Rozdział 8 - Podarunek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ech? - Zdziwiło mnie to.
- Trzymaj - Powiedziała.

Nie wiem skąd ona to wzięła ale wyciągnęła zza siebie piękny wisiorek w kształcie kła, z wizerunkiem kociej łapki i jakimś znakiem. Pewnie to nazwa jakiegoś zaklęcia. Wzięła go w pyszczek i położyła mi na dłoni.

- Masz. To dla Ciebie. Nie zostawiaj tego choćby na moment. Chroń tego jak oka w głowie i nie pozwalaj tego nikomu dotykać - Powiedziała.
- Oo, dziękuję Ci bardzo. - uśmiechnęłam się. - Czy to Twoje Yorishiro?
- Nie. To jest amulet dla Ciebie.
Gdy wpadniesz w kłopoty lub tarapaty, po prostu dotknij w miejscu znaku i wypowiedź moje imię. Przybędę.

- To bardzo miło z twojej strony😊.
- Nie ma za co - rzuciła i położyła się na deskach.

Patrzyłam na nią. Jak to możliwe, że kotom jest wygodnie tak leżeć?

Bez żadnego namysłu po prostu wzięłam kotkę na ręce i ją przytuliłam. Widocznie się tego nie spodziewała. Spieła się. Nikt jej nigdy nie trzymał na rękach, znając ją.

Nie wiem jak ona to odczuwała, ale przytulanie jej jest przefajowe🤩.
Ma taką milutką w dotyku sierść, choć na taką nie wygląda. Idzie się jedynie wtulić w nią i zostać tak na wieczność.

Po chwili wyczułam, że była już znacznie mniej spięta. Zaczęła też mruczeć.
Awww, to przeurocze.
Taki wielki zły Demon, a taki słodziaśny.
Może i w stosunku do mnie jest taka milusia, ale do innych już się tak nie odnosi.
Może zabić bez choćby najmniejszego zawahania i w dodatku z zimną krwią.

Byłyśmy sobie takiej pozycji przez całkiem długi czas. W końcu odłożyłam Okuś na ziemię.

Szczerze mówiąc to nie widziało mi się to, ale wiem też, że nasz kiciuś jest niezwyczajny takich rzeczy, chociaż, że wygląda na to, że podobało jej się.

Żadna z nas nic nie mówiła. Siedziałyśmy w ciszy. Słuchałyśmy cykania owadów, z racji, że był już całkiem późny wieczór. Obstawiam, że jest około 21:00? Może wcześniej. Straciłam wyczucie czasu.

Przerwał nam hałas. Usłyszałyśmy jakiś dźwięk. Podobny do jakiegoś głosu?

- No proszę, kogo my tu mamy? Witaj, Czcigodny Numerze 10.
Głos pojawił się za nami nad naszymi głowami. Okuś zerwała się z miejsca i przybrała pozę bojową. Naszym oczom ukazał się mały biały płomyk, lewitujący nad ziemią.

- Znowu się spotykamy - niechętne powiedziała kotka. - Czego tu chcesz?

- Co tak niemiło? Nie podoba Ci się fakt naszego ponownego spotkania? No cóż, nie ważne. Pamiętasz o naszej umowie?
- Oczywiście. Jakżebym śmiała zapomnieć - słychać było w głosie jej pewność siebie. - A teraz nie przeszkadzaj nam. Znikaj stąd - wypowiedziała te słowa z irytacją.
- Dobrze. Jak sobie życzysz. Ale pamiętaj. Jeszcze się spotkamy... - powiedziało to coś po czym po prostu zniknęło.

- No pięknie... - Okuś się zaniepokoiła.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nic. To już chyba czas odstawić Cię do domu. Chodź. Użyjemy portalu. Tym sposobem będzie znacznie szybciej niż powrót do Granicy.

Granica jest wszędzie i nigdzie. Możesz przez nią dostać się prawie w każde możliwe miejsce. Ale możesz też już nigdy z niej nie wyjść. - zaczęła kotka.
- Yhm, dobrze.

Kotka zaprowadziła mnie na polanę. Tam stworzyła portal. Obracał się on według wskazówek zegara. To chyba dobrze.

- No, a teraz wskakuj tam. Przeniesie Cię on prosto do twojego domu - Okumadere powiedziała.
- Dobrze. Do zobaczenia jutro! - weszłam do tunelu, radośnie machając kotce ręka.
Ona odpowiedziała tylko krótkie:
- Do zobaczenia.

Po dosłownie minucie stałam już na swoim podwórku.
Niepostrzeżenie weszłam do domu, i cichutko weszłam do swojego pokoju. Odłożyłam mój prezent od Okuś na szafkę nocną, przebrałam się w piżamę i położyłam się spać. Usnęłam po kilku chwilach, praktycznie od razu po tym jak zamknęłam swe oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro