Święto

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia był dzień, o którym miałam nadzieję zapomnieć
-Dziś było Święto Umarłych.

Dzień, który był świętowany przez każdą osobę w Ninjago. Każdą, poza mną.

Tak, dokładnie od ośmiu lat nie świętuje tego dnia, dwa lata temu spędzałam te dni na obmyślaniu zemsty, lecz teraz jedyne co mogę robić to leżeć, jeść borówki i oglądać filmy.

Po przebudzeniu się, Lloyd'a nie było w pokoju, wstałam i sprawdziłam datę w kalendarzu wiszącym nad szafką nocną.

2 listopad

Padłam z powrotem na łóżko i przetarłam twarz już mając dość tego dnia. Zawyłam jakby obdzierali mnie ze skóry, przez mój ryk w pokoju zjawiła się
Nya i Lloyd.

—Co się dzieje? Coś cię boli? — blondyn usiadł obok na łóżku, a czarnowłosa stanęła przy chłopaku

—Boli mnie życie z wiedzą, że jest dzisiaj dzień umarłych — odpowiedziałam czym wywołałam ich śmiechy

Wywróciłam oczami i westchnęłam odwracając się na drugi bok

—Ej no, nie będziesz z nami świętować?

Spojrzałam ukradkiem na dziewczynę i pokręciłam głową na "nie"

Westchnęła i razem z Lloyd'em spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
W jednej chwili leżałam na wygodnym materacu, a w drugiej byłam trzymana jak dziecko na rękach Lloyd'a

—Co ty robisz?

—Nic takiego — odpowiedział mi chłopak i zaniósł do łazienki uprzednio biorąc ubrania z szafy. Nya z tego co słyszałam za zamkniętymi drzwiami wyszła z pokoju śmiejąc się cicho.

Siedziałam na sedesie jak obrażone dziecko z rękami założonymi pod piersiami

—Nie ma mowy, że pójdę z wami na cmentarz — oznajmiłam.
Zawsze wychodzili o jedenastej dziesięć na cmentarz, czyli za jakieś dwadzieścia minut

—No weź, Rumi, nie będziesz musiała nic robić, po prostu z namipójdziesz i nam.. Mi potowarzyszysz — kucnął przede mną i zaczął jeździć dłońmi po moich kolanach.

Westchnęłam

—Wybacz, Lloyd — wyszeptałam. I pochyliłam się biorąc jego dłonie w swoje — Ale po prostu nie dam rady tam pójść i nic na to nie poradzę

Blondyn spuścił wzrok na nasze ręce i pokiwał lekko głową

—Wynagrodzę ci to, na przykład pójdziemy na basen, albo na lody czy coś — wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się co odwzajemnił

—Nie mogę się doczekać basenu — zaśmiałam się —Ale na śniadanie idziesz — jęknęłam i uderzyłam lekko głową w ścianę za mną przez co jęknęłam poraz drugi, tym razem z bólu.

Lloyd parsknął śmiechem i znowu mnie podniósł. Czułam się w takich momentach jakby miała pięć lat i była noszona przez tatę.

Daddy

Nie. Stop. To źle brzmi.

Posadził mnie na drewnianej ławce i usiadł obok mnie

—To jak, idziesz? — zapytał Kai z tym swoim uśmieszkiem

—Nie — powiedziałam i się roześmiałam.
Nagle poczułam jak robi mi się niedobrze, często miałam takie odruchy, a przez to, że w tej chwili jadłam płatki również nie robiło to na mnie wrażenia, dopóki prawie nie wyplułam czekoladowych płatek. Wstałam mówiąc, że za chwilę wrócę i gdy oddaliłam się wystarczająco od jadalni, biegiem rzuciłam się do toalety i po zamknięciu drzwi pochyliłam się nad sedesem..

Lloyd

Po tym, gdy Rumi wyszła w jadalni zapadła cisza.

Po cichu jedliśmy płatki, dopóki Cole nie zauważył, że od pięciu minut jej nie ma

—Za pewne ogląda się w lustrze — powiedział Jay śmiejąc się. Również bym się zaśmiał i przyznał mu rację gdyby nie jej wzrok i spuszczona głowa.

—Weź, Lloyd, nie przejmuj się — uśmiechnął się, odwzajemniłem uśmiech, ale wciąż się lekko martwiłem.

Tak możliwe, że jestem nadopiekuńczy i przewrażliwiony. Nic nie poradzę na to, że boję się, że znowu ją stracę.

Kilka minut później wróciła z lekkim uśmieszkiem

—Dziewczyno, co tak długoo — Harumi przewróciła oczami

—Jak to co, na początku na kiblu, a później przed lustrem — jej mina wyrażała ”A co myślałeś?„. I wróciła do jedzenia.

Po zjedzeniu szykowaliśmy się —poza Harumi— do wyjścia.
Białowłosa opierała się o drewniany filar trzymający dach klasztoru. Trzymała się za brzuch, a jej wzrok skupił się na kamiennym bruku. Powiedziałem reszcie, że za chwilę ich dogonię. Oni polecieli, a ja spojrzałem na Harumi.
Ruszyłem w jej stronę.

Stanąłem przed dziewczyną i chwyciłem ją za biodra przyciągając do siebie. Patrzyła na mnie z dołu, a jej dłonie oplotły mnie w pasie.

—Wszystko okej? — zapytałem zmartwiony.
Wiedziałem, że źle przechodziła ten dzień, już rano się domyśliłem, ale teraz miałem wrażenie, że nie o to chodzi

—Tak.. Tak, wszystko okej, po prostu wiesz.. Święto Umarłych, dziwne rzeczy dziejące się w Ninjago, sam rozumiesz — odpowiedziała wzruszając ramionami lekko dźwigając kąciki ust.

Pokiwałem głową

—Gdyby coś się działo masz dzwonić, do mnie lub któregokolwiek z nas, w porządku? — Rumi przytaknęła.

Pocałowałem ją co odwzajemniła.
Jej oddanie pocałunku nie było takie jak zawsze, było takie zmęczone.
Rumi ewidentnie była przygnębiona i osłabiona. Rozumiałem te pierwsze, ale nie wiedziałem skąd to drugie.

Potarłem jej ramiona i cmoknąłem ją w czoło. Odsunąłem się i stworzyłem smoka.

—Za godzinę wrócę  — pożegnaliśmy się uśmiechem i odleciałem.

Harumi

Przed wyjściem z toalety umyłam zęby i przemyłam twarz. Przeczekałam, aż oczy przestaną być załzawione i wyszłam.

Wiedziałam, że coś jest ewidentnie nie tak.
Czasami miałam odruchy wymiotne, ale nigdy nie wymiotowałam.

Po tym, gdy Lloyd odleciał poszłam do mojego i chłopaka pokoju i się położyłam przykrywając kołdrą.
Potrzebowałam się do czegoś przytulić, ale nie miałam do czego ani nikogo.

Daddy, wracaj

Zamknij się, mózgu

Chociaż ma rację.

Ugh, oszaleje, spojrzałam na zegarek

Dobra, jeszcze pięćdziesiąt siedem minut czekania na mojego chłopaka. Świetnie.
Przewróciłam oczami wzdychając, otworzyłam szufladkę z szafki nocnej, znalazłam jakiś notesik. Zielony.

Wiadomo, że to od Lloyd'a, po przeanalizowaniu wszystkie za i przeciw, otworzyłam notesik

Były zapełnione tu tylko cztery kartki, dwie napisana dwa lata temu, a drugie dwie siedem miesięcy temu.

Dwa lata temu.

Dziś poznałem Jadeitową księżniczkę.
Była przepiękna, a te jej oczy..
Cole, Jay oraz Kai ciągle mi dogadywali, denerwowało mnie to i to bardzo, ale jednak nic na to nie mogłem poradzić.
W nocy razem z księżniczką Harumi byliśmy w biednej dzielnicy i rozdawaliśmy jedzenie.
Rumi była bardzo uprzejma i taka pomocna.

Bardzo ją polubiłem

Wiedziałam, że Lloyd mnie polubił, ale żeby aż tak? A ja go tak wykorzystałam...

Przewróciłam kolejną stronę, data wskazywała, że było to pisane trzy tygodnie później

Żałuję tego co pisałem o niej wcześniej, okazała się okropną osobą.

No wiem, Lloyd

Wykorzystała mnie oraz moją drużynę, wskrzesiła mojego ojca, Garmadona, straciłem przez nich moce... I moich przyjaciół. Została mi tylko Nya, Dareth i moja matka.

Mam nadzieję, że w końcu pokonamy gang synów Garmadon'a, a Ninjago odzyska spokój

Odchyliłam głowę i zamknęłam oczy, z mojej perspektywy było to okropne, a co dopiero z perspektywy Lloyd'a.
Znowu przewróciłam kartkę, teraz data wskazywała, że było to siedem miesięcy temu.

Wczoraj dowiedziałem się, że dziewczyna, która była zdrajcą miała zamieszkać z nami pod jednym dachem.
Nie przespałem z tego powodu całą noc, po tym, gdy zginęła miałem wyrzuty sumienia bo wiedziałem, że mogłem jej pomóc, a tylko stałem i obserwowałem jak dziewczyna, w której się zauroczyłem spadała razem z walącym się budynkiem.
Po jakimś czasie mi przeszło, przestałem się obwiniać. Aż tu nagle po dwóch latach spokoju ona wraca. Nie wiem jak przeżyła, ale mam nadzieję, że chwilę tu pomieszka, a później nigdy nie wróci.
Może to zabrzmieć okrutnie, ale ona również na to nie zważała.

Wolałem, gdy nie żyła.

Zamknęłam notes, a łzy ciekły mi po policzkach.
Była to prawda, zgadzałam się z tym, ale ostatnie zdanie... I wiedza, że była ona napisana przez swoją drugą połówka bolała inaczej.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że było to pisane zanim cokolwiek zaiskrzyło, jednak to po prostu bolało.

Odłożyłam notesik na pościel i wytarłam mokrą skórę.

Harumi uspokój się, to było kiedyś, teraz jesteście razem i jest okej. Nie przeżywaj.

Spojrzałam na zegarek.
Pół godziny do powrotu chłopaka.
Masz pół godziny na uspokojenie się.

Przypomniałam sobie, że w notesiku została jeszcze jedna kartka. Spojrzałam na zielony przedmiot, trzy minut zajęło mi przekonanie się do zrobienia tego. Aż w końcu otwarłam notes na odpowiedniej stronie, tą kartka była najdłuższa, tamte były tak do połowy, zaś ta do końca strony.
Przełykając ślinę zaczęłam czytać.

Dzisiaj pierwszy raz pocałowałem Harumi.
Jej usta miały smak wiśni i były takie delikatne..

Pomadka wiśniowa robi swoje.

Miałem wrażenie, że jej usta są jak dotknięcie skrzydeł motyla.
Miałem ochotę znów zasmakować jej ust, jednak widziałem, że było to dla niej za dużo. Nie lubiła, gdy ktoś ją dotknął, a co dopiero pocałował. Dlatego zdziwiło mnie, gdy się uśmiechnęła.

Czy zacząłem coś do niej czuć? Może trochę.
No może trochę bardzo.
Wiedziałem jedno na pewno, potrzebowałem jej.

Tym razem odłożyłam notesik na miejsce gdzie był.

Jak dobrze, że się zmusiłam do przeczytania ostatniej kartki, przynajmniej poprawił mi się odrobinkę humor.

Co z tego, że gdy Lloyd wrócił zastał mi ze łzami na policzkach.

—Harumi? Słońce, co się stało? — biegiem ruszył w moją stronę i przysiadł na brzegu łóżka łapiąc moją dłoń w swoją.

Pokiwałam głową, niestety zamiast pokazać, że moja słowa są prawdziwe to rozryczałam się jeszcze bardziej, przyciągnął mnie tak, że znajdowałam się teraz na jego kolanach.
Załkałam i skryłam twarz w zagłębieniu jego szyi, pytał co się dzieje i tulił.

Po paru minutach odsunęłam się, ale wciąż trzymałam go za kark

—Powiesz mi? — westchnęłam.
  Wstałam i usiadłam obok kładąc głowę na jego ramię. Jednak zjechała mi z ciała Lloyd'a bo się przekręcił siedząc przodem do mnie przez co teraz głowa leżała na jego piersi. Nie chciałam patrzeć mu w oczy mówiąc co zrobiłam

—Nie denerwuj się na mnie, ale przeczytałam twój notes — szepnęłam i czekałam na jego reakcje.
Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam jego śmiech

—Rumi, dlaczego miałbym być zły? Nic takiego nie zrobiłaś

—Jak nic! Naruszyłam twoją prywatność, Lloyd! — zawołałam podnosząc się do pozycji siedzącej. Chłopak zaśmiał się jeszcze głośniej

—I tak miałem ci to dać, więc mamy to już za sobą, słoneczko — rzuciłam sie na poduszki i zaczęłam wypowiadać jakieś niezrozumiałe słowa —Nie mów mi, że jesteś zła bo ja nie jestem zły na ciebie — zawisł nade mną z tą swoją słodką miną i złożył buziaka na moim czole

—Wal się

—Okres masz?

Rozdławiłam usta w szoku wkurzona jeszcze bardziej

—Zmieniam zdanie. Pieprz się — odepchnęłam go udając obrażoną i wstałam wychodząc z pokoju.
Weszłam bez pukania do pokoju Nyi i już miałam zacząć marudzenie, gdy zobaczyłam Nya'e i Jaya w łóżku całujących się. Znaczy, gdy usłyszeli gwałtowne otwieranie drzwi od razu zawstydzeni usiedli

—Hejj, Rumi, coś się stało? — zapytała dziewczyna z nieśmiałym uśmiechem.

Ja za to szczerzyłam się jak idiotka

—Chciałam ci ponarzekać i pojęczeć na Lloyd'a, ale widzę, że ty już będziesz dziś jęczeć, więc.. Widzimy się! — wyszłam i zanim brunetka zdołała mnie ochrzanić zamknęłam drzwi uciekając do Kai'a.

Wparowałam z buta i rzuciłam się na łóżko

—Siema, stary! — krzyknęłam, był akurat w trakcie robienia pompek, ale widząc, że nie zamknęłam drzwi, wstał i je zamknął

—Siema, młoda, po co przyszłaś?

—Ah, jakie mile przywitanie, wkurzyłam się na tego zielonego dekla,  na początku poszłam do Nyi, ale ona jest zajęta Jaya'm, więc teraz znajduję sie tutaj 

Chłopak westchnął nie ucieszony moją obecnością. Nie lubił mnie jakoś bardzo, ale mnie tolerował i się kolegowaliśmy.

—O co się znowu pokłociliście?

—Nie zrozumiesz — przewróciłam się na plecy, jednak tak jak szybko się przewróciłam tak szybko musiałam wstać i się ukryć słysząc wołanie ninja-idioty.

Podbiegłam do okna i zanim wskoczyłam na dach pokazałam szatynowi, żeby nic nie mówił. Sekundę później znajdowałam się na dachu klasztoru.
Usłyszałam jak Lloyd pyta się Kai'a czy mnie widział, ale tak jak pokazałam, tak Kai grzecznie zrobił i nie powiedział.

No chyba, że pokazał palcem do góry.

Pędem ruszyłam do mojego pokoju, który w sumie nie był używany od dłuższego czasu, bo śpię i spędzam czas w pokoju Lloyd'a. Zamknęłam okno i położyłam się na łóżku.

Dziwnym trafem zasnęłam wciąż rozbawiona wołaniem Lloyd'a

------------------
Hej! Wybaczcie, że tam długo
Rozdział miałam już napisany, ale za każdym razem, gdy sobie przypomniałam, że mam go dodać to nie miałam internetu ani wi-fi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro