Rozdział XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Persp. Polski
S:
Tak Polska, Niemcy żyje. Jednak nadal jest w postaci nazisty.

P:
Aaaleee yyy..
Jak JA mam mu niby pomóc ?

S:
No.. głównie chodzi o to, żeby zrozumiał że jesteś dla niego najważniejszy, a wtedy się przemieni.

P:
Aaha no dobra, a moge patelnie czy coś ?

S:
Emm.. po co ci patelnia ?

P:
A no bo jak nazista będzie mnie próbował zgfałcić to sie obronię TvT'

S:
Nie-

P:
Dobijasz mnie Szwecja :((

Po jakimś czasie dotarliśmy do pancernych metalowych drzwi, które miały jedno małe oszklone okienko. Szwecja najpierw zajrzała przez okienko po czym zabrała się za odblokowywanie drzwi (były one zakluczone na kilka kodów oraz kłódek).
Gdy uporała się z robotą, weszła ostrożnie do środka, po czym przywołała mnie gestem bym za nią poszedł.
Wszystkie ściany, podłoga, oraz sufit - pokrywały amortyzujące materiały, a na środku sali siedział w kaftanie bezpieczeństwa germanista.
Obserwował nas zimnym wzrokiem z lekkim złośliwym uśmiechem.

S:
Polska, zamknij drzwi proszę.

Skinąłem głową i odwróciłem się do drzwi które później zamknąłem.

S:
No.. to tak..

Szewcja wyglądała jakby miała zaraz zemdleć, ręcę jej się lekko trzęsły i co kilka słów głos jej się załamywał.
To było bardzo widoczne, bała się Niemiec, i to bardziej niż komucha.

S:
Więc Polska.. no.. powodzenia wam...

I siekrowała się szybkim krokiem do drzwi, odprowadziłem ją wzrokiem, aż nagle nie usłyszałem Niemca.

N:
Witaj cioto.

Spojrzałem w jego kierunku, stał prosto patrząc się na mnie z szyderczym uśmiechem. Najwyraźniej mógł chodzić, jednak kaftan uniemożliwiał mu korzystanie z rąk.

P:
Nie udawaj już takiego tardziela germanisto.

N:
Niby że ja udaje ?

Skierował się wolnym i zarazem opanowanym krokiem w moją stronę. Zacząłem się cofać, sam nie wiem dlaczego, aż w końcu poczułem że stoję tyłem to miękkiej ściany pokoju.
Nazista zbilżał się cały czas i zbliżał, aż był na tyle blisko że nasze twarze oddzielało zaledwie 10 centymetrów.

N:
Polska.. wiesz że ja ci nic nie zrobie, kocham cię nad życie. Jednak ty.. to ty się mnie boisz..
Nie masz do mnie za grosz zaufania.

P:
Ż-że co..

N:
No tak..
Nie ufasz mi, a podobno mnie tak kochasz..

P:
Bo to prawda, ale kocham cię jako Niemcy!..

N:
To udowodnij mi to..

P:
Gdybyś ty mnie kochał, nie kazałbyś mi nic udowadniać...

N:
Ty jesteś nieufny do mnie, to ja też mam do tego prawo..

P:
...

Co mam zrobić ?..

N:
Zdejmij mi kaftan.

P:
...dobra

Nazista odwrócił się do mnie tyłem, a ja zacząłem się za rozwiązywanie jego kaftanu.
Miałem mieszane uczucia co do tego, z jednej strony chciałem udowodnić mu że naprawdę go kocham i mi na nim zależy, a z drugiej bałem się go i nie do końca chciałem go uwalniać..
Po pięciu minutach siłowania się z zabezpieczeniami kaftanu, opadł on na ziemię.

N:
Noo.. widzę że jednak nie jesteś taki głupi..

Uśmiechnąłem się lekko, cała ta sytuacja wydawał się już taka rozstrzygnięta, tyle że germanista nie przybrał swojej normalnej postaci jeszcze, mimo to pomyślałem że do już koniec tego całego zamieszania.

N:
Teraz ja ci coś udowodnię..

Podszedł do mnie strasznie blisko, schylił głowę ku mojej twarzy, jedną ręką obejmując mój policzek.

N:
Wiesz kogo kocham ?~

Zacząłem powoli zbliżać moje usta do jego ust, byłem szczęśliwy że w końcu zrozumiał to co powinien. Zignorowałem jego pytanie ponieważ uznałem je za pytanie retoryczne.
Gdy nagle poczułem straszny bół w brzuchu.

N:
Niektórzy są sprytni, inni naiwni.
Inni przeżyją w tym świecie, a jeszcze inni zginą.
A ty będziesz pierwszy..

I gwałtownie przekręcił ostrze scyzoryka o jakieś 180°, po czym go brutalnie wyciągnął. Krzyknąłem z bólu.
Upadłem na ziemię i zgiąłem się w pół, trzymając się kurczowo brzucha w nadziei że zatamuje to krwotok.
Jednak na darmo.
Zacząłem pluć krwią, kręciło mi się w głowie, wszystko było już zamazane. W tle słyszałem psychiczny śmiech nazisty.
A po chwili, już nic nie widziałem, nic nie czułem ani nie słyszałem.

{I takk się kończy kolejny rozdział uwU, wiem że trochę krótki bo zazwyczaj mają po 1000 słów a ten ma około 600, jednak mam nadzieję że jest w miarę ok TvT
Bai bai}

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro