7. Sad Girl.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co jest z tobą nie tak?! - Dotarł do mnie oburzony głos Lou, podczas gdy ja niewinnie parzyłam sobie herbatę. Modliłam się by nie rozpętała trzeciej wojny światowej przed drugim śniadaniem. Odwróciłam się do niej twarzą z promiennym uśmiechem na ustach, powoli mieszając swój ukochany napój.

- Nie mam bladego pojęcia o co ci chodzi.

- Naprawdę? - Jej głos stał się o ton niższy. Po moich plecach przeszły ciarki, gdy ujrzałam jak jej oczy zwężają się podejrzliwie. - Naprawdę? -Spytała ponownie się do mnie przybliżać.

- Nie rób tak, bo zaczynam się ciebie bać. - Wydusiłam z siebie robiąc krok do tyłu i wpadając udami na blat stołu. Po mojej dłoni popłynęła gorąca ciecz. Syknęłam pod nosem z bólu. Louisa jedynie uśmiechnęła się do mnie triumfalnie.

- I bardzo dobrze. Strach jest dobry.

- Jesteś nienormalna. - Powiedziałam do niej ciszej, gdyż niedaleko nas zaczął się kręcić Niall.

- Powiedz mi co to jest,w takim razie? - Spytała i pokazała mi jakiś filmik na swoim telefonie. Spokojnie upijałam łyk swojej herbaty, gdy ujrzałam jak na korytarz wypada dwójka ludzi intensywnie się kłócąc. Po chwili jedna z nich przyparła drugą do ściany. Nie wyglądało to dobrze. Przełknęłam głośno łyk gorącego napoju i nerwowo przygryzając wargę, spojrzałam na Lou. Miała w oczach te niebezpieczne ogniki, od których cierpła mi skóra na ramionach. - Więc Stone?

- Nie mam pojęcia kto to? - Powiedziałam idiotycznie niepewnie.

- Poznaję twoje blond kłaki i tą idiotyczną koszulę. Nikt nie nosi takich ciuchów poza Stylesem.

- No dobra. Ok. Wygrałaś. To my. I co z tego? Nic między nami nie zaszło. - Powiedziałam stanowczo, uśmiechając się łagodnie do Liama, który przyglądał się naszej dwójce od kilku chwil. - Jedynie się kłóciliśmy. Jak mówiłam, to straszny dupek.

- To nazywasz nic? - Spojrzała na mnie zaskoczona. - Wyglądacie jakbyście mieli się pieprzyć przy tej ścianie. - Skrzywiłam się słysząc jej słowa. Lou od razu zmieniła temat. - Co tobie powiedział?

- Nie chcę o tym rozmawiać. - Powiedziałam szybko i od niej odeszłam. To było zbyt poniżające, by rozmawiać o tym z kimkolwiek poza własnym odbiciem w lustrze. Z butelką wódki w dłoni. Szłam przed siebie szybko, słysząc za sobą sapanie swojej szurniętej asystentki. Zanim wyszłam ze stołówki odwróciłam się do niej twarzą i posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie. Ona jednak jedynie zamarła, by po chwili syknąć nieprzyjemnie. Po ułamku sekundy poznałam powód jej zachowania. Ktoś wpadł na mnie z całym impetem. Po moich plecach spłynęła gorąca ciesz, mocno mnie parząc. Krzyknęłam z bólu, wypuszczając z dłoni kubek z i tak ledwie pozostałą herbatą. Rozlała się na podłodze mocząc mi moje ulubione buty. W oczach poczułam zbierające się łzy, gdy przez moje ciało przelała się fala potwornego bólu poparzonej skóry. Odwróciłam się za siebie i spojrzałam wprost w zaskoczone zielone oczy. Zmierzyłam stojącego przede mną mężczyznę od stóp do głów ze wściekłością.

- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony. - Rzuciłam przez zęby odrywając mokry materiał od ciała. W naszą stronę ruszyło już kilka zaalarmowanych osób. Potrzebowałam zimnego okładu i to natychmiast.

- Nie chciałem tego. Przysięgam. - Uniósł dłonie w obronnym geście. Nawet jeśli mówił prawdę, miałam to gdzieś. Ból jaki doświadczałam w tamtej chwili był oszałamiający. Wyminęłam go mocno uderzając go ramieniem w ramię i wyszłam z bufetu w poszukiwaniu łazienki. Zrobiłam kilka kroków przed siebie gdy usłyszałam krzyk za sobą.Jak bardzo ja go nienawidziłam w tamtej chwili.

- Potrzebujesz pomocy.

- Na pewno nie twojej. - Odkrzyknęłam i wbiegłam do najbliższej damskiej łazienki. Zanim zdążyłam zlokalizować jakiś zamek albo zamknięcie, Harry wparował do pomieszczenia. - To damska łazienka.

- Myślisz, że mnie to powstrzyma przed wejściem? - Spytał rozbawiony i ruszył w moją stronę.

- Nie zbliżaj się do mnie. - Wyciągnęłam do niego dłonie w obronnym geście.

- Jestem tutaj tylko i wyłącznie po to, by ci pomóc. Przepraszam. To był wypadek. Pozwolisz teraz się dotknąć? - Spytał patrząc na mnie błagalnie. - Będziesz miała przeze mnie blizny jeśli zaraz tego nie schłodzimy.

- Super. Pozwę cię. - Odpyskowałam czując palący ból na łopatkach. - Poczekam na Lou.

- Pobiegła po okłady. Powinna zaraz do nas dołączyć. - Zwinnie obrócił mnie do siebie plecami i zaczął podwijać moją bluzkę do góry. Chciałam się z nim szarpać, ale powstrzymałam się gdy usłyszałam jego zduszony jęk. - Pozwól mi. - Powiedział cicho. A ja to zrobiłam. Jego zimne, duże dłonie wsunęły się delikatnie pod materiał mojej bluzki i zdjęły ze mnie materiał, starając się sprawić mi tym jak najmniejszy ból. Obserwowałam go kątem oka w lustrze, widząc jedynie jego skupioną twarz. Jego zmierzwione włosy wpadające mu prosto w zielone oczy. Dotyk jego opuszek palców przyprawiał mnie o dreszcze, za co szczerze się nie znosiłam. Przez chwilę badał moją poparzoną skórę po to, by po chwili zerwać z siebie białą koszulkę i wrzucić ją pod kran z lodowatą wodą. Drugą ręką podał mi moją bluzkę, bym mogła przykryć nią swoje piersi. Zwinnie odpiął mój stanik i przyłożył zimny materiał do zaczerwionego miejsca. Ulga, którą odczułam była tak wielka, że wydałam z siebie ciche westchnienie. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na moich ramionach. Obróciłam twarz w stronę tafli lustra i spojrzałam prosto w jego oczy. Zamarliśmy w tej pozie na kilka dłuższych chwil. Po prostu na siebie patrząc. Zahipnotyzował mnie, a ja nie umiałam się temu oprzeć.

- Dlaczego to robisz? - Spytałam, siedząc półnaga na śnieżno białej umywalce przed tym skomplikowanym i nieprzewidywalnym facetem.

- Co chcesz bym powiedział? - Spytał, ponownie przykładając do mojego ciała spływającą wilgocią bluzkę.

- Chcę? - Mój wzrok wwiercał się w jego profil. On jedynie spokojnie powtarzał te same ruchy. Spływająca zimna woda zaczęła powoli moczyć spodnie na moich biodrach. Zaczęłam lekko drżeć z zimna.

- Każdy ma jakąś wizję Harrego Stylesa w swojej głowie. Którą dzisiaj mam być? - Spytał, stając tak blisko mnie, że jego ciepły oddech owionął mój kark. Zagryzłam wargę, by nie wydać z siebie żadnego, nawet najmniejszego szmeru. Czułam za sobą ciepło jego ciała. W lustrze widziałam jego nagi tors. Zmusiłam się by spojrzeć na swoje dłonie przytrzymujące materiał do nagiej piersi. - Ciepłym? Niezdarnym? Zabawnym? Czarującym? A może wolisz tego brutalnego? Myślę, że ci się podobał.

Nie wierzyłam, że po raz kolejny tak niebywale zbił mnie z pantałyku. Najgorsze było w tym to, że mówił śmiertelnie poważnie. Czekał cierpliwie na moją odpowiedź, podczas gdy ja biłam się z własnymi myślami. To, że byłam zagubiona było ogromnym niedomówieniem. W mojej głowie panował chaos.

- A co powiesz na bycie sobą? - Roześmiał się głośno słysząc moje słowa.

- Już sam nie wiem kim jestem. - Usłyszałam jego cichą wypowiedź.

- Może po części każdym z nich? - Spytałam, obracając się do niego nagle twarzą. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Prawie nadzy i totalnie zagubieni. - A tego skończonego dupka, którego przede mną odegrałeś, nienawidzę. - Dodałam obserwując jego usta, które w tej chwili wykrzywiły się w szeroki uśmiech.

- A co jeśli to prawdziwy ja? - Spytał podchodząc do mnie. Oparł swoje dłonie po obu moich bokach. Jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko moich. Zaczynało brakować mi tchu. Zapach jego ciała i perfum unosił się w powietrzu, a ja mogłam go smakować. Czułam gęstniejące pomiędzy nami powietrze i przeskakujące pomiędzy nami iskry. Przybliżył się do mnie bardziej, a ja zareagowałam natychmiastowo. Odepchnęłam od siebie jego rozgrzany tors i zeskoczyłam zgrabnie z mokrego blatu.

- Byłabym zawiedziona. - Mój głos z powodu zdenerwowania stał się o oktawę wyższy. - Okazałbyś się dokładnie tak pusty i zepsuty jak mi się wydawało. - Zamarł słysząc moje słowa. Jego wargi zadrżały, gdy przez chwilę chciał coś powiedzieć, ale wtedy do łazienki wleciała zdyszana Lou z Louisem, którego obecności nie spodziewałabym się nawet za sto lat. Spojrzeli na nas kompletnie zaskoczeni. Ich wzrok przesuwał się powoli z mojej twarzy na jego, z czystym zainteresowaniem. Zacisnęłam pięści na mokrym materiale bluzki.

Przez chwilę myślałam, że uda mi się poznać prawdziwego Harrego. Ujrzeć w nim coś więcej poza masą masek, które miał na swojej twarzy. Bo ile z nich już widziałam? Widziałam sławę. Widziałam słodycz i melancholię. Widziałam też najczystszą formę skurwisyństwa. Którym z nich był on? Czyżby ta krótka chwila intymności w tej przypadkowej łazience była tą najprawdziwszą? A może grał? Znowu? Mieszał mi w głowie.

I wtedy, gdy jedynie musnęłam go swoim spojrzeniem, to dostrzegłam. Ten subtelny błysk w jego oczach gdy ponownie to robił. Zakładał na twarz nową maskę. Jego usta ponownie się uśmiechnęły. Jego ramiona się wyprostowały dając nam świetny widok na jego umięśnione ciało. Patrzyłam mu prosto w oczy i nie zobaczyłam w nich nic. Może jedynie przebłyski wewnętrznej walki.

- Do następnego. - Rzucił na odchodne puszczając mi perskie oko. Wyszedł z łazienki, a ja wybiegłam z niej za nim.

- Nie rób tego! - Zawołałam trzymając kurczowo materiał do swojej drżącej od szybkich oddechów piersi.

- Czego, kochanie? - Spytał odwracając się do mnie twarzą, nie przerywając równocześnie swojego kroku.

- Tego. - Wskazałam na niego. - I tak się dowiem kim jesteś. Zobaczysz.

- Będę na to czekał. - Odkrzyknął i zniknął za rogiem, a wraz z nim ta przedziwna atmosfera, od której kręciło mi się w głowie. Długo patrzyłam na pusty już korytarz czując coraz większe zirytowanie. Westchnęłam głośno gdy zdałam sobie sprawę jak bardzo byłam zwiedziona, że nam przerwano.

- Harry to bardzo skomplikowany człowiek. - Usłyszałam obok siebie przyjemny melodyjny głos. Spojrzałam w bok i napotkałam na niebieskie skrzące się tęczówki.

- Właśnie widzę.

- Nie przejmuj się nim. Ostatnio nikt nie może do niego dotrzeć.

- Nawet ty? - Spytałam, a on odwrócił ode mnie wzrok i spojrzał na dokładnie w to samo miejsce co ja przed chwilą. Przez jego twarz przebiegł cień, jednak ja go dostrzegłam. Po raz drugi dzisiejszego dnia. Przygryzłam wargę czując rodzące się we mnie powolne zrozumienie tego całego szaleństwa.

- Nawet ja. - Odpowiedział cicho i gestem dłoni zaprosił mnie ponownie do łazienki. Gdy go mijałam poczułam jak palcami delikatnie gładzi skórę mojego nagiego biodra. Spojrzałam na niego kątem oka tylko po to, by ujrzeć szelmowski uśmiech na jego wargach. To było ponad moje siły. Rywalizacja, prawda? Co było prawdziwe, a co nie? Czy mogłam się o tym przekonać? A jeśli tak, to czy zdążę zrobić to na czas?

Znacie to uczucie, gdy jesteście tak bliscy odpowiedzi, że niemalże czujecie jej smak na końcu waszego języka? Ja jej byłam, choć nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Bo to czego byłam świadkiem w trakcie tej całej opowieści było niczym rozsypane na podłodze puzzle. Każdy element był idealnie zaprojektowany, po to by razem i przy odrobinie wysiłku stworzyć jeden piękny obraz. A ja dopiero zaczęłam odwracać małe kawałeczki, starając się dowiedzieć, co mnie czeka.

A miało być tego wiele.

--------

All the love! S.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro