-1- ,,Witamy w Snowtown"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z niepokojem spojrzałam na potężny i wielki budynek z szarej cegły - internat. Przypominał mi bardziej stary zamek, niż szkołę.
Przymknęłam oczy i starałam się uspokoić. Wzięłam głęboki wdech i przybierając maskę obojętności, popchnęłam ogromne, metalowe wrota. Nawet się nie ruszyły. Ponowiłam próbę.
- Trzeba zadzwonić ślamazaro. To szkoła chroniona, elitarna, nie to co zapewne twoja wcześniejsza buda - powiedziała wysoka blondynka z sarkastycznym uśmieszkiem.
Zmierzyłam ją ostro wzrokiem i kliknęłam biały przycisk przy bramie, który wcześniej uszedł mojej uwadze.
- Imię i nazwisko - powiedział mechaniczny głos.
- Rose Ravenblood.
- Witamy w Snowtown - odparł, a ciężkie wrota zaczęły się odsuwać.
Przeszłam szybko na drugą stronę, ciągnąc za sobą cholernie ciężkie walizki.
- Pomóc ci słońce? - odezwał się ktoś za mną.
Odwróciłam się. Okazało się, że był to czarnowłosy chłopak.
- To dość ciężkie - stwierdziłam.
- Dla ciebie wszystko - mrugnął do mnie i zwinnie odebrał mi bagaż.
- Dzięki, nie musisz.
- Żaden kłopot księżniczko. Który pokoik? - spytał z szerokim uśmiechem.
Irytował mnie tymi odzywkami typu ,,słońce" czy ,,księżniczka" ale nie chciałam być wredna, w końcu zaoferował mi pomoc.
- 415 - odparłam.
- To niedaleko. Mam 404. Wpadnę do ciebie - obiecał.
Wydawał mi się zbyt nachalny.
- Jak masz na imię? - spytał.
- Rose, a ty? - powiedziałam z grzeczności.
- Ben. Podoba mi się imię Rose.
Wkrótce doszliśmy do mojego pokoju.
- Pomóc ci się zaklimatyzować? No wiesz, oprowadzę cię?
- Nie, poradzę sobie. Dzięki za pomoc. - mruknęłam odbierając od niego walizki i drugą ręką otwierając pokój.
- Cóż, może kiedy idziej. To do zobaczenia - pożegnał się.
- Pa.
Gdy chłopak wyszedł z ulgą zamknęłam drzwi. Miałam po dziurki w nosie jego zachowania.
Rozpakowałam się, a potem zdjęłam bluzkę, buty, skarpety i spodnie i bezceremonialnie padłam zmęczona podróżą na łóżko. Tego dnia znów dopadły mnie koszmary.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro