Rozmowa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harumi

Obudziłam się o 2:35, ogarnęłam się i poszłam na pokład. Przez to że była zima niebo wciąż było ciemne i to bardzo a gwiazdy wydawały się świecić jaśniej niż zwykle. Skierowałam swoje kroki na dziób i usiadłam opierając się o barierki, czułam lekki, chłodny owiewiający mnie wiatr. Cholernie boję się o swojego małego najlepszego przyjaciela, co jeśli oni mu coś zrobią? Albo co gorsza zabiją? Nie,nie, dość ani się waż o tym myśleć. Westchnęłam i zamknęłam oczy

~Harumi - wystraszona otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać ale nikogo nie zauważyłam. Myślałam że mi się to przesłyszało ale się myliłam znów usłyszałam swoje imię. Był to kobiecy głos i taki.... Przyjemny? Tak to chyba dobre słowo, głos tego szeptu był melancholijny i łagodny. Zaciekawiona wstałam i skierowałam się w stronę gdzie najbardziej go słyszałam a dokładniej z prawej strony, wychyliłam się za barierkę gdy znów usłyszałam ten głos. Nigdzie nie mogłam dostrzec do kogo on należy więź zrezygnowałam oddalając się w stronę kajuty. Usiadłam na łóżku i sprawdziłam godzinę
4:46
Wszyscy jeszcze śpią,a ja jak zwykle siedzę. Myślałam co ze sobą zrobić aż w końcu wzięłam słuchawki i włączyłam muzykę,
Muzyka zawsze była częścią mojego życia, pamiętam gdy byłam mała to mama zawsze śpiewała mi na noc lub gdy byłam zirytowana. Uspokajało mnie to i poprawiało humor, niestety po jej śmierci nic nie umiało zastąpić jej pięknego głosu ale mimo to moje zamiłowanie do dźwięków granych przez słuchawki pozostał. Przesiedziałam tak chyba do 5:57 aż w końcu wstała Nya i Jay z którymi skierowałam się do centrum sterowania, następnie wstał Lloyd który dalej się do mnie nie odzywał czym nie zamierzałam się przejmować na czas dzisiejszy bo ważniejszy był Austien, a po około dwudziestu minutach wstała reszta, oczywiście Kai musiał trochę dłużej pospać bo jak to powiedział "Wyspany lepiej funkcjonuje" z czym się zgadzam w stu procentach i z całego serca zazdroszczę mu że potrafi zasnąć i spać w najlepsze ja niestety budzę się słysząc najcichszy szmer chyba że mam słuchawki to jest łatwej. Stałam pijąc herbatę próbować wymyśleć jakiś plan jaki kolwiek by udało mi się uwolnić Austien'a i również przeżyć oczywiście jakbym nic nie wymyśliła to mimo to oddam się im byleby by mały przeżył..
Z rozmyśleń wyrwał mnie o dziwo Lloyd, spojrzałam na niego niewzruszona co trochę zdezorientowało blondyna ale pokręciło głową i się odezwał
~Możemy pogadać?

Stałam trzymając kubek który odłożyłam i zaczęłam się zastanawiać czy iść czy nie, ale wybrałam to pierwsze. Pokiwałam głową na tak, Lloyd powiadomił resztę że zaraz przyjdziemy i zeszliśmy do jego kajuty, zamknął za nami drzwi żeby żaden z ninjów nas nie usłyszał. Usiadłam na jego łóżku uprzednio się pytając czy mogę na co się zgodził, usiadł obok mnie i wyraźnie nie wiedział jak zacząć rozmowę, widać to było w jego oczach miał on je takie śliczne,zielone i świecące ale ja jak to ja potrafię wykryć w nim każda najmniejszą emocję co wychodziło mi na plus a jedną z tych emocji na pewno był stres.

~Może zacznę od tego co miało miejsce te dwa dni temu, wiesz o czym mówię? - lekko pokiwałam głową wbijając paznokcie w dłonie. Poza żyletkami również wykorzystałam paznokcie by sobie ulżyć - Od kiedy to się zaczęło? - zapytał po chwili ciszy, nie odpowiadałam przez jakiś moment ale w końcu otworzyłam usta

~Robiłam to od sześciu lat, najpierw nożem następnie sztyletami no i na koniec żyletkami ale przysięgam ci że nie robię tego od miesiąca, byłam od tego uzależniona ale się to zmienia - pochyliłam się i złapałam go za rękę. Mówiłam szczerze poza jedną rzeczą, przestałam dopiero jakieś dwa tygodnie temu ale nie musi tego wiedzieć...
Patrzył się na mnie ze zmartwieniem, przyciągnął moje ciało do siebie i zamknął mnie w uścisku. Było mi.....przyjemnie? Chyba tak, nie czułam się źle ale jak zwykle moje mięśnie się spięły. Powoli zaczęłam się odsuwać zatrzymałam się w pewnym momencie akurat w takim że nasze nosy się dosłownie stykały a twarze dzieliły cale. Obaj nie wytrzymując mocy naszych spojrzeń delikatnie muskneliśmy się ustami a z każdym muśnięciem pocałunek nabierał na silę co odziwo mi się podobało. I to bardzo. Nie robiliśmy nic więcej niż całowanie się ale było to tak strasznie przyjemne, cholera jego usta są takie miękkie i ciepłe. Przerwaliśmy obaj dosłownie w tym samym czasie, przytuliłam się do jego torsu kładąc głowę na jego obojczyku a jego dłonie znalazły się na moim ramieniu. Około 20 minut później wyszliśmy z kajuty Lloyd się lekko podśmiewywał ze moich rumieńców. Nie, nie był to taki śmiech to był taki no miły śmiał się bo według niego to było urocze, w przeciwieństwie do mnie ale trudno.
Weszliśmy do centrum na co reszta od razu zareagowała, zwłaszcza  Kai z tym swoim cholernie irytującym uśmieszkiem, wróciłam do blatu i swojej herbatki a Lloyd do ekranu i zaczął rozmawiać z Kai'em który się śmiał ale blondyn zachowywał pozwany wyraz twarzy coś mówiąc uparcie a szatyn zaczął się coraz bardziej denerwować że nie chcę mu nic powiedzieć (chyba) gdy nagle podszedł do mnie.

~Harumi, co robiłaś z Lloyd'em? - zapytał na co zachichotałam
~A co cię to? Jeżeli Lloyd nie powiedział ci o tym to znaczy że nie chce, proste - uśmiechnęłam się lekko i napisałam się ciepłego napoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro