urodzie, udając że się zastanawia, po czym powiedziała- No wiesz, coś mi tam świta. Ty to Kira, istotą z rasy elfow. Kobieta która, uratowała mi życie i mnie przed wujek schowała, dając mi możliwość do życia, takie jakie mam teraz. Tak moja opiekunka kochana , pamiętam ciebie i uwierzył Kiro , że nigdy ciebie nie zapomnę.

Przytuliły się do siebie, po czym Kira zrobiła oczy jak kielich. Gdyż przez swoje moce efickie , wyszła że Izis, już nie jest sama. Bo nosi pod piersiami , potomstwo swoje. Uścisnął ją bardziej i szewczak do ucha.

KIRA
-Izis, ty w ciąży jesteś. Spodziewać się , dziecka?

Jane , która stała blisko , usłyszała wszystko. Lecz nie krzyczała że szczęścia, informując wszystkich, o nowinę wielkiej. Lecz i tak , wyszło na jaw, gdyby tu stał , ktoś inny niż ,Izis mama.

IZIS
-Tak jestem. Ale proszę , nic nie mów. To jest moja słodka tajemnicą.

KIRA
-On wie? Bo to Black jest ojcem.

IZIS
-Oczywiście że on. Lecz nie wie o niczym i proszę cię, Kiro. Nie się nie dowie.

KIRA
-Masz, moje słowo.

Izis , przywitała się z każdym, że wszystkimi rozmawiała. Upatrują się co jakiś czas , w swoich znajomych. Którzy szybko zostali, miło przywitali i przygarnieci do, grona rodziny.

ROGER
-Witaj słońce. Możemy gdzieś porozmawiać? Na osobności.

IZIS
-Oczywiście. Prszę z mną, Panie Rogerze . Dziadku , mogę skorzystać z twojego gabinetu, na góra pół godziny?

Równą popatrzył na Rogera i Izis, mimo iż nie wiedział po co, ale się zgodził.

IZIS
-Proszę, niech Pan spocznie. O czym, Pan chce że mną rozmawiać?

ROGER
-Izis, Dominik do mnie dzwonił. Powiedział o zajściu w klubie, i dziękuje Tobie że pozbyła się tego kłopotu. Dominik był pod wrażeniem. Powiedział że załatwiłaś to pięknie, bez rękoczynów, tylko jednym spojrzeniem.

IZIS
-A jak , miałam to załatwić? Zabić ich na miejscu, w swym odmiennym stanie.

ROGER
-No nie. Właśnie o to mi chodzi. Dziękuje i jestem z was wszystkich dumny. I nie przejmuj się , ta dziewczyna z Blaskiem. Przyprowadził ją , by wzbudzić zazdrość w tobie. Powiedziała mu chociaż, o tym że jesteś z nim w ciąży?

Nagle drzwi od gabinetu się otworzyły szerzej, i do środka wpadł...Kevin cały bordowy .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro