Weź mi kuźwa ktoś wytłumacz, jakim kuźwa sposobem można mieć w ciągu miesiąca pięć razy ten sam sen?!

Serio nie rozumiem tego...

W skrócie wam to przybliżę...

Czemu do chuja pana śni mi się fabryka albo sklep z farbą, jakaś Królowa Tęczy czy cholera wie czego, w lateksowym, czerwonym stroju, która ucieka przed ludźmi i szuka pomocy w tej jebanej fabryce, gdzie spotka jakąś dziewczynkę, którą każdy uważa za dziwną i po pewnym czasie trafia do szpitala, oddalonego 10h drogi piechotą. Gdy tamtą odkrywają chowa się w chmurze tęczowego dymu i stara się uciec. W jednej alejce znajduje farby do włosów (btw ona ma tęczę na nich, ale obie połowy włosów są inaczej rozłożone kolorami). Znajduje sobie taki truskawkowy blond, a potem z pomocą tych swoich dziwnych tęczowych mocy zmienia swój wygląd. Podpierdala wcześniej ogłuszonej dziewczynie ubrania, na głowie włosy zamieniają się w chełm z prostą grzywką, a na to zakłada jeszcze czapkę, jak z takich starych Polskich filmów, gdzie jest pokazana wieś.

Ona próbuje uciec z tej fabryki, a tam trafia na przyjaciela tej dziewczyny, co ze szpitala spierdala. On jej pomaga, dzięki czemu udaje się jej wydostać tylnym wejściem, bo miała dwukrotnie to uniemożliwione przez jednego pracownika, który cały czas szukał jej po tej fabryce. Gdy w końcu się jej to udaję, za drzwiami wpada na   jakiegoś sprzątacza, który wzywa pomoc przez krótkofalówkę, ale ona w tym samym czasie wrzuca go do olbrzymiego dzbana oczojebnej, różowej farby, a potem udaje się jej w końcu uciec, poprzez strzelanie tą tęczową czy cholera wie jaką mocą w podłoże. Potem leciała nad lasem, gdzie znajdowały się jakieś duchowe czy pan jeden wie jakie źródła w kolorach tęczy, a w tym momencie się zwykle budzę....

Weź mnie kuźwa ktoś wytłumacz o co chodzi?!

Co jest nie tak z moimi snami?!

Dlaczego śni mi się to po raz 5?!

I dlaczego znowu to jest aż zbyt dobry scenariusz na jakąś książkę?!!